Nie jesteś zalogowany.
Jakoś tydzień po powrocie z październikowej wizyty we Lwowie dostaję mejla od "Łizerka" że są promocje na tikety....Oczywiście zaraz zaglądam nooooo i są tanie bileciki w ciekawych terminach :smile:
Krótka piłka....
- Lecimy w maju czy czerwcu?
- Gdzie??? wow
- No, do Lwowa, bilety rzucili
Iza w pierwszym momencie myśli że robie se jaja, ale kiedy spogląda na laptop o mało nie wpada ze śmiechu pod stół
Po krótkim namyśle ustalamy....że robimy sobie Dzień Dziecka na Ukrainie
Bilety kupione jupi Hostel we Lwowie też zaklepany, pozostaje mały dylemacik.....Oprócz Lwowa planujemy również wypad do Truskavca i Drohobycza.
Pogrzebałem co, gdzie, jak i pada na nocleg w Truskavcu co potem okaże się pomyłką ale o tym później.
Dzień Dziecka A.D. 2019.
Przed 4 rano meldujemy się na naszym stałym parkingu, przesiadamy się do busika który po dwóch minutach podwozi na s pod terminal.W sumie to z parkingu mogliśmy iść z buta heheehe
Jako że pora jak na Izę baaaaardzo wczesna kawa na rozbudzenie musi być
Sprawdzam jesio raz czy najważniejsza karcioszka jest....
....jest ....możemy lecieć
edit....niech ktoś napisze czy teraz zdjęcia w końcu widać
Ostatnio edytowany przez hapol (2019-10-11 09:10:35)
widzę wszystkie
Ufffff .....
Papuas....dzięki za info to lecim dalej
Startujemy o 6.00. Po 45 minutach lotu lądujemy we Lwowie.
Odprawa błyskawiczna, zamawiamy Ubera i jedziemy na dworzec autobusowy....Znajdujemy stanowisko autokarów do Truskavca, odjazd o 9.00, kupujemy bilety, waliza do bagażnika.Jako że mamy 20 minut do odjazdu Iza zajmuje nam miejsca a ja idę do pobliskiego sklepiku kupić coś do picia, wychodząc z niego .....mija mnie autobus.
Ku**a!!!!! przecież to mój!!!!! Lecę za nim, na szczęście Iza pobiegła do kierowcy i opanowała sytuację...Uffff
Autokar odjechał sobie 15 minut wcześniej....Wot Ukraina ciekawe tylko jak ktoś byłby sam?
Po dwóch godzinach docieramy do Truskavca, ale to nie koniec przygód
Zatrzymujemy się na "przystanku", kierowca nie mówi co to za miasto, kilkoro osób wysiada my jedziemy dalej.
Po jakichś 10 kilometrach coś mi zaczyna nie pasować, patrzę na telefon a my się coraz bardziej oddalamy od miasta.Idę do kierowcy a On mi gada że Truskaviec właśnie był.Wysadzi nas na następnym stopie za 15 kilometrów....no pięęęęęknie
Ów "przystanek" to ławka przy cmentarzu Mamy się nie martwić bo co kilka minut jeżdżą marszrutki do miasta.... Zaczyna mi się coraz bardziej podobać
Kierowcy pokazuję miejsce naszego pobytu, mówi że tam nie jedzie ale zatrzyma się najbliżej tego miejsca.
Docieramy na miejsce .....i następne jaja wow na podanym adresie miał się znajdować taki budynek..
....a przed nami stoi 11sto piętrowy apartamentowiec
Dzwonię pod podany nr telefonu, gdyż nie ma żadnego numeru mieszkania, niestety telefon jest wyłączony....No to jesteśmy w czarnej dóóóóópie
Kręcąc się tak z godzinę przed blokiem podchodzi do nas siedzący na placu zabaw mężczyzna i pyta o co kaman.Opisujemy całą sytuację, dzwoni ze swojego telefon pod podany numer który dalej jest wyłączony.
Mówi też że adres faktycznie się zgadza ale budynek na zdjęciu jest parku zdrojowym dwa kilometry stąd.Dodaje że mieszka w tym bloku i jak chcemy to mamy iść z nim bo jego żona bardzo dobrze mówi po polsku i może coś pomoże.
Numer dalej głuchy....wykonuje parę telefonów i po chwili sprawa się wyjaśnia.
Okazało się że właściciel nie wynajmuje na jedną noc, tylko na co najmniej tydzień i takich cfffffaniaczków jest bardzo dużo.Człowiek przyjeżdża na miejsce i zonk a kasa plus opłata karna oczywiście z bookinga ściągnięta no bo przecież turysta się nie pojawił
Na szczęście pomagają nam znaleźć nocleg i wszystko dobrze się kończy
Dziękujemy za pomoc, żona na do widzenia mówi ....Witamy na Ukrainie....Skądś to już znamy
Bierzemy prysznic, zmieniamy ciuchy i jedziemy do Drohobycza.
Po półgodzinnej jeździe marszrutką jesteśmy na miejscu.
