Oferty dnia

Malezja - Kuala Lumpur - relacja z wakacji

Zdjecie - Malezja - Kuala Lumpur

Kuala Lumpur jest stolicą Malezji położoną w środkowej części Półwyspu Malajskiego. Miasto leży w dolinie, która od wschodu otoczona jest górami Titiwangsa, a od zachodu Cieśniną Malakka. Kuala Lumpur jest malajskim terminem, który można przetłumaczyć jako „błotnisty zbieg” gdyż znajduje się u zbiegu rzek Klang i Gombak.

Do miasta przylecieliśmy późnym popołudniem z Manili na Terminal Budżetowy Low Cost Carrier, który oddalony jest od międzynarodowego lotniska o 20 km. Do odprawy paszportowej i bagażowej (bardzo dokładnej) stoi się w długiej kolejce. Na ten terminal przylatuje samolot za samolotem. Jest tłum ludzi, wszędzie ciężko jest się przecisnąć, znaleźć wyjście i biuro informacji. Po mijaniu ludzi i obijaniu się wychodzimy na zewnątrz. Jak zwykle bucha na nas ukrop. Pomimo szarówki na dworze temperatura jest powyżej 30 °C. Przed budynkiem portu jest przystanek autobusowy, taki i busy, które czekają na turystów. My wsiadamy do autobusu, który jedzie do Kuala Lumpur i zatrzymuje się w najbardziej znanych miejscach miasta (nie pamiętam ceny biletu, zapomniałam zapisać). Droga trwa ponad godzinę w luksusowym, klimatyzowanym autokarze. Z terminalu budżetowego jedziemy najpierw na lotnisko główne zabrać pasażerów, a potem już bezpośrednio do miasta. Droga biegnie wśród lasów i gajów palmowych, wszędzie zielono i pięknie. Ma się wrażenie, że się jest na jakiejś malej wyspie a nie w bliskiej odległości od metropolii. Zbliżając się do miasta każdy ma nadzieję, że z oddali ujrzy się symbol Kuala Lumpur - bliźniacze wieże Petronas. Udaje nam się zobaczyć w oddali dwie wieże górujące nad miastem, pięknie oświetlone.

Nasze lokum mieści się w chińskiej dzielnicy przy której zatrzymuje się autobus. Szybko znajdujemy hostel, rzucamy bagaże i wychodzimy na mały rekonesans. Mieszkamy na bardzo ruchliwej ulicy niedaleko Petaling - najsłynniejszego bazaru ulicznego w mieście. Słynie przede wszystkim z podróbek markowych wyrobów, od torebek po buty, dżinsy, zegarki itp. Nasza ulica wieczorem to istna restauracja. Chodniki zastawione są stołami, gar kuchniami, butlami gazowymi do gotowania i wszelkiego rodzaju jedzeniem. Najwięcej jest chińskiego jedzenia. To Chińczycy królują na ulicy. Przekrzykują się nawzajem zapraszając klientów, są mili, uśmiechnięci i szybko biegający. Po krótkim spacerze jemy kolacje u chińczyka i wracamy do hostelu odpocząć.

Z samego rana mamy w planie odwiedzić wieże i wjechać na górę. A podobno kto pierwszy się znajdzie na miejscu to może załapać się na darmowe bilety wjazdu na wieżę. Rano wstajemy wypoczęci i pełni sil. Po szybkiej kawie ulicznej ruszamy zobaczyć miasto. Kolejką KTM Komuter w komfortowych warunkach dojeżdżamy do stacji KLCC (Kuala Lumpur City Center). Jest to przeogromne centrum handlowe, które trzeba przejść w całości żeby dojść do kas wież. Idzie się i idzie w lekkim chłodzie i jeszcze w luzie. O godzinie siódmej rano nie było jeszcze tłumu. Chwilę błądziliśmy zanim ochrona nam wskazała dojście do wież.

