Nie jesteś zalogowany.
Nie będę opisywała naszego pobytu dzień po dniu, bo to nie miałoby najmniejszego sensu.
Nasze dni wyglądały podobnie, czyli spacery w ogrodach hotelowych, spacery po plaży, plażowanie, leżakowanie, drinkowanie, za dnia gry i zabawy z animatorami i udział w wieczornych show.
Wyjątkiem były dni kiedy wychodziliśmy na spacery poza hotel i dni w których mieliśmy wykupione fakultety.
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-01 16:51:08)
Wychodzimy więc za bramę hotelu.
Dochodzimy do pobliskiego miasteczka.
Odwiedziliśmy także miejscowy kościół katolicki.
Uczestniczyliśmy w niedzielnej mszy. Super przeżycie.
Msza na wesoło włącznie z oklaskami, dyskusjami z księdzem i przytulankami na znak pokoju:)
Mój syn podczas "przytulania" zdążył się umówić z miejscowymi chłopakami na dyskotekę hi hi
Po mszy ksiądz zapraszał wszystkich na poczęstunek.
Fakultety wykupiliśmy w Villapolonii.
Pierwszą z wycieczek było Safari po Dominikanie.
Wyruszyliśmy rano punktualnie o umówionej godzinie.
Pierwszy postój to wiejska szkoła składająca się z dwóch klas.
Fotki robione z busa.
Następnym przystankiem była posiadłość z plantacją kawy i kakao.
Dom gospodarzy.
Odbył się chwilowy pokaz walki kogutów. Widok nie należał do przyjemnych.
Na koniec był poczęstunek.
Następny przystanek był w Higuey ze zwiedzaniem Bazyliki Nuestra Senora De La Altagracia. Zaznaczyć należy, że główne drzwi do Bazyliki ufundował Jan Paweł II.
Do środka mogłam wejść dopiero jak naciągli na mnie jakieś kiecuchy do kostek.
Odwiedziliśmy także dominikański bazar.
Przy samym wejściu uderzył w nasze nozdrza niesamowity odór.
Dalej było już nieco lepiej:)
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-01 20:01:23)
Następnym miejscem postoju była plantacja trzciny cukrowej połączona z degustacją.
Potem przejazd przez haitańską wioskę i chwilowy postój.
Żal było patrzeć. Bieda, nędza i ubóstwo.
Jedziemy dalej.
Zatrzymujemy się i zwiedzamy posiadłość Ponce De Leona ( administratora Dominikany i odkrywcę Florydy )
Kolejną atrakcją był spływ tropikalną rzeką Yuma.
Kończymy przygodę na rzece i udajemy się do Jaskini Berna z widocznymi rzeżbami Indian Taino.
Wymęczeni i wygłodniali udaliśmy się do restauracji położonej na pięknych skałach z widokiem na Morze Karaibskie. Tam zaserwowano nam pyszny obiad.
Ruszyliśmy w drogę powrotną.
Zaliczyliśmy jeszcze postój na klifie.