Oferty dnia

Rumunia - objazd - relacja z wakacji

Zdjecie - Rumunia - objazd

Wyjeżdżamy niedzielnym rankiem z Katowic i przez Słowację i Węgry docieramy do rumuńskiej granicy gdzie sprawdzają dokumenty. Acha, jedna para, nie chcąc ryzykować, wysiadła jeszcze w Polsce, ponieważ data ważności ich dowodów osobistych minęła. Cóż, pech ogromny. My także dopiero w autobusie sprawdzamy ważność dowodów. Mamy szczęście - jeszcze 2 lata.

Słowacja - jedziemy przez Żilinę, Poprad, Preszov i Koszice mijając po drodze różne grupy górskie i zabytki (Lewocza, zamek Spiski). Pierwszym obiektem programu wycieczki jest wesoły cmentarz we wsi Sapanta po czym jedziemy na nocleg do trzech pensjonatów. I zaczynają się dodatkowe atrakcje - regionalne jedzenie, domowe wytwory, domowa śliwowica i jakaś regionalna alkoholowa jagodzianka. Super. Na śniadanie również własne wyroby (boczek, słoninka, wędzonka - palce lizać), są konfitury i miód oraz możliwość zakupu śliwowicy. Kupujemy i w drogę.

Jesteśmy w Maramureszu, gdzie do zagrody często wchodzi się przez ozdobną bramę. W mijanych wsiach bramy, tradycyjne drewniane chatki, ale też ogromne budowane ponad miarę, na pokaz (aby przyćmić sąsiada) domy przez pracujących za granicą Rumunów. Odwiedzamy monastyr w Barsanie, a następnie cerkiew w Ieud. W monastyrze obiekty nieco cukierkowate i całkiem współczesne, ale utrzymane w stylu regionalnym. Natomiast przycmentarna cerkiew w Ieud jest oryginałem z ok. 1720r - pięknie w środku malowana (niestety zakaz foto).

Z Maramureszu przejeżdżamy do Bukowiny przez niezwykle malowniczą przełęcz Prislop (1416m) na której oprócz schroniska znajduje się samotny wśród gór monastyr. Zjeżdżając do Bukowiny mijamy letnie obozowiska cyganów. Są to sklecone z byle czego (dominuje folia) szałasy przed którymi kwitnie życie. Czasem na skrajach wsi w zrujnowanych domach też „ktoś” mieszka. Jeżdżąc lokalnymi drogami trza zachować tzw. szczególną ostrożność, bo to krowa lub inne zwierzę może wyjść ci na drogę lub wieczorem drogę tarasuje śpiący rowerzysta. Ale to zmartwienie kierowców. Pierwsza malowana cerkiew to Voronet, gdzie po zapłaceniu 10RON można fotografować zewnętrzne freski, bo cała cerkiew jest wymalowana oprócz wnętrza również z zewnątrz. Freski pochodzą z 1550r i zadziwiające, że w tych warunkach klimatycznych przetrwały.

Nocleg w Suczawie, którą zwiedzamy rankiem, a potem wyjazd i zwiedzanie kopalni soli (Cacica) oraz następnych malowanych cerkwi - Sucevita, Arbore, Radowce (najstarsza z murowanych) i powrót na nocleg do Suczawy. Po drodze odwiedzamy garncarską pracownię z możliwością zakupu bukowińskiej ceramiki siwej (Marginea).

Następnego dnia przejazd Wyżyną Mołdawii na Wołoszczyznę do Bukaresztu. Po drodze zatrzymujemy się przy wodopoju, a właściwie winopoju, który oferuje wina mołdawskie. Oprócz butelkowanych możesz zakupić luzem świeże wino do własnego naczynia lub w plastikowej butelce od 1,5 - 5 litrów (4zł/l). No i oczywiście degustacja. W jednym punkcie, a były trzy, pani bardzo szczerze dawała do degustacji pełną szklankę napitku. Dobrze, że miała tylko trzy rodzaje wina. Po zakupie „pamiątek” jedziemy nagle ożywionym i rozgadanym autokarem do Bukaresztu.

