Egipt dla Polaków to wciąż atrakcyjny kierunek, ale ostatnio przeżył dwie „rewolucje”. Jest więc wiele znaków zapytania: jak radzi sobie dzisiaj, czy można się czuć tam bezpiecznie, jak społeczeństwo egipskie jest nastawione do turystów? Przekonaliśmy się o tym osobiście, gdyż właśnie stamtąd wróciliśmy. Byliśmy w Hurghadzie, Luksorze, Kairze, Dolinie Królów, na pustyni.
Czy bezpiecznie?
Słyszeliśmy wcześniej o napiętej sytuacji w Egipcie. Informacje w mediach często były nieaktualne, podsycały jednak wyobraźnię. Wiele osób odradzało nam wyjazd, ale nie żałujemy ani jednej chwili spędzonej na ziemi faraonów. „Welcome home!”, usłyszeliśmy „na dzień dobry” w hotelu. Miła, uśmiechnięta obsługa czekała na nas, gotowa spełnić każdą naszą zachciankę. Egipt żyje z turystyki. Po ostatnich zamieszkach drastycznie spadły przyjazdy turystów, co podkreślają dziś wszyscy. „Chcemy odbudować sektor turystyki i dokładamy starań, aby zachęcić do odwiedzania naszego kraju”, mówił Minister Turystyki, Mohamed Hisham Abbas Zaazou podczas grudniowego spotkania z polskimi mediami. „Wewnętrzne spory Egiptu nie są skierowane przeciw turystom. Nie trzeba się obawiać opuszczenia hotelu”. Ruszyliśmy więc przed siebie, spacerując po ulicach, odwiedzając lokalne sklepy i restauracje w wielu miejscach, rozmawiając z miejscowymi. Nie słyszeliśmy, aby zdarzały się napady rabunkowe na turystów. A lokalni kieszonkowcy? Cóż, tych można spotkać i pod piramidami, i pod wieżą Eiffla.
Magiczne słowo „bakszysz”
Smak orientu
Kolejnego dnia, po wizycie w kilku luksusowych hotelach z basenami i spa, przedzieraliśmy się przy dźwięku wszechobecnych klaksonów przez ruchliwe ulice Hurghady, do dzielnicy Sakkala. Zaobserwowaliśmy zadziwiająco duże kontrasty. Z jednej strony eleganckie hotele z wypielęgnowanymi ogrodami i czystymi plażami, a z drugiej zaśmiecone pobocza ulic. „Z tym Egipcjanie jeszcze sobie nie radzą”, mówił Akhem, nasz przewodnik. „Każdy dba bardziej o swoje dobro niż o publiczne. Ale Egipcjanie to ludzie bardzo przedsiębiorczy i pracowici. Dojdą kiedyś do porządku na ulicach”. Zaśmiecone pobocza specjalnie nam nie przeszkadzały. Uznaliśmy, że znakomicie wpisują się w tutejszy krajobraz. Tak samo jak gwar na ulicach i towarzyszące temu uczucie chaosu, były jednym z czynników tworzących wyjątkowy klimat orientu.
Sakkala jest najpopularniejszą dzielnicą wśród turystów, z mnóstwem restauracji, sklepów z pamiątkami i przyprawami. Zaglądaliśmy wszędzie, aby nasycić się klimatem arabskiego miasta. Długo nie szukając, trafiliśmy do portu rybackiego, na targ rybny. Odwiedziliśmy lokalną piekarnię i skosztowaliśmy tamtejszego pysznego chleba. Miłe zaskoczenie - sprzedawcy pozowali nam do zdjęć, nie żądając nawet bakszyszu. Jedynie prosili grzecznie, żeby nie robić zdjęć klientom. Zasiedliśmy w knajpce, w której kucharz przyrządził dla nas przepyszną rybę. Popijając lokalne piwo i zaciągając się sziszą do późnego wieczoru delektowaliśmy się smakiem orientu.
