Nie jesteś zalogowany.
POWRÓT DO HOTELU...
No cóz...do hotelu doszlismy poznym popołudniem,szybiutko poszlismy po ręczniczki plazowe,na lunchyk i reszte dnia spedziliśmy na plazy hotelowej a bardziej przy plażowym barze i nawet nie chciało nam sie juz focic lazurków
zreszta poznym popołudniem woda zmieniałą juz kolor i nie była taka szmaragdowa jak za pełnego słońca
plaza POnta Preta ciagnęłą sie ....a ciagnęła......a jaka była szeroka w szerz i w zdłuz...ło matko.....
drinki w barze na plazy były mnnniamm.....i mimo tego,ze koło 17-tej zostawał jakis mały wybór co poniektórzy i tak szybciej kończyli dzień
Cos jeszcze dodam odnosnie fotek z pomostu........ogladałam przed wyjazdem zdjecia na youtbe jakiegos kolesia z robione w Santa Maria ,ogladałam je codziennie bo nie mogłam sie im na nie napatrzeć takie miały kolory i mówie do męża,że gościu tak bosko te foty podrajcował,ze ach........Teraz wiem,ze zdjecia musiały byc naturalne bo tam faktycznie takie ciepłe barwy wszedzie dominują........
Nastepny cały dzien spedzamy na plazy czyli na piachach.Tym razem jest to Ponta Preta,która ciagnie sie od praia Santa Maria prawie pod Melie.Dzien rozpoczynamy tradycyjnie w barze ....kilka piffek i drineczków..
znow zasypuje was fotkami.....
Widoczek na nasz hotelik od lewa.......
Teraz bedzie spora dawka lazurów i piachów pustyni wiec prosze uzbroic sie w cierpliwość.PALM BRAK.....a szkoda ale na cos trza było wlezc....
Kolor wody zdecydowanie inny odcieniem niz przy Santa Mari....ale tez miodziunio
idziemy wiec razem z lazurami w strone Melii.......do której jednak nie doszlismy-jakos było nam nie po drodze ,kiedy zachaczylismy o jakis bar na plazy i tak wydalismy wszyskie euraski jakie targałam w......
Spacerujac tymi plazami zaczełam je porównywac do plaz na Fuertawenturze...Fuerta ma piekne plaze ale nie takie...... te dla mnie to bajka.....a BoaVista wymiotła wszystkie......Polecimy na nia pozniej bo teraz mecze Was Sal
Mysle,ze jesli komys takie piachy pasuja to warto tu przyjechac...szkoda tylko,ze ten Riu tak cenowo nie za fajnie wychodzi -ale zawsze mozna wtkupic tanszy hotel.
A wyczytałąm jeszcze ,ze teraz nowego ,drugiego Riu oprócz Karamboa na Boa Vista stawiaja -to dopiero ma być inwestycja-ile luda tam prace dostanie ,tak patrzac na to ile ludzi na tych wyspach mieszka to jedna cała wyspa w hotelu bedzie zatrudniona.W jednym Riu jak do tej pory stałą prace 500 osób ma a jeszcze sezonowo drugie tyle zatrudniają.Tylko ja sie zastanawiam kiedy tam sezon?jak tam cały czas słonce i prawie zero deszczu.
Eh, patrzę sobie na te Twoje cudne fotki i rozmarzyłam się ... Szkoda, że Itaka nie robi już tego kierunku. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będą go mieli w swojej ofercie i znowu się tam wybiorę
No to jako,ze dzis za oknem paskudna pogoda to posiedzimy jeszcze troche na plazy i pogrzejemy stare kości...
piasek w strone cyplu zalatywał juz pyłem wulkanicznym
wypożyczenie qada 30-40 a nawet 80 euro w zależnosci od czasu na jaki sie wypozycza...
i w tej budo knajpie konczymy nasz spacer do Melii.......
