Oferty dnia

Mauritius - L'ile aux Cerfs - relacja z wakacji

Zdjecie - Mauritius - L'ile aux Cerfs

W drugim dniu naszych wakacji wybraliśmy się na najpiękniejszą wysepkę na Mauritiusie - L’ile aux Cerfs.

Jak zawsze wyjazd był nieplanowany, nie mieliśmy jeszcze sprecyzowanego planu od czego zaczynamy zwiedzać wyspę. Dzień wcześniej podczas kolacji, nasi znajomi powiedzieli nam, że następnego dnia wybierają się na tą wysepkę. I jak mamy ochotę to możemy zabrać się z nimi, będzie miejsce w busie. Ucieszyliśmy się bardzo, ale zrzedły nam miny jak usłyszeliśmy o której musimy wstać. Pobudka 6:30, szybkie śniadanie i o 7:20 wyjazd z pod hotelu. Hoho ciut wcześnie jak na wstawanie wakacyjne. Ale co robić, im wcześniej znajdziemy się na wyspie, tym lepiej. Oczywiście wyjazd był opóźniony. Na Mauritiusie nikt się nie spieszy i nie liczy się czasu. Dla nich 7:20, to 7:40. Zawsze godziny liczy się z lekkim poślizgiem.

Wyjechaliśmy z hotelu mini busem, grupka osiem osób. Po godzinnej jeździe wśród plantacji trzciny cukrowej, mijaniu małych wiosek i miasteczek, i po lekkich nerwach spowodowanych jazdą docieramy do TROU d’EAU DOUCE.
Czemu nerwach, bo kierowcy jeżdżą jak chcą, nie przestrzegają żadnego kodeksu drogowego. Oni maja swoje drogowe prawa, co dla nas Europejczyków kończy się niejednokrotnie zamykaniem oczu i lekkim krzykiem!

TROU d’EAU DOUCE to mały port rybacki i główne miejsce skąd motorówką albo małym jachcikiem dopływa się do L’ile aux Cerfs. W Trou d’eau Douce czekał już na nas młody chłopak, który swoją motorówką miał nam pokazać wysepkę i inne atrakcje.

L’ile aux Cerfs, to inaczej Wyspa Jeleni, która znajduje się na lagunie w pobliżu wschodniego wybrzeża Mauritiusa. Oczywiście dzisiaj na wyspie nie ma żadnych jeleni, jest za to przepiękna dzika roślinność i dziewicze piaszczyste plaże.

Po dokonaniu prezentacji wsiadamy do motorówki i ruszamy na spotkanie z wyspą. Płyniemy po lazurowej wodzie, która zmienia kolor w zależności od padania promieni słonecznych. Po drodze mijamy rybaków stojących i próbujących cos złowić, kiwają do nas z daleka. Powoli dopływając widzimy luksusowy pałac na wyspie - to pięciogwiazdkowy hotel Touessrok ze swoim terenem golfowym, podobno jednym z najpiękniejszych na świecie. Faktycznie robi wrażenie ten hotel - pałac.

Płyniemy dalej mijając małe wysepki z bujną roślinnością, nasze oczy chłonna obrazy i aż ciężko jest robić zdjęcia. Nie wiadomo co ująć, co wziąć w obiektyw.

Dopływamy wreszcie do malej przystani na wysepce. Tam znowu inna osoba bierze nas pod swoje „skrzydla” proponując atrakcje sportowe. My marzymy tylko o jednym: znaleźć się na plaży i popluskać w wodzie bo z nieba zaczyna bić żar. Dziękujemy grzecznie za propozycje i każdy rusza w głąb lądu. My kierujemy się na lewo od przystani. Idziemy leśną dróżką wśród sosen, palm, kaktusów i ooo docieramy do plaży. Idziemy jeszcze dalej brodząc po wodzie. Trzeba uważać bo pełno w wodzie jeżowców. Po chwili docieramy na mała plażę, na której nie ma żywej duszy. Przed nami ciągnie się niebiesko-granatowy ocean, w dali widać fale zatrzymujące się na rafie. Za nami dziewiczy las. Mały raj dla nas. Kąpiel w morzu wspaniała, fauna i flora zachwycająca; Pełno kolorowych jeżowców: czarne, popielate, fioletowe. Nurkując widzimy małe popielate rybki albo perłowe z czarnymi paskami. Uciekają przed nami w szalonym tempie. A my pływamy i napawamy się tym przepięknym światem podwodnym.

Po kąpieli w ciepłym oceanie była pora na obiad. Znowu wsiedliśmy do naszej motorówki i popłynęliśmy na jedną z odnóg wyspy. Tu czekało nas lekkie zaskoczenie. To była mała dzika plaża, na której ustawiono plastikowe krzesła i stoly. Od słońca miała nas chronić płachta brezentu. A kuchnia od stołówki była oddzielona sznurkiem, na którym powieszono szmaty. Trochu prymitywnie to wyglądało ale „kelnerzy” uśmiechnięci zaprosili nas do stołu. Obiad był przepyszny zakrapiany krajowym rumem. Po sutym posiłku można było jeszcze pokosztować różne rodzaje rumu i potem kupić. Najlepszym smakiem okazał się rum ananasowy. Pychota.

Po obiedzie czekała nas najlepsza atrakcja dnia. Popłyniecie do wodospadów Grande Riviere Sud - Est. Wodospad można oglądać tylko od strony morza. Robi niesamowite wrażenie ta spadająca z hukiem woda do morza.

Cala wycieczka jest bardzo ciekawa. Wyspa przyciąga swoimi dziewiczymi plażami i pięknym oceanem. Jest to skrawek ziemi, gdzie jeszcze komercja się tak bardzo nie rozwinęła, mowie o wielkiej skali.

Nam bardzo podobała się. Gdyby starczyło czasu chętnie byśmy na nią powrócili, dla morza i tej samotności wśród tak pięknej przyrody.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

Trou d’Eau Douce - mała wioska rybacka ze swoim portem, z którego wypływa się na Wyspę Jeleni. Miasteczko ma najpiękniejszą plażę w tej okolicy Belle Mare. Plaża otoczona jest małą laguną. Można nurkować ze sprzętem na najbliższej rafie.

Obok miasteczka znajduje się centrum do nurkowania Belle Mare.

L’ile aux Cerfs ze swoimi dziewiczymi plażami i wodospadem Grand Riviere Sud - Est.

Porady i ważne informacje
  • Na wyspę najlepiej jechać jak najwcześniej. Unika się wtedy spotkania z turystami, którzy od godziny 9h oblegają wyspę.

  • Wycieczka kosztowała nas 1000 Rs (1Rs - to około 39 funtów) z obiadem wliczonym oraz z transportem do hotelu.

  • Miejscowe Biura turystyczne proponują te wycieczki od 1500 Rs. Trzeba się targować i wybierać biura poza zasięgiem hotelu.

  • OBOWIAZKOWO BUTY DO MORZA ORAZ SPRZET DO NURKOWANIA.

  • Na miejscu jest bardzo dużo prywatnych właścicieli stateczków, którzy chętnie zawiozą Was na wyspę. Cenę można z nimi bezpośrednio uzgodnić. Trzeba się targować konkretnie z uśmiechem na twarzy, bo inaczej sypną kosmiczną cenę.
Autor: krakowianka / 2011.05
Komentarze:
Brak komentarzy.