Oferty dnia

Włochy - SARDYNIA- najmniej włoski kawałek Włoch:)) - relacja z wakacji

Zdjecie - Włochy - SARDYNIA- najmniej włoski kawałek Włoch:))
Sardynia - to nie jest jakiś mega popularny kierunek na wakacje wśród naszych rodaków, choć z roku na rok coraz więcej nas tam jeździ, bo w ciągu kilku minionych lat sporo naszych turystów odkryło już uroki tej wyspy, a kolejni się dopiero do tego szykują?. i ja jestem właśnie wśród tych, co to od wielu już lat ?się tam wybierali? :)) (ale jak sójka za morze:)), bo zawsze jakoś wychodziło mi tam zbyt drogo, no ale w końcu mi się udało?. , choć przyznam szczerze, że nawet w ofercie last- taka tygodniowa objazdówka po tej wyspie do tanich niestety nie należy :((

Zatem ostatni tydzień czerwca spędziłam z koleżanką na wycieczce pt : Szmaragdowe Perły, ale Sardynię można spokojnie odwiedzić o każdej porze roku ? w końcu słońce świeci tu przez ponad 300 dni w roku i nawet w środku zimy temperatura rzadko spada poniżej 10 stopni Celsjusza, (ale w górach zdarzają się nawet śniegi i przejmująca zimnica). Planując wyjazd z wycieczką nie mamy problemu z programem- jest jaki jest więc jedziemy albo nie, natomiast planując pobyt indywidualny na wyspie warto czegoś więcej się o niej dowiedzieć niż to, że posiada setki przepięknych plaż i zatoczek o krystalicznie czystej wodzie, spisać sobie listę najważniejszych atrakcji i postawić na to co lubimy najbardziej; bo inaczej się tu nie da; zwiedzanie tej wyspy bez planu z góry skazane jest na porażkę; ja oczywiście jak zwykle postawiłam na intensywne zwiedzanie z wycieczką:)) choć z tą intensywnością to oczywiście bez przesady; wyspa nie jest wielka, więc jazda od atrakcji A do atrakcji B nie zajmuje tu zbyt dużo czasu (jak. np., we Francji:))); tutaj maksymalny przejazd w autokarze to godzinka, a najczęściej 20-40 minut i wysiadamy :))) , po tej Francji ? ten program tutaj i plany poszczególnych dni wydały mi się nieomalże idealne!:))

Zwiedzanie Sardynii jakkolwiek byśmy nie spędzali tam czasu z pewnością zachwyci wieloma aspektami; a turystom odwiedzającym wyspę w duchu bardziej zwiedzania niż leżakowania zachwyci tu mnóstwo ciekawych miejsc ; Taka tygodniowa wycieczka to zawsze jest jednak taka nieco szybka piłka - pozwoli wprawdzie zobaczyć najważniejsze i najbardziej znane miejsca na wyspie, ale są to tylko wybrane z listy: must see, bo wyspa oferuje duuuużoooo, dużo więcej i nawet miesięczna podróż przy codziennej aktywności nie pozwoli poznać wszystkiego co warto tu zobaczyć; no ale jak się nie ma co się lubi - to się jedzie tylko na tygodniowy rekonesans:) , który przynajmniej uświadomił mi, że MUSZĘ kiedyś tu wrócić!!! ,bo Oj! - mam tu jeszcze sporo do nadrobienia, bo warto, bo ciekawie, bo pysznie, bo przepięknie?. itd?

Sardynia nie jest wcale dużą wyspą (choć drugą po Sycylii pod względem wielkości na morzu śródziemnym, ale jednak jej powierzchnia to coś jak nasze województwo lubelskie!, więc wielkościowo Madagaskar to to nie jest! :)); jednakże organizacja dnia (w porównaniu z moją majową francuską wycieczką) była tutaj super! Bardzo mało i krótkie przejazdy w ciągu dnia, bardzo dużo zwiedzania, kilka razy dziennie przerwy i czas wolny, i nie po 30-40 minut- tylko nawet do 2,5 godziny, gdzie można było w tym czasie samemu sobie coś dozwiedzać, połazić po sklepikach, usiąść na kawkę czy piwko, spokojnie zamówić sobie jakiś lunch w restauracji bez patrzenia na zegarek, ; jednym słowem: miodność wycieczki na szóstkę z + .

Sardynia to nie tylko te piękne bajeczne plaże i zatoczki, czy mnóstwo grot, pieczar i jaskiń morskich, ale również zabytkowe miasta a w nich perły architektury, ale też malownicze winnice, niewielkie, senne miasteczka, kameralne wioski które czarują widokami i sielskim spokojem pasterskiego życia; Sardynia to też przepiękne górskie plenery dla miłośników trekkingu, choć góry Sardynii nie są zbyt wysokie (najwyższy szczyt na wyspie - La Marmora, który znajduje się w Górach Gennargentu ma wysokość 1.834 m n.p.m) ale pięknych górskich szlaków poprzecinanych wspaniałymi wąwozami tu doprawdy nie brakuje; do tego nie lada atrakcje prehistoryczne: przede wszystkim słynne nuraghi, których na Sardynii zachowało się w lepszym bądź gorszym stanie ponad 7 tysięcy! ? są to wciąż owiane tajemnicą prastare stożkowate wieże budowane bez zaprawy przez Nuragijczyków; Najstarsze z nich datowane są na XV wiek p.n.e.!!! a najwyższe z tych odkrytych mają nawet 20 metrów wysokości i tak do końca nie wiadomo czym dokładnie były te nuraghi? mimo wielu lat badań archeologicznych dotąd nie poznano zbyt dokładnie ich przeznaczenia? wiadomo, że były jednocześnie i domostwami i pełniły funkcje fortyfikacji obronnych , ale oprócz przeznaczenia użytkowego wiele wskazuje na to, że były to też jakieś miejsca kultu pełniące funkcje świątyń, jak również i nekropolie, poza tym Nuragijczycy znali zasady astronomii (budowle z wykorzystaniem padania promieni słońca i księżyca w poszczególnych porach roku), więc nie było to plemię prymitywnych pastuszków).
Oprócz kultury nuragijskiej fani starożytności znajdą na Sardynii miejsca jeszcze starsze od wspomnianych nuraghów: to prastare Domus de Janas (dziś nazywane Domkami Czarownic/lub Wróżek) stworzone przez prehistoryczne plemiona kilka wieków przed nuraghami, wyglądające dziś jak skalne dziury i pieczary w ziemi.

