Oferty dnia

Polska - ZŁOTA JESIEŃ W KOTLINIE KŁODZKIEJ... - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - ZŁOTA JESIEŃ W KOTLINIE KŁODZKIEJ...
Cudna jesień… piękny, słoneczny i cieplutki październik…. aż żal nie skorzystać z takiej pogody…; więc kilka dni urlopu w połączeniu z weekendem pozwoliło na krótki plenerowy wypad; oczywiście z logistycznego punktu widzenia- gnać 500 km w jedną stronę w czwartek, żeby wracać już w poniedziałek, jest troszkę bez sensu, bo nieco za daleko, ale zgrać obowiązki wszystkich uczestników wypadu z możliwym czasem wolnym było trudno..., więc wyszło jak wyszło - czyli zbyt krótko, ale i tak bardzo się cieszę, że udało się choć na chwilę wyskoczyć w tak piękne miejsce.

Gdzie tym razem? – no było kilka różnych pomysłów… ale wszystko się od początku komplikowało i w efekcie końcowym padło znów na Sudety – miejsce, które nigdy mi się nie znudzi, bo Dolny Śląsk i w ogóle cały południowo-zachodni narożnik naszego kraju to przepiękna i przebogata we wszelkie atrakcje kraina, kraina tak ciekawa, że przez najbliższe 10 lat mogę tam jeździć i za każdym razem odkrywać coś nowego; tam i tak nigdy wszystkiego nie poznam…, nie zobaczę…, nie zauroczę się wszystkim co oferuje ten „narożnik”…. .

Tym razem wybrałam malutki, charakterystyczny cypelek na naszej mapie – Kotlinę Kłodzką, którą przed wieloma laty poznawałam dawno temu jeżdżąc tam na obozy i zimowiska w czasach końcówki podstawówki i początków liceum; a więc dla mnie to taka nieco podróż sentymentalna…. powrót do miejsc dawno nie widzianych ale i do zupełnie nowych; a dla pozostałych członków wypadu – to podróż do tzw. terra incognita😉.

Podróż przepiękna widokowo i zabytkowo, choć nie do końca udana z powodu składu, pomimo że było bardzo sympatycznie i rodzinnie, a pogoda dopisała nam jak marzenie, to jednak w składzie naszej eskapady zabrakło mi mojego wiernego towarzysza podróży przez życie, który z przyczyn losowych nie mógł z nami jechać tym razem :(.

(Coś tam później w miarę czasu będę dopisywać, ale na razie będę wrzucać fotki, które postaram się opisać mniej lub bardziej szczegółowo…)

Na początek umieszczę może kilka fotek poglądowych, bardziej ogólnych i raczej takich widokowych - jako zajawka.... , a na dalszym etapie postaram się już bardziej o chronologię:)

.....

Ziemia Kłodzka wraz z Kotliną Kłodzką – to znany większości i często odwiedzany przez miłośników turystyki krajowej - malutki mikroregion położony w Sudetach Środkowych, otoczony malowniczo przez Góry Stołowe, Bardzkie, Bystrzyckie, Złote, Orlickie i Masyw Śnieżnika – kraina przebogata w widoki, zabytki i cudne przyrodnicze miejsca - którymi mogłaby obdzielić kilka razy większy obszar.

Ziemia ta historycznie była przez wieki we władaniu czeskim (Hrabství Kladské) i niemieckim (Glatzer Ländchen), a we wczesnym średniowieczu również panowali tu nasi Piastowie, ziemia ta była więc przez wieki przedmiotem sporów i w wyniku licznych wojen polsko-czeskich i niemieckich przechodziła w zawieruchach historii z rąk do rąk, stąd ta ilość zachowanych tu niezwykłych, wspaniałych i ciekawych miejsc, które szczęśliwie nie zostały zniszczone przez ostatnią wojnę światową, ale największego spustoszenia i dewastacji - głównie pięknych tutejszych licznych pałaców dokonały wojska radzieckie, które, jak wiadomo siały zniszczenie wszędzie, gdzie tylko się pojawiły.

