Nie jesteś zalogowany.
Lenus...to miejsce sie pokocha albo u mnie to jest miłosc.
Ostatnie spojrzenie na domki na wyspie
i mam nadzieje,ze sie podobało.....bo od jutra to beda praktycznie tylko lazury i baseny ))
No i zaraz sie porycze....dzis oddajemy autko -wiecie ,ze to już......
jedziemy do wypozyczalni i ....oddajemy kluczyki.....i Justin pyta czy jestesmy zadowoleni i nic.....a my pytamy czy on sprawdz czy z autem wszystko ok ??? a on robi gały i mówi,ze OK OK OK
A TU NASZA WYPOZYCZALNIA-CZY JA MAM TO KOMENTOWAC????POLECAM ICH NA 1000000%
A ,ZE W UMOWIE BYŁO ,ZE ZAWIEZIE NAS NA LOTNISKO TO NAS ZAWOZI I ROBI PAMIATKOWE ZDJECIE-POZDROWIENIA DLA JUSTINA
Czyli jestesmy juz na lotnisku i praktycznie zegnamy sie z Curacao-praktycznie bowiem wrócimy tu jeszcze na moment.
Szybko kierujemy sie do sali odlotów bo do odlotu mamy około godziny a tam.....na zadnej tablicy nie wyswietla sie nasz lot jest Bonaire,Valencja a naszej Aruby niet .
Na hali chyba z dziesiec stopni,z nerwów mi zimno jak cholera....kilka osób czeka do odprawy-dosłonie kilka.
Płyty lotniska nie widac nawet nie mozna zerknac czy stoja tam jakies samoloty-no cos powinno stac skoro sa jakies loty.Pytamy kogos z ochrony o nasz lot-ta-dostajemy odpowiedz ,ze bedzie .
Ilez mozna stac i sie wk.....
wyłaze wiec z hali ide gdzies na tyły lotniska tam gdzie widac samoloty- i prosze.....stoi jakas maszyna i wszystkie znaki na niebie wskazuja ,ze to nasza
gnam wiec do hali i mowie,ze samolot chyba stoi
podchodzimy wiec do odprawy biletowej,moze tam sie cos dowiemy-no tak,to jet nasza odprawa-hmmmm...to czemu tam inne numery lotów ???
No ale jak odrawa to odbieramy bilety,oddajemy walizki i idziemy dalej.Pierwsza bramka-prosza od nas opłate swistek z opłata wylotową
no tak mimo tego,ze w tysiacu miejscach sie upewniałam,ze nic takiego nie ma a jesli tak to mamy to w bilecie-tylko z biletu nic takiego nie wynikało to bylismy do tego przygotowani.Wyciagamy po 20 $ na osobe-jeden bacardi na łebka mniej i idziemy uiscic owa opłate ))
potem to juz tylko szybki browarek i obskoczenie duty free....w celu sprawdzenia cen perfum-ceny bardzo dobre ale zakupy pozostawiamy na powrót...na Arubie na całej wyspie tez jest bezcowka wiec chcemy porównac te ceny z Arubianskimi
Nadeszła nasza szczesliwa godzina i zaczynaja wypuszczac do samolotu
[img]wychodzimy do napowietrznej poczekalni i czekamy na wejscie do gejtów,ludzi garstka ale samolot był pełniutki
i oto nasze malenstwo....
malenstwo ale nie na tyle zeby był jakis malutki limit bagazowy-23 kg i podreczny 10 kg
niektórzy z tym bagarzem podrecznym mieli problem,bo wystarczyło miec troche bardziej wypchana walizke a nie miesciła sie juz do luku bagazowego nad głowa nie wspomniec o tym,ze pod siedzenie tez nie właziła i mocno wkurw......stewardesa musiał wynosic kilka walizek do luków z bagazem nadawanym -jeszcze nigdy nie lecielismy z tak wkurw....załogą.
Wystartowalismy troszke spoznieni ale wyladowalismy przed czasem i powiem ,ze to był najgorszy mój lot w zyciu-całe 25 minut wydawało mi sie,ze pilot zaraz specjalnie runie samolotem gdzies na wodzie na rozkaz stewardesy -uff....dolecielismy...
Na cudownej Arubie spedzamy kilka dni ( Arube umieszcze w oddzielnym watku) ale ,ze lot powrotny mamy z całodziennym postojem na Curacao -postanawiamy nie marnowac tego dnia i odwiedzamy jeszcze jedno warte zwiedzenia miejsce-JASKINIE HATO...