Przyszliśmy na miejsce o 7:30, już była kolejka. Turyści stali grzecznie i czekali na otwarcie kas. Stanęliśmy w kolejce, ale kasy otwierają o 8:20. Stwierdziliśmy, że jedno stoi, a drugie idzie na powierzchnię przyjrzeć się z bliska bliźniaczkom. Wychodzę szybko przed centrum. Ciekawa jestem jak z bliska wyglądają wieże. Żeby dobrze im się przyjrzeć trzeba odejść kawałek i dopiero po odchyleniu głowy widzi się w całości razem z mostem leczącym. Robią wrażenie te dwa górujące giganty nad miastem - wieże Petronas Towers mają 452 m i 88 pięter. Patrząc na nie myślałam sobie, że za chwilę znajdę się na samej górze i będę podziwiać panoramę miasta. Postałam chwilę, popatrzyłam i wróciłam do kolejki. O godzinie 8:40 wyszła pani z kas i każdej osobie dawała identyfikator z numerem na szyje. Na wieżę wjeżdża się grupami piętnastoosobowymi. Każda grupa ma swój kolor, nam przypadł zielony. Byliśmy w drugiej turze. Oczywiście biletów darmowych NIE MA. Ludziska, za przeproszeniem piszą bajki w swoich relacjach. Każdy chcąc wyjechać na górę musi kupić bilet. Są zniżki tylko dla studentów. Bagaże podręczne zostawia się w przechowalni. Do windy można wejść tylko z kamerą i aparatem. Na wejście do windy czekaliśmy dziesięć minut. W końcu poproszono naszą grupkę. Winda jest duża, nowoczesna, obsługiwana przez strażniczkę.

Wjazd na górę trwa chyba niecałe trzy minutki. Zatrzymaliśmy się na 85 piętrze na poziomie mostu Sky Bridge łączącego dwie wieże. Na mostku mamy piętnaście minut na oglądanie z wysokości miasta i okolicy. Fajowski widok. Wszędzie budynki betonowo - szklane, baseny otoczone palmami, wijące się ulice i autostrady, a w oddali lasy i gory. Po postaniu i popatrzeniu na miasto wyjeżdżamy na 87 piętro. Z tej wysokości miasto wydaje się takie małe i odlegle... Z tego piętra możemy dokładnie się przyjrzeć wieży telekomunikacyjnej Menara Kuala Lumpur (ma 421 m i jest jedną z najwyższych na świecie, udostępniona jest również dla publiczności), która stoi niedaleko wieź Petronas. W ogóle widok jest przepiękny, a sama wysokość niesamowita. Nie mogłam uwierzyć, że stoję sobie na moście i patrzę na panoramę doliny rzeki Klang i KL. Znowu potwierdziło się, że marzenia się spełniają!!! Te dwa giganty były moim priorytetem do zaliczenia w stolicy Malezji. Zostało mi je jeszcze zobaczyć wieczorem jak są oświetlone i właściwie stolicę Malezji miałabym zaliczoną. Bez żartów!!!

Po zjechaniu na dół obeszliśmy okolice wokół Petronas. Nic godnego zobaczenia. Same wieżowce z biurami i bloki, i pod centrum fontanna, w której nawet nie można zamoczyć rak bo od razu goni ochrona. Po tej dawce adrenaliny i ochłonięciu przyszła kolej na kawę z rogalikiem w centrum i na zrobieniu dalszych planów.

Zdałam się na mojego kumpla, który zadecydował że ruszamy na Merdeka Square - Plac Niepodleglosci, który znajduje się w samym sercu Kuala Lumpur. Ze względów historycznych jest ważny dla wszystkich Malezyjczykow. To tutaj 31 sierpnia 1957 roku spuszczono z masztu flagę brytyjską i wciągnięto na jej miejsce flagę Malezji. Obecnie stoi w tym miejscu najwyższy maszt świata, który ma 100 m wysokości. Plac ten też często nazywany jest kolonialnym centrum miasta.

My tą cześć miasta zaczęliśmy zwiedzać od Meczetu Masdzid Jamek - Meczet Jamek, który znajduje się przy ulicy Tun Perak, niedaleko Placu Niepodległości. Dokładnie w miejscu, w którym osiedlili się pierwsi mieszkańcy. To tu zbiegają się rzeki Gombak i Klang. Te okolice uważa się za miejsce narodzin Kuala Lumpur. Wejście do meczetu jest darmowe. Oczywiście panie otrzymują garderobę do założenia, typu suknia z chustą. W tym stroju można spokojnie zwiedzać miejsce religii islamu. Meczet jest niewielki, z kilkoma wieżyczkami w stylu Mogolow. Stanowi prawdziwą ozdobę miasta. Został zaprojektowany przez brytyjskiego architekta zafascynowanego sztuka orientu Arthur Benison Hubbard. Meczet ten był głównym ośrodkiem życia religijnego muzułmanów w Kuala Lumpur, do czasu gdy po ogłoszeniu niepodległości Malezji otwarto Meczet Narodowy. Idąc dalej uliczkami i wzdłuż rzeki doszliśmy do samego Placu Niepodległości.