Sardynia to też wyśmienita i bardzo smaczna kuchnia ; i choć jada się tu wszystko to , co się jada w rejonach śródziemnomorskich ? to jednak jest to nieco odmienna kuchnia od reszty Włoch; króluje tu ser peccorino i cała masa innych serów głównie owczych i kozich, bo pasterskie dziedzictwo tej wyspy jest zakorzenione silnie od bardzo dawna, a kóz i owiec jest na wyspie 4 x więcej jak mieszkańców:)) a co ciekawe Sardynia jako wyspa śródziemnomorska jest jedyną ze wszystkich wysp na tym morzu nie stricte rybacką, gdzie ludność trudni się głównie rybołówstwem, tylko właśnie słynie z pasterstwa: a główne zajęcie ludności wiejskiej to tutaj od wieków hodowla zwierząt i wytwarzanie setek rodzajów serów, tyleż samo szynek, kiełbas, miodów, itd?itp? ? z których również Sardynia słynie, bo jada się tu więcej mięsa niż ryb; oczywiście rybołówstwo też tu istnieje (głównie połów ostryg i innych skorupiaków) ale nie na taką wielką skalę jak na innych śródziemnomorskich wyspach; a co ciekawe Sardyńczycy to nacja niezwykle długowieczna, bo stulatków jest tu najwięcej w Europie, a średnia wieku jest bardzo wysoka, i nie jest to zasługa wysoko rozwiniętej medycyny (bo z tą jest na wyspie naprawdę kiepsko ? bardzo mało lekarzy, 2 szpitale na krzyż na całej wyspie, wszędzie daleko, a jak coś się zadzieje poważnego i konieczny jest specjalista, to trzeba płynąć lub lecieć na kontynent) ; ale tą swoją długowieczność wyspiarze zawdzięczają stylowi życia, choć wcale nie są wolni od nałogów; dużo Włochów pali papierosy, szczególnie Ci starsi, i w naszej skali zdecydowanie nadużywają spożycie alkoholu, ale to głównie wino! (pyszne sardyńskie Cannonau i likiery mirtowe) ; ale przy tym wszystkim prowadzą proste, raczej skromne życie, bez pędu i pośpiechu ze świętą sjestą rzecz jasna, nie przejmują się zbytnio problemami typu praca wyznając zasadę, że: jakoś to będzie ! ? wszak słynne włoskie dolce farniente i tutaj obowiązuje:)) (stąd jest tu mało stresu i chorób sercowo-naczyniowych) + do tego oczywiście stosowna dieta( he he - jedzą bardzo dużo świnek, i innego tłustego mięsiwa!, tak to dieta:)) ), ale jest to zdrowe, proste jedzenie pozbawione chemikaliów i innego dziadostwa i zapijają to mnóstwem wspomnianego wina, oliwy i kawy!!! tak tak, dacie wiarę, że przeciętny Sardyńczyk wypija 17 filiżanek kaw dziennie!!! (przy czym dla uściślenia nie są to kubasy, tylko malutkie filiżanki do espresso; no ale i tak ? mnie po 17 takich kawkach wypitych jednego dnia wywieźliby chyba na SOR :)) o ile taki znalazłby się na Sardynii?:)) , ale nie wiem, bo nigdy nawet nie zbliżyłam się do połowy takiej liczby kaw:)

Do tego wszystkiego należy dodać niezwykle barwną, bogatą kulturowo tradycję; jako mieszankę wielowiekowych rządów na wyspie różnych panujących; do dziś istnieją tu i są żywo kultywowane różne przedziwne święta i obrzędy , nawet takie które mogą nas szokować;
no i jeszcze kwestia językowa: na Sardynii nie mówi się po włosku, tylko w języku sardu, który posiada wiele odmian i poddialektów i do dziś mówi się tu wieloma odmiennymi dialektami a nieco dziwne ale i śmieszne dla nas może być to, że mieszkańcy jednego miasteczka i regionu mówią kompletnie innym dialektem niż mieszkańcy miasteczka oddalonego o dosłownie 15 kilometrów ! :) w każdym razie język włoski, którym mawia się na kontynencie ma niewiele wspólnego z językiem sardu, przy czym należy wiedzieć, że - włoski i sardu to dwa kompletnie odmienne języki ; to tak jakby gadał Polak z Kaszubem :)) a fakty mówią, że 1,5 miliona Sardyńczyków mówi w języku sardu, a mieszkańców cała wyspa liczy ok 1,6 mln. wiedzieć też trzeba, że jak nazwiemy Sardyńczyka Włochem, to się śmiertelnie obrazi :) Sardyńczycy bardzo silnie podkreślają swoją niezależność, co jest wspólną cechą wielu wyspiarzy w Europie, ale tutaj mają miejsce dość częste protesty niepodległościowe i ogromna niechęć wobec Rzymu, z którego rządzący nakazują Sardyńczykom jak mają żyć i choć wyspa posiada własną autonomiczną niezależność, swoje prawa, przepisy, przywileje i swoją własną flagę, odrębny język, itd? , to marzeniem wyspiarzy jest odcięcie się od Włoch raz na zawsze i stworzenie własnego, osobnego kraju: Sardegna ; dzieją się tu rzeczy podobne do tych, które od lat toczy Katalonia mająca olbrzymią chrapkę na odizolowanie się od Hiszpanii, i o ile o niepokojach w Katalonii słyszymy w naszych wiadomościach od czasu do czasu, o tyle media o Sardynii milczą jak grób, a dzieje się tam w kwestiach niepodległościowych naprawdę dużo.

