Oferty dnia

Polska - Tatry - Giewont czerwonym szlakiem - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - Tatry - Giewont czerwonym szlakiem

Giewont miałam w planach już od kilku lat. Zawsze twierdziłam, że to wstyd mieszkać tak niedaleko i nie być choć raz na najsłynniejszym polskim szczycie - bo chyba mogę go tak nazywać ;).

Tego dnia niby miała być ładna pogoda, ale na dojeździe do Zakopanego Tatry wcale nie wyglądały rewelacyjnie. No, ale skoro już się wybraliśmy to Just do this! :) Zanim znaleźliśmy ulicę Strążyską to trochę minęło, ale w końcu dojechaliśmy na parking, wysiadamy z samochodu i ... oczy przecieramy - nasi znajomi zaparkowali obok nas. Nie umawialiśmy się, nie wiedzieliśmy jedni o drugich, że tu dziś będziemy, super sprawa! :) Skoro tak to chodźmy! Weszliśmy przez bramę do Doliny Strążyskiej, płacąc wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego i spacerkiem przeszliśmy na Polanę Strążyską, nie zatrzymując się, bo wymyśliłam, że udamy się najpierw do Wodospadu Siklawica skoro to tak niedaleko. Faktycznie była to szybka akcja, warto było trochę zboczyć z obranego kursu, choć prawdę mówiąc, obawiałam się trochę, że po takim okresie suszy wodospad nie będzie zbyt efektowny. Myślę, że po opadach jest na co popatrzeć :).

Wróciliśmy na Polanę, zrobiliśmy odpoczynek na jedzenie i ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem na Przełęcz w Grzybowcu. No nie jest to łatwy szlak o czym wiedziałam wcześniej, ale nie sądziłam, że aż tak! ;) Po wyjściu z lasu dróżka dalej wiedzie pod ogromnymi skałami, robi to mega wrażenie, ale to wrażenie potęgował jeszcze bardzo silny wiatr i wyobraźnia „A co jak te odłamy spadną na nas??” Na Przełęczy Siodło, nie byłam w stanie utrzymać się na nogach, bo wiatr mnie po prostu przesuwał z miejsca na miejsce... Nasi znajomi w tym miejscu odpuścili, natomiast ja się mocno zastanawiałam, ale jak widziałam że jesteśmy już tak niedaleko, że tak niewiele zostało, to postanowiłam, że będziemy kontynuowali drogę. I całe szczęście ! Już nigdzie dalej tak nie wiało jak własnie na tej przełęczy.

Do Wyżniej Przełęczy Kondrackiej (1725 m n.p.m.) wyszliśmy dość szybko. Tam zjedliśmy ostatni posiłek i rozpoczęliśmy zdobywanie szczytu :) Tam gdzie zaczynają się łańcuchy, skały są strasznie wyślizgane, aż do przesady. W końcu po około 20 minutach zdobyliśmy kolejny szczyt - Giewont (1894 m n.p.m.) Widoczność w tym dniu była oszałamiająca! A dotknięcie tego słynnego krzyża sprawiało, że po plecach przebiegały ciarki... Kocham takie momenty w życiu ! Wróciliśmy później tą samą drogą, kiedy doszliśmy do parkingu powoli zaczęło robić się już ciemno. Dzień ten należał do najbardziej udanych w tym roku :) Ale jeśli jeszcze kiedyś postanowię pójść na Giewont to niebieskim szlakiem, przez Halę Kondratową ;).

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: Patka / 2015.10
Komentarze:

Jack
2015-12-02

Zawsze było moim marzeniem wejście na Giewont...