Najbardziej okazałym gmachem na placu jest Bangunan Sultan Abdul Samad - Pałac Sultana Abdul Samad. Pałac zbudowany jest w stylu mauretańskim z błyszczącymi miedzianymi kopulami oraz wysoką na 130 m wieżę zegarową. Malezyjczycy gromadzą się wokół wieży w pierwszy dzień nowego roku, aby posłuchać herolda. Pałac przez długi czas stanowił siedzibę administracji brytyjskiej. Obecnie w budynku mieści się Sąd Najwyższy i jest niedostępny dla zwiedzających.

Na północ od Budynku Sułtana, na drugim brzegu rzeki stoi Sad Najwyższy z czterema wieżyczkami, dawny ratusz i siedziba Urzędu Geodezyjnego Federacji Stanów Malajskich. Oba budynki nawiązują do stylu Mogołów.

Po drugiej stronie placu mieści się Royal Selangor Club, ekskluzywny klub dżentelmenów, który był centrum brytyjskiego życia kolonialnego. Zbudowany w stylu Tudorów. Obok są prześliczne drewniane budynki w stylu kolonialnym.

Plac Merdeka jest olbrzymi, przepięknie udekorowany kwiatami, z fontannami i dużym pasem zieleni do spacerów. Obok placu wznosi się nowoczesny wieżowiec w kolorze popielato-różowym, z pięknymi ażurowymi zdobieniami charakterystycznymi dla sztuki islamu. W kompleksie tym mieści się Główny Urzad Pocztowy.

Pogodę mieliśmy piękną, słonce przygrzewało mocno, w powietrzu czuć było wilgotność, która przykleiła się do naszej skory. Spacerując po placu i podziwiając poszczególne budynki, nawet nie zauważyliśmy że w jednym momencie niebo zrobiło się szare i deszcz nam powiedział dzień dobry! Na szczęście nie było ulewy, tylko mocniejszy kapuśniaczek, i spacerek pod parasolem nie trwał długo. Parasol i robienie zdjęć nie jest wygodne!

Idąc dalej na południe dochodzimy do starego dworca kolejowego Kuala Lumpur. Cały budynek jest w kolorze popielatym i białym. Z każdej strony budynku pną się w górę wieżyczki, minarety, iglice i luki. Na przeciwko dworca mieści się Bangunan KTM Berhad - Budynek Administracji Kolejowej, główna siedziba Malaysian Railways. Budynek łączący minarety w stylu Mogołów z wielkimi gotyckimi oknami i starogreckimi kolumnami.

Idąc dalej na północ od wiktoriańskiej części miasta dochodzimy do Masdzid Negara - Malajski Meczet Narodowy. Zbudowany w 1960 r, jest jednym z największych meczetów Azji. Może jednocześnie pomieścić 8000 wiernych. Główna kopula została skonstruowana w kształcie 18 ramiennej gwiazdy. Znajduje się tu także 48 mniejszych kopuł. Gwiaździsty wielopłaszczyznowy dach reprezentuje 13 stanów Malezji i 5 filarów islamu. Meczet można zwiedzać pod warunkiem zastosowania się do tradycyjnych reguł postepowania. Należy zdjąć buty i mieć na sobie stosowne ubranie. Zwiedziliśmy ten meczet. Kobiety mogą wszędzie chodzić. Jedynie w sali modlitw mają wyznaczone miejsce. Meczet jest duży, z fontannami wewnątrz, korytarzami, spaceruje się po marmurze szklącym od czystości. Woda w basenach i fontannach delikatnie szumi. Sala modlitw w kolorze szafirowo-zielonym i złotym, przepięknie podswietlona. Jest najpiękniejszym meczetem jaki do tej pory widziałam.

