Nie jesteś zalogowany.
I TU SIE SPACER WOKOŁO WYSPY SKONCZYŁ.KOŃCZĄ SIE RAJSKIE WIDOCZKI,CUDOWNY KOLOR WODY I UKAZAŁA NAM SIE SZARA RZECZYWISTOS-CZYLI TO O CZYM WSPOMINAŁAM-SMIECI,KTÓRYCH Zdjec nie robiliśmy coby nie zasmiecac wakacyjnego raju.
Ciemno,wilgotno-resort nie dla nas.Porozmawialismy z ludzmi,którzy tam urlopowali-byli zachwyceni.Zaporosili nas do srodka:zgrozo.....nie będę tego opisywała-powiem tak-w Taj mielismy wynajęty na jedna noc domek na plazy za 20$ i to był luxus.
Mimo wszystko postaram sie pokazac ta wyspe tak ,jakby kazdy kto tu przyjezdza chciał ja widziec
widoczek z domku
Ostatnio edytowany przez Kasia6555 (2015-03-31 08:30:04)
Gdyby komus sie spodobało-mimo wszystko -to idziemy dalej-WIDOK NA BARY....
Barów było dwa-moze trzy-ceny jak wspomnialam wczesciej-spore ale i tak przyzwoite
DRINK DNIA-10$
wejscie do resortowego SPA
BAR NA PLAZY
INFORMACJA TURYSTYCZNA
RECEPCJA
NIE WIEM CZY WSPOMNIAŁĄM ALE NA KAZDEJ WYSPIE BYŁA INNA GODZINA-TAKIE PRZESUNIECIE CZASOWE 1-2 GODZINY.....
HOTELOWY SKLEPIK
Ostatnio edytowany przez Kasia6555 (2015-03-31 08:43:37)
Nadszedł wieczór i czas powrotu....nasze ostatnie chwile na wyspie.....
pomost ,z którego zaraz bedziemy odpływać....
troche flory
i na dobre żegnamy Fihalholi....
[img]https://lh5.googleusercontent.com/-2q6NFL6VDRU/UqnYDCCPXlI/AAAAAAAAoXw/g9QHEoocF1U/s640/DSC_0962.JPG[/omg]
Nam na tej wyspie nie za barzo się podobało.....
ale takie sa nasze odczucia.Przypłyneła z nami para,która była już tam drugi raz-byli zachwyceni.Odradzili na płyniecie na Picknic Island ale ja nie jestem z tych co słuchają cudzych rad
;)musze sama sprawdzić a potem ocenić,wiec następnego dnia postanowiliśmy popłynąć na Picnic-czyli bezludna wyspe-z tym przynajmniej nie było problemu bo tam wszystkich zawozili.
Po 17-tej rozliczyliśmy się w kasie,łodka po nas przypłynęła i już bez przygód dopłynelismy do hotelu.
Lece zaraz do recepcji i mówie,ze jutro na picnik płyniemy-ok-nie ma problemu.
Bateria z aparatu włozona do ładowania,my na kolacje i po kolacji grzecznie lulu po dniu pełnym wrażeń.Dzis kolacje zjedliśmy w hotelu bo nie chciało nam się już nigdzie wychodzić-przepłaciliśmy z 10$ ale jakos przeżyjemy.W Kaani generalnie jedzenie było droższe ale wybór spory.O jedzeniu wspomnę pewnie na końcu ,jak ktoś będzie miał ochote jeszcze czytać.Rano po sniadaniu ze spakowanym plecakiem-pochwale się ,ze ja wszystko tym razem pakowałam -idziemy do portu ,wsiadamy w łodz i szczęśliwie dopływamy do wyspy.
Szału dostałam jak zobaczyłam te lazury-jak tu się komus mogło nie podobać.Szybko płacimy 11$ za wstep i gnamy na plaze upajac się lazurami i focic ile się da i
i
i
no i nie dało się-zapomniałam włozyc baterii do aparatu.Wiecie już co to oznaczało:
przypływamy tu jeszcze następnego dnia....a dziś luz ,blus-mamy sanatorium.Wyspe obeszliśmy-wiemy przynajmniej gdzie zdjęcia będziemy cykać-ja już kocham to miejsce na zabój -oby do jutra.....i oby pogoda dopisała......Jeszcze dodam ze tu przy płaceniu za wstep prowizji nie brali-na prawde nie wiem o co kaman z ta prowizja ale w hotelu do transportu doliczyli i wyszło po 30$ na łeb.
