Nie jesteś zalogowany.
W DRODZE DO HIMBA-dlaczego oryks mnie będzie prześladował do końca życia i gdzie zostawiłam serce- czyli jak to w tej Namibii naprawdę było
Tytułem wstępu
Dziękuję:
Eli i Lordziowi- za całokształt i za pomoc Wasze relacje pozwoliły mi uwierzyć, że ja też mogę zobaczyć Namibię a rady pozwoliły czuć się przygotowaną
Mika- relacja z przygodami Waszej rodzinki z Namibii jest jedną z ulubionych
Margerytce z Dżonem – moim współtowarzyszom podróży- za wszystko- bez Was, to nie byłoby to
I wszystkim, którzy mnie dopingowali, że mi się w końcu uda.
Ta relacja powstaje dla Was Kochani- dla wszystkich, którzy kochają odkrywać świat.
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Początek.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami…. Aaaa…. Sorry to nie ta bajka
W zamierzchłej przeszłości oglądałam jakiś przyrodniczy program i zobaczyłam taki obrazek:
(fota zapożyczona z netu, mi nie udało się zrobić)
To byłu oryksy na pustyni Namib, idące po czerwonych wydmach, w świetle zachodzącego słońca. Ten obrazek na zawsze utkwił mi w pamięci. Wtedy po raz pierwszy zapragnęłam zobaczyć to morze czerwonego piachu na własne oczy.
A wiecie,że jako fanka wszelakich pustyń, piach mnie najbardziej rajcuje
Potem były inne programy, książki, rzeczy wyszperane w necie o Namibii, i choć nigdy nikomu się nie przyznawałam- było to miejsce na ziemi, które najbardziej chciałam ze wszystkich miejsc zobaczyć.
No i w końcu forum- gdzie Ela, Lordziu i Mika –dodawali relacje- ja czytałam, oglądałam z zapartym tchem i opadem szczęki I całe moje jestestwo krzyczało od środka- JA TAM CHCĘ!!! Chcę na te czerwone wydmy, nad wodopoje pełne zwierząt w Etoshy, bezkresne przestrzenie i zobaczyć te krajobrazy co z nóg zwalają.
Zdjęcia oglądane milion razy, każde słowo prawie wykute na blachę i cóż… - zostało tylko marzyć.
Więc marzyłam. Po cichutku.
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-18 22:15:52)
Decyzja.
Klepnęłąm wstępną rezerwację do Kenii. Już prawie się pakowałam- a tu przyjaciółka, z którą miałam lecieć- dzwoni,że nic z tego,wypadek losowy i ona nie może. Prawie popłakałam się z żalu,że nie zobaczę słoni,żyraf , czerwonej ziemi i śniegów Kilimandżaro Smarkałam koleżance na czacie,że to chyba jakieś fatum nade mną wisi- bo :
- w końcu mogę jechać, chlip…
-nawet bardzo daleko, chlip…
- nie ograniczał mnie czas ani terminy, chlip…
-pozwoleństwo Osobistego miałam, chlip, chlip,chlip …
Tylko wyjazd pooooooszedł się …… chlip, chlip, smark, smark, buuuuu…..
Rezerwację odwołałam.
Pochlastać się tępą łyżką?!?!? Nie… Poszłam grabić spadłe liście, co tak smętnie więdną na trawniku.
I tak sobie grabię, więdnąc razem z zamierającą roślinnością, a tu dzyyyyń- @ przyszedł.
Dostałam newslettera z RT z ofertą do Namibii- zastanawiałam się tylko dwie sekundy- LECĘ !!!!
Obdzwaniam wszystkie koleżanki, no i następuje to co zwykle:
-Eeee, plaży nie ma???
- A lazur będzie???
- Ja bez all nie jadę!
-Pogięło cię??? 3500 km??? Na głowę upadłaś???
- Ja się na urlopie nie będę męczyć!Tylko leżak wchodzi w rachubę!!!
-Lwy to ja sobie w ZOO pooglądam, albo na innym Nationalu Geograficu!!!
-Matko kochana!!! Gdzie ty mnie ciągniesz???? Węże, skorpiony, lwy i malaria- jeszcze mi życie miłe!!! Ja mam dzieci!!!
Nie to nie, łaski bez! Strzeliłam focha, rzuciłam grabie i kupiłam wycieczkę.
Lecę sama.