Jeszcze słówko a propos pogody, bo to kwestia niezwykle istotna, zwłaszcza dla ludzi którzy nie lubią i/lub nie tolerują upałów (jak ja) ; otóż tym razem miałyśmy zdecydowanie więcej szczęścia jak rozumu; bo wprawdzie na pogodę wpływu nie mamy, ale kupując lasta warto czasem spojrzeć na prognozy; a my tego beztrosko nie zrobiłyśmy uznając, że po co? przecież końcówka czerwca w Śródziemiu- to pogoda gwarantowana jak drut, no i była:)) ale.... Ci którzy byli tu tydzień wcześniej i kolejna grupa po nas nie mieli już tak wesoło; otóż wyspę od maja do września nawiedzają wiatry; i jest to potwornie gorący i wredny sirocco, który przywiewa w te rejony masy gorącego powietrza z nad Afryki, jednocześnie przy silnym, gorącym wietrze urywającym łeb; tydzień przed naszą wycieczką wyspę nawiedziło istne piekło; w cieniu było tu 45-47 C przez kilka dni; grupa przed nami miała pogodową awarię autokaru, jak wrócili na parking, stopiły się pod blachą jakieś przewody! :((; program też mieli trochę przeorganizowany, bo większość czasu spędzali w muzeach i katedrach, aby tylko jak najmniej być na zewnątrz; no i największy ból: to odwołane rejsy, bo fale na morzu w czasie sirocco bywają tu nieomalże tsunamiczne; statki nie pływają, promy stoją w portach czekając aż wredny sirocco łaskawie zawróci skąd przybył, a w czasie tej wycieczki jest sporo pięknych miejsc dostępnych wyłącznie z morza i z koniecznością pływania, więc dotrzeć na wycieczkę, wydać tyle kasy i nie doświadczyć tego przez wiatr- to już prawdziwy pech.
No i stał się cud, my przyleciałyśmy w poniedziałek, a od soboty 2 dni wcześniej sirocco przestał wiać i wyspę nawiedził znajomy mi już z przed miesiąca mistral z południowej Francji; a maestrale (jak go tutaj nazywają) to zbawienny, zimy wiatr, który schłodził wyspę do 27-30 C i taką pogodę miałyśmy cały tydzień :)) kilka dni po naszym powrocie sirocco jednak wrócił i dalej bezlitośnie wypala wyspę i męczy ludzi morderczymi upałami; stąd napisałam o farcie, ale tak naprawdę to było ryzykowne i nieodpowiedzialne z naszej strony, bo niewiele potrzeba, żeby zafundować tam sobie jakiś udar słoneczny) ; więc jeśli wybieracie się w te rejony latem- sprawdźcie najpierw pogodę!, szczególnie gdy dawno minęły już Wasze 25 urodziny:))

Uff, to tyle tytułem przydługiego wstępu; w dalszej części opiszę Wam pokrótce co tam widziałyśmy na tej Sardynii i i dlaczego nam się tak bardzo tam podobało i jakie odniosłyśmy wrażenia własne ?
Dla mnie jedno jest pewne i niekwestionowane: Sardynia to pod wieloma względami najmniej włoski kawałek Włoch! :)) taki to nieco dziwny twór - niby to Włochy, a wcale nie Włochy:) i pewnie nie żyje im się tutaj z tych wszystkich powodów tak łatwo ale turystycznie ta wyspa to istny RAJ!

*****
Co warto zwiedzić na wyspie? ? absolutnie wszystko, gdzie tylko zdołacie dotrzeć; jest tam doprawdy mega wiele atrakcji, jak masa przeciekawych miasteczek pełnych wspaniałych zabytków, fenomenalnych grot, malowniczych wąwozów, kameralnych zatoczek i kuszących plaż pełnych pięknych formacji skalnych i co tylko wymarzy sobie każdy typ turysty i choć nasza wycieczka obejmowała trasę dość bogatą we wszelkie atrakcje, to zdaję sobie sprawę, że co najmniej 3x tyle ciekawych i wartych zobaczenia miejsc zostało mi tam jeszcze do odkrycia, dlatego jest spory mus na powrót w tamte strony:) ale czy i kiedy mi się to uda? ? zobaczymy?.
Tak w telegraficznym skrócie (bo więcej będzie przy opisie zdjęć) : pierwszą odwiedzoną miejscówką na wyspie (po Sassari, które same sobie zwiedzałyśmy to urocze stare miasto pierwszego dnia po przylocie) było urocze miasteczko na wysokim wzgórzu: Castelsardo, którego już sama nazwa brzmi z włoska niezwykle romantycznie, a co oznacza po prostu Zamek Sardyński, choć w ciągu minionych wieków nazwa ta kilkakrotnie się zmieniała w zależności kto akurat władał wyspą; we wczesnym średniowieczu w latach 1102-1448 funkcjonowała nazwa Castel Genovese a na kilka wieków później do 1767 roku zmieniła się na Castel Aragonese aż do czasów gdy na mocy ówczesnego dekretu nadano jej obecną nazwę; samo miasteczko jest przede wszystkim przepięknie położone a widoki z góry zachwycą najwybredniejszych; oczywiście koniecznie należy tu zobaczyć pozostałości górującego nad miastem zamku rodu Doria, zabytkowe, stare kościoły, pobłądzić w labiryncie uliczek i poszukać Pań- wyplataczek, które często można tu spotkać (he he, jak Panie makaroniarki na ulicach Bari) jak wyplatają swoje ciekawe puzderka z palma-nany;

