Z każdej wakacyjnej podróży przywozi się jakąś pamiątkę. Często jest to magnes na lodówkę z symbolem kraju, czy brelok. Ale z podróży można też przywieźć muzykę. I nie chodzi mi tu o kupienie płyty w jakimś kraju, tylko o kawałek wspomnień zaklętych w melodiach, które w czasie podróży nam towarzyszą.
Mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. Służy zabawie, często jest też tłem. Ma jeszcze kilka innych właściwości, których istnienia nie zawsze jesteśmy świadomi. Między innymi obecna jest w medycynie, jest też swoistym „nośnikiem” wspomnień. Warto to wykorzystać, szczególnie w chwilach, które chcemy zapamiętać, np. podczas wyjazdu wakacyjnego. Jest to możliwe, ponieważ podczas każdej podróży towarzyszy nam muzyka. Być może czasem sobie tego nawet nie uświadamiamy. W kawiarni, w restauracji, w samochodzie, w autokarze, w hotelu lub na ulicy, kiedy jakiś grajek przygrywa. Wszędzie coś gra. Zwykle nie zwracamy na te dźwięki większej uwagi. Czasami jedynie jakaś melodia przypadnie nam szczególnie do gustu. Warto wtedy zapamiętać wykonawcę lub tytuł i odnaleźć piosenkę po powrocie do domu. Dlaczego? Ponieważ muzyka, podobnie jak zapachy, ma tę wspaniałą właściwość silnego oddziaływania na zmysły. Dzięki temu melodia może przywoływać wspomnienia. Słuchając jej z zamkniętymi oczyma te wspomnienia się wyostrzają. Często można się poczuć tak, jakbyśmy znów byli w miejscu, w którym usłyszeliśmy ją po raz pierwszy. To jest dobry powód, aby przykładać większą wagę do dźwięków, które nas otaczają w podróży. Sposobów na zdobycie melodii naszych wojaży jest wiele. Dla przykładu posłużę się kilkoma własnymi historiami.
Muzyczne podróże
Jadąc autostopem do Chorwacji, w samochodzie jednego z kierowców leciały fajne piosenki. Zapytałam o płytę i po powrocie zdobyłam ją. Do dziś, za każdym razem kiedy słucham płyty Lykke Li, znów jestem w tej podróży. Co ciekawe, ta muzyka działa tak, że nie tylko wspomnienia z samochodu, w którym ją usłyszałam są wyraźniejsze, ale cała podróż. Również dzięki podróży autostopem po Bałkanach poznałam bliżej i polubiłam twórczość Mercedes Sosy. W Barcelonie natomiast, w Parku Güell (to ten bajeczny, w którym mieszkał Gaudi) przyjemne, energetyczne reggae grała hiszpańska kapela Mananers. Sprzedawała również swoje płyty. Kupiliśmy jedną i również dzięki niej przenoszę się do Barcelony. Podróżując po Macedonii, w Ochrydzie poznaliśmy chłopaka, który przesiadywał godzinami w małym parku przy kościele i (chyba) sprzedawał nagrywane płyty. Podarował nam na pamiątkę jedną z nich, z muzyką ambient. Wprawdzie raczej nie słucham tego gatunku, ale z tą płytą jest inaczej, bo przywołuje wspomnienia. We Włoszech kolega, którego odwiedzaliśmy puścił nam płytę Rene Aubry, która przenosi mnie myślami do słonecznej Italii. W Finlandii powymieniałam się ze znajomymi utworami różnych wykonawców, dzięki czemu obrazy z pobytu tam stają mi przed oczyma jak żywe. Wspaniałe uczucie. Muzyka może też być, odwrotnie, pamiątką po czyjejś podróży. Jakiś czas temu gościłam u siebie Belgijkę, która podróżowała po Polsce. Z nią również wymieniłam się muzyką i pamiętam o niej za każdym razem, kiedy włączam belgijskie piosenki.
Dźwięki natury
W moim przypadku z reguły zdarzało się tak, że na muzykę, którą przywoziłam z podróży trafiałam zupełnie przypadkiem. I zazwyczaj miała ona niewiele lub nie miała nic wspólnego z krajem, w którym byłam. Ale można też oczywiście szukać rdzennej muzyki z danego miejsca. Czasami nawet ta muzyka znajduje nas. I nie chodzi tu tylko o piosenkarzy czy zespoły z kraju, który odwiedzamy. Również o muzykę, jaką oferuje natura. W chorwackim Zadarze, na końcu półwyspu w kamiennej promenadzie, tam gdzie styka się ona z morzem, umieszczone są rury, które wydają dźwięki po tym, jak uderzają w nie fale. Nazywane są „morskimi organami”, a muzyka, którą niosą brzmi jak pierwotne dźwięki. Wsłuchując się w nią, oczyma wyobraźni można zobaczyć mieszkańców morza (w tym nawet syreny), którzy wygrywają te dźwięki. Wyzwalają one wspaniałe uczucie jedności z naturą i, co może dziwnie zabrzmieć, opowiadają historię powstania świata. To, co usłyszymy zależy tak naprawdę od naszej wyobraźni. Warto sobie nagrać te melodie (choćby na telefonie komórkowym) i przypominać raz na jakiś czas opowiedzianą przez morze historię.
Muzyka jest nieodłącznym elementem życia prawie każdego z nas. Czy tego chcemy, czy też niekoniecznie. Nawet jeśli nie jesteśmy zapalonymi melomanami, ciągle gdzieś towarzyszy nam muzyka. Chociażby jako tło. Można więc w taki sposób potraktować melodie z podróży. Jako tło dla naszych wspomnień. Jako coś, co pozwoli ożywić później obrazy, które chcemy pamiętać dłużej i intensywniej niż inne. Nieważne, czy jest to muzyka, którą usłyszeliśmy w barze, w autobusie, na ulicy czy w hotelu. Ważne, że miała ona w sobie coś, co przykuło naszą uwagę i że chcemy pamiętać o chwilach, którym ona towarzyszyła. To nam zagwarantuje, że kiedyś w przyszłości melodia ta przywoła miłe wspomnienia i sprawi, że na naszej twarzy pojawi się uśmiech.
Brak komentarzy. |