Nie jesteś zalogowany.
Hotelowy sklepik.
Główne wejście.
Mocną stroną tego hotelu jest wyżywienie w opcji All.
Rewelacyjne posiłki, duży wybór dań.Przez całą dobę dostęp do przekąsek, wszystko przesmaczne, a ciasta tego się nie da opisać.
Świeżo wyciskane soki w trakcie śniadań. Rewelacja, rewelacja, rewelacja.
Drinki serwowali jakie się chciało i ile się chciało.
Na terenie hotelu były poustawiane stoły, na których co chwilę przez cały dzień zmieniano wystrój. Obowiązywała samoobsługa.
Wyglądało to mniej więcej tak
Jeszcze małe co nie co
Pogodę mieliśmy plażową, ale woda w morzu jak dla mnie była jeszcze za zimna. Oczywiście odważnych morsów chętnych do zażywania takich kąpieli znalazło się sporo.
Ja jednak wolałam korzystać z krytego basenu.
Pare słów o położeniu hotelu i pobliskich atrakcjach.
Po pierwsze hotel na zupełnym, totalnym zadupiu.
Po drugie atrakcji zero.
Ja i mój małżonek nie lubimy miast, nie szukamy żadnych rozrywkowych miejsc. Lubimy ciszę i spokój. Bardzo lubimy spacery po okolicy, lub spacery do jakiegoś pobliskiego miasteczka. Uwielbiamy także długie spacery plażą.
Wybierając ten hotel, niestety uwielbiane przez nas rzeczy nie były możliwe do zrealizowania.
Wychodząc z hotelu i skręcając w lewo spotykamy po drodze opuszczone, pozamykane hotele i puste zaśmiecone, zaniedbane piaskowe pola. Po przejściu ponad 10 km. doszlibyśmy do Monastyru.
Wychodząc z hotelu i skręcając w prawo jest troszkę ciekawiej. Mijamy opuszczone, pozamykane hotele, puste zaśmiecone, zaniedbane piaskowe pola. Po przejściu 3 km. dochodzimy do stacji PKP i na lotnisko.
Wychodząc z hotelu na wprost, przekraczamy główną ulicę i wchodzimy na zaśmiecone, opuszczone piaskowe pola.
W zasięgu nie ma żadnych obiektów handlowych, ani żadnych innych otwartych, ciekawych obiektów.
Okolica hotelu.
Najciekawsze to były te kwiatki rosnące przy drodze
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-17 17:24:36)
Jeżeli chodzi o spacery plażą, to też było niewykonalne.
Raz wybraliśmy się na taki spacer, ale szybko wróciliśmy do hotelu.
Plaże zaniedbane, jak napisze że brudne, zaśmiecone to będzie mało powiedziane. Ciężko było znależć kawałek czystego miejsca aby postawić stopę. Najgorszy z tego wszystkiego to był nieziemski smród. Mieliśmy wrażenie jakbyśmy weszli do gnojoka.
To byłoby tyle na temat naszych spacerów
W piąty dzień naszego pobytu postanowiliśmy ponownie zrobić sobie wycieczkę do miasta. Tylko tam mogliśmy zrobić zakupy w sensownych cenach.
Doszliśmy do stacji uzgadniając, że który pociąg nadjedzie pierwszy, to do niego wsiadamy. To było jak loteria, bo nie wiedzieliśmy, czy zakupy będziemy robić w Monastyrze, czy w Sousse
Jedzie...
Szybki bieg przez tory na drugi peron i jedziemy. Tym razem do Sousse.
Podróż zajmuje nam pół godziny.
Jedna uwaga: do wysiadania z pociągu trzeba się dobrze przygotować. Tam nie obowiązuje zasada, że pierwszeństwo mają ci wysiadający. Jak pociąg staje to tłum z peronu już napiera na drzwi i wsiada. Następuje nieprzyjemna przepychanka w drzwiach pociągu.
Port w Sousse.
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-17 17:46:58)
Udajemy się w kierunku Medyny.
To na tyle zdjęć z tego miasta, a to dlatego, że nagle coś stało się z moim mężem. Zrobił się tak marudny i zmierzły, że byłam zszokowana. Tym bardziej, że to ja zazwyczaj marudze Nie zdążyliśmy nawet wejść do żadnego sklepu, a on już chciał wracać.
Machnęłam ręką na to wszystko i zdecydowaliśmy że na zakupy jedziemy do Monastyru.
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-17 18:09:01)
Wróciliśmy na stację. Pociąg już stał. O dziwo nie było w nim tłumów. Jak się okazało to tylko dlatego, że tłum dopiero się schodził. Pociąg ruszył dopiero po godzinie.
Myślałam że tam padnę z gorąca i smrodu. Turyści w krótkich rękawkach, a miejscowi w kurtkach, czapkach i zimowych butach. Jaki tam był smród
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-17 18:17:39)
Póżnym popołudniem dojechaliśmy do Monastyru, zrobiliśmy zakupy i powróciliśmy do hotelu.
Jeszcze pare fotek z Monastyru.
Wyjaśnię teraz co wyprowadziło z równowagi mojego małżonka.
W 2004r. mieszkaliśmy w hotelu oddalonym o 5 km. od Sousse.
Bardzo często urządzaliśmy sobie spacery do Sousse, lub do Portu El Kantoui. Chodziliśmy różnie, raz plażą, innym razem chodnikiem wzdłuż drogi. To była czysta przyjemność.
Idąc plażą przez całą drogę mieliśmy gołe stopy, bo wtedy leżał tam mięciutki, czyściutki piaseczek, a teraz bałam się że zabrudzę sobie buty.
Kiedyś idąc chodnikiem nikt nas nie zaczepiał, a teraz nie dało się tam przejść w spokoju ani paru metrów.
Chodniki były zadbane, czyszczone i zamiatane, przyozdobione drzewkami, kwietnikami, ławeczkami i latarniami. Teraz chodniki były poniszczone z powyrywanymi kostkami i krawężnikami, pozarastane chwastami, zasypane śmieciami, co jakiś czas pokryte ludzkimi odchodami. Latarnie były powykrzywiane z wytłuczonymi kloszami.
To samo zastaliśmy w centrum miasta. Poniszczone, oblepione brudem obiekty gdzie kiedyś były piękne kawiarenki, ładne restauracje i przyjemne jadłodajnie. W centrum zastaliśmy ogromny ruch, gwar, smród spalin, moczu, gówna i zgnilizny. Na chodnikach leżące zdechłe koty i zużyte pampersy.
W takim stanie było teraz miasto, które kiedyś potrafiło nas zachwycić.
Tunezja naszym zdaniem schodzi na psy. Być może od czasu rewolucji przestali dbać o swój kraj. Tam nigdy nie było czysto, ale teraz już przeszli samych siebie.
Możliwe że w sezonie starają się bardziej i jest tam czyściej. My byliśmy poza sezonem, więc może nie zdążyli tego syfu ogarnąć.
Monastyr okazał się miastem bardziej zadbanym i czystym.
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-17 18:56:25)
W tunezyjskiej relacji tych zwierzaków nie może zabraknąć
Wielbłądy na plaży hotelowej.
Julka piekne ujecia wielbladow,jestem pod wrazeniem