I tak chodząc sobie i robiąc małe postoje zobaczyliśmy w pierwszym dniu najważniejsze obiekty miasta. Wieczorem jeszcze raz pojechaliśmy pod wieże. W nocy wyglądają pięknie. Dwa wysokie budynki połączone mostem w środku, oświetlone z każdej strony. Każde piętro się świeci. Ten widok jest urzekający. Można siąść przed fontannami i patrzeć na nie i na ludzi, którzy robią sobie pod nimi sesje zdjęciową. A żeby zrobić zdjęcie drugiej osobie. Nie uwierzycie! Trzeba się położyć i jeszcze poczekać jak z tyłu nikogo nie ma. Rewelacyjny widok, mają w sobie coś co przyciąga ludziska. Jechać taki szmat drogi, żeby zobaczyć dwa budynki! Ale to jest moc zwiedzania i poznawania świata...

Kuala Lumpur to miasto, w którym trzeba się nauczyć chodzić. Ruch jest lewostronny i to utrudnia sprawę przy przechodzeniu przez jezdnie i stania na schodach ruchomych. Zapomina się o tym. Jest to miasto bardziej zieleńsze niż Singapur. Więcej jest egzotycznej roślinności i parków.

Nawet jest miejsce dla turystów. To słynna ulica Petaling Street i Pasar Seni - Centralne Targowisko. Dawniej na tym targu handlowano owocami i warzywami. Teraz zbudowano budynek dwupiętrowy z olbrzymimi halami. Na każdym poziomie są kramy z pamiątkami i wyrobami regionalnymi dla turystów. Obok budynku na ulicy Jalan Petaling jest targowisko uliczne, na którym można tanio zjeść i napić się. A wieczorem popatrzeć na uliczne przedstawienia.

Jednym z najbardziej znanych miejsc i najchętniej odwiedzanych przez turystów oprócz wieź jest park Taman Tasik Perdana. Park ma powierzchnię 103 hektarów. Ma wspaniałą bujną roślinność egzotyczną z jeziorami i sadzawkami. W granicach parku znajdują się dodatkowe atrakcje: Ptaszarnia, hodowla motyli, Ogród Hibiskusów i Ogród Storczyków. W parku jest spokój, świergocą ptaki. My też do niego przyszliśmy na odpoczynek i spacer wśród zieleni. Po chodzeniu w mieście przyszedł czas na relaks. Bardzo chciałam zobaczyć Ogród Storczyków i Hibiskusów. Niestety mój kolega nagle poczuł się bardzo źle, i biegiem trzeba było szukać toalety. Co było dalej nie będę Wam pisać. Natychmiastowy powrót taxi do hotelu, zaaplikowanie lekarstw i odpoczynek w pokoju hotelowym. Ja w tym czasie jeszcze połaziłam po bazarze, wypiłam piwo przyglądając się handlowi i porobiłam zapiski.

Kuala Lumpur jest nowoczesnym miastem Malezji. Wieżowce ze szkła i stali nadają widok europejski temu miastu. A meczety i kultura islamska, którą widzi się na każdym kroku pokazują zachowanie tradycji i prawdziwą Malezję.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Porady i ważne informacje

  • Do Malezji Polacy wiz nie potrzebują.
  • Waluta: Ringgit Malezyjski RM (dolar malajski). Na ringgity można wymienić większość walut, ale najpopularniejsze są dolary amerykańskie. 1 USD - 3,38 RM. Wymianę najlepiej zrobić na lotnisku.
  • Ceny:
    • piwo puszkowe Anchor 0,33l - 8 RM
    • bilety Petronas Towers 80 RM normalny, bilet studencki 64 RM
    • bilet na L’Aerobus z lotniska 8 RM
    • bilet na kolej miejska LRT 1,60 RM
    • woda, coca-cola 0,5l - 2RM
    • obiad w chińskiej restauracji 10-20 RM
    • mała kawa 3,60 RM
    • taxi z Kuala Lumpur na lotnisko 1,50 RM
  • Adres hostelu: Garden Village 434,Group 4,Steng.Tel.85512217373 Kosz noclegu od osoby 12,67 zł. Zapłatę za noclegi płaci się w gotówce, nie przyjmują kart.
  • Wziąć ze sobą letnie, przewiewne ubranie.
  • Wodę pic tylko butelkową,

Autor: krakowianka / 2012.09
Komentarze:
Brak komentarzy.

Galeria zdjęć
Zdjęcie z Malezji - Petronas TowersZdjęcie z Malezji - Zdjęcie z Malezji - Petronas TowersZdjęcie z Malezji - Klcc-City CenterZdjęcie z Malezji - Zdjęcie z Malezji -
Zobacz całą galerię zdjęć z Malezji
Przeczytaj także