Z Aruby wylatujemy rano-W Hato ladujemy po 15 minutach-odbieramy walizki jako,ze nie był to lot tranzytowy i idziemy oddac je do przechowalni bagazu-a to dlatego,ze jestesmy tu 6 godzin wiec postanawiamy ten czas wykozystac -na wizyte w jaskoniach Hato
Przechowalnia bagazu DROGA.....jesli w Amsterdamie za szafke gdzie weszły wszystkie bagaze -fakt ze podreczne ale były to dwa plecaki i dwie walizki zapłacilismy 7 euro tak tutaj-po 5$ za bagaz mały i po 10 za nadawany .
Skoro tyle wybulilismy za przechowalnie to do jaskin nie beirzemy taxi ino idziemy piechotą-ot idiotyzm ale wydawało nam sie ,ze to tuz z boku lotniska .
dziemy wiec na nogach-mamy czas....pot leje sie po dupie,słonce napierdziela,wiatru jakby został cały na Arubie -ale idziemy a jaskin nie widac.
A na dodatek wyszlismy z lotniska od dupy strony dodajac sobie przynajmniej z kilometr .
mijamy krzaczory,mijamy setki wypozyczalni,nawet przystanek przy którym nie wiadomo kiedy zatrzymał sie ostatnio autobus
nagle jest znak....
czyli jest dobrze :tak:zaraz bedziemy na miejscu i co wtedy było najwazniejsze-kupimy cos zimnego do pica i wcale nie musi to byc piwo.
DOTARLISMY.
Nawet nie wiemy czy otwarte bo zadnych aut nie ma na parkingu....
jednak otwarte.....włazimy
klimat typowo wyspiarski z ziemi spalonej słoncem...podoma nam sie
najpierw kupujemy bileciki i cosik do picia-przepyszny sok kaktusowy ,słodki jak cholera i zimna wode do popicia soku
bileciki 8$ od osoby
Czekamy chwilke az zbierze sie grupka i z przewodnikiem idziemy zwiedzac jaskinie .
Jaskinie były kiedys schronieniem indian Arowak -obecnie to schronirnir dla tysiecy nietoperzy .
Wnetrze jaskin jest zdumiewające-znajduja sie tam przepiekne formacje stalaktytów i stalagmitów ,które przy odpowiednim oswieteleniu tworza wspaniałą scenerie .
W wiekszej czesci jaskin,m.in ze wzgledu na mieszkaców nie mozna fotofrafowac-lae mozna było pstryknąc kilka zdjec w niektórych zakatkach .
Widok z góry gdzie wchodzi sie do jaskin....
i teraz troszke wnetrza......
czy ktos widzi nalana figurke Matki Boskiej???
Przy jaskiniach jest jeszcze piekny ogród z róznymi gatunkami kaktusów i "rajskimi jabłuszkami",które niestey sa trujące i rosna generalnie na całej wyspie ...
ogrodem żegnamy Curacao.....a Curacao zegna nas tu delikatnym deszczem
w ogrodzie tez znajduja sie jeszcze formacje skalne ....
I tutaj konczy sie nasza przygoda z Małymi Antylami.....powiem jeszcze tylko tyle-że to był zajefajny urlop ale zbyt krótki jak zawsze zresztą.......
Na lotnisku pijemy ostanie piwko i ostania kawke
i zaraz idziemy na odrawe i szalenstwo zakupowe a ,ze perfumki na CURACAO w bardzo dobrych cenach zrobiłam sobie spory zapas-przynajmniej do maja ,na kiedy to planujemy nastepny wyjazd .
A poki co ....po tym wyjezdzie zostało tyle i cudowne wspomnienia
No jeszcze takie podsumowanie....i taka moja refleksja.....wiem,ze Curacao do wiekszosci nie przemawia-ale według mnie trzeba zobaczyc te dwie wyspy ,porównac je a najlepiej w słońcu i pokochać -albo dwie,albo jedną z nich - ja polubiłam dwie...a pokochalam jedną CURACAO- a szczególnie za to,ze nigdzie wczesniej nie czułam talkiego luzu jak panował na tej wyspie,nie objechałam tylu róznych plaż,nie mieszkałam w tak rajskim hotelu i nie czułam sie tak bezpieczna
A Aruba...to tylko jedna z wysp karaibskich gdzie lazur daje po oczach i wysokie palmy sa posadzone na białym pisaeczku ....a bogaci Amerykanie nie wiedza co zrobic z kasą