W stolicy Rumunii takich naprawdę wiekowych zabytków nie ma. Fundacja większości to początek XVIII wieku; jedynie cerkiew św. Antoniego fundowano jako kaplicę Dworu w połowie XVI wieku. Spacer po Bukareszcie dokumentują foto. Podczas spaceru poza cerkwiami odwiedzamy dawny zajazd Manuka i klimatyczną piwiarnię Caru’ cu bere o wspaniałym wystroju. Następnego dnia przejazd przez Karpaty Płd. i średniowieczny zamek w Bran, a następnie ufortyfikowany Braszow i nocleg w sercu starego miasta w Sighisoarze.

Przy drodze wyjeżdżając z Bran pojawia się pierwszy z „chłopskich zamków”. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. Był to zamek bez stałej załogi, budowany przez okoliczną ludność (chłopów właśnie) w którym chroniła się w razie niebezpieczeństwa. W Braszow zwiedzamy Czarny Kościół z bogatą kolekcją wschodnich dywanów, spacerujemy po starówce i odwiedzamy retro restaurację. Pijemy tam jedynie piwko, gdyż ze wcześniejszych doświadczeń wiemy, że na podanie zupy (ciorby) możesz czekać nawet 40 min.

W Sighisoarze nocujemy w obrębie średniowiecznych murów, w zabytkowym pensjonacie, kilka kroków od Wieży Zegarowej i domu, w którym urodził się Vlad Palownik - pierwowzór Drakuli. Następnie przejeżdżając przez saskie wsie docieramy do Malancrav i zwiedzamy obronny kościół o romańskich cechach ze wspaniałymi gotyckimi freskami. Dla mnie nie pojęte, że w kościołach od wieków protestanckich zachowały się freski, obrazy itp MB i świętych, których przecież religia protestancka nie uznaje. Obok kościoła pałacyk zakupiony przez angielskiego księcia Karola, gdzie czasem bywa.

Następnie ufortyfikowany kościół w Biertan. No, murów obronnych pozazdrościć by mógł niejeden zamek. W drzwiach zakrystii dawny mistrz zamontował przemyślny zamek zasuwający jednocześnie 15 rygli, podobno jeszcze na chodzie.

Jedziemy na nocleg do Sybin, gdzie oglądamy mury i starówkę - rynek, mały rynek, wieżę zegarową. Zwiedzamy najważniejszy zabytek Sybin czyli kościół protestancki. Ostatni nocleg i wystawna kolacja z winem. Danie główne (ponoć tradycyjne) to ogromny kawał mięsa z fasolą zamiast ziemniaków. Następnego dnia po śniadaniu to jazda w kierunku Polski. Po drodze zwiedzamy średniowieczne zamczysko w Hunedoarze oraz miasto Alba Iulia, a właściwie twierdzę Alba Carolina z jej zabytkami i nocna jazda do Polski.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

Malowane klasztory Bukowiny.

Porady i ważne informacje

Wyjazd z biurem Tęcza z BB po trasie Maramuresz, Bukowina, Bukareszt, Transylwania. Żadnych dodatkowych wycieczek fakultatywnych, wszystko w cenie. W sumie 7 dni - wyjazd i powrót w niedzielny poranek.
W niektórych obiektach możliwość foto i video dodatkowo płatne zwykle 10 RON. Oczywiście wiele z odwiedzonych miejsc figuruje na liście UNESCO.

Autor: papuas / 2015.08
Komentarze:

Hooltaye
2016-01-27

Super trasa,fajnie się czyta!

oscar
2015-09-06

Podobna degustację w rozlewni "przeżyłem" w Grecji. Tylko tam rozlewali brandy. Oj było :)
Drugi raz "przeżyłem" degustację w Meksyku w sklepie z ikonami i pamiątkami (chyba) Panie były w sklepie a panowie byli .... pojeni tequilą. :)
Trzecią przygodę "przeżyłem w Indiach. Było podobnie jak w Meksyku. Panie w sklepie ze srebrem i pamiątkami, a panowie przy ... rumie. Pierwsza szklaneczka była z colą. Potem coli zabrakło :)

AniaMW
2015-09-02

Fajna trasa, taka "Rumunia w pigułce".