Kolejnym uroczym choć zupełnie innym w stylu architektonicznym było Alghero - w języku sardu: -S?Alighera, miasto na które mawiają tutaj: Piccola Barcellona - ponieważ zachowało się tu całe mnóstwo śladów katalońskiej dominacji od czasów anno domini 1350-70, gdy to wojska Królestwa Aragonii wysiedliły stąd rdzenną ludność sardyńską w głąb lądu, sprowadzając w jej miejsce osadników z Katalonii, co było karą za wykrycie spisku przeciwko królowi, uknutego przez rządzący wówczas tym miastem ród Doria, (ta sama rodzinka co w Castelsardo :), wtedy to właśnie Alghero zostało zdobyte przez Aragończyków w roku pańskim 1353.
Miasto jest do dziś otoczone murami i prawie nieomalże nietknięte współczesnością; samo historyczne centrum to spacer w stylu powrót do średniowiecza ? piękne zabytki sakralne w stylu katalońskiego gotyku (przy czym pamiętajmy, że nie ma tu niczego co przypominało by dzisiejszą słynną w stylu ?Barcelone Gaudiego?, bo to znacznie wcześniejsze czasy o kilka wieków wstecz?; znajdziemy tu potężne bramy miejskie, brukowane uliczki, kameralne placyki otoczone starymi kamienicami a wśród tego wszystkiego niezliczone ilości kawiarnianych stolików i turystów popijających przed południem pyszną sardyńską kawkę albo tutejszy przysmak w postaci likieru mirtowego (mirt ? niezwykle aromatyczna roślina, posiada owoce przypominające nieco jagody jałowca, z których to właśnie produkuje się tutaj od lat ten specyficzny napitek); w mojej ocenie: bardzo ciekawy i oryginalny smak.

Alghero to też również albo przede wszystkim sardyńska stolica korala, i choć w wielu miejscach na całej Sardynii znajdziecie liczne sklepy z koralowymi wyrobami, to jednak tutaj jest ich dosłownie zatrzęsienie, bo sklepów tych jest tu multum jeden obok drugiego; aż się ?czerwieni? w oczach od widoku koralowych wystaw; O koralowcach mawia się, że jest to ?czerwone złoto? morza śródziemnego, bo poławia się je tutaj od czasów starożytności, szczególnie w wodach południowych wybrzeży Włoch. Na Sardynii najwięcej szlachetnych koralowców (Corralium Rubrum) wyławia się w północnej części Sardynii na odcinku wód zwanym tu Riviera del Corallo, a sam wyrób tej biżuterii na szerszą skalę rozwinął się tu dopiero w XIX wieku ; kiedyś poławiacze koralowców, zwani tutaj corallieri lub pescatori ?corallini?, byli bardzo słabo opłacani i wręcz wykorzystywani bo za kilogram wydobytego korala płacono im dosłownie jakieś śmieszne grosze; dziś obróbka korala we Włoszech jest bardzo wysoko ceniona na świecie, a aż 90 % koralowców czerwonych poławianych na świecie obrabia się i szlifuje właśnie we Włoszech, głownie dzięki rzemieślnikom ze słynnej szkoły rodziny Liverino z Neapolu i rzemieślników z Alghero i Bosy na Sardynii; a w Alghero, jakies 70 lat temu powstała nawet prestiżowa Szkoła Rzemiosła Koralowego, zajmująca się przygotowaniem i szkoleniem artystów zajmujących się obróbką korala i aby utrwalać tradycję utworzono tu również Sekcją Koralową w Państwowym Instytucie Sztuki.

Niestety jak wszędzie w dzisiejszym świecie pełno tu-farbowanych lisów- czyli sklepów z podróbkami; ten prawdziwy, cenny sardyński koral sprzedaje się w certyfikowanych sklepach opatrzonych przed wejściem dużą literą A (Garanzia di Autenticita); w tych miejscach gdzie nie posiadają tego znaku, sprzedaje się znacznie tańszy i dużo łatwiejszy do pozyskania biały koral lub tzw. koral bambusowy, są to tanie, niskiej jakości koralowce sprowadzane głównie z okolic Madagaskaru w ilościach hurtowych, który barwi się potem na kolor koralowy i sprzedaje nieświadomym turystom:)

