Oferty dnia

Polska - Łeba i Słowiński Park Narodowy - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - Łeba i Słowiński Park Narodowy

Po majówce zwykle przychodzi czerwcówka. I najlepiej spędzić ją nad polskim morzem, bo już ciepło i słonecznie, krajobrazy późnej wiosny przepiękne, a tłoku nie ma - nawet w tak atrakcyjnej i popularnej miejscowości jak Łeba.

Sama Łeba ma wiele do zaoferowania, ale mnie w tamtych stronach urzeka przede wszystkim Słowiński Park Narodowy, który większość Polaków kojarzy z wędrującymi wydmami. Jest to jeden z najpiękniejszych i najcenniejszych parków narodowych w naszym kraju, uznany za Światowy Rezerwat Biosfery UNESCO. Bo czegóż tam nie ma! Kilka rodzajów borów nadmorskich z wielkim bogactwem porostów, cudowne wydmy i plaże, torfowiska i jeziora pełne ptactwa, a wreszcie okresowe jeziorka w zagłębieniach terenu, pełne cudów życia. Poza olśniewającą przyrodą (do podziwiania i w naturze, i w kilku muzeach) skarbem parku jest dziedzictwo historyczno-kulturowe, prezentowane w skansenie w Klukach: chaty, gospodarstwa domowe i tradycje Słowińców. Ta grupa etniczna zamieszkiwała niegdyś okolice dwóch dużych jezior, Gardna i Łebska, a nazywała sama siebie „Kaszubami nadłebskimi”. Przez prawie 200 lat lud ten podlegał systematycznej germanizacji. Po wojnie był traktowany przez Polaków jak mniejszość niemiecka i prześladowany, a w końcu wysiedlony. Ostatni Słowińcy pozostali właśnie w Klukach, ale obecnie prawie ich już tam nie ma, bowiem wybrali emigrację (do Niemiec). Dziś możemy poznać życie tych ludzi w Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach. I warto, bo muzeum przygotowało dla gości wiele ciekawych zajęć, a poza tym słowińskie domy szachulcowe („chaty w kraty”) są bardzo malownicze same w sobie.

Do Łeby zabieramy rowery - a jeśli nie chce nam się montować bagażnika na dachu, to wypożyczamy je na miejscu, nie ma z tym żadnego problemu. Mieszkamy na kwaterze prywatnej, żywimy się rybą z frytkami i pysznymi, miejscowymi drożdżówkami. Byliśmy tam już wiele razy i na pewno jeszcze będziemy. Niech żyje Łeba!

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

Co warto zwiedzić w Słowińskim Parku Narodowym?

Łącka Góra - najsławniejsza i najwyższa (całe 42 m n.p.m.) wydma Słowińskiego Parku Narodowego, położona prawie w samej Łebie, acz daleko od centrum. Kiedyś na jej miejscu była wieś Łączki - ale zasypał ją całkowicie piach. Co może zrobić wędrujący piach, widać tam wyraźnie na przykładzie drzew, pochłoniętych może nie po sam czubek, ale już martwych, bezlistnych, można powiedzieć - dramatycznych. Na Łącką Górę wchodzą co roku setki tysięcy ludzi. Widok z jej szczytu na Łąckie Wydmy jest niesamowity: morze piachu i karawany czarnych „mrówek” - ludzi ciągnących stadami w jedną i w drugą stronę. Od Łąckiej Góry jest jeszcze 600 m do plaży, cały czas po usuwającym się spod stóp piachu. Plaża ładna, ale zwykle straszliwie tam wieje, a schować się przed wiatrem nie ma za bardzo gdzie. Tym niemniej ludzie się kąpią. Plażą można przejść około 2 km do zejścia wiodącego do Wyrzutni Rakiet w Rąbce, skąd (po obejrzeniu całkiem ciekawej wystawy militarnej z okresu II wojny) powraca się na parking. Opisana wędrówka jest dosyć długa i raczej męcząca, dlatego dobrą opcją jest wypożyczenie roweru w Rąbce albo wynajęcie (choćby przez telefon) meleksu, który dowiezie turystów do samej bramy parku. Można też iść pieszo. Wypróbowałam osobiście wszystkie trzy sposoby powrotu na parking i najbardziej podobała mi się jazda na rowerze. Ale rowerem czy pieszo, z meleksem czy bez - polecam gorąco tę wycieczkę, wrażenia niezapomniane!

