Nie jesteś zalogowany.
Gruzja była krajem na mojej liście "must see" i od dobrych kilku lat łaziła mi po głowie.Zawsze jednak coś stawała na przeszkodzie....A to inny okazyjny wyjazd, choroba czy "niespodzianki życiowe"
Nie ukrywam że po cichu liczyłem też na Janka, że zorganizuje wyjazd do tego kraju...Wiadomo z nim to się można domyślać co by się tam działo hehehe
No i podczas ubiegłorocznego wyjazd tylko dla orłów na pieczenie prosiaka dostajemy programy wczasów na rok 2018 gdzie jest .....Gruzja!
Bez zastanowienia się zapisuję hapolków, jednak po późniejszej rozmowie co i jak Iza z powodu choroby lokomocyjnej rezygnuje z wyjazdu .
Wpis na łodliczankę i dłuuuugie, nudne czekanie
Wreszcie po 305 dniach, w czwartek o 2ej w nocy autokarem udajemy się w drogę na Okęcie, gdzie Janek robi nam już pierwszą niespodziankę wręczając "atutowy przybornik skauta"
Lot mamy o 8.50....Po trzech godzinach z minutami lądujemy w Kutaisi.
Ostatnio edytowany przez hapol (2018-10-06 14:06:16)
Lotnisko jak widać nie jest duże.Po wyjściu z molota nie jedziemy busem, tylko z buta idziemy do terminala.
Odprawa przebiegła nawet szybko i sprawnie, następnie wymiana kasiory na dobry początek....
Czeka już też na naszą grupę przewodniczka Kasia, która będzie nam towarzyszyła przez pierwsze dni pobytu.
Na dzień dobry najważniejsza informacja....przestawiamy zegarki dwie godziny do przodu!
Pakujemy klamoty, w autokarze a jakże powitanie czaczą i udajemy się w drogę do Tbilisi.
Zdjęć z trasy nie mam, gdyż żeby mieć wyprostowane kopytka siedziałem z tyłu autokaru.
W godzinach wieczornych przyjeżdżamy do Tbilisi, i udajemy się prosto do knajpy na "suprę" czyli tradycyjną gruzińską ucztę....Na miejscu Kasia opowiada o zwyczajach podczas niej panujących.
Podawanych jest zawsze od kilku do nawet kilkunastu dań i potraw, ostatnie zawsze podawane jest mięso.
Wszystko je się na jednym talerzu, co wyjaśnił zawsze leżący na stole chleb mczadi, który służył do wycierania talerza z np. gulaszu przed nabranie kolejnej potrawy
Podczas supry obowiązkowe są toasty ale o tym później.
No i pora na przedstawienie kilku z gruzińskich przysmaków
LOBIANI - placek wypełniony przyprawioną na ostro fasolą, później był nadziewany posiekaną wołowiną czyli KUBDARI.
Ten mały rożek to zawinięty w cieniutkie ciasto słony owczy ser, niestety zapomniałem nazwy chusteczka czy chlebek MCZADI
BADRIDŻANI NIGVZIT typowa gruzińska przystawka, która pojawia się podczas każdej uczty, wesela a nawet śniadania. Są to grillowane plastry bakłażana posmarowane pastą z orzechów włoskich i czosnku. Bakłażany zawija się w roladki i posypuje ziarnkami granatu....Niebo w gębie!
No i jeden "flagowców" - CHINKALI czyli słynne gruzińskie sakiewki.
Są to gotowane pierożki nadziewane mięsem no i oczywiście gorącym rosołem.....W niektórych regionach nadziewane są grzybami, serem, ziemniakami czy fasolą.
Danie to je się rękoma.Chinkali łapiemy za zakręcony czubek ( nie je się go ) odwracamy do góry nogami i delikatnie nagryzając wysysamy gorący rosół następnie zjadamy mięso....W przypadku jedzenia chinkali dozwolone jest ....siorbanie
Ciekawostka....idealnie zrobiona sakiewka powinna mieć 13 zakładek
No to smacznego....Pychota!
W międzyczasie na scenie były pokazy tańców w regionalnych strojach
Podano jeszcze KARTULI SALATI czyli sałatkę z grubo pokrojonych ogórków, pomidorów i cebuli wymieszaną z kolendrą, którą w Gruzji dodaje się praktycznie do wszystkiego.
Był jesio gulasz z fasoli - LOBIO i na koniec MCVADI, szaszłyk z tłustej baraniny którego nie dałem rady przełknąć.
Trochę popodziwialiśmy jeszcze widoczek z knajpy
.....i z pełnymi brzuchami udajemy się do autokaru, który zawozi nas do hotelu.
Janek cfaniak od samego początku zaklepał sobie w każdym hotelu prywatny zakamarek
Klamoty wniesione, a że jeszcze młoda godzina to idziemy do knajpki na dole podzielić się pierwszymi wrażeniami
Ostatnio edytowany przez hapol (2018-10-06 15:06:24)
Jednostką walutową jest LARI, które co ciekawe jest drukowane przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych.
Przelicznik jest bardzo prosty i łatwy ....1 lari = 1.50 PLN
Dłuuugo wyczekiwana Gruzja, Hapol spuszczony przez Izę z łańcucha - co to będzie?
Szanoffffna Angelo...chyba nie doczytałaś dokładnie, Iza sama zrezygnowała z wyjazdu
Co będzie? .....no jak zawsze grzecznie
Swojski widoczek z okna
Hotel prezentował się już bardziej ciekawie
Jedziemy do Tbilisi.
Wysiadamy w najstarszej dzielnicy - ABANOTUBANI, gdzie znajdują się łaźnie siarkowe, wybudowane za czasów panowania Persów w VI wieku n.e.