Z Alghero bardzo popularne są rejsy turystyczne realizowane niewielkimi statkami wycieczkowymi z przystani, gdzie dopływa się stąd do licznych przepięknych jaskiń i grot morskich znajdujących się w kierunku półwyspu Capo Caccia ; mamy bilety na taki statek, więc pakujemy się i płyniemy; a płynie się tam około 1 godziny i to dość szybką łodzią, więc nie jest za blisko (coś ok 25 km) ; my udajemy się do tej najsłynniejszej jaskini na wyspie zwanej Grotą Neptuna; naczytałam się w przewodniku że zdecydowanie najlepszą opcją jest dostać się tam od strony lądu i zejść do jaskini po słynnych schodach widokowych (zwanych Escala del Cabirol), skąd roztaczają się ponoć zjawiskowe widoki w drodze na dół (i to całkowicie za darmo, tzn. płaci się tylko za wejście do samej jaskini na dole, chyba 5 E); natomiast statek pozbawia nas tych widoków i wcale nie małej kwoty (26 Euro w obie strony), bo tyle kosztuje bilet ;ale jest tu haczyk:) -tych schodów niestety jest prawie 700! :) no i potem trzeba się na nie wspiąć z powrotem pod górę, hi hi, czyli jak na jakieś 40-42 piętro :) mimo to, nawet pytałam o to pilota czy byłaby taka opcja żeby tam podjechać dla osób chętnych? - Niestety nie; usłyszałam, że wycieczka zorganizowana wybiera dla wszystkich zawsze opcję ?emerycką? czyli droższą, wygodniejszą, ale bez widoków- z uwagi na różny wiek i kondycję uczestników, mimo, że na tej akurat wycieczce średnia wieku uczestników była niższa niż zwyczajowo; bardzo mało było osób powyżej 70+;(średnia wieku grupy 45-55 +kilku 60-latków, i nawet sporo młodzieży z rodzicami; czułam się wśród nich jak seniorka:)) ) więc jak na wycieczkę grupę można by nazwać całkiem młodą he he);

Grota Neptuna pięknie po włosku brzmiąca: Grotte di Nettuno to jaskinia krasowa, będąca jedną z największych atrakcji turystycznych Sardynii; wejście do jaskini od strony morza możliwe jest tylko przy dobrej pogodzie, dlatego te grupy, którym wieje tu akurat silny sirocco mają niestety odwoływane te rejsy z uwagi na fale uniemożliwiające bezpieczne dostanie się tam drogą morską.
Szacuje się, że sama jaskinia ma około 4 km długości ale tylko niewielka jej część jest dostępna do zwiedzania, ścieżka turystyczna ma około 600 m.; oprócz pięknej szaty naciekowej na dnie jaskini znajduje się tutaj słone jezioro la Marmora, które ma ok 120 m długości;
Na pewno warto zobaczyć to miejsce, jaskinia jest naprawdę ogromna i piękna, jak to jaskinia, ale ja już tyle ich się naoglądałam przez lata, że ta jakoś nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia Wow!

Chwilowa przerwa od zwiedzania i napiszę Wam słówko na temat sardyńskiego sera, bo z pewnością na to zasługuje :)

Czego koniecznie trzeba spróbować będąc na Sardynii? oczywiście wielu rzeczy typowych dla tej wyspy, ale głównie i przede wszystkim - wielkiej dumy Sardynii, czyli pysznego lokalnego sera Pecorino Sardo.
Sery owcze Peccorino jada się w całych Włoszech; istnieje 6 głównych typów tego sera , w zależności od regionu, ale Sardo udoskonalano przez całe lata, stąd ten ser tak bardzo różni się od pozostałych owczych serowych przysmaków.
Tradycja hodowli owiec na tej wyspie sięga czasów bardzo odległych, kiedy żyli tu Rzymianie, ale sama hodowla owiec nie oznacza jeszcze sera:) bo pierwsze wzmianki o peccorino pochodzą dopiero z czasów znacznie późniejszych - z XVIII wieku;
Pecorino Sardo to ser wyjątkowy, produkowany wyłącznie na Sardynii z ogrzewanego mleka ; receptury są dość skomplikowane i mozolne, ale główny podział dotyczy dwóch typów: ser świeży i dojrzały; ten pierwszy jest słodki w smaku i dojrzewa ok. dwa miesiące ; natomiast ten dojrzały potrzebuje aż roku żeby osiągnąć swoją dość twardą i brązową skórkę i właśnie ten jest w smaku zdecydowanie bardziej intensywny i ostry; potrzebuje napowietrzenia, musi poleżakować , żeby wydobyć z niego tą głębię smaku i aromat - czyli to co jest tą dumą smakową Sardynii :) .
Ser ten jada się na wyspie wszędzie, najczęściej po prostu w postaci sera pokrojonego na desce w sąsiedztwie oliwy i ziół ale też w setkach dań ,w przeróżnych wariantach.

Na Sardynii od wieków produkuje się tez inny ser- na tyle słynny co i kontrowersyjny - to sławetny Carzu Marzu znanego z żyjących w nim larw much pewnego gatunku; Carzu marzu to nic innego jak peccorino tyle, że pozostawiony na powietrzu, pozwalając w ten sposób muchom serowym znieść w nim jaja, z których wkrótce niebawem wyklują się larwy powodujące fermentację ; Ser ten jest miękki i wilgotny, idealnie się rozsmarowuje, ale ze względów zdrowotnych i higienicznych wprowadzono unijne regulacje które zakazały produkcji tegoż sera; Dziś nie spotkacie go na wyspie nigdzie, w żadnym sklepie; bo jest to nielegalne i zabronione, jednak pomimo widma wysokich kar i grzywien, zawsze można znaleźć ten ser na czarnym rynku :)) Z tym serem jest tak jak u nas za Komuny było kiedyś z bimbrem:)) w sklepach nigdzie go nie ma, ale każdy ma w swojej piwniczce:)), bo pasterze niezmiennie od wieków nadal go wyrabiają dla własnych potrzeb:)
Carzu Marzu na czarnym rynku osiąga cenę dwukrotnie wyższą niż zwykły Pecorino, który też do tanich nie należy; ja tego sera nie jadłam (nie odważyłam się) ale go widziałam:)) u Pasterzy właśnie!:)) na tej wyspie to żywy ser-legenda a Sardyńczycy wierzą, zwłaszcza Ci co podchodzą pod setkę:)) że to i afrodyzjak i element ich długowieczności....
i to tyle o serze, dalej będzie już kontynuacja atrakcji turystycznych wyspy ;

