Nie jesteś zalogowany.
wyspowe krajobrazy niezwykle malownicze ...
i te tarasiki w różnych miejscach robią wrażenie
WZP maja swój klimat-szkoda,ze ograniczylam swój pobyt tylko do dwoch-ale to powód,żeby tam wrócić
Kasia6555 napisał:
WZP maja swój klimat-szkoda,ze ograniczylam swój pobyt tylko do dwoch-ale to powód,żeby tam wrócić
Żelku, każdy powód jest dobry żeby tam wrócić
Wreszcie dotarliśmy do celu - niesamowitej, "księżycowej" krainy z najwyższym na wyspie szczytem Tope de Coroa (1979 m n. p. m.).
Czekał nas jeszcze spacer po okolicy
Tope de Coroa to ten ciemny szczyt w tle, pierwszy z lewej strony
Te budynki w oddali to zabudowania włoskiej mleczarni, która działa tylko w czasie pory deszczowej gdy w okolicy pasą się kozy - ja byłam tam w czasie pory suchej więc wszystko było zamknięte.
No to jeszcze trochę "księżycowych" obrazków
Tope de Coroa w całej okazałości
Te jasne obszary to puzzolana (pucolana), którą wykorzystuje się chyba jako materiał budowlany
Hop, hop zagląda tu ktoś jeszcze ??? Troszkę mnie tu nie było ale może tym razem uda mi się wreszcie dokończyć relację z WZP
Księżycowe krajobrazy były ostatnim punktem programu tego dnia. Czas więc wracać na kolację do hotelu, w którym zostawiliśmy rano swoje bagaże. Hotel nazywał się Art Resort i był położony na obrzeżach Porto Novo. To pierwszy czterogwiazdkowy hotel na wyspie i chyba najlepszy z tam dostępnych (baza hotelowa na SA jest jeszcze bardzo uboga, chyba, że coś wybudowali gdy ja piszę i piszę tę swoją relację hi, hi, hi). Położony blisko "plaży" (czarna i niezbyt ładna), z ładnym, sporym ogrodem, basenem, kortem tenisowym i chyba z wypożyczalnią rowerów. Wyżywienie też dobre. Ogólnie dobre miejsce na nocleg jeśli chce się wypocząć i pozwiedzać wyspę. A oto kilka fotek z tego hotelu.
Od frontu
Od "wewnątrz" hotel wygląda tak
I jeszcze roślinka z hotelowego ogrodu, którego nie zdążyłam/zapomniałam sfotografować.
A to kawałek czarnej "plaży"
Z naszego pokoju widać było ocean i w oddali Sao Vicente a także przystań w Porto Novo.
Te białe jednostki to promy kursujące regularnie między Santo Antao i Sao Vicente.
A to już wspomniany wcześniej widoczek z okna pokoju hotelowego na przystań i rybaków.
Rano zajrzałam nawet do "przetwórni” rybnej w plenerze
Niestety na dalsze, samodzielne penetrowanie terenu nie było czasu, tym bardziej, że dość wcześnie robi się tam ciemno a rano późno się rozwidnia.
Ostatnio edytowany przez mabro (2015-06-23 11:51:26)
No pewnie, że zagląda
Czwarty dzień wycieczki przeznaczony był na zwiedzanie północno-wschodniej części wyspy - górzystej i zielonej oraz łatwiej dostępnej niż zachodnia. Wprawdzie na moich zdjęciach tej zieleni nie ma zbyt dużo ale przypomnę, że ja byłam na Santo Antao w marcu czyli w środku pory suchej. Widziałam foty z okresu tuż po porze deszczowej i roślinność jest wtedy naprawdę imponująca.
Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy busem w góry, w kierunku wielkiego krateru (Cova de Paul).
Pierwszy punkt widokowy był już na sporej wysokości. Widać z niego dość płaskie i jałowe wybrzeże z jedyną, większą miejscowością w tym rejonie - Porto Novo.
W okolicy spotkaliśmy osiołki transportujące wodę na swoich grzbietach. Wodę tutaj czerpie się z głębinowych ujęć - prywatnych (płatnych) lub państwowych (bezpłatnych). Do celów gospodarczych można ją pozyskiwać z betonowych zbiorników zbierających wodę deszczową w czasie obfitych opadów.
W drodze do kratery widzieliśmy też osoby pasące niezbyt liczne na wyspie krowy.
Po jeździe wąską, krętą i ciągle wspinającą się pod górę drogą dotarliśmy do krateru nieczynnego, zapadniętego wulkanu. W jego ogromnym wnętrzu znajdują się pola uprawne (niestety były już po żniwach) i małe gospodarstwo rolne.
Ostatnio edytowany przez mabro (2015-06-23 12:01:24)
Po spacerze w kraterze (o, nawet jakieś rymy częstochowskie mi wychodzą hi, hi) ruszyliśmy pod górę, do punktu widokowego. A z góry było co podziwiać!