Żeby jednak zobaczyć większość atrakcji, które oferuje turyście ta kraina – należałoby spędzić tutaj kilkumiesięczny urlop:) - bowiem ilość tutejszych szlaków, górskich ścieżek, malowniczych schronisk, zabytkowych miasteczek, cudnych rynków, kościółków, rzadkich obiektów, uzdrowisk i parków zdrojowych, źródeł wód mineralnych, twierdz, kopalń, jaskiń, zamków, pałaców i całego mnóstwa innych ciekawych obiektów – powoduje „obłęd”, że na tak niewielkim obszarze skupiło się tyle cudnych i ciekawych miejsc do zobaczenia; człowiek złakniony zwiedzania i podziwiania już sam nie wie co wybrać? co tu zobaczyć? - kilku miesięcy tu rzecz jasna nie spędzimy, ale możemy tak sobie zaplanować dni wg własnego uznania, żeby móc tu wrócić jeszcze przynajmniej kilkakrotnie😉.

Nasz urlop jest krótki, a odległość od domu spora (500 km), więc żeby nie zamienić tych paru dni wolnych od pracy w męczący galop, decydujemy się na wybranie dosłownie kilku urokliwych miejsc, które podziwialiśmy sobie w sposób lightowy, przeplatając cuda natury i cuda architektury, ale przede wszystkim cieszyć się z cudnej, słonecznej pogody, czasu wolnego i możliwości poprzebywania razem.

Kotlina Kłodzka, poza wspaniałymi widokami łagodnych gór, słynie głównie z Uzdrowisk, które od wieków ulokowały się tu przy ujęciach leczniczych wód zdrojowych; chcieliśmy zobaczyć kilka z nich – tych dawnych , wspaniałych poniemieckich „bad’ów i kursaali”, a zobaczyliśmy z grubsza cztery najbardziej znane: Kudowa- Zdrój, Polanica-Zdrój, Duszniki Zdrój i Lądek Zdrój – spacerując po pięknych parkach zdrojowych i podziwiając słynne Pijalnie i piękne, dawne Domy Sanatoryjne oraz bardzo malowniczą zabudowę pensjonatową w typowej dla tego regionu architekturze – w plenerach słonecznej, złotej, polskiej jesieni… bo tegoroczny październik rozpieścił nas wszystkich słońcem i ciepłymi, przyjemnymi temperaturami, jakich dawno już nie pamiętamy o tej porze roku w większości regionów w Polsce.

W tym miejscu wypadałoby jednak napisać choć kilka słów o słynnych kłodzkich uzdrowiskach, z których słynie przecież ta Kłodzka Kraina – chociażby z szacunku do tych miejsc;
• a więc Kudowa-Zdrój (tak, wiem, nie powinno się zaczynać od: a więc😉)– niemiecki kurort Bad Kudowa – oddalona nieco od samej Kotliny Kłodzkiej, którą oddziela Przełęcz Polskie Wrota; miejsce znane od średniowiecza dzięki odkrytym tu źródłom wód leczniczych, ale pierwsze urządzenia kąpielowe powstawały tu dopiero w XVIII wieku; później miejscowość rozwijała się utrzymując cały czas klimat uzdrowiskowy, zamieniając się u schyłku XIX wieku w elegancki kurort górski, gdzie powstały piękne domy zdrojowe, pawilony sanatoryjne, Pijalnia, itd…, a elegancki park Zdrojowy zachwyca starodrzewem i tysiącami wspaniałych krzewów i kwiatów, fontannami, rzeźbami i ciekawym sektorem Muzycznym; sama zabudowa Kudowy również urzeka, piękne wille w stylu starych górskich pensjonatów utrzymane są w bardzo kurortowym klimacie.