Dalej na naszej trasie znalazła się BOSA, to miasteczko ?broni się samo? :)co oznacza, że jest i urocze samo w sobie i ciekawe historycznie; Bosa - kolorowe, niewielkie miasteczko (ok 8 tys mieszkańców) posiada górujący nad miastem zamek, a raczej to co z niego pozostało , bo zamek jest w stanie ruiny, za to widoki stamtąd doprawdy są fantastyczne, niektórzy nawet twierdzą ze są w czołówce najpiękniejszych widoków na wyspie;
Bosa to bardzo stara osada, założona dawno temu -jeszcze przez Fenicjan, ale do XII wieku znajdowała się o 2 km stąd w górę rzeki Temo, potem mieszkańcy zaczęli przenosić swoje domostwa (ze osady Bosa Vetus) bliże zamku wzniesionego tu przez markiza Malaspina, czując się tutaj bezpieczniej, dlatego stara Bosa nieco się ?przesunęła?; To bardzo ciekawe i ładne miasteczko, z pewnością warto je odwiedzić będąc na wyspie.

Generalnie całkiem sporo udało mi się zobaczyć tej Sardynii w czasie tej wycieczki, bo jak na tygodniowy pobyt to całkiem bogaty jest ten program, choć oczywiście o poznaniu tej wyspy w tydzień w całości mowy nie ma! , a gdzież tam! tutaj to i miesięczna i intensywna objazdówka- to byłoby za mało na wszystkie ważniejsze atrakcje! ale wycieczka była dość ?miodna? w atrakcje:))

Z Bosy pojechaliśmy na półwysep Sinis, miejsce to jest atrakcyjne głównie pod katem historycznym (ruiny starożytnego miasta fenickiego Tharros; czy malutki i niezwykle urodziwy najstarszy kościółeczek na całej wyspie - San Giovanni di Sinis pochodzi bowiem z VI w n.e i wciąż stoi i ma się całkiem dobrze jak na swoje latka :) a na pobliskim cyplu San Marco można zobaczyć z bliska XVI wieczną kamienną wieżę wzniesioną p/ króla Filipa II dla obrony przed piratami nękającymi wyspę w średniowieczu ; poza znajdującymi się tutaj stanowiskami archeologicznymi tutejszy pas wybrzeża objęty jest ochroną; to nieco dziki, ale urodziwy chroniony obszar morski wchodzący w skład terytorium Cabras, gdzie poszarpane wybrzeże i mnóstwo kamiennych głazów na tutejszych plażach tworzą scenerię określaną jako niezanieczyszczony Raj dla miłośników przyrody i jednocześnie historii.

Kolejnego dnia wyruszamy na samo południe wyspy; z naszego hotelu w Oristano do stolicy Sardynii to nie jest jakoś strasznie daleko +/- 90km co zajmuje nam około, ciut ponad godzinkę; jesteśmy więc na miejscu około godziny 9 rano; na tyle jest jeszcze wcześnie, że nasza lokalna pilotka (polka, zamężna z Włochem (tfu, wróć! z Sardyńczykiem!:) i mieszkanka Cagliari) zarządza najpierw wizytę w uroczym miejscu nieco poza ścisłą częścią stolicy, ale w jej granicach administracyjnych ? do pięknych rozlewisk na terenie dawnych salin; miejsce obecnie jest Parkiem Regionalnym utworzonym 25 lat temu-(Parco Molentargius Saline) i choć dziś już nie wydobywa się tu soli, za to żyje tu wiele gatunków ptactwa a sam park założony został w celu ochrony obszaru, który jest domem gniazdowania i zimowania dla licznego tu ptactwa wodnego; a jego wyjątkowość stanowi tu obecność jednocześnie zbiorników zarówno słodkowodnych, jak i słonowodnych; Od 1850 roku do chwili obecnej na obszarze Molentargius zarejestrowano obecność 230 gatunków ptaków; a więc ptaków jest tu całkiem sporo, ale turyści odwiedzają to miejsce głównie z powodu jednego gatunku, bowiem to miejsce wybrały sobie na dom różowe flamingi Phoenicopterus roseus, które można tu spotkać tylko między marcem a czerwcem, kiedy to para wysiaduje jedno jajo (zawsze jedno!bo flamingi to monogamiści:)) ; po miesiącu, gdzieś tak w kwietniu z jaja wykluwa się pisklę, które będzie karmione p/ rodziców przez 2 miesiące, a potem młodziaki wraz z rodzicami opuszczają Molentargius, czyli wypad z domu na swoje!; zatem więc Ci którzy wybiorą się na Sardynię jesienią, raczej mają niewielkie szanse na spotkanie z tymi uroczymi ptakami ; ten gatunek flaminga nie jest tak pięknie i intensywnie ubarwiony jak np. ich kuzyni z odległych Karaibów (flaming karmazynowy, którego można spotkać na Kubie, w Meksyku i na wyspach karaibskich); te sardyńskie są typowo bladoróżowe, co oczywiście ma główny związek z ich dietą i spożywanymi skorupiakami bogatymi w beta-karoteny.