Jako,ze dzień był znowu piekny i słoneczny postanowilismy zostać na plazy do zachodu słonca.Ludzisk było w pieruny,pewnie zwolenników zachodu ,ale spektaklu jako takiego nie było zaczęły sie zbierac jakies delkatne chmury ,które zasłoniły słoneczko wchodzące do oceanu.
No to jeszcze nasz bar i plaza tego wieczoru.....
wieczorem znow zazęło robic sie chłodno...tym bardziej sie to odczuwało po całym dniu spedzonym na pełnym słoncu kiedy to jeszcze zawiewał dosyc silny wiatr....
Koło 17,30 chłopaki zaczynaja składac leżaki ale czekaja cierpliwie az ostni goscie opuszcza plaże.Dodam jeszcze ,ze jak tylko robi sie ciemno wejscie na plaze jest zamykane......
I SKOŃCZYŁ SIE NASTEPNY PIĘKNY DZIEŃ NA TYCH" NUDNYCH I BEZZSENSOWNYCH WYSPACH ZIELONEGO PRZYLADKA"
Następny dzień to wycieczka na BoaVista.Koszt jak pisałam 170 euro od osoby ale mamy wliczone w to lunch .W nocy jednak zaczynają sie sensacje żołądkowe mojego męza-ni nigdy nic na urlopie nie dolega a on bidulek zawsze musi odchorawać.Teraz zwalił wine na krewetki
Fakt,ze na kolacje zezarł ich pół mojego talerza tak ,ze musiałam robić po nie jeszcze dwa kursy ale przeciez mi tez chyba cosik by po nich było -a ja zdrowa ryba.Kumajac wieczorowe fakty to bidakowi mogły zaszkodzic te krewetki-ale kto po misce krewetek zjada 5 kawałkow słodkiej kremowej rolady i zapija kilkoma szklaneczkami wiski
No dobra...wycieczke spisuje na straty,nie bede chłopa zażynać a pieniadz rzecz nabyta...jednak bidak sie upiera ,ze jedziemy-no to jedziemy.Rano o 6-tej idziemy do restauracji-ja licze ,ze wszamam juz sniadanie a on ,ze zaparze mu mietowa herbatke.Mamy to co chcielismy wiec idziemy do lobby czekać na naszego busika.
Długo nie czekamy i zaraz siedzimy w busie,który wiezie nas na lotisko.Włazimy do tego busa,patrze na ludzi a oni na nas....my odpierdzieleni w gumowe japonki,stroje do kapieki,krótkie spodenki-ja paniusia z koszykiem na ramieniu a tam cała gromada luda jakby gdzie w Tatry sie wybierała-długie spodnie,koszule,trapery-to pytam goscia co po nas przyjechał czy on oby na pewno tą wycieczke wiezie bo my na Boa Vista lecimy.Potwierdza mi fakty-o ja pierdziele-to moze my szybko pobiegniemy sie do pokoju przebrac jak my tacy odwaleni inaczej jak wszyscy.Mamy jakies tenisówki i długie spodnie,w których przylecielismy.
Ale mysle sobie gdzie ja bede w tych długich gaciach po tych plazach latać.....dajemy na luz i jedziemy.
Dojezdzamy do lotniska a lotnisko jakby wymarte.Idziemy do odprawy
Stajemy jako ostatni bo gdzie sie spieszyc jak chyba 12 osób jest tylko.Mysle pewnie zaraz jeszcze z innych hoteli dojadą i toche ludzi sie zbierze.
Daja ludziską przy odprawie jakies takie sraczkowate bileciki ,lukam na nie a tam napis EXURSION FOGO....o ja pier....a sto razy pytałam czy ten bus to na Boa Vista.Ale podchodzimy spokojnie ,dajemy padzporty a pani nam tam wsadza białe bilecki-BOA VISTA-no to sprawa sie wyjasniła.