Wyciągam magiczną karcioszkę i ustalamy trasę zwiedzania.Zaczynamy od prawdziwej perełeczki
Cerkiew św. Jura w Drohobyczu — drewniana cerkiew w Drohobyczu, jeden z cenniejszych zabytków sakralnej architektury drewnianej ziemi lwowskiej. W 2013 roku została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO wraz z innymi drewnianymi cerkwiami w Polsce i na Ukrainie.
Cerkiew pochodzi z przełomu XV i XVI wieku, pierwotnie znajdowała się we wsi Nadiejewo, skąd została przeniesiona w 1656. W 1678 obok cerkwi wzniesiono wolnostojącą dzwonnicę. W okresie od XVII do XX wieku była wielokrotnie remontowana, z zachowaniem oryginalnego stylu, ostatni raz w latach 1974-1975.
Cerkiew jest wzniesiona w całości z drewna, trójdzielna, z nawą na planie kwadratu. Nad trzema komponentami budynku (przedsionek, nawa, prezbiterium) umieszczone zostały cebulaste kopuły. Po dwóch stronach nawy usytuowane są drewniane kaplice boczne zwieńczone kopułami podobnymi do tych znajdujących się nad główną bryłą obiektu. Całość jest kryta gontem.
Wnętrze obiektu jest bogato dekorowane freskami wykonanymi przez zespół artystów pod kierunkiem Stefana Medickiego. Ten sam autor wykonał bogato rzeźbiony ikonostas, w którym wyróżniają się ikony przedstawiające św. Pawła i św. Jerzego.
Wchodzimy przez bramkę na plac, jednak nie widać żywego ducha a cerkiew zamknięta na cztery spusty ...czyżby pecha ciąg dalszy
Obchodzimy cerkiew dookoła...
....I kiedy już zbieramy się do wyjścia zauważamy wchodzącą przez furtkę panią z ogromnym pękiem kluczy, która podchodząc do nas pyta łamaną polszczyzną czy nie chcielibyśmy zajrzeć do środka.
Czy chcemy? ....Nooooooo oczywiście że chcemy!!! Wkońcu po to telepaliśmy się tu marszrutką
Wykupujemy bilety-cegiełki, do tego drobna opłata za robienie zdjęć, pani mówi że nie musimy się śpieszyć, do tego jesteśmy sami...Miodzio
Wchodzimy do środka i kopara opada Zapach drewna, kadzideł i farb unoszący się w powietrzu z padającymi strumieniami światła tworzą niepowtarzalny klimat
Pani ma dla nas jeszcze jedną niespodziankę
Ostatnio edytowany przez hapol (2019-10-11 11:36:25)
Otóż na górze mieści się jeszcze jedna mała cerkiew.
Schodzimy na dół, chwilę jeszcze rozmawiamy z miłą panią, dziękując za możliwość wejścia do cerkwi idziemy na rynek.
Ostatnio edytowany przez hapol (2019-10-11 11:39:10)
To jeszcze kilka słów o samym mieście....
zap. z neta
Powstanie miasta ściśle związane jest z jego położeniem na tzw. szlaku solnym i z wydobyciem soli w okolicach. Pierwsze wzmianki o grodzie pochodzą z okresu Rusi Kijowskiej. Po przyłączeniu Rusi Czerwonej do Polski przez Kazimierza Wielkiego, miasto przeżyło swój pierwszy okres dynamicznego rozwoju. Żupy solne przeszły na własność królewską i były dzierżawione przybyszom z całej Europy, m.in. z Włoch. Kazimierz Wielki przyczynił się także do powstania w mieście parafii rzymskokatolickiej i w 1340 roku nadał miastu herb przedstawiający 9 topek solnych (tradycyjna miara soli w Drohobyczu) na granatowej tarczy.
Drohobycz, pozostający ważnym centrum handlowym, pomimo nadania prawa miejskiego i licznych przywilejów królewskich (m.in. zwolnienie od czynszów miejskich i zezwolenie na pobór myta mostowego) nie zdołał wybudować obwarowań miejskich, co stało się przyczyną powolnego upadku miasta. W 1498 r., w okresie najazdu turecko – tatarskiego, została zniszczona znaczna część miasta. Miasto było następnie wielokrotnie niszczone m.in. podczas wojen kozackich w XVII wieku. W 1772 roku zostało przyłączone do Austrii wraz z całą Małopolską Wschodnią. Odwieczne pogranicze kultur, narodowości i religii oraz zmiany przynależności państwowej sprawiły, że w mieście tym i w jego okolicach znajdujemy pamiątki ukraińskie, polskie, żydowskie, a także pozostałości z okresu monarchii austro-węgierskiej.
Rynek i budynek ratusza
Tu zajrzymy później, idziemy na spacer po okolicy przy okazji zaliczając punkty z karcioszki.
Wielka Synagoga niestety zamknięta.
Browar też nieczynny
Obronna dzwonnica kościelna z 1551 roku.
Trochę zgłodnieliśmy więc wbijamy do miejsca z "listy"
Kultowy bar "Olga"
Przepyszne czebureki z mięchem.