no to teraz czas na stolicę Sardynii - zapraszam do Cagliar
Na południowym krańcu wyspy nad zatoką o tej samej nazwie (choć jest też inna nazwa, bo według miejscowych legend, niegdyś Anioły stoczyły tutaj o nią walkę z samym diabłem i zwyciężyły:) stąd jej nowa nazwa: Golfo degli Angeli, czyli Zatoka Aniołów) leży miasto Cagliari, które jest jednocześnie stolicą Sardynii, miasto które przyciąga do siebie turystów wieloma atrakcjami, piękną zabudową, wiekowymi zabytkami, urzekającymi widokami, smaczną kuchnią, salinami pełnymi flamingów i z pewnością znalazło by się jeszcze wiele powodów dla których warto odwiedzić sardyńską stolicę.
Zanim jednak Cagliari stało się miastem, najpierw było kolonią fenicką a kolejno panowali tu Kartagińczycy i Rzymianie, którzy nazwali tą osadę Carales; jako kolonia, Cagliari zostało założone już w VII w. p.n.e. a stolicą prowincji Sardynia - jest od baaardzo dawna, bo od 48 roku p.n.e., ; zanim jednak miasto trafiło do Włoch dzieliły je od tego całe stulecia?.bo wcześniej było we władaniu wielu, a dzieje minionych wieków na tej wyspie mają wyjątkowo bogatą historię; od IV w. istniało tu biskupstwo, nastąpiła chrystianizacja, jednak miasto było niszczone i zdobywane przez Wandalów, Gotów, Bizancjum, Arabów, Republikę Pizy, Genui, Królestwo Aragonii aż do 1720 roku kiedy to znalazło się już w królestwie Sardynii a od roku 1861 jest już w zjednoczonym Królestwie Włoch; jeszcze podczas II wojny światowej ? miasto zajęte było przez Niemców, a w 1943 roku wyzwolone przez włoskich partyzantów.
Tak więc w swojej niezwykle długiej historii Cagliari wielokrotnie było celem wielu wypraw, dla których podbicie tej atrakcyjnej ziemi było łakomym kąskiem od zarania ?.;zatem miasto od wieków zamieszkiwane było przez przeróżne społeczności różnych kultur i jest to do dziś widoczne w różnorodności zachowanych tu zabytków.
Najpopularniejszym i najczęściej odwiedzanym miejscem stolicy wyspy jest jej najstarsza część ? dzielnica Castello, która jest atrakcją samą w sobie bowiem to nie tylko najstarsza część miasta, ale też najbardziej malownicza ; i jeśli tylko czas na to pozwoli warto dotrzeć w tym mieście do wielu wspaniałych miejsc, ale na to potrzeba jest więcej czasu niż 1 dzień, który my tutaj spędziliśmy.

Kolejne dni to kolejne atrakcje; nie ma juz sensu opisywać tego wszystkiego zbyt dokładnie, bo ta Relacja zrobiła się już nieco jakby przydługa, a kolejne opisy wydłużą ją jeszcze dodatkowo o ilość ?nie do przeczytania? :) po prostu- zbyt dużo miejsc było na tej wycieczce, żeby je wszystkie dokładnie opisywać ; zatem kolejne odwiedzone miejsca opiszę pod fotkami.

Jednakże wspomnieć muszę o znanej na wyspie atrakcji jaką jest wizyta u pasterzy w wiosce w górach, gdzie się biesiaduje, je, pije , słucha muzyki i tańczy i spiewa ! :) ; tego rodzaju biesiady są bardzo popularne tu na wyspie i wiele biur podróży ma je nawet włączone w swoich programach w ramach wycieczek zorganizowanych ale również turyści indywidualni chętnie dołączają do tych biesiad przysiadając na ławach w gaju oliwnym, gdzie najczęściej takie biesiady się organizuje;
Impreza taka ma wprawdzie taki nieco wydźwięk komercyjny, ale ponieważ masa turystów chce i lubi brać udział w czymś takim, więc w górach Gennargentu w wielu wioskach sporo Sardyńczyków para się obecnie organizacją takich biesiad dostosowując w pobliżu swoich domostw sporo takich biesiadnych stanowisk dla chętnych turystów (nie wykluczone, że wielu właścicieli tychże przybytków- to dawni bandyci z Orgosolo :) ;
Jest to coś podobnego jak np. gruzińska supra pełna wszelakiego jadła i suto ?podlewana? czaczą ,tyle, że tutaj nie ma czaczy (za to jest ?żelazny drucik? i cannonau) ani nie ma tamady, ale jest za to Sa Boghe i są typowo sardyńskie śpiewy Cantu a Ten?re :)) ; w każdym razie jedno jest pewne: to niezapomniane doświadczenie, którego będąc na Sardynii należy bezapelacyjnie i obowiązkowo doświadczyć! zapewniam Was, że to niezapomniane wrażenia i niewyobrażalnie pyszne żarcie; najlepsze na Sardynii !

słówko o sardyńskiej wódeczce: sławetna Filu a Ferru to taki ichni bimberek typu grappa produkowany ze skórek winogron domowym sposobem, bo w zasadzie każda piwniczka czy jakaś stara szafa w domostwie miała tu swoją ?destylarnię? gdzie pełną parą ?szła? produkcja tej grappy:);
ale pod koniec XIX wieku rząd Włoch zabronił domowej destylacji w celach komercyjnych, co rzecz jasna wcale nie oznaczało, że z dnia na dzień Włoch a szczególnie zawzięty Sardyńczyk wystraszony wysoką grzywną stał się nagle grzeczny i zaprzestał tego procederu; nic bardziej mylnego! :) produkcja dalej szła w najlepsze, tyle, że trzeba było ją ukryć przed ewentualną karą:) ; najczęściej wykopywano doły w ziemi i zakopywano w nich pojemniki z cennym trunkiem przywiązując doń długi metalowy drut, który nieco wystawał z ziemi, alby ułatwić potem odnalezienie takiego antałka :) stąd przyjęła się nazwa ?żelazny drucik? i taką stosuje się tu do dziś :)))

całą resztę, czego tu nie dopisałam, to podpisałam pod zdjęciami....
i to jest już KONIEC moich opowieści z Sardynii.... z cudnej i przeciekawej Sardynii!