Nie lada gratką była dla nas również wizyta w szkole egipskiej. Odwiedziliśmy państwowe gimnazjum Hurghada Secondary Experimental Language School. Zajrzeliśmy do klas, pokoju nauczycielskiego, rozmawialiśmy z uczniami i nauczycielami. Dzieciaki powitały nas przedstawieniem. Były tak radosne, uśmiechnięte, jakby żyły na jakiejś rajskiej wyspie. Z przejęciem odśpiewały też hymn narodowy - zawsze robią to przed lekcjami. Rzadki widok.
Taniec brzucha i zemsta Faraona
Podczas całego pobytu mile zaskoczyła nas wyśmienita kuchnia. Poznawaliśmy smak jagnięcych kebabów i kotlecików, placków nadziewanych farszem, torli, czyli zapiekanek z warzyw i mięsa. Raczyliśmy się znakomitymi rybami i owocami morza, a kucharz w naszym hotelu najwyraźniej nas rozpieszczał, każąc wybierać sobie ryby, które potem specjalnie dla nas przyrządzał. Oczywiście, nie można było pominąć przepysznych owoców, ciast i wyśmienitych tortów.
Przed przyjazdem do Egiptu dużo nasłuchaliśmy się o tzw. zemście faraona. Obawialiśmy się sensacji żołądkowych, spowodowanych inną florą bakteryjną, która często mylona jest z zatruciem pokarmowym.
Przezornie przywieźliśmy ze sobą środki farmakologiczne oraz zaopatrzyliśmy się na lotnisku w lecznicze nalewki. Mały kieliszeczek przed lub po jedzeniu jest wręcz wskazany. Efekt? Nie wiemy, co to zemsta faraona, która potrafi zamienić wyjazd w walkę o przetrwanie. Unikaliśmy też surowych potraw i wody z kranu, lodu dorzucanego do napojów. Ale przede wszystkim wskazany jest umiar w jedzeniu smakowitych potraw, którymi kuszą wszystkie hotele „all inclusive” . Można wybrać się na kolację do restauracji w stylu arabskim, egipskim, meksykańskim, berberyjskim, czy europejskim. Czas umilają występy derwiszy i pokazy tańca brzucha w wykonaniu egipskich tancerek, zmysłowo poruszających swoim ciałem.
Kraj, gdzie zawsze świeci słońce
Egipcjanie żartują, że kiedykolwiek by przyjechać do ziemi faraonów, pogoda jest odpowiednia. Zimą temperatury dochodzą nawet do 30 stopni, w nocy zaś spadają do 17 st. C. Jeśli tak wygląda tu sezon zimowy, wolimy Egipt od Europy. W tym zgodziliśmy się z piękną Polką, zatrudnioną w jednym z hoteli, która pięć lat temu przeniosła się tu na stałe. Opowiadała nam o tym, jak wspaniale się tu żyje i jak pozytywnie działa na nią słońce. Odkąd tu jest, tylko raz padał deszcz. Jakieś trzy lata temu zachmurzyło się i pokropiło przez godzinę!
Ciepłe i przejrzyste wody Morza Czerwonego zachęcają do nurkowania, będącego jedną z największych egipskich atrakcji. Wprawnym nurkom można polecić tak zwaną Błękitną Dziurę (Blue Hole w rezerwacie Ras Abu Dżallum) na drugim brzegu Morza Czerwonego, na Półwyspie Synaj. Ma 60 metrów średnicy, 102 metry głębokości i jest jednym z najpiękniejszych, ale i najniebezpieczniejszych miejsc do nurkowania na świecie.
