Oferty dnia

Hiszpania - - relacja z wakacji

Zdjecie - Hiszpania -

To była jedna z naszych najdłuższych podróży wakacyjnych, z dawnych lat.

Przejechaliśmy wtedy w ciągu 35 dni 8330 km. Zasadniczym celem naszej wyprawy była Hiszpania i Portugalia (po raz pierwszy!) z radością, że właśnie zostały zniesione wizy w tamtym kierunku dla Polaków. Przed nami Hiszpania, OLE! Dla niewtajemniczonych małe wyjaśnienie: jeździliśmy wtedy Maluchem (Fiat 126P), z własnym prowiantem na cały czas zaplanowanej podróży, z namiocikiem (małym, bo w maluchu nie było zbyt dużo miejsca na bagaż, a nigdy nie zakładaliśmy nic na dach!) i z pełnym ekwipunkiem campingowym. Czytając przed wyjazdem wszelkie dostępne przewodniki, staraliśmy się tak dopasować trasę, żeby zobaczyć jak najwięcej ciekawych miejsc. Zwiedzaliśmy wszystko, co się dało. Zadbałam też o pojedyncze dni relaksu, gdzieś nad morzem. A oto zarys naszej wyprawy.

Dojazd do Barcelony - przez Czechy, Niemcy, Francję - zajął nam 5 dni (2300km). Dokładnie pamiętam, jak przekroczenie granicy francusko-hiszpańskiej odebraliśmy jako przejazd w inną strefę klimatyczną. Wyraźnie odczuwalne było „cieplejsze” ciepło, zieleń natychmiast była jakaś bardziej wysuszona i w ogóle było jej istotnie mniej niż we Francji, a na pierwszym już campingu przekonaliśmy się, że i ziemia jest zdecydowanie bardziej sucha, twarda, trudniej wbijać śledzie od namiotu.

Pełne dwa następne dni przeznaczyliśmy na zwiedzanie Barcelony. Samochód zostawialiśmy na campingu, a do miasta jechaliśmy najpierw kolejką podmiejską, potem korzystaliśmy z metra, co ułatwiało nam sprawne przemieszczanie się po różnych miejscach. Nie ominęły nas jednak korki, bo wyjeżdżając w dalszą drogę i tak musieliśmy przejechać samochodem całą stolicę Katalonii.

Kolejne dni wyglądały następująco:
  • 8/ Pt 3.06. Barcelona - MONTSERRAT (zwiedzanie!) - Taragona- Benicarlo- tu 2 noclegi (323 km)
  • 9/ Sob 4.06. BENICARLO /plaża/
  • 10/N 5.06. Benicarlo-Valencja (zwiedzanie)- Villajojosa (324 km) - i znów postój na 2 noce
  • 11/P 6.06. VILLAJOJOSA /plaża/
  • 12/Wt 7.06. V.-Alicante- Murcja- Baza- Granada (416km) - oczywiście 2 noce na tym samym campingu
  • 13/Ś 8.06. GRANADA /cały dzień na spokojne zwiedzanie/
  • 14/C 9.06 Granada- Malaga- La Linea- Gibraltar- Algeciras (308 km) - tym razem 3 noce na campingu
  • 15/Pt10.06 CEUTA - wtedy po raz pierwszy postawiłam stopę na Czarnym Lądzie :)
  • 16/S 11.06 Algeciras
  • 17/N 12.06 Algeciras- KADYKS (zwiedzanie)- Sevilla (270 km)
  • 18/P 13.06. SEVILLA- zwiedzanie - i dalszy przejazd: Beja- Setubal- Sesimbra (401 km), ale to już Portugalia (gdzie spędziliśmy kolejnych 5 dni, odwiedzając jeszcze Lizbonę i Fatimę), więc nie będę włączać szczegółów w opis podróży do Hiszpanii.

Po opuszczeniu Portugalii i ponownym wjeździe do Hiszpanii zatrzymaliśmy się na campingu „301”. Było to na 301. kilometrze którejś tam drogi krajowej, czy międzynarodowej, w pobliżu miejscowości Miajadas. Teraz jechaliśmy środkiem kraju. Zwiedzaliśmy kolejno: Guadalupe, Toledo, Madryt i Saragossę. W sumie, na terenie Hiszpanii przejechaliśmy 3100 kilometrów. A nasza dalsza droga wiodła przez Andorrę, południową Francję (ze zwiedzaniem Carcassone i olimpijskiego Albertville), piękny odcinek alpejski, przez małą przeł. Św.Bernarda zjechaliśmy do włoskiej Aosty, by znowu wspiąć się serpentynami na wielką przeł. Św. Bernarda (jedną z wyższych drogowych przełęczy alpejskich), potem było jeszcze trochę wrażeń w Szwajcarii, zwiedzanie Monachium (w Barcelonie zaczynaliśmy zwiedzanie od terenów olimpijskich - 2 lata po igrzyskach, po drodze było Albertville, więc i na koniec podróży zobaczyliśmy jeszcze jedne olimpijskie obiekty, tym razem po 20 latach od olimpiady w Monachium) a potem już tylko przejazd powrotny - przez Austrię i Czechy do domu. Maluch spisał się na medal, my oboje też :).

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Hiszpanii:
Autor: AniaMW / 1994.06
Komentarze:

papuas
2016-02-22

Te przejechane tysiące kilometrów to niezłe wyzwanie dla kierowcy (prawie zawodowiec) jak i dla samochodziku. Gratuluję samozaparcia, ale efekt jest imponujący.

AniaMW
2015-09-20

Te 35 dni to łącznie z sobotami-niedzielami, urlopu trochę mniej :)
Mąż był mistrzem załadunku malucha... tylna kanapa wraz z oparciem zostały w domu, a ich miejsce zajął namiot, śpiwory, itp. cięższe rzeczy szły do bagażnika, żeby odpowiednio rozmieścić obciążenie, wszystko się nam zmieściło.

piea
2015-09-19

kapitalna przygoda! 35 dni..... w życiu nie miałam tyle urlopu!!!:); pamiętam jak w latch 90-tych podrózowaliśmy w taki właśnie sposób po Polsce i po Europie, ale zawsze z bagażami na dachu, bo bagażnik był zawalony po brzegi a tylne siedzenie zajmowały nasze dwa szkraby:) Ech... to były czasy!
Aż mnie wzięło na wspominki...., ale mój skaner jest beznadziejny, a zdjęcia z tamtych czasów to w zasadzie nasze dzieci na tle.... :), więc szkoda zachodu.