No to ruszamy w drogę
Jeszcze tylko jakieś "ważne" roślinki, o których opowiadała przewodniczka - niestety nie zapamiętałam o co chodziło ...
i jesteśmy na miejscu. Naszym oczom ukazuje się Ribeira do Paul w całej okazałości.
Mieliśmy ogromne szczęście, że była tak dobra widoczność bo nisko zawieszone chmury potrafią zakryć dolinę całkowicie. Nasza pilotka mówiła, że wcześniejsza grupa, po wdrapaniu się na punkt widokowy, zobaczyła tylko białą pierzynkę z chmur. Zdjęcia zupełnie nie oddają niesamowitości i piękna miejsca. Potężne góry, zieleń, maleńkie jak łebki od szpilki domki i przestrzeń aż do oceanu zauroczyły mnie całkowicie.
Z punktu widokowego można zejść do ribeiry taką oto dróżką
Bardzo żałowałam, że nie mieliśmy czasu na pokonanie tej trasy. Obiecałam sobie, że jeżeli kiedyś znowu dotrę na Santo Antao to zejdę tędy do doliny!
Ale w czasie wycieczki mogliśmy jeszcze tylko zerknąć na otaczające ribeirę góry i trzeba było wracać do busa, który czekał w kraterze.
Dzięki Fresh, że zajrzałeś bo już się zastanawiałam, czy warto dalej pisać skoro nikt tego nie czyta.
Z krateru pojechaliśmy jeszcze wyżej, na grzbiet górski rozdzielający dwie, najważniejsze na wyspie, ribeiry: Ribeira Grande i Ribera do Paul. Towarzyszyły nam piękne widoki ale nie wszystkie mam obfocone bo jak to bywa na objazdówkach, rzadko się zatrzymywaliśmy (rzadko jak dla mnie bo ja tam mogłabym robić przystanki na foto co parę metrów ).
Na początek pokażę Wam tradycyjne zabudowania z kamienia.
A to już widoczki z trasy
Popatrzcie uważnie na zdjęcia - takie "prążki" wysoko w górach to maleńkie poletka schodkowe!
Ostatnio edytowany przez mabro (2015-06-24 23:45:37)
Czyta, czyta, i warto pisać . Zresztą Wyspy Zielonego Przylądka mam na celowniku, właśnie z Itaką. I choć u mnie z urlopami bieda
, bo praktycznie ich nie ma, to mam nadzieję, że kiedyś pójdę w Twoje ślady
Fresh, ale niespodzianka - myślałam, że o tej porze to już wszyscy śpią
Współczuje Ci z powodu braku urlopu ale na WZP warto wygospodarować choć parę dni - szkoda tylko, że Itaka rzadko realizuje te swoje wycieczki (większość jest odwoływana). Ja poluję na objazd po wyspie Św. Mikołaja i jeszcze żadna nie doszła do skutku!!!
Jedziemy dalej do góry aż wreszcie docieramy do najwyżej położonego punktu.
Widać z tego miejsca po lewej stronie Ribeira Grande a po drugiej - Ribeira do Paul.
No to na początek Ribeira Grande
Góry otaczające Ribeira Grande
A teraz fragment Ribeira do Paul
Zbocza gór porośnięte są roślinami, które z daleka wyglądają jak maleńkie gwiazdki
A to już ostatni widoczek bo czas wyruszyć na obiad do zaprzyjaźninej z Itaką miejscowej rodziny.
To mnie zaskoczyłaś, że Itaka tak często odwołuje tą destynację... ale dobrze wiedzieć. Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda i wtedy Twoja relacja będzie bezcenna dla mnie . Teraz pozostaje mi czytać, oglądać i zazdrościć
No to zapraszam w dalsza podróż.
Jadąc na obiad zatrzymaliśmy się na chwilę w kolorowym miasteczku, którego nazwy nie mogę sobie teraz przypomnieć. Chyba to była miejscowość Ribeira Grande u wylotu doliny o tej samej nazwie. No to kilka fotek z tego właśnie miasteczka
Chodząc po uliczkach zajrzeliśmy do niewielkiego, miejscowego kościoła, o bardzo skromnym wystroju
Odwiedziliśmy też maleńki targ
Ostatnio edytowany przez mabro (2015-07-01 00:06:17)
Po krótkim pobycie w miejscowości Ribeira Grande pojechaliśmy w kierunku Ribeira do Paul na obiad.
Ten czerwony samochód to aluguer, podstawowy środek transportu na wyspie - przywiózł własnie dzieci ze szkoły.
No to jeszcze spojrzenie na dolinę (Ribeira do Paul) z góry i będziemy mogli zasiąść do stołu. Spacer po dolinie był przewidziany innego dnia.