Na następny dzień dostaliśmy oferte specjalna -czyli po 35$ za łeb z lunchem-jedzenie palce lizac i pierwszy raz na tym wyjeździe zjadłam cos w porze obiadowej i to nie dlatego,ze głoda byłam,tylko dlatego,ze wszystko smakowicie wyglądało.Na drugi dzień popłynęło nas 16 osób ale mysle ze dlatego,ze jedzenie było w cenie.Dostalismy za to na transport duzą łodz co było super sprawa bo na wodzie bujało jak diabli.Tym razem maz przypilnował żeby sprzet fotograficzne był kompletny.
Po przypłynieciu na maadhoo-Picic Island pokazno nam tylko gdzie bedzie nasze miejsce na posiłek-jest to wysepka podobna np do Saony,gdzie przypływaja jednodniowi turyści na całodzienny pobyt i jest tam wydzielonych kilka miejsc na picnik z grilem -po czym wszyscy sie rozeszli po wyspie ,my znalezlismy sobie miejsce z lezaczkami,zostawilismy plecak i zauroczeni wysepka ruszylismy w cudne miejsca robic zdjecia.
No to teraz spacer po Maadhoo-wspomne przy okazji,ze jest ostatni spacer po tej wysepce.Wyspa niesty zostala kupiona i obezcnie buduje sie tam resorcik-bedzie miał cudowna otoczke...
wokoło jest pełno malutkich wysepek ,do których bez problemu mozna dopłynac a nawet dojsć
SZCZESLIWI W RAJU..
Ostatnio edytowany przez Kasia6555 (2015-04-01 07:40:00)
w tym szałasie po lewej jedno z miejsc na lunch...było ich na wyspiek kilka
Ostatnio edytowany przez Kasia6555 (2015-04-01 07:44:59)
A tu bezapelacyjnie najładniejsze miejsce...długi cypel wlewający sie w ocean...
i
Ahh ..rozmarzyłam się Kasiu , mam takie pytanie Kasiu czy po przylocie na Malediwy prześwietlają każdemu bagaże w poszukiwaniu alkoholu czy tylko wyrywkowo to robią ? czy podręczne też sprawdzają ? czy tylko główne ? widziałaś może czy puszki z piwa też komuś zabierali ? bo chcę sobie wrzucić do walizki zgrzewkę żuberka co by nie uschnąć z pragnienia po przylocie do Male a w oczekiwaniu na wodolot na Kuredu
Prześwietlają wszystkich i to dokładnie (pamiętasz naszą przygodę)
opisaną na poprzednim forum.Nie ma co się łudzić - ale Wy macie All?
W oczekiwaniu na wodolot, jak dobrze pamiętam jest mała kawiarenka,
ale chyba bez %.
Najlepszy tekst,który mnie dziś rozbawił to z "misków robią się niedźwiedzie" ))) Głupio wyglądałam pacząc się w monitor i szczerząc
Beli, a nam nie prześwietlali...ale może dlatego, że z maluchami byliśmy...
Przy maszej odprawei wszystkich przeswietlali jak leci-bagaze podreczne o głowne.Wyciagali ludkom z walizek wszelakie butelki a butelki po malej wodzie mineralnej otwierali na miejscu)))
Teraz troszke inna strona wyspy-wyspa od strony "kuchni"
TOALETA "PUBLICZNA"-nawet w niej mi sie podobało
Kucharze,którzy przypłynęli z nami z Maafushi
I RZEBEBY NIE BYŁO,ZE NIE ZADBALI O NAS I PIWA NIE DALI
I TAKA WODA W RAJU PRZEJRZYSTA
A PŁASZCZKI PRZY BRZEGU PŁYWAJĄ
I POMOST ,Z KTÓREGO ZARAZ BEDZIEMY ODŁYWAĆ
Łodz przypłynęła prawie punktualnie po 17-tej,duża bo sporo nas było i nawet dwa silniki miała,tylko jeden chwile po wypłynieciu zdech.Wiec płyniemy ta duza łodzia na tym jednym silniku pomalutku,pomalutku.Na wodzie buja coraz bardziej,cholera mnie bierze coraz bardziej a tu i drugi silnik odmówił posłuszensta.Niby gdzies dzwonią,niby silnik chłodzą ,co chwila cos piczpy wiec wszyscy mysla ,ze to sygnał ,ze na mieliźnie jesteśmy-ale to zmyłka jakas-był to sygnał od silnika,ze przegrzany i przeciarzony.Ci chwile na chwila na chwile ruszamy i tak w prawie godzine pokonujemy droge,która rano pokonaliśmy w 15 minut.Jedyny pożytek z tego rejsu to taki,ze co chwila "stada" czy jak to zwał pięknych delfinów widzielimy)))
Juz wiedzieliśmy po co ten telefon-po delfiny dyżurne dzwonili