Wydmy Czołpińskie - drugi sławny kompleks ruchomych wydm, nie aż tak wysokich i nie aż tak ruchomych jak Łąckie, ale równie (a moim zdaniem nawet bardziej) malowniczych. Idzie się tam z parkingu w Czołpinie około 1,5 km przez las, a potem około 1 km czerwonym szlakiem po piachu, wśród prześlicznych morskich traw, aż nad samo morze. Jest to jedno z najpiękniejszych krajobrazowo miejsc w całej Polsce. Idealne do sesji zdjęciowych „z rozwianym szalem i włosem” - często tam nieźle duje. Można przejść plażą do Latarni Czołpino i wrócić na parking. W ten sposób licząc z kilkoma chwilami plażowania, mamy zajęcie na pół dnia i wspominki na pół życia.

Latarnia Czołpino - jest latarnią morską najbardziej oddaloną od ludzkich siedzib, położoną w odległości 1 km od brzegu, pomiędzy Łebą i Rowami. Stoi na najwyższej wydmie w grupie wydm nazywanej ”Baranki” - i jeszcze ją podwyższa o dodatkowe 25 m. Dopiero od 10 lat mogą ją zwiedzać turyści, lecz nie ma lekko - trzeba iść 1,5 km przez las i wspiąć się na wzgórze. Z tarasu latarni piękny widok na ruchome wydmy, oddzielające jezioro Łebsko od morza. Niestety, trzeba się umówić wcześniej na zwiedzanie. W pobliżu (ok. 1 km) znajduje się Dom Latarnika, obecnie opuszczony i niszczejący.

Czerwona Szopa - przy szlaku z latarni Czołpino na plażę ostały się ruiny tzw. ”Czerwonej Szopy”, starej stacji ratowników morskich. Tu ratownicy trzymali sprzęt do ratowania rozbitków: szalupę, specjalny powóz, konie i urządzenie do wystrzeliwania tonącym liny. Wieść niesie, że w okresie swej działalności ocalili życie 46 rozbitkom. Obecnie jest tam bar rybny, dość drogi, ale porcje (podobno) duże.

Góra Rowokół i wieża Rowokół - dawniej latarnia morska, z czasem przekształcona w metalową wieżę widokową. Położona jest na 115-m wzgórzu o nazwie Rowokół, najwyższym wzgórzu morenowym na Wybrzeżu Słowińskim. Na terenie parku Rowokół widoczny jest dosłownie zewsząd i z daleka przypomina stożek wulkanu. W średniowieczu był miejscem kultu pogańskiego Słowian. Z wieży rozpościera się wspaniały widok na część parku z jeziorem Gardno na pierwszym planie, widać też Bałtyk, latarnię morską w Czołpinie i wieś Smołdzino. Niestety, na wieżę dostać się można tylko w sezonie (od 1 maja do 30 września).

Dzikie Plaże w Słowińskim PN - ostatnie bałtyckie plaże nieskażone komercją, ani masowym plażowaniem przy muzyczce i piwku znajdują się na terenie gminy Smołdzino. Dostępne dla turystów są tylko cztery miejsca, do których można udać się wyznaczonymi szlakami (1 - ze Smołdzińskiego Lasu; 2 - z Gardny Wielkiej, 3 i 4 - z Czołpina). Żeby dotrzeć na te plaże trzeba troszkę popracować mięśniami, więc dźwiganie leżaków i ton „rzeczy niezbędnych” odpada, ale potem jest miły odpoczynek z naturą na ty (ludzi na tych plażach jest bardzo mało). My jeździliśmy rowerami, zabierając ze sobą tylko ręczniki, stroje kąpielowe i „małe conieco”.