Posiłek jedliśmy w prywatnym domu jednej z mieszkanek Santo Antao - Marii. Był to malutki budynek, bardzo skromny by nie powiedzieć biedny - tak zresztą mieszka większość osób na wyspie. Nie wiem dlaczego nie zrobiłam zdjęć zabudowań - chyba było mi głupio fotografować ubogie wnętrza w obecności gościnnych i serdecznych gospodarzy.
Na obiad dostaliśmy tradycyjne, narodowe danie, spożywane na Cabo Verde na śniadanie, obiad i kolację - catchupę. Jest to potrawa jednogarnkowa. Jej głównym składnikiem jest kukurydza i fasola z różnymi dodatkami (np. różne rodzaje mięsa, ryby, ziemniaki, kapusta) i przyprawami (w zależności od zamożności i inwencji gospodyni). Nasza była w wersji na bogato czyli z mięsem. Do tego duszone mięso z ziemniakami, ryż, no i oczywiście grog - tradycyjny, mocny alkohol na WZP (o nim napiszę przy okazji wizyty w wytwórni grogu).
Na deser sałatka z przepysznej papaji. Wszystko bardzo nam smakowało. A tak wyglądał nasz stół i potrawy
Zwróćcie uwagę na butelkę, w której jest grog - to butelka po "Wyborowej" zostawiona przez któregoś z turystów Talerze i sztućce są już "normalne" ale do niedawna zdobycie takich przedmiotów na Santo Antao nie było łatwe. Obecnie Chińczycy otworzyli na wyspie sieć sklepów Loja i kupno przedmiotów codziennego użytku stało sie wreszcie możliwe. Więcej zdjęć z obiadu nie pokażę bo nie wiem czy reszta uczestników wycieczki byłaby z tego zadowolona.
Po obiedzie mogliśmy zobaczyć jak przygotowuje się kukurydzę na catchupę - ubija się ją by zmiękła.
Uczestnicy wycieczki też mogli spróbować swych sił
Skoro już pojedliśmy i popiliśmy to pora na spacer po okolicy
Przydomowa papaja
"Pola" uprawne i zbiornik wody deszczowej
I na koniec prywatna wytwórnia grogu jakich wiele na wyspie (pędzenie alkoholu jest legalne, trzeba tylko dostac zezwolenie).
Po tym fajnym spacerze wyruszyliśmy do Ponta do Sol ale o tym już następnym razem.
Ponta do Sol leży na północy wyspy. Droga do niego wiedzie wzdłuż skalistego wybrzeża i jest niezwykle malownicza. Właściwie na Santo Antao wszystkie drogi są niezwykle malownicze, hi, hi, hi ale ta szczególnie mi się podobała - pionowe skały opadające do błękitnego, spienionego oceanu zrobiły na mnie duże wrażenie. Niestety nie mam zdjęć z przejazdu bo nigdzie nie zatrzymywaliśmy się a busik jechał zbyt szybko by robić fotki.
W miasteczku zostaliśmy zakwaterowani w małym hoteliku Residencial Ponta do Sol.
Standard pokoi taki sobie ale czysto, można zjeść na miejscu śniadanie. Blisko do różnych atrakcji miasteczka.
No to chodźmy na spacer by nie tracić cennego czasu (brak wolnego czasu i wieczny pośpiech to zmora wycieczek objazdowych).
Na początek malownicze uliczki w centrum miejscowości na tle gór Santo Antao.
Ten żółty budynek widoczny na końcu ulicy to ratusz regionu Ribeira Grande, do której należy Ponta do Sol. Stolicą wyspy jest opisywane wcześniej Porto Novo.
Nieopodal znajduje się kościół parafialny Nossa Senhora do Livramento
A na tym zdjęciu widać jak blisko było z ratusza do naszego hotelu.
Jak widać na zdjeciach Ponta do Sol jest czyste i kolorowe chociaż jest jeszcze sporo odrapanych budynków. Spotkać tu można nawet kwiaty, co w przypadku WZP nie jest zbyt częste.
Dużo się też buduje. Niestety nie wszystkie pomysły budowlane związane z rozwojem turystyki są godne pochwały. Otóż nad samym oceanem zaczęto budować 7-piętrowy hotel, który kompletnie nie pasuje do niskiej zabudowy miasteczka. W 2013 r., kiedy byłam tam z wycieczką, budowę zawieszono (były protesty przeciwko tej budowie) i mam nadzieję, że jej nie dokończono w planowanej wysokości bo zniszczyłoby to przepiękny widok na ocean i majestatyczne góry.
No to czas na spacer nad brzeg wspomnianego oceanu. Było tam kiedyś małe lotnisko dla niewielkich samolotów ale po jakimś wypadku (chyba samolot spadł z krótkiego pasa startowego do wody) zamknięto je. Zrujnowany pas startowy, położony wzdłuż brzegu, służy obecnie miejscowym do biegania. Są stamtąd rewelacyjne widoki na wzburzony, turkusowy ocean.
Ostatnio edytowany przez mabro (2015-07-09 02:32:42)