Ceny kosmiczne ....konkretna porcja placka całe 2 zeta
pyszny porterek "trójeczka" czyli za całość zapłaciliśmy oszałamiające 10 złociszy
....mina Izy bezcenna
Najedzeni wracamy na rynek.
z przyjemnością pooglądałem wnętrze cerkwi (po raz drugi, albo i trzeci) bo perełka w dodatku drewniana
ogromny szacunek za upór w dodawaniu relacji
ale Ślondzoki w dobrych sprawach som czynsto uparte
Papuas...mosz recht, hanysy to uparte skubańce przipomniało mi sie przi łokazji 8 podyjść do kaplicy Boimów we Lwowie
A cerkiew faktycznie perełka szkoda tylko że do drugiej z listy cerkwi Przemienienia Pańskiego nie udało się wejść bo była zamknięta, więc nawet tam nie szliśmy.
Co ciekawe niewiele brakowało a tych pięknych wnętrz by nie było....W 2009 pod naporem śniegu zawalił się dach i woda uszkodziła część malowideł.Na szczęście udało się je uratować.
Po zejściu zatrzymuje nas....Polka pracująca w informacji turystycznej z zapytaniem czy nie mamy ochoty dołączyć do grupy na czterogodzinny spacer po mieście, gdyż odbywają się akurat dni promocji Drohobycza.....Niestety musimy odmówić ze względu na brak czasu Na osłodę możemy zobaczyć ciekawe zbiory wag mieszczące się w podziemiach ratusza
Zaglądamy jesio do kraftowego browarku
Marszrutka podjechała...czas wracać do Truskavca
Niestety ale nie udało nam się zaliczyć wszystkich punktów z karcioszki.....kilka godzin to zdecydowanie za mało.
Trza będzie kiedyś znowu zawitać do Drohobycza bo jest tam jeszcze kilka ciekawych miejsc do zobaczenia, tym bardziej że to rzut beretem ze Lwowa
Po powrocie Iza jest już trochę zmęczona więc idziemy tylko na szamanko, spacer po uzdrowisku zostawiamy sobie na jutro....Porcja ogromniasta nawet ja poległem
Ostatnio edytowany przez hapol (2019-10-11 21:45:01)
zapożyczone z neta
Truskawiec – światowej sławy uzdrowisko położone 100 km od Lwowa. Historia kurortu sięga XI wieku, kiedy to wokół źródeł leczniczych osiedlali się ludzie. Za oficjalną datę założenia uzdrowiska Truskawiec uważa się 1827 rok, kiedy to zaczęto wykorzystywać źródła wody do kąpieli mineralnych.
Do przyjazdu zachęcają kryształowo czyste powietrze oraz ciepły, umiarkowany klimat o krótkiej łagodnej zimie i wiośnie, ciepłym lecie i długiej złotej jesieni oraz woda mineralna o wyjątkowym składzie zwana „Naftusią”.
Truskawiecką „Naftusię” zbadał w 1833 r. ojciec polskiej balneologii, lwowski farmaceuta i chemik Teodor Torosewicz, okazało się, że jest to woda hydro-węglonowa, magnezowo-kalcynowana z wysokim stopniem substancji organicznych pochodzenia naftowego.
Picie tej wody w Truskawcu sprzyja wyprowadzaniu drobnych kamieni z nerek, woreczka żółciowego, dróg moczowych i płciowych, normalizuje przemianę materii, chroni i odnawia komórki wątrobowe, posiada właściwości moczopędne, żółciopędne, usuwa procesy zapalne w nerkach, drogach moczowych, wątrobie, jelitach.
Niestety ale pomimo chęci i ciekawości nie przemogliśmy się w spróbowaniu słynnej "Naftusi" ....po prostu już sam zapach powodował odruch wymiotny podziwiam kuracjusz którzy sączyli z dziubkowatych porcelanowych kubków ten napój bogów
Może kiedyś jak mi wysiądą nerki albo wątroba to się przemogę....Na razie wolę próbować innych ichniejszych naftusi
Na każdym kroku można było spotkać naszych rodaków, można było odnieść wrażenie że jest się w Polsce a nie na Ukrainie
Sprawa szybko się wyjaśnia....Otóż trzytygodniowy pobyt w Truskavcu jest dwu a nawet trzykrotnie tańszy od pobytu w polskim sanatorium.....
..prawie jak w Polanicy Zdrój
piękny budynek Michael Bilas art Museum
Kolejny ciekawy budynek....Manufaktura Czekolady....ceny już niestety nie ukraińskie a zachodnioeuropejskie
....a tuż obok
cuś a'la Krupówki
Szkoda że było zamknięte bo dwie postaci z prawego dolnego rogu bym zakupił i .....przerobił na magnesiki
Wracamy po bagaż i już bez dodatkowych przygód jedziemy do Lwowa
Hapol, cóż za upór Teraz to i ja widzę zdjęcia
Hapol, w tej części widzę wszystkie Twoje fotki! (no gratulacjony i szacuneczek za upór )
wspaniała ta malowana cerkiew! no cudo!!!!, a i pogodą Wam dopisała; piękne słoneczne fotki i śliczna architektura tych drewnianych domów..... i zaglądam i czytam.....