Nie jesteś zalogowany.
Wstęp będzie krótki… tak samo jak cała moja wyprawa
Do Etiopii, a szczególnie jej południowej części, ciągnęło mnie od dłuższego czasu po obejrzeniu kilku reportaży i pokazów zdjęć. Żona nie była zachwycona tym kierunkiem i odwlekała wyjazd w te rejony do tego stopnia, że dojrzałem by na taką wyprawę wybrać się bez niej… i zobaczyć to, co pewnie nie będzie już możliwe za klika następnych lat.
Plan był następujący: Addis Abeba w pigułce, Adadi Maryam – monastyr bliźniaczo podobny do najsłynniejszych z tego samego okresu na północy kraju w Lalibelli, następnie po drodze jezioro Chamo i rejs po nim, plemiona Konso, Dorza, Tsemey, Benna, potem HIT PROGRAMU P.N Mago gdzie żyją Mursi ( to ci z talerzami w ustach i z kałachami na plecach), następnie plamiona Hamer i w miarę możliwość zobaczenie obrzędu inicjacji, kolejne wioski plemion Karo, Dasnenech, Erbore. w powrotnej drodze P.N Awash, Swayne, karmienie hien + bazar w Harare.
Pierwszy dzień czas zacząć… po wymianie kasy na ichniejsze Birry, w hotelu Hilton, wyruszamy na łowy fotograficzne… Ale jeszcze chciałbym wspomnieć o takiej ciekawostce… żeby dostać się do środka hotelu, przed jego wejściem przechodzi się praktycznie taką samą kontrolę jak na lotnisku przed strefą wolnocłową- prześwietlanie bagażu na bramkach, przejście przez bramkę bezpieczeństwa oraz wyjęcie wszelkich metalowych gadżetów z kieszeni, jedyna różnica nie musimy wyrzucać swoich napoi… Spotkaliśmy się jeszcze z takimi procedurami wielokrotnie przed wejściem do różnych restauracji – podróże kształcą. a dziwi to tym bardziej, ze kałachy są ogólnie dostepne dla miejscowych za odpowiednią cenę.
Jako pierwszy punkt programu zwiedzamy Muzeum Narodowe, ale ze sam mocno muzealny nie jestem, ograniczyłem się tylko do szybkiego zobaczenia Lucy – szkieletu naszego pra… pra przodka sprzed 3,2 miliona lat. Gnaty nie powalają, ale być w Addis i nie zobaczyć 47 z 207 odnalezionych kości, to trochę byłoby to niezręczne… zresztą w muzeum jak się później okazało jest tylko replika tych kości… oryginały naszego pra pra przodka schowane w jakiś pilnie strzeżonych sejfach…
Ostatnio edytowany przez lordowski (2015-05-19 14:56:26)
Następnie chciałem koniecznie zobaczyć bazarek w AA...tutaj nikt nikogo nie sprawdza, bezpieczeństwo rzecz względna, to że nie mam 1,60 w kapeluszu to był mój atut, ale nie byłem jakoś mile widziany w tamtych okolicach...
następnie wizyta w katedrze Św. Trójcy z grobem cesarza Helje Selasje i praktycznie możemy jechać do celu mojej wyprawy, czyli plemion z południa kraju...
P.S mocno kościelny i wierzący też nie jestem, ale grób cesarza chciałem zobaczyć...
a w kościele akurat trafiliśmy na pogrzeb....
to jeszcze kilka strzałów ze spaceru po ulicach Addis Abeby... stolica w pełnej krasie... na ulicach widać to bogactwo i przepych
co rzuca się w oczy... to uśmiech na twarzach... ale takich portretów będzie w dalszej relacji sporo więcej
następnego dnia wyruszamy na południe w kierunku Arba Minch, które będzie naszą bazą wypadową do kilku plemion południa.. po drodze dwa zdjęcia z okolic, które mijamy... typowe zabudowania dla Etiopii..
zatrzymujemy się jeszcze koło wykutego w skale monastyru Adadi Maryam.. jest to jeden z najbardziej historycznie znaczących kościołów tego kraju a jego położenie określa się jako najbardziej na południu wykuty w skale kościół w Etiopii. Został zbudowany w okresie panowania cesarza Lalibala (1180 do 1220), czyli w czasach gdy powstawały świątynie Lalibelli, a opuszczony w XVI wieku. Przypadkowo odnaleziony w czasie panowania cesarza Menelika II.
tu przed bramą główną...
a tutaj już sam monastyr widziany z powierzchni ziemi
i kilka zdjęć z wnętrza
i jeszcze kilka pstryków z okolic monastyru...
tego dnia jedziemy jeszcze do Tiya - dla mnie gruzy porozrzucane na polu, ale wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO... wypadało tam być..
Pomniki - stele pokryte symbolami, które w większości są trudne do odczytania, są pozostałościami dawnej kultury Etiopii, której wiek nie został jeszcze precyzyjnie określony.
dosłownie dwa strzały z tego miejsca...
i jedziemy dalej.. wszak tego dnia mamy zaplanowane dostać się do Arba Minch.. (około 500 km na południe od AA)
i kilka widoczków po drodze...
mamy XXI wiek.. a tutaj odbywa się młócenie zboża... krowy (zebu) gonione są kółko po zmłóconym zbożu, w ten sposób ciężkie ziarno opada na glebę, a lekkie siano można w następstwie zebrać... pewnie użyć do innych celów. W Etiopii wszelkie produkty wykorzystywane są w 150 %....
miejscowy fan grupy T. Love
i kicz na koniec dnia
Ostatnio edytowany przez lordowski (2015-05-19 16:04:31)
wszystko pięknie widać
Lordziu bardzo się cieszę że będzie relacja Zwłaszcza ta
No wreszcie...takie relacje to sa wyjatki na forum
bardzo się cieszę, że widać zdjęcia
Fresh
Ostatnio edytowany przez lordowski (2015-05-20 11:04:56)
Nooo widać, widać i są
no to jest relacja przez wielkie R !
No czad:) ale następna będzie Namibia Voytas, hm ??????
Tej relacji na starym forumnie czytałam, ale na szczęście tu wrzuciłeś
"Bogactwo" to widać na dachach co mi sie w oczy rzuciło to miejsca mieszkalne (bo cieżko to nazwać domami) wyglądają gorzej niż nasze garaże, ale anteny satelitarne są