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji we Włoszech:
Co warto zwiedzić?
na Sardynii warto odwiedzić każde miejsce i zobaczyć wszystko gdzie tylko zdołacie dotrzeć!!!; wyspa jest na tyle różonorodna, że nie warto ograniczać się tylko do najczęściej odwiedzanego Costa Smeralda, więc jeśli tylko czas na to pozwala - warto zapuścić się i na południe i na północ i w interior wyspy;
ja z pewnością nie zobaczyłam na tej wycieczce (mimo dość bogatego programu) nawet połowy tego co tu zobaczyć trzeba, ale jak to się mówi: lepiej mniej niż w ogóle :)
mnie udało się na tej wyspie zobaczyć:

- Sassari
- Castelsardo
- Grotę Neptuna
- Alghero
- Roccia dell'Elefante (Skała Słonia)
- Domus de Janas- Anghelu Ruju
- Santissima Trinit? di Saccargia-XII wieczna Bazylika
- Bosa
- Płw. Sinis
- starożytne ruiny miasta Tharros
- Oristano
- Park Molentargius Saline (flamingi!) nieopodal Calgiari
- Calgiari- stolicę wyspy
- Studnia Św. Krystyny i wioska nuragijska; nuragi
- region Barbagia - i miasteczko Orgosolo
- wioska w górach Gennargentu- wizyta u sardyńskich pasterzy na wsi
- nuragi Santu Antine
- Tempio Pausania (zagłębie korkowe)
- Costa Smeralda i Porto Cervo
- wyspa La Maddalena
- wyspa Caprera
- (+ urocze Bonnifaccio na sąsiedniej wyspie- Korsyce)

-zatem kiedyś trzeba będzie tu wrócić i dozwiedzać całą masę przeuroczych innych miejscówek :))... tylko kiedy tego wszystkiego dokonać? życie takie krótkie.... a świat taki wielki i piękny i wszędzie woła.... :)
Autor: piea / 2023.06
Komentarze:

kawusia6
2023-08-23

Fantastyczny opis jak zawsze zresztą; dzięki za dużo ciekawostek, choć sama byłam na Sardynii to o wielu rzeczach nie wiedziałam lub nie doczytałam. Dobrze, że i pogoda Wam w miarę sprzyjała. A teraz zasiadam do oglądania Twoich zdjęć :)

papuas
2023-07-29

no ciekawe plany macie dziewczyny ho ho
mi to już coraz bliżej wycieczka z biletem w jedną stronę
Sycylii ani Sardynii nie widziałem; to też z przyjemnością obejrzę

piea
2023-07-17

O jak fajnie! Super! moja wyjazdowa koleżanka-podróżniczka namawiała mnie niedawno własnie na Jordanię (chyba Zamki na Piaskach z Aqaby z R.pl) , tez ją mam od dawna na swojej liście, choć na dalszym planie:)) ale nic konkretnego jeszcze nie zdecydowałyśmy ...., może na przyszły rok? kto wie? tyle jest jeszcze mega ciekawych miejsc do odkrycia...., że życia nam nie wystarczy ;
Tak, byłam na " O sole mio" chyba w 2018 roku jeszcze z moim małżem, który ostatnio wetuje wszystkie wycieczki ; leniwiec okropny się z niego zrobił ... :) ale dobrze, że mam taką ciut starszą kumpelę która zawsze chce i zawsze może (jest już na emeryturze), nie ma kredytów, dysponuje wolną gotówką i nic jej nie ogranicza,; inaczej ciężko było by mi wyjeżdżac tak samej... mąż nie ma ochoty na objazdówki a wiele innych koleżanek zawsze czymś są ograniczone...

danutar
2023-07-17

Alicjo, ja przeważnie planuję dużo wcześniej i bardzo wcześnie rezerwuję. Od lat wiem, że wczesna rezerwacja bardzo się opłaca, bo i ceny są dobre, i - w przypadku pobytów - większy wybór hoteli. Z last minute korzystałam dotychczas tylko 2 czy 3 razy.
A jeśli chodzi o przyszły rok... zupełnie niespodziewanie zapragnęłam czegoś, co na liście miałam trochę dalej. Na kwiecień zarezerwowałam wycieczkę do Jordanii, a w czerwcu planuję Izrael. Mam nadzieję, że nic mi nie przeszkodzi. Ale przez to spadła mi na dalszy termin też planowana od lat wycieczka do Włoch (na której Ty już chyba byłaś) - "O Sole Mio!" :)

piea
2023-07-16

Danusiu, miałam tak samo:)) od lat się "przyglądałam" w tym kierunku:) ; a Sardynia Ci przecież nie ucieknie:)) ; a gdzie to się wybierasz następnym razem? zazdroszczę Ci trochę, że możesz i umiesz sobie zaplanować jakiś wyjazd z wyprzedzeniem, u mnie z reguły z planowania i tak nic nie wychodzi, planuję... kombinuje, a potem w realu i tak zawsze wypada mi coś innego :)

Kasia, a mnie Sardynia i urzekła i skradła mi serce... :) zresztą tak samo jak Sycylia, choć obie wyspy różnią się znacznie; ale każda jest urocza i przeciekawa choć w zupełnie inny sposób

kawusia6
2023-07-16

Niedawno tam byłam- Sardynia na pewno może urzec, choć nie skradła mojego serca tak jak na przykład Sycylia; ale czekam na zdjęcia- z chęcią przypomnę sobie odwiedzane miejsca i klimaty tego regionu Europy.

danutar
2023-07-15

Bardzo mnie cieszy Twoja relacja z Sardynii, ponieważ do tej wyspy też przymierzam się od lat. Mam ją na swojej liście, chociaż już wiem, że nie będzie to jeszcze w przyszłym roku (plany mam inne). Tak, czy inaczej czekam na kolejne fotki. Pozdrawiam.