Ścieżka Przyrodnicza Klucki Las - dla amatorów przyrodniczych spacerów, 5-kilometrowy szlak przez łąki, las i torfowiska, nieco podmokły i niezbyt wygodny, ale za to można obejrzeć rosiczki, widłaki, wawrzynka wilczełyko i malinę moroszkę. Są też widoki - na jez. Łebsko i Wydmy Czołpińskie, oraz tajemnicze ostępy bukowego lasu w rezerwacie „Klucki Las”. Ścieżka rozpoczyna się koło leśniczówki w Klukach, a kończy przy bramie wjazdowej do Kluckiego Lasu.

Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach (skansen) - obowiązkowy punkt programu. Na stronie muzeum można przeczytać, że „powstało z myślą ratowania kultury materialnej dawnej ludności kaszubskiej, zwanej Słowińcami” i rzeczywiście, pracownicy muzeum są bardzo oddani sprawie. Samo muzeum jest po prostu częścią normalnej, zamieszkanej wsi, co dodaje mu autentyzmu. Do zwiedzania dawne chaty i zagrody Słowińców, a kto chce jeszcze upolować imprezę folk, może zapisać się na tzw. Czarne Wesele (wbrew pozorom - kopanie torfu), Pożegnanie Lata (klimaty dożynkowo-jesienno-kulinarne) albo robienie tradycyjnych wypieków, m.in. przepysznego słowińskiego chleba, czy też nauka podstawowych czynności w gospodarstwie domowym jak pranie, szycie, mielenie mąki czy wyrób klumpów (specjalnych butów) dla koni. Nieco za wsią znajduje się też zabytkowy cmentarz Słowińców. Na nas zrobił on duże wrażenie - jak wszelkie cmentarze z dawno nieodwiedzanymi grobami lokalnych społeczności, których już nie ma, gdyż zostały wypędzone lub wymordowane. Niektóre krzyże, te żeliwne, są małymi i unikalnymi arcydziełami metaloplastyki. Cmentarz jest bardzo ładny i malutki - warto go odwiedzić. Aha, jeszcze jedno: w sezonie letnim kluckie gospodynie pieką pyszne, domowe ciasta i sprzedają je (w porcjach) turystom. Stawiają sobie stoliki przy drodze przez wieś, mają też kawę w termosach. Polecam zwłaszcza szarlotkę!
Muzeum Przyrodnicze w Smołdzinie - opcja na deszczowy dzień. Ciekawe muzeum pokazujące przyrodę nieożywioną i ożywioną parku. Można zapoznać się z rodzajami wydm i zjawiskiem ich wędrówki, a także obejrzeć parkową florę i faunę w postaci okazów naturalnych (niestety, już nieżywych). Muzeum ma dwie filie: w Rąbce i w Rowach.

Co warto zwiedzić w Łebie (w pierwszej kolejności)?

Muzeum Motyli w Łebie - w Domu Rybaka, obok... Muzeum Erotyki (to dla tych, których motyle nie kręcą). Jest filią muzeum we Władysławowie. Wystawia niesamowitą kolekcję motyli i chrząszczy zebraną przez pewnego pasjonata. Poza samymi motylami (około 3500 okazów) jest tam mnóstwo gablotek z ciekawostkami. Warto!

Port w Łebie - malowniczy, kolorowy. Przy kei „parkuje” mnóstwo statków wycieczkowych stylizowanych na stare, wielomasztowe żaglowce z galionami. Trochę tandeta, ale rejsik o zachodzie słońca albo dyskoteka na morzu na takim stateczku to miłe zajęcie wakacyjne. Oczywiście rozmaitych knajpek portowych, zwłaszcza w sezonie, nie brakuje. Dobra opcja na mniej plażową pogodę.