• Polanica-Zdrój - Altheide-Bad – pięknie położona przy Piekielnej Dolinie przez którą przepływa Bystrzyca Dusznicka; w początkach istnienia ta wiejska osada była w posiadaniu niemieckich rodzin i rycerskich rodów, kłodzkich hrabiów, Klasztoru a nawet szpitala; a uzdrowiskowa przeszłość zaczęła się tu na początku XIX wieku od Josepha Grolmsa, który ocembrował jedno z pięciu tryskających tu wówczas źródeł, wzniósł drewniane łazienki, a okoliczne pola zamienił w parki i ogrody. Największy rozkwit Polanicy jako renomowanego uzdrowiska datuje się od roku 1873, kiedy to tutejszy zdrój nabył pewien wrocławski przemysłowiec Wenzel Hoffmann, który doprowadził to uzdrowisko do prawdziwego rozkwitu, co spowodowało gwałtowny napływ kuracjuszy i i wielki boom budowlany, przez co Polanica zatraciła zupełnie wiejski charakter, stając się eleganckim i modnym wówczas kurortem o pięknej willowo-pensjonatowej zabudowie w stylu szwajcarskim. Do dziś możemy podziwiać eleganckie sanatorium „Wielka Pieniawa”, będąca wówczas luksusowym domem kuracyjnym, uważanym wówczas za najnowocześniejszy tego typu obiekt na Śląsku ponieważ posiadał nowoczesny zakład przyrodoleczniczy z pełnym wyposażeniem i oświetlanym już światłem elektrycznym.

• Duszniki-Zdrój - niemieckie Bad Reinerz, były znaczące w dziejach dopiero od XVI wieku, za sprawą gwałtownie rozwijającego się tu przemysłu, głównie papierniczego, czego świadectwem jest pięknie zachowany do naszych czasów stary Młyn Papierniczy, który dzisiaj możemy na szczęście podziwiać jako Muzeum Papiernictwa; ale jako Zdrój – osada ta miała podobną historię jak wszystkie poprzednie: odkrycie źródeł wód leczniczych w początkach XIX wieku i szybko rozwijające się nowoczesne uzdrowisko – rozpoczęło rozkwit Dusznik do rangi modnego kurortu, do którego wówczas m.in. w 1826 roku przybył na kurację „do wód” młodziutki Fryderyk Chopin wraz z matką i siostrami.

• I w końcu prawdziwa, uzdrowiskowa wisienka na torcie - Lądek-Zdrój (Bad Landeck) – najwspanialszy, najpiękniejszy i najciekawszy z sudeckich kurortów, który (oczywiście wyłącznie moim zdaniem, bo przecież inni mają prawo myśleć inaczej); jest pięknie położony u stóp Gór Złotych w dolince rzeczki Białej Lądeckiej; jest chyba najstarszym z kłodzkich zdrojów, bo źródła leczniczych wód znane tu były już w latach 1200… . W XIX wieku, w czasach pięknego okresu belle epoque - Lądek sporo zawdzięczał Księżnej Mariannie Orańskiej, która wówczas była znaną i wpływową osobistością na tych terenach i która przyczyniła się sporo do rozwoju Lądka. Uzdrowisko to słynie przede wszystkim z rzadkich wód radanowych (radoczynne cieplice siarczkowe) leczące głównie choroby reumatyczne.
Dziś symbolem Lądka-Zdroju jest wspaniały, neobarokowy budynek przyrodoleczniczego zakładu „Wojciech”, zwany ówcześnie Marienbad, wybudowany w 1680 roku , przebudowany 200 lat później do obecnej postaci; z daleka przyciąga uwagę jego potężna kopuła, a kuracjuszy oprócz wód radanowych przyciąga też turecki styl tutejszych łaźni. Lądek przyciągał swą sławą na kuracje zdrowotne wiele znamienitych gości: w tutejszych wodach leczył się sam król pruski Fryderyk II, w „Wojtku” znanymi kuracjuszami byli również: prezydent USA John Adams, książę Antoni Radziwiłł, Oskar Kolberg, Iwan Turgieniew, a z tych mniej znamienitych dostąpili uroków „Wojtka” również nasze „orły” - Cyrankiewicz i towarzysz Wiesław Gomułka 😉).
Na uwagę zasługuje też lądecki, uroczy Rynek z pięknym neorenesansowym Ratuszem, otoczony wianuszkiem uroczych, zabytkowych kamieniczek; niestety Lądek odwiedziliśmy w dniu, kiedy akurat odbywał się tam jakiś jarmark, głównie owocowo-warzywny i urodę rynku odbierały gęsto poustawiane wokół Ratusza kramiki handlarzy.