Natomiast nurkowanie w okolicach Hurghady poleca się szczególnie początkującym. Mamy duże szanse spotkać delfiny lub podziwiać jedne z najatrakcyjniejszych wraków statków. Oczywiście, hotele proponują mnóstwo innych aktywności - pływanie łodzią, łowienie ryb na pełnym morzu, a nawet windsurfing. Największe wrażenie zrobiło na nas pływanie na rafach koralowych. Bajecznie kolorowy podwodny świat, który można mieć na wyciągnięcie ręki, uzależnia. Po tych przeżyciach nikt nie ma już ochoty wracać na ląd!
Egipt jest darem Nilu
Nie uznalibyśmy tej wyprawy za udaną, gdyby nie zwiedzanie zabytków, o których uczyliśmy się na lekcjach historii. Starożytny Egipt jest równie fascynujący jak współczesny. Zaczęliśmy od Świątyni Amona w Karnaku, bijącej na głowę wszystkie zabytki w Egipcie, może z wyjątkiem piramid w Gizie. Budowano ją jako monumentalny dom bogów przez ponad 1300 lat! Krążąc między pylonami i salami kolumnowymi, których cień chronił nas przed słońcem, czuliśmy się szczególnie wyróżnieni. Zwykli ludzie nie mogli dostać się do Karnaku, do sanktuarium zaś mógł wejść tylko faraon. Cały ten teren starożytni Egipcjanie nazwali Ipet-Isut, najbardziej czczonym miejscem.
Na naszym szlaku były jeszcze świątynia grobowa królowej Hatszepsut i Dolina Królów, gdzie chowano faraonów. Dookoła bezkresna pustynia, latem upał jak w piekle. Tędy prowadziła droga zmarłych „podążających na zachód”, na spotkanie z Ozyrysem. Gdy słońce zachodziło za wzgórzami, schodzili do świata podziemi, żegnani przez płaczki, kapłanów, muzyków.
Królewskie pogrzeby były okazałe, trumnę ciągnięto na płozach do Doliny Królów. Zanim zbudowano tu szosę, miłośnicy starożytności podróżowali na osłach. Było pusto i cicho. „Biała ziemia, słońce, plecy pocą się w siodle”, zanotował swe wrażenia Flaubert, autor „Pani Bovary”. Podążamy tą samą drogą, tyle że wyposażeni w aparaty i kamery wideo. Niestety, trzeba je zostawić przy wejściu do doliny.
„Egipt jest darem Nilu”, mawiał grecki historiograf Herodot. Aby poznać te dary, najlepiej popłynąć komfortowym statkiem-hotelem wzdłuż rzeki, przy której wyrosły największe budowle starożytności. W istocie, bez Nilu, trudno sobie wyobrazić rozwój cywilizacji starożytnego Egiptu. Nil dostarczał ludziom wody i pożywienia, mułu do budowy domów, żyznej ziemi pod uprawę. Pozwalał na podróże statkami od miasta do miasta i na rozwój handlu. Dziś wiele się nie zmieniło, Nil wciąż jest darem Egiptu i jego jedyną rzeką. Przyjeżdżając tu z pustyni, mieliśmy wrażenie jakby surowy krajobraz nagle ożył i zamienił się w życiodajną dolinę.
Sekrety pustyni
Naszą przygodę w Egipcie zakończyliśmy bardzo aktywnie. Jeździliśmy na wielbłądach i na quadach po pustyni, aż dotarliśmy do wioski beduińskiej. Mogliśmy rozmawiać z nielicznymi jej mieszkańcami - Beduini przenoszą się bowiem do miast w poszukiwaniu lepszego życia. Ale ci, którzy zostali w wiosce, okazali się niezwykle sympatyczni. Odwiedziliśmy też mini zoo z egzotycznymi zwierzętami, gdzie najwyraźniej kobry miały ochotę nas pokąsać. Dobrze, że rozdzielała nas gruba szyba terrarium. Wieczór na pustyni i zachód słońca, ustępujący miejsca gwieździstemu niebu, zapadły nam na długo w pamięci. I pozostawiły nieodpartą pokusę powrotu.
Brak komentarzy. |