Trasy rowerowe wokół Łeby - jest ich kilka. Ja korzystałam z dwóch takich tras: „1” - Łeba - Rąbka - Wyrzutnia Rakiet (samą wyrzutnię ominęłam) - Wydmy - Łeba (15 km) oraz „2” - Łeba - Żarnowska - Lucin - Nowęcin - Łeba (16 km). Ta pierwsza jest nieco monotonna, ale za to wiedzie przez piękny las i kończy się na Łąckiej Górze, centralnej atrakcji parku. Ta druga nie prowadzi przez żadne wielkie atrakcje, ale jest urozmaicona, trochę piaszczystej drogi przez łąki, trochę asfaltu, tu wieś, tam jezioro, ówdzie lasek. Powiedziałabym, że ta pierwsza jest zdrowym sposobem na dotarcie do ruchomych wydm, a ta druga - po prostu dla miłośników pedałowania. Jest jeszcze jedna, długa i bardzo piękna, którą przejechałam tylko na pewnych odcinkach” „3” - Łeba - Stilo - Ulinia - Szczenurze - Łeba (34 km). Latarnia Stilo, cicha nadmorska wioska Osetnik (tu smażalnie!) i puste plaże Ulinii to atrakcyjny cel wycieczki. Co więcej, jedzie się przez rezerwat Mierzeja Sarbska, może nieco niewygodnie (troszkę piachu, troszkę błotka, korzenie leśne i wąska ścieżka), za to przyroda piękna. Trasa męcząca, ale naprawdę godna polecenia.

Ruiny kościoła św. Mikołaja - tam, gdzie rzeka Łeba wpada do Bałtyku dawno temu znajdowała się słowiańska osada rybacka, również zwana Łebą (obecnie - „starą Łebą”). W XIV wieku rządzili nią Krzyżacy, którzy wybudowali gotycki, ceglany kościół. Powtarzające się powodzie niszczyły, co człowiek wypracował, więc ostatecznie, w XVI w., Łebę przeniesiono w bezpieczniejsze miejsce, 2 km dalej. Opustoszały kościół popadał w ruinę. Kiedy rozpoczęto budowę nowego kościoła, stary systematycznie rozbierano, żeby odzyskać materiał. Tak więc obecnie można oglądać jedynie niewielki kawałek murów kościoła w lesie - taki pomnik historii. Ale jest to najstarszy zabytek miasta i zarazem jedyny dowód istnienia starej Łeby. Na mnie w każdym razie zrobił wrażenie. Mocno poczułam, jak nietrwałe jest nie tylko życie jednostki, ale także całych miast.

Zwiedzanie Łeby (w drugiej kolejności).

Spacer plażą i widok na hotel „Neptun” - ten hotel, wyglądający raczej na zameczek, to najbardziej charakterystyczna budowla w Łebie, taki widok z tysiąca pocztówek. Stoi na wysokiej wydmie i najpiękniej prezentuje się od strony plaży. 100 lat temu był w nim Dom Zdrojowy dla bogatych kuracjuszy (tzw. Kurhaus). Podobno bywał tu sam Göring. Po II wojnie Kurhaus wydzierżawiono FWP (Funduszowi Wczasów Pracowniczych), czego skutkiem była jego stopniowa degradacja fizyczna i zanik marki. Dziś jest własnością prywatną, a właściciele sprawili, że odzyskał dużą część dawnej świetności.

Ogród ornitologiczny Łebie - prywatny ogród ornitologiczny przy drodze z Łeby do Nowęcina. Na naturalnym obszarze pełnym rozlewisk i wysepek żyje tu 100 gatunków ptaków z całego świata, a dla urozmaicenia jeszcze świniodziki, kozy i króliki. Co ciekawe, można sobie powędkować w stawach.

A kto ma więcej czasu, i może jeszcze dzieci, może pamiętać o takich atrakcjach (komercyjnych, ale co tam), jak:

Łeba Park - wielki obszarowo Park Dinozaurów, zajmujący około 20 hektarów i znajdujący się od strony Nowęcina. Podczas spaceru ścieżkami, mostami i kładkami poprzez trzciny można tam obejrzeć makiety około 100 dinozaurów. Można też przenieść się w bliższą nam epokę i zajrzeć do pradawnej chaty oraz grot przedstawiających życie i pochówek Neandertalczyków. Park jest przyjemny, a ponadto ma zaplecze gastronomiczne, rozrywkowe (kino, mini-ZOO) i edukacyjne.

Power Park Łeba - położony na peryferiach, przy ul. Nadmorskiej, w części zapełnionej ośrodkami wczasowymi. Raj dla amatorów pokonywania tras linowych, paintballa, go-kartów, bungee i strzelania. Duży teren w lesie, mały kiosk z napojami, miła obsługa. Byłam - i gorąco polecam!

Autor: texarkana / 2012.06
Komentarze:
Brak komentarzy.