Nie będę opisywać dokładnie dzień po dniu jak wyglądał nasz pobyt tutaj, ale zwiedzaliśmy sobie tu różne miejsca tak dość typowo-wycieczkowo, czyli jeżdżąc od punktu do punktu, często zjeżdżając w bok zgodnie z napotkanymi po drodze brązowymi drogowskazami turystycznymi do różnych atrakcji na zasadzie „po drodze”, a więc plan wycieczki „pisał” się nam sam w drodze… 😉,co jak zwykle zaburzyło nam wcześniejsze założenia zwiedzania :), po które kiedyś tu jeszcze oczywiście wrócimy... 😉

Jednym z takich miejsc „po drodze” okazała się mała wioska – Szczytna, położona malowniczo w drodze pomiędzy Dusznikami a Polanicą na skraju Gór Stołowych, gdzie skręciliśmy skuszeni turystycznym, brązowym znakiem drogowskazowym i odkryliśmy cudny punkt widokowy na skałach Szczytnika (Steinberg, 589 m npm) gdzie na skraju wierzchowiny, znajdują się piaskowcowe Orle Skały w których znajdziemy wiele skałek w kształcie grzybów skalnych, podobnych do tych jakie można podziwiać w nieodległym skupisku w innym fragmencie Gór Stołowych – Skalnych Grzybach oraz ciekawy , neogotycki Zamek Leśna (Waldstein) zbudowany w latach 1831–1837 w miejscu dawnego fortu Króla Prus- Wilhelma II; zamek początkowo służył jako rezydencja majora Leopolda von Hochberga; obecnie zamek nie jest niestety udostępniony zwiedzającym, bo w jego murach znalazł się zakład leczniczy, dostępna jest tu jedynie zamkowa Kaplica, szkoda wielka, bo podobno mury tego zamku skrywają piękną salę rycerską, która bywała swego czasu miejscem wystawnych przyjęć i eleganckich bali.

W podobny sposób trafiliśmy do XVI wiecznego Zamku na Skale w Trzebieszowicach, pięknie położonego nad malowniczą rzeczką Białą Lądecką nieopodal Lądka Zdroju, - zamku- jakby zupełnie zagubionego wśród ostępów Ziemi Kłodzkiej ; pierwotnie, jeszcze w XIV wieku ów zamek był siedzibą rycerską, później od XVI wieku, w miejscu owego zamku rycerskiego, zaczął być tu wznoszony renesansowy dwór, który zmieniał swe oblicze przez lata przechodząc na własność różnych właścicieli, którzy go wielokrotnie przebudowywali; swą największą świetność zamek pamięta za czasów rodu von Reichenbachów, później rodziny von Harbuval-Chammaré - gdzie pełnił rolę arystokratycznego ośrodka Bad Landeck.

Dziś zamek jest własnością jakiejś Spółki która urządziła w nim elegancki hotel, ale niektóre fragmenty zamku są udostępnione zwiedzającym (z przewodnikiem za opłatą).

Oczywiście jedną z głównych atrakcji pobytu w Kotlinie Kłodzkiej są cudne i stare jak świat Góry Stołowe - mały fragment Prasudetów - góry fenomenalne w rzeźbie i pełne fascynujących zjawisk geologicznych z mnóstwem wielkich, skalnych głazów wiszących nam momentami dosłownie tuż nad głowami jeden nad drugim, lub wielkich stojących „grzybów” trzymających się na lichