Nie jesteś zalogowany.
Ja po prostu próbuję ubrać to w jakąś sensowną całość
My tam byliśmy tylko tydzień. Biorąc pod uwagę przylot i wylot oraz dwie wycieczki. Matematyka jest prosta
A nasz dzień wyglądał codziennie tak samo: sklep->śniadanie->plaża->obiad->plaża->sklep->taras
Hapol, te z ostatniego postu tak
To zdradź mi jakim cudem je takie wielkie możesz wstawiać?
Bo je przepuściłam przez program graficzny
Aaaaaaa....takie buty
Pogoda nam dopisała Codziennie była lampa i to taki gorącz, i taka duchota, że nie było czym oddychać. Raz grzmiało wieczorem i raz padało, jak akurat wróciliśmy do pokoju. Popadało z 15 minut i znów lampa
W krótkich spodenkach i bokserce myślałam, że słońce wypali mi dziury w skórze tam, gdzie jest nieosłonięta
Codziennie przechodziliśmy obok budowy. Panowie w kaskach, długich spodniach i kamizelkach pracowali
Najlepiej było na plaży. Bryza pozwalała normalnie oddychać i dawała komfort
Wczoraj na plażę poszliśmy okrężną drogą, dzisiaj idziemy najkrótszą. Trzeba obok przystanku iść prosto. Minąć taką dziurę
Przejść koło takiego pierdolnika
Minąć budowę i jesteśmy przy wejściu
Przy knajpie skręcamy w prawo i po dwóch zdrowaśkach jesteśmy na miejscu
Upodobaliśmy sobie tą palmę i tą łódkę Było coś magicznego w tym widoku. Człowiek mógł siedzieć i się gapić
Jakby ten szum i ten widok hipnotyzował
Obok jest knajpa i jak kupujesz drinka, czy piwo to możesz skorzystać z leżaka. Nam to nie za bardzo odpowiadało. Na plaży było bardziej intymnie. Był też tego plus. Jako turyści nieleżakowi (wiadomo bieda), nie byliśmy nagabywani przez żadnej maści sprzedawców
Obok tej plaży miał biuro jeden sprzedawca wycieczek (czytaj: plastikowe krzesło). Pomimo, że rozmawiałam z nim, nigdy do nas nie podszedł z wycieczką
Wieczorem schodzili się miejscowi.
Ostatnio edytowany przez hyde (2018-05-22 21:51:57)
Po dwóch dniach ZEN-a przyszedł czas, żeby ogarnąć wycieczki
Wybraliśmy się do polskiego biura podróży, ale cena była zaporowa i nie w te dni co nam pasowało. W sklepie zaczepił nas pan i dał broszurkę. Mówił, że dostaniemy jeszcze rabat.
Pochodziliśmy trochę i popytaliśmy. Jeden, oczywiście Boss Bossów prowadził nas i prowadził do swojego biura. Obawiałam się, że w końcu dostaniemy w pysk
Zaprowadził nas do jakiegoś sklepu, w którym na zapleczu były dobra luksusowe. Ceny podał też wyższe. Pomyśleliśmy, że tego pana w sklepie łatwo znaleźć a takiego pana z ulicy to później gdzie szukać?
Wykupiliśmy wycieczkę na Saonę i Santo Domingo (55$/os/wycieczka).
Ostatnio edytowany przez hyde (2018-05-22 22:09:32)
No wreszcie
ale kontrast między ulicą a bajeczną, niebiańska plażą...
no i jako nieleżakowi, przynajmniej mieliście spokój od naganiaczy, a to spory plus (przynajmniej dla mnie by był )
Hyde...mosz jakeś ciymniejsze zdjyncia bo tyn niybieski tak wali po gałach że się łoglondać niy do bez zonnenbrylów
Jessssssuuuuuuu co za maruda ....
przekopiowałam z innego posta, bo tu pasuje jak znalazł
Ooooooooo żesz Ty ....
Angela, no wiem
I też to zauważyłaś, jesssu jaka maruda
Hapol będzie tylko gorzej, to może czytaj w zonnebrylach
Hyde zauważyłam - od co najmniej trzech dni jakieś ziarno grochu Hapola uwiera w tył..
albo snickersy mu się skończyły
Agela pewnie to drugie
______________________________________
Każdy, dosłownie każdy, kto był na Saonie, poleca wybrać się na taką wycieczkę. Czytałam, oglądałam i się zastanawiałam. O co chodzi? Piasek jak piasek, palmy jak palmy i lazur jak lazur. W Punta Cana jest to samo Czy Ci wszyscy ludzie powariowali? Może to ten rum;)
Doszukiwałam się teorii spiskowych i oczywiście postanowiłam przekonać się sama, na własnej skórze, ile rajskości jest w tej wyspie
Wyspa Saona położona jest w niewielkiej odległości od południowo-wschodniego wybrzeża Dominikany i jest częścią chronionego parku narodowego Parque Nacional Del Este. Odkryta przez Krzysztofa Kolumba w XV w., w drugiej podróży do obu Ameryk. Ze względu na swoje urokliwe plaże wiele razy wykorzystywana przez twórców filmowych i producentów reklam.
Dzień rozpoczynamy wcześnie rano, bo o 7 musimy stawić się pod „naszym” sklepem. Jak tylko podchodzimy pod sklep widzimy busika. Pan, śmiejąc się macha na nas. Pokazujemy pokwitowania i wskakujemy do środka. Dołączają do nas dziewczyny i para. Kilka minut po 7 odjeżdżamy. Obskakujemy jeszcze dwa hotele i jedziemy do portu. Do Bayahibe, wioski rybackiej, jest jakieś 60 km,skąd startują wszystkie wycieczki.
Podróż mija szybko. W międzyczasie przymusowy postój w "baraku z pamiątkami". Zostajemy oznaczeni kolorowymi naklejkami, żeby było wiadomo komu dolę "odpalić". Ceny kosmiczne więc największą popularnością cieszyły się kibelki Jak ktoś nie korzystał z przybytku, to mógł poczęstować się darmową, prawdziwą dominikańską kawą. Tak mniemam, bo tylko wyczułam cukier. Jeden ulepek
Pod dystrybutorem, popijamy ją razem z jakimś Anglikiem. Po łyku wszyscy krzywimy się, po czym on mówi: It is not good
Wybuchamy śmiechem.
Gdy docieramy do portu od razu widać, że to "przemysł" na wielką skalę. Cały parking jest dosłownie zawalony. Nie wiem, czy oni tam mają stałe miejscówki. Nasz kierowca doskonale wie, gdzie jedzie. Po zaparkowaniu idziemy nad wodę. Tam dostajemy opaskę na rękę i jest pamiątkowe zdjęcie. Ja oczywiście mówię, że nie chcę. Pan tłumaczy, że to w celach bezpieczeństwa. Nie chciałam robić cyrków, więc się ustawiłam. Na koniec się okazało, w jakim celu była fota. Przyleciał do nas do busa koleś z kartonem rumu a na butelkach, a jakże nasza facjata. Nie pamiętam ceny. Nikt nie kupił.
Wszystkie wycieczki wyglądają tak samo. W jedną stronę płynie się katamaranem a w drugą łodzią motorową. Katamaran płynie około półtorej godziny bezpośrednio na wyspę. Podróż łodzią oczywiście jest krótsza. Gdy płyniemy łodzią motorową mamy przystanek w Piscina Natural, czyli basenie Karaibów. Stop na rozgwiazdy.
Wsiadamy do łodzi, która podwozi nas na katamaran. Wysiadamy jako pierwsi, bo myślałam, że łodzią będziemy płynąć. Zajęłam miejsca w pierwszym rzędzie Na katamaranie zajmujemy miejsca, które chcemy. Chociaż sami nie wiemy, gdzie będzie najlepiej. Na katamaran wsiada z nami pani fotograf. Jakoś nam w oczy się nie rzuciła.
Jak tylko katamaran rusza, rum leje się strumieniami. Towarzystwo mamy międzynarodowe. Obok nas para Niemców, dalej Węgrzy, Słowacy, Rosjanie, para polsko-hiszpańska i panie z Kolumbii. Więcej nie pamiętam Para Niemców jest dosyć gadatliwa. Wiatr delikatnie kołysze naszym katamaranem. Zaczynają się tańce w rytmie merengue. Słońce grzeje, rum się leje
Nic dobrego z tego nie wyszło
Towarzystwo się wyluzowało i my też
Gdy tylko zaczęliśmy dopływać, zrobiło się wielkie poruszenie. Już sam widok z katamaranu był rajski. Śnieżnobiały piasek, palmy i ten kolor wody Po "wysypaniu" się na plażę dostaliśmy jakiejś głupawki, a banan nie schodził nam z twarzy. Wszystkim bez wyjątku. Oczywiście jak to w raju, nie mogło zbraknąć kokosów. Ponadto czytałam wcześniej, że sok z kokosa dobry jest na kaca
Jeszcze nie dopuszczałam do kaca, ale lepiej zapobiegać niż leczyć
Wszyscy się rozpierzchli poleniuchować na leżaczki. My też. Leżaki darmowe. W ogóle nie czuć ogromu napływających turystów. Plaża ciągnie się hen. Idę to sprawdzić. Jak poszłam, to lunch mi przeszedł koło nosa. Nieważne. Po drodze nieskończona liczba pań leżących w morzu i panów fotografujących swoje lube. Śmieszne to trochę. Im dalej, tym mniej ludzi. Dotarłam do jakiegoś bezludzia i postanowiłam wrócić.
W pewnym momencie weszłam w środek wyspy. Chciałam sfotografować palmę i kokosa. Las wyglądał jak u nas. Zamiast drzew były palmy Głucho, pusto. Do stóp przyczepiały mi się takie ichniejsze rzepy. Nieważkość mojego umysłu nie podpowiedziała mi, żeby to sfotografować
Jak wiadomo w raju czas mija szybko. Ani się nie obejrzeliśmy, musieliśmy się zbierać. Hasło do wejścia na łódkę to imię naszego przewodnika. Naprawdę nie wiem, jak oni zbierają turystów na powrót. Czy wszyscy są tak karni jak my. Czekaliśmy w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej godzinie. Tam się można tak wychilloutować. Zapomnieć o całym świecie. Ile mają takich, których szukają? Nie wiem
Żegnaj Saono! Rajska Saono!
Płyniemy do basenu Karaibów. Ja nie pływałam. Nie wiem, czy były rozgwiazdy. Podobno to zależy od pory roku. M się nie chwalił. Ważne, żeby nie wyciągać rozgwiazdy z wody. Pamiętajcie!
Po powrocie do portu idziemy do busa. Tam gościu z kartonem rumu robi swoje przedstawienie i odjeżdżamy. W drodze powrotnej żadnych przystanków.
Pomimo że wyspę codziennie odwiedzają tysiące turystów, kilometrowe piaszczyste plaże pozostały naturalne, turkusowa woda krystaliczna a palmy w nienaruszonym stanie. I niech tak zostanie ... na wieki
Ostatnio edytowany przez hyde (2018-05-24 19:29:55)
Fionki .....
Oczy mi pękły
Ostatnio edytowany przez hapol (2018-05-24 20:02:56)