Ale cos dalej mi nie gra....Jestesmy juz odprawieni,o której wylot niekt nie wie-pan z obsługi udziela mi info ,ze jak zbiorą sie ludzie to jecimy.
Przechodzimy na poczekalnie do odlotów krajowych,nikt nic nie sprawdza.....samowolka
za chwile słyszymy,ze juz można isc do wyjscia bo samolot podtawiony- to ja juz wogóle zgłupiałam
siadam sobie za pilotem i grzecznie czekam na jakies info......
włazi panienka i informuje......to co przd kazdym lotem czyli o bezpieczenswie,wita wszystkich ...i ...lot jest na Fogo z miedzyladowaniem na Boa Vista.
To ja w koncu jestem w "domu".
Lecimy z 15-20 mint włącznie z ladowaniem.
Teraz troche widokow z góry....
SAL
DOLATUJEMY DO BOA VISTA
WYLĄDOWALISMY-ufff
Wyladowalismy na wyspie i wysiadamy z samolotu.... a tam wszystkim kaza wysiadać i tym co na Fogo na nowo odprawe przechodzić -jajka na całego.Nami tez sie juz nikt nie interesuje-zreszta od poczatku wszystko było pisane patykiem na wodzie-wiec wychodzimy z lotniska bo moze tam ktos na nas czeka.....żywej duszy nie widać
Rozwazamy wynajc jeepa ale nawet nie wiemy ,o której samolot ma powrót.
Własnie mieliśmy dzwonic do nazydentki na Sal jak włąsnie podjezdza gościu i pyta czy my to my.....? ....no stress jak widac pełna gębą.
Nasz kierowca przewodnik wyciaga nam mape i zaczynamy ustalac gdze pojedziemy.
Jako,że jetesmy sami możemy zasugerowac co chcemy a czego nie.Plan przejazdu dosyć fajny,wywalamy jakąś wioche a dokładamy jeszcze jakies plaze.
Generalnie mamy sporo czasu i możemy troche objechac a i mamy czas na kąpiel ,lunch i prazenie sie na słońcu.Objezdzamy cała zachodnia strone wyspy-czyli generalnie wszystko co ciekawe.
Wsiadamy na pake naszego czerwonego jeepa i w drogę.
słońce tego dnia znów nas nie oszczedza....no ale o to słonce przeciez chodzi na wakacjach...
W ODDALI WIDOK NA RIU KARAMBOA ALE TO WIDOK JESZCZE Z SAMOLOTU........
wyspa wydaje sie być bardziej zielona a nawet bardzo zielona w porównaniu z Sal
Najpierw jedziemy do miasteczka Rabil gdzie odwiedzamy szkółke gancarstwa i skad mamy ładne widoki na zieloną oaze,przez którą bedziemy potem jechać na pustynie de Viana
WIDOK NA NOWY MOST I KORYTO WYSCHNIETEJ RZEKI.STARY MIST ZOSTAŁ ZERWANY PRZEZ ULEWNE DESZCZE CHYBA ZE TRZY LATA TEMU
WIDOK NA PICO SANTA ANTONIO
OAZA BOA VISTY
WIDOK NA DUGA STRONE ZE WZGÓRZA
IDZIEMY DO SZKOŁY GARNCARSTWA
MOZNA TU OCZYWISCIE ZAKUPIC PAMIATKI.....
Jako,ze dojechalismy do Rabil to teraz szybciutki spacer po miasteczku.....jak tam cicho,czysto i kolorowo....mimo tego,ze domki obdrapane ale barzdo nam sie tam podoba
Docieramy do głownego placu gdzie mieści sie mały kosciółek.....