Po drodze do Himba.
Nadal nie wierzę- LECĘ DO WYMARZONEJ NAMIBII !!! Marzenia się urzeczywistniają
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-18 23:57:53)
W drodze
Lotnisko: odebrane dokumenty, szybka odprawa i na rączce mojej walizki zostaje przyczepione żółte tekturowe kółko z podobizną oryksa i napisem Group.
Jak się pewnie domyślacie leciałam Qatarem - które mają oryksa w logo
W samolocie oryks jest wszechobecny, nawet pokładowa rozrywka nazywa się oryx
Zaczęło się prześladowanie???
Lot do Doha z Warszawy o czasie- startuję.
W Doha mamy przesiadkę 1,5 ha na samolot do Windhouk. Wszystko przebiega sprawnie i już siedzę w samolocie.Jeszcze tylko 8 godzin i będę w wymarzonym raju
Loty komfortowe, bo oba samoloty na wpół puste, więc można było się wygodnie rozłożyć jedzenie -jak to w samolocie
picie do oporu
obsługa przemiła- zasnęłam śniły mi się oryksy na czerwonych wydmach
Fot nie robiłam
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-18 23:56:03)
Z życia wycieczki:
Stoję na lotnisku przed stanowiskiem RT i zbiera się kolejka po dokumenty- patrzę ciekawie z kim mi przyjdzie podróżować przez najbliższe dni
Zagadują mnie mocno starsi Państwo w liczbie sztuk 6:
- a Pani to do Namibii?
-Tak- odpowiadam.
-No bo my też- odpowiadają.
No i pierwsza nitka porozumienia zadzierzgnięta.
Rozmawiamy sobie o różnych rzeczach, wszyscy sympatyczni, uśmiechnięci i weseli. Będzie fajnie.
- No to my Panią zaadoptujemy na czas wycieczki,bo Pani taka sama, a Pani będzie nas pilnować,żebyśmy się nie pogubili na tych przesiadkach.
Powiedział z poważną miną Pan Starszy.
I tak zostałam zaadoptowana
Podchodzą do kolejki następni, w tym Para i zaczęli dziwnie mi się przyglądać.
No ja wiem,że po tylu godzinach jazdy na lotnisko i czekaniu, mogę wyglądać nie bardzo wyjściowo Ale chyba się nie wybrudziłam czekoladką i nie wyrosły mi rogi
. Szybki rzut oka w lusterko- wyglądam całkiem normalnie, choć cokolwiek trochę wymięta
Nadprogramowych kończyn brak
A dlaczego mi się przyglądali- o tym będzie póżniej
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-19 00:28:49)
No i jak mam Wam przekazać te przejechane prawie trzy i pół tysiąca kilometrów? Kolory, zapachy, dźwięki, obrazy i magię? Wrażenia, emocje?
Nie wiem, spróbuję…
Będzie trochę niechronologicznie, rozwlekle, emocjonalnie, wesoło i smutno. Ale po mojemu.
Więc proszę o wyrozumiałość
Zdjęcia są mojego autorstwa oraz Margerytki i Dżona- moich współtowarzyszy(te ładniejsze -a w szczególności zwierzaków)- pozwolili mi na publikację- DZIĘKUJĘ
CDN.
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-19 00:49:07)
Obecna I w dodatku w pierwszym rzędzie
Anetka,tak fajnie zaczęłaś,że poczułam dreszczyk emocji,choć Namibia póki co do priorytetów nie należy...bynajmniej nie z powodu braku all
Szacun kobieto,za odwagę i za wybór kierunku!
Super się czyta o TAKIM,spełnionym,podróżniczym marzeniu !!!
Hehe...z Twojego opisu jaka będzie ta relacja, najbardziej podoba mi się, że będzie rozwlekle i emocjonalnie
Widać Twoją afrykańską desperację skoro zdecydowałaś się na samotny wypad Hehe...też to mam
Czekam na więcej
Witam dziewczyny
Kati- każdy ma jakieś swoje wymarzone miejsce I jakbyśmy mieli wszyscy to samo- to by było nudno
Asia- nooo trafnie to ujęłaś- afrykańska desperacja-
Eeeee, jakbym się rzeczywiście na selfa wypuściła - to by była odwaga A z biurem to wszędzie za rączę i wśród ludzi - żadna to odwaga
Po prostu- jakbym miała kogoś unieszczęśliwiać i ciągnąć na siłę, to wolę latać sama
Bardzo ciekawie się zapowiada. Czekam na ciąg dalszy
Witaj Julcia
POWITANIE Z NAMIBIĄ- dzień pierwszy.
Samolot zatrzymuje się na płycie lotniska w Winhoek. Wychodzimy. I znowu- pierwszy haust rozgrzanego do czerwoności powietrza, uderzenie w twarz gorącego afrykańskiego piekarnika.Uwielbiam to.
Szybka przeprawa przez bramki, miejscowa celniczka wbija pieczątkę wjazdową w paszport, idę po walizkę- jest, doleciała
Wita nas, nasz pilot Przemek, z którym będziemy przemierzać Namibię.
Nie tak bardzo szybka wymiana waluty na miejscowe dolary namibijskie -kolejki, wypisywanie kwitów,kserowanie paszportu,wprowadzanie do komputera- czyli szczegółowa biurokracja i procedury
Każdy wymienia ile uważa, mi bez problemu na różne pierdoły(picie, jedzenie, drobne pamiątki) wymienione na początku 150 euro wystarczyły. Za dużo też nie chciałam wymieniać, ponieważ miejscowej waluty nie można wywozić. W każdym większym mieście są bankomaty, w hotelach i lodgach też można wymienić(trochę gorszy kurs niż na lotnisku), jak również prawie wszędzie(no oprócz bazarków i głębokiego zadupia) można było płacić kartą. Tak,że z tym większych problemów nie było.
I w końcu idziemy do autokaru.
Rozglądam się chciwie na boki, chłonąc wszystko od piewszego zetknięcia, by jak najwięcej zapamiętać.
Ale jak tu zapamiętywać jak w głowie się kołuje po tak długim locie i pot leje się po tyłku z gorąca?
No więc biegiem do autokaru i szybkie przebieranko w krótkie łachy
Bo przecież z marszu mamy zaplanowane zwiedzanie stolicy- Windhoek a do hotelu dotrzemy dopiero póżnym popołudniem.
Z lotniska do miasta jedziemy jakieś 30 min, w tym czasie Przemek przekazuje wszystkie sprawy organizacyjne(ale i tak nie słuchałam, tylko gapiłam się przez okno )
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-19 22:36:53)
Dojeżdżamy.
Pierwsze wrażenia?
Jest zielono, czysto, ładnie i tak bardzo europejsko Wieżowce, śliczne kolonialne domeczki, wypasione fury, młodzież odstrojona w najlepsze światowe marki. Centra handlowe- pełne dóbr wszelakich, wszędobylskie fast foody, i mieszanka ludzi, i kolorów skóry.
Namibia przez szereg lat była pod panowaniem kolejno Portugalczyków, Holendrów,Brytyjczyków i Niemców.
Portugalczycy i Holendrzy odkrywali, po Brytyjczykach został ruch lewostronny, a po Niemcach śliczne miasteczka i Ordnung
Niepodległa Namibia istnieje od 1990 roku.
O historii nie będę pisać, zainteresowanych odsyłam do żródeł, ale historia kraju i Winhoek wcale taka różowa nie jest( kolonializm, wojny, ludobójstwa itp., itd.)
Gdzieś tam po drodze pewnie jakieś info wstawię, ale nie będzie to szczegółowe ( trza pojechać i posłuchać Przemka, a on gadał i opowiadał,że hooo hooo... )
Trochę fotek ze zwiedzania, które prawie całkowicie skopałam, ale zorientowałam się dopiero dużo póżniej ,( tak to jest jak się pożycza aparat na wyjazd Wink ) Te normalne foty autorstwa Margerytki Wink
Z drogi:
Windhoek:
kościół ewangelicki:
muzeum historii Namibii
pomnik Sama Nujomy- przywódcy walk o niepodległość i pierwszego prezydenta Namibii
zabytkowy dworzec kolejowy
uliczki
Budynek parlamentu, zwany Pałacem Atramentowym
Wokół parlamentu roztacza się piękny park, miejsce odpoczynku mieszkańców i na tych schodach fotografują się najczęściej Młode Pary. Akurat trafiliśmy na sesję zdjęciową
goście weselni
i piękna jakaranda, niestety już przekwitały i potem tylko już widziałam smętne pojedyncze kwiatki
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-19 22:58:00)