Dookoła roznosił się niezbyt miły zapach zgniłych jaj, który jak widać nie przeszkadzał młodej parze w sesji fotograficznej
Gdzieś tu jest mały wodospad, idziemy go poszukać
fajna numeracja domu
Myśleliśmy że to jakiś kościół czy świątynia....okazało się że to kawiarnia
No faktycznie jest
wracamy....
hapol napisał:
Szanoffffna Angelo...chyba nie doczytałaś dokładnie, Iza sama zrezygnowała z wyjazdu
Co będzie? .....no jak zawsze grzecznie
Drogi Hapolu oczywiście, że przeczytałam ze zrozumieniem. Sama dobrowolnie zrezygnowała, zgadzając się jednocześnie na Twój samodzielny wyjazd czyli jak nic spuściła z łańcucha
Ehhhh te kobity
Wzgórze z potężną starożytną twierdzą NARIKALA.
Będziemy tam wjeżdżać kolejką gondolową, jednak na zwiedzanie nie mamy niestety czasu.
TAMADA - mistrz ceremonii.Osoba ta pełni bardzo ważną funkcję podczas supr.
Odpowiada za organizację i porządek podczas biesiad i no oczywiście za wznoszenie i wygłaszanie toastów, które czasem trwają nawet i kilkanaście minut, w zależności za kogo lub co jest wznoszony.Na końcu toastu tamada wypowiada słowo GAUMARDŻOS! po którym dopiero można wypić wino.Toasty wznosi się winem lub koniakiem, nigdy piwem!
Pije się je z czarek lub rogów zwanych CHANSI i zawsze do dna, przechylając i pokazując puste naczynie ( będzie mi to dane przeżyć
Czas między toastami przeznaczony jest na tańce, śpiewy, rozmowy i jedzenie.Wówczas absolutnie nie wolno popijać samemu.
Specjalnym toastem jest WACHTANGURI czyli nasz "bruderszaft".
Katedra SIONI.
Wybudowana w VI wieku.Podczas najazdów Mongołów, Persów czy Bizantyjczyków kilkukrotnie burzona, jednak za każdym razem została odbudowana. Jedna z najważniejszych świątyń gruzińskiego kościoła prawosławnego.Przechowywana jest w niej najcenniejsza relikwia kościoła - KRZYŻ ŚWIĘTEJ NINO.
O dziwo w środku wolno było robić zdjęcia co było rzadkością.W niektórych miejscach na trasie był absolutny zakaz fotografowania i filmowania co było bacznie "monitorowane" przez pilnujące osoby.
Zdjęcia udało mi się zrobić aż dwa, gdyż po chwili podeszła do mnie pani i miło acz stanowczo poprosiła o opuszczenie świątyni ze względu na nieodpowiedni strój.
Obok katedry kraniki z "holy water"
....ciekawe czy sympatyczny listonosz doręczył karcioszki do Polski?
MOST POKOJU...
Most o długości 150 metrów wybudowany na rzeką KURĄ łączy Stare Miasto z nowoczesnymi dzielnicami.Jest dozwolony tylko dla ruchu pieszego.
Ta stalowo- szklana konstrukcja cały czas wzbudza wielkie kontrowersje wśród mieszkańców.Jedni są nią zachwyceni, drudzy twierdzą że nie pasuje do zabytkowej architektury miasta.Stąd też bierze się druga nazwa mostu....."podpaska"
Po drugiej stronie kolejna futurystyczna budowla, która co ciekawe nie wzbudza już tylu kontrowersji.Sala koncertowa z centrum kongresowym, nad nią pałac prezydencki.
My śmigamy na stację kolejki...
Po chwili jesteśmy na górze....widoczki takie sobie
Moim zdaniem patrząc z góry, most i sala fajnie się komponują z okolicą ...mi się podoba
Idziemy się jeszcze przywitać z Matką Gruzją.....Stojący na wzgórzu nieopodal twierdzy, dwudziestometrowy posąg kobiety zwany Kartlis Deda powstał w 1958 roku, na 1500-lecie Tbilisi. Gruzińska matrona w lewym ręku trzyma czarę z winem dla przyjaciół, a w prawej dłoni miecz aby odstraszać wrogów.
Niestety z przyczyn czysto technicznych nie szło zrobić zdjęcia z przodu
Wracamy na dół
Udajemy się na miejsce zbiórki przy takim ciekawym drzewku i jedziemy dalej
Ostatnio edytowany przez hapol (2018-10-07 14:41:02)
MONASTYR ŚW. JERZEGO W BODBE....
Jest to wybudowany w IX wieku kompleks klasztorny i siedziba biskupów kachijskich.W miejscu tym żyła i zmarła wspomniana już prędzej Nino, której grób znajduje się w małym klasztorze na terenie opactwa.
W środku zakaz robienia zdjęć, jedno z pod pachy cyknąłem
Klasztor jest tak mały, że dla potrzeb pielgrzymów, bowiem Bodbe jest taką naszą Częstochową budowany jest obecnie dużo większy kościół.
Wsiadamy do autokaru i po przejechaniu całych ....dwóch kilometrów znowu wysiadamy
SIGHNAGHI - nazywane też miastem miłości, z racji tego miejscowy ratusz jest otwarty przez 24 godziny na dobę i o każdej porze dnia i nocy można w nim wziąć ślub
Pierwsze wzmianki o tym małym miasteczku pochodzą z końca XVII wieku.Obecnie znane jest z produkcji wina, dywanów oraz butów, czapek, pamiątek itp. wykonanych z filcu.
Na parkingu miły pan zachęca na karnięcie się po okolicy taką taksówką musimy jednak grzecznie podziękować za propozycję.
....miłego czytania
podobno było na chodzie