Tak dla ciekawosci...wiekszosc luzdi na wyspie to katolicy,podobnie jak na Sal i innych wyspach.Na kazdej wyspie jest kilka kosciołków -moze z 5 i jeden pastor.Kosciól jest otwierany raz w tygodniu o konkretnej godzinie w konkretny dzień-jeden pastor oblatuje wszystie msze.Sal to bodaj sobota a Boa Vista niedziela.
i dalej kolory Rabilu
wyjezdzamy z miasteczka i kierujemy sie w kierunku wydm......zaraz na włąsne oczy zobaczymy dlaczego Boa Vista jest nazywana saharą Cape Verde
My jedziemy w dugą strone jak wskazują drogowskazy......
a droga jak przystało na Sahare wiedzie wsród oazy palm daktylowych...
na górze po lewej miasteczko ,które juz odwiedzilismy
i zaczynaja sie piachy.........
to co zostaje za nami...
juz zaczyna mi sie tam podobać.....sam piach a cieszy......
TO ZACZYNAMY SZALENSTWO NA DESERTO DE VIANA.....
NO I WYBRYKANI WRACAMY SOBIE DO NASZCEGO AUTKA.
O JA PIE......A TEN TO TU Z NIEBA CHYBA SPADŁ.......
A,ZE MY SKĄPI TURYŚCI NIE DALISCMY MU ZAROBIĆ TO POSZEDŁ ZNOWU UKRYC SIE W KRZACZORY......
CHŁOPEK W PRAWO MY W LEWO I JEDZIEMY DALEJ.....
Mężowi juz sie polepszyło wiec pyta czy by gdzie na kawe i pjffko mozna sie zatrzymać.Kierowca nam mówi,ze piffko mamy do lunchu w cenie-no ale za ile ten launch to przeciez z pragnienia mozna pasc.
Jedziemy wiec do jakiejs miesciny,zowie sie cosik ne VE........tego juz nie zapamietałam.Mijamy po drodze dwa najwieksze "szczyty" wyspy ten nizszy to Rocha Estancia a wyzszy Pico Santo Antonio ale jeuz teraz to tez nie pamietam,który to który....ale wydaje mi sie,ze ten bardziej płaski jest nizszy.....
dojezdzamy do miescinki gdzie bedziemy w knajko skepie pic kawke i znowu miescina okazuje sie być bardzo zadbana.....
NASZA KNAJPKA NA GÓRZE NA ROGU PO PRAWEJ...A NA WPROST NASZE AUTKO I KIEROWCA
WIDOK WIEJSKI Z KNAJPKI
I WIECIE CO....BRAK PRADU I NIE KAWY Z EXPRESU...ALE MIELI GORACA WODE GOTOWANA GDZIES Z BOKU W CHAŁUPCE I ZROBILI NAM NORMALNA KAWKE...TEZ MOZE BYC PRZECIEZ .....
KNAJPKA CHWILE BYŁA PUSTA ALE ZARAZ ZJECHALI SIE QADOWCY I NAROBILI SZUMU......I TŁOKU....
A JAKBY KTOS MIAŁ OCHOTE TO I PAMIATKI ZAKUPI.....OJ ZASOWA CHŁOPAK ZE ŚCIERA PO TOWARZE ALE NIE MA CO TAMTO ,KURZU Z PÓŁ CENTYMETRA.....
A TO TO CHYBA NIE NA SPRZEDARZ...A ZRESZTA NIE PYTAŁAM...
NO TO KŁADY PRZYJECHAŁY TO MY JEDZIEMY DALEJ.......
No to teraz kierunek Praia Santa Monika.....
TERAZ MOŻEMY SIE TROCHE POCZUĆ JAK NA TSAVO.....SZKODA TYLKO ZE ZWIERZYNY NIE MA
ZBLIZAMY SIE DO MIEJSCA GDZIE ZNAJDUJE SIE "NIBY"NAJPIEKNIEJSZA ALE NA PEWNO NAJDŁUZSZA 18 KM PLAZA WYSP ZIELONEGO PRZYLADKA PRAIA SANTA MONIKA
ŁO JENYSIU...JUZ SIKAM PO NOGACH BO TAK MI SIE TAM PODOBA......
DOJEZDZAMY Do SANTA MONIKA