Oferty dnia

Mauritius - Grand Baie - relacja z wakacji

Zdjecie - Mauritius - Grand Baie

W kolejnym dniu po rannym plażowaniu pojechaliśmy do miasteczka Grand Baie oddalonego 20 km od naszej miejscowości. W Trou aux Biches (naszym kurorcie) wsiedliśmy w autobus i po dwudziestu minutach jazdy byliśmy na miejscu.

Grand Baie jest to osada i zatoka o tej samej nazwie. Jest to miejsce z możliwościami zakwaterowania od prostych bungalowów po luksusowe hotele (np. hotel Royal Palm - jeden z najbardziej ekskluzywnych na wyspie). Wszystkie hotele znajdują się w małych lagunach wzdłuż wybrzeża. Z portu żadnego nie widać.

W miasteczku znajduje się mnóstwo kafejek i restauracji, które usytuowane są na głównej ulicy przy nabrzeżu. Na tej samej ulicy są również sklepy z markową odzieżą. Turyści robią w nich zakupy, ponoć ceny są przystępne. My nawet nie wchodziliśmy do tych sklepów.

W Grand Baie jest klub jachtowy - jeden na wyspie. W porcie można pooglądać różnego rodzaju jachty, motorówki i małe statki wycieczkowe. Na każdym kroku idąc główną ulicą proponowane są wycieczki morskie, małe rejsy itp. Tylko ceny są lekko wygórowane w porównaniu z innymi miasteczkami na wyspie.

My przyjechaliśmy zobaczyć ten znany i drogi kurort na wyspie. Przy okazji zjedliśmy mauretański obiad w znanej restauracji: Le Caze de St-Tropez, która ma sale z widokiem na port jachtowy. Po dobrym obiedzie poszliśmy na kawę Chamarel do najlepszej kafejki Cafe Muller. Polecam, kawa była pyszna i aromatyczna. Kafejka ma swój miniaturowy ogródek z palmami, w której można usiąść, albo zostaje się w sali o ścianach koloru turkusowego.

Z pełnymi żołądkami i wśród skwaru popołudniowego przeszliśmy się wzdłuż wybrzeża. Wdepnęliśmy do butików z pamiątkami. Można w nich cos kupić, np. ręcznik z ptakiem Dodo, który jest symbolem Wyspy Mauritius, podkoszulki, parero, przyprawy egzotyczne, w sumie wszystko...

Ptak Dodo żył tylko na Mauritiusie. Był spokrewniony z gołębiem, ale miał metr wysokości, 20 kg wagi i przypominał indyka. Wyginął po przybyciu Holendrów na wyspę pod koniec XVIII w., z powodu niezdolności do uczenia się i przystosowania do zmieniających się warunków. Poza tym stal się też dobrym okazem do polowań. Był pierwszym znanym gatunkiem, do którego wyginięcia przyczynił się człowiek.

Po małych zakupach skierowaliśmy nasze kroki do zwiedzania świątyni tamilskiej Temple Tamoul, która znajduje się przed miasteczkiem. Można do niej dojść na piechotę, wzdłuż głównej drogi prowadzącej do miasteczka. Świątynia jest bajkowa w kolorach różowym, niebieskim, żółtym, które się ze sobą przeplatają tworząc mile wrażenie dla oka. Jest to największa świątynia tamilska na wyspie, poświęcona bogu Mooroogowi. Zbudowana w 2000r. Przy wejściu do świątyni, można poprosić strażnika o oprowadzenie i wytłumaczenie wszystkich bóstw. My nie spotkaliśmy strażnika i sami spacerowaliśmy wśród ołtarzy i wieżyczek przedstawiających życie bóstw.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?
  • Temple Tamoul;
  • Port.
Autor: krakowianka / 2011.05
Komentarze:
Brak komentarzy.