Nie jesteś zalogowany.
Potem był przystanek przy Fontannie Meteorytów Gibeon, zbudowanej z 30 z 77 żelaznych meteorytów,które spadły niedaleko miejscowości Gibeon w Namibii w 1838 r. podczas największego deszczu meteorytów w historii Ziemi. Były 33 -3 jak się domyślacie zostały ukradzione
Potem mieliśmy czas na drobne zakupy, kawkę albo insze rozrywki
Warto wtedy kupić przejściówki do kontaktu- najtańsze pojedyncze kosztowały 18 N$(dolary namibijskie) 1N$= ok. 0,30 ZŁ Czyli wszystkie ceny dzielimy mniej więcej na trzy
I w końcu jedziemy do hotelu
Hotel typowo miejski- będziemy tu dwie noce- po przylocie i przed wylotem. Jest czysto, jedzenie zjadliwe i tyle…
Zdjęć stołówek,żarełka nie posiadam, bo jak wiecie, nie lubię tego robić Ja z tych co jedzą by przeżyć, więc nie ma to dla mnie istotnego znaczenia, byleby tylko kawa dobra była
A wszędzie kawa była znakomita
W końcu miękkie łóżeczko by wyprostować się po podróży Moja trwała od wyjścia z domu 15 godzin
Z życia wycieczki:
Chodzimy sobie po ulicach zwiedzając i poznając współtowarzyszy Wink Jest nas 17 os. Więc grupka w sam raz. Rozmawiam z dziewczyną od Pary z lotniska o różnych rzeczach i jakoś tak prawie od początku się zgadałyśmy o forum odnośnie szukania info o Namibii.
-No bo ja czytam, ale się nie udzielam - powiedziała Margerytka( już jesteśmy po imieniu )
- Hmmm… to ty mnie przynajmniej wirtualnie znasz a ja ciebie nie No i? Straszna nie jestem? – śmieję się.
-Noooo nieee… -odpowiedziała.
To zawieszenie głosu nie wróżyło nic dobrego…
Margerytka- obiecałaś,że się zalogujesz i pomożesz mi w pisaniu – czekam
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………
W hotelu szybki przydział kluczy, opisanie numerem pokoju swojej walizki, co by wiedzieli gdzie dostarczyć i biegiem do pokoju.
Pod prysznic chcę!!!!!
Wpadam. Rzut oka na łazienkę- ciepła woda jest?Jest. Oki, no to czekam na walizkę.
Czekam.
Usiadłam na balkonie i palę papierosa.
Wyszłam przed pokój- roznoszą walizki.
Czekam.
Może zrobię sobie kawę( jak zwykle deficyt kawowy mam Wink )
Robię. Piję. Palę drugiego papierosa.
Walizki nie ma.
Czekam.
Nerwowo zaczynam machać nóżką.
No to foty w pokoju porobię.
Porobiłam, walizki nie ma.
Czekam.
Wychodzę przed pokój- walizki nie ma.
Nikogo nie ma.
No to robię drugą kawę.
Walizki nie ma.
Czekam.
Kleję się coraz bardzej, chuch też nie bardzo miętowy Wink a wręcz powalający hipopotama Wink
Minęło 40 min, nerw mną szarpną, nosz ile tych kaw można pić?!?!? Ja chcę pod prysznic!!!
Lecę kawał do recepcji i co???
No i oczywiście- innych walizek nie ma, a moja, najbardziej znaczna, bo wściekle czerwona, z wielkim wymalowanym numerem pokoju stoi na środku hallu (wszyscy inni dostali walizki po 10 min a ja jak zwykle...
)
Welcome to Africa
No stress
CDN.
Antenko, ale przebieram kopytkami na dalszą relację
Zdradź tylko czy sama wszystko zorganizowałaś? Opcja dla zwykłego zjadacza chleba czy raczej cuś wyżej?
Senkju!
Ewelka - miło mi
To była opcja z biura, zorganizowana wycieczka Z racji tego,że leciałam sama
Pewnie,że wolałabym sobie taki wyjazd sama zorganizować, co wcale nie jest takie trudne, ale nie było chętnych
A ,że nic na razie długoterminowo nie mogę planować, więc kupiłam wycieczkę na 3 tyg przed wylotem.
taram! jestem! czytam! Antenko porzuć grudniowe zajęcia i pisz!
Ok, a więc tylko czekać cierpliwie mówisz? Bea jestem za! W końcu bez przesady: pierogi nie uciekną
))
Zameldowanko
Antenko zapowiada się super! Kiedyś czytałam o tym programie, ale dla mnie mógłby być ze 3 dni dłuższy, bo jak jestem w PL, to zaraz mnie do roboty wzywają
Czy lotnisko w Doha jest dość "czytelne"?
Czyli w przyszłym sezonie strzelasz w Kenię?
Czekam na cd.
Ewelka, Bea- ja nic innego nie robię, tylko dłubię w zdjęciach i piszę w przerwach od zajęć służbowych
Pierogi olałam
Malaria- No ja też wolałabym dłużej, ale jak się nie ma co się lubi...
Lotnisko w Doha ,, nawet bardzo czytelne" bardzo dobrze oznaczone, poruszałam się bez problemu, ale lądowaliśmy i startowaliśmy z tego samego terminala. Wychodzisz , idziesz za strzałkami tranzyt, sprawdzasz na tablicy swój gate i szukasz go po oznaczeniach. Jest łatwo, tylko pochodzić trochę trzeba, bo tak średnio wielkie
Nam spokojnie 1,5 ha na przesiadkę starczyło bez problemu i czekaliśmy jeszcze na lot.
DZIEŃ DRUGI- POD WREDNYM ORYKSEM
Pobudka przed szóstą rano, biegiem na śniadanko i w drogę. Dziś zaczynamy wędrówkę po Namibii.
Nieudolnie przeze mnie, przy pomocy pilota Przemka, zaznaczona, cała trasa
Będziemy jeździć autokarem, całkiem wygodny a nasz kierowca był mistrzem i na tę cześć, został nazwany Schumacherem Namibi Zawsze na miejscu byliśmy wcześniej, pomimo marnych dróg. Jeżdził szybko, ale bezpiecznie. W autokarze zawsze była dostępna woda z lodówki w nielimitowanej ilości, tak,że nie trzeba było się martwić o uschnięcie.
No to ruszamy.Dziś mamy do pokonania ok 500 km.
Po drodze:
Pierwszy przystanek w Rehoboth, szybkie zakupy, kawa, siku i dalej.
Kilka razy się zatrzymujemy po drodze, na widokowe foty, przemierzając Płaskowyż Centralny- jest baaardzo fotogeniczny
Przystanek przy pierwszym wikłaczowym drzewie czyli kolonii wikłaczy:
Malownicze granitowe skały:
pierwsza agama
panoramka
po drodze:
Docieramy do Solitaire
Tu dłuższa przerwa,na słynnym zajeżdzie latamy, focimy fajne okoliczności przyrody:
Ostatnio edytowany przez Antenka (2016-12-20 20:37:21)
ale graty, jak w "amerykańckim" filmie
Ale był również czas na kawkę i słynny Apfelstrudel Ze strudlem to on nie miał nic wspólnego, ale smaczny był, bo wyjęty prosto z pieca.
Jedyna fota jedzenia, którą posiadam
Po przekąsce polowanie na ptaszki:
wikłacz
a te nie wiem jak się nazywają, ale głośne i hałaśliwe jak nasze wróble
Bea37 napisał:
ale graty, jak w "amerykańckim" filmie
No strasznie fajne były