W lipcu AD 2024 wybrałam się wraz z moja przyjaciółką od wojażowania na dość nietypową jak na mnie wycieczkę do nadbałtyckich stolic; a dlaczego nietypową?
otóż po pierwsze:
- sam pomysł wycieczki w tamte strony - zrodził się jako ucieczka przed akurat panującym u nas upalnym latem (i tutaj przyznam, że ten pomysł udał się nam znakomicie!) ; wprawdzie nie schłodziłyśmy się tam za bardzo, ale jednak 10 C mniej to już duża odczuwalna ulga! no i samo zwiedzanie w 25 stopniach to czysta przyjemność w porównaniu z 35C! ;
- po drugie: była to opcja autokarowo-statkowo-promowa (było naprawdę dużo wody i pływania!:)) (czyli opcja, której nie lubię), choć pierwszy (i najdłuższy) odcinek trasy z Warszawy do Wilna nie wydawał się jakąś męczarnią nie do pokonania, w końcu to ”tylko” 450 km, więc jakoś dałyśmy radę!:);
- i po trzecie: po bliższym przyjrzeniu się programowi od razu urodziło mi się pytanie: Czy taka wycieczka do aż tylu nadbałtyckich stolic w czasie jednego tylko tygodnia to dobry pomysł?; no na pierwszy rzut oka wydawało mi się to istnym Szaleństwem ! (bo przecież wiadomo, że odległości pomiędzy tymi wszystkimi stolicami są całkiem znaczne) więc z obawy, żeby nie zamienić sobie wycieczki (która z zasady wszak ma być przyjemnością) w oglądanie w pospiechu ”przez szybkę autokaru” - tego wszystkiego co po trasie - w pierwszej chwili odrzuciłam od razu taką opcję uznając ją za szaleńczą! mało atrakcyjną, pobieżną i w zbyt dużym tempie!
ale później, za drążącą namową koleżanki jakoś dałam się w końcunamówić na to wariactwo! a niech tam! raz się żyje! i powiem krótko:
wprost nie do uwierzenia jak można wspaniale zorganizować taką wycieczkę! no po prostu Rewelacja! a w czasie trwania tej wycieczki, codziennie wydawało mi się że doba jest chyba z gumy :) , bo mimo pokonywanych odległości- tak to wszystko było jakoś mega sprawnie zorganizowane, że w każdym z miast na trasie udało się wszystko na spokojnie zobaczyć, i wygospodarować czas wolny i jeszcze odwiedzić codziennie coś ekstra spoza programu, co fundował nam nasz wprost znakomity, rewelacyjny pilot-przewodnik Michał!
(który, jako jako przewodnik w mojej podróżniczej ”karierze” stanął wysoko na podium tuż obok niejakiego Franka (mój dotychczasowy nr 1!), z którym kiedyś zwiedzałam z mężem Norwegię!); wszystko odbywało się wręcz idealnie w normalnym tempie, bez żadnych długich godzin siedzenia na d... w autokarze, ani żadnego zwiedzania w pośpiechu tzw. ”polką galopką”; naprawdę na wszystko starczało czasu (nawet na codzienny lunch w wystarczającym czasie wolnym bez ciągłego patrzenia na zegarek i jeszcze na te extra gratisy od Michała:)
oczywiście wiadomo, że w niektórych miejscach chciałoby się zostać nieco dłużej, no ale doba nie może przecież trwać więcej niż trwa!, chociaż, he he miewałam tu wrażenie, że te nasze dni były dłuższe niż zwyczajowo :) , no naprawdę z gumy:)
Wszystko postaram się opisywać sukcesywnie, więcej szczegółów dodając pod zdjęciami, choć będzie to dość nietypowa suma kilku Relacji, bo podzielona na odcinki dotyczące różnych miast w różnych nadbałtyckich krajach;
ja nie lubię takich ”ciuciubabek” w wyszukiwanie potem np. Rygi na
Litwie czy Wilna na Łotwie:)) dlatego dla porządku od razu podzielę je w krótkie relacje wg krajów - tak jak się należy, nie pakując wszystkiego do ”jednego wora”:))
Zatem na początek
Wilno; ja już byłam dawno, dawno temu na wycieczce na Litwie, dokładnie w roku milenijnym 2000-ęcznym, ; tym razem nie była to jednak litewska objazdówka, tylko wizyta w samej stolicy, wiec z takim nastawieniem należy ”przyjmować” to co na trasie; piszę o tym dlatego, że w naszej grupie znalazł się dość ”osobliwy” Pan, który koniecznie chciał jechać do
Kowna i Kłajpedy:) i na nic zdały się tłumaczenia pilota, że tego nie ma w programie:) Pan uznał, że skoro jest na Litwie to chce tam jechać i już! i tłumaczył się, że przeczytał program nie tej wycieczki, którą chciał kupić, a przez pomyłkę kupił inną:))) czujecie? :))))
Wilno - no doprawdy cudne i przeciekawe!, urocze miasto baroku blisko związane z Polską historycznie i kulturowo! i niby tak blisko tej naszej Polski, a jednak tak jakoś rzadko odwiedzane?... a szkoda, bo jest tam doprawdy co oglądać nie tylko dla miłośników zabytków i historii (choć tego jest tu oczywiście najwięcej) ale również dla zwolenników klimatycznych ”smaczków miejskich”;
Moja psiapsiółka była tu po raz pierwszy, więc nie miała żadnego porównania i wszystko jej się podobało; ba! nawet ze wstydem przyznała, że nie wie dlaczego tak długo zwlekała z wizytą w tym cudnym mieście! ; a ja po 20-kilku latach stwierdziłam, że bardzo to Wilno wypiękniało! oj bardzo!; kiedyś (poza samym ścisłym Starym Miastem), dużo było tu takich zapyziałych i ponurych zakątków, gdzie strach było wejść w boczne uliczki, żeby nie oberwać jakimś drągiem po głowie albo przynajmniej nie zostać pozbawionym własności osobistego portfela :), a teraz.... Panie! Wilno to stolyca przez duże S, no Europa jak się patrzy! ;
wszystko nabrało szlifu, widać pompowane dotacje na renowacje kamienic, poczynione odbudowy, rekonstrukcje, piękne aleje, uliczna architektura, latarnie, wspaniałe hotele z daleka rzucające się w oczy z uroczymi fasadami z czasów Belle Epoque a nawet nowoczesna dzielnica businessowa na Śnipiszkach (której kompletnie nie zapamiętałam, więc pewnie ”wyrosła” w czasie tych minionych dwóch dekad?) i co rzuca się tu jeszcze w oczy: to miasto setek, (a może nawet idzie to już w tysiącach?) knajpek, kawiarenek, restauracyjek... no szok normalnie ile tego tu jest! ! a wszystkie klimatyczne, ciekawe i w każdej mamy ochotę przysiąść:) Miałam wrażenie, że wszelkich lokali gastronomicznych jest tu więcej jak samych turystów, których jakoś specjalnie tłumnie nie było mimo samego środka wakacji i pełni sezonu letniego!
No to więcej Wam już nie przynudzam, ; nieco szerzej jak zawsze opiszę (postaram się) pod zdjęciami (choć tempo będzie nieco wolniejsze niż zwykle, ze względu na dużo pracy w tym terminie, ale powoli - do celu.. :)
Zatem zapraszam do tego wspaniałego Miasta Baroku ”po sąsiedzku” i ... miasta ”nisko latających Aniołów” jak określa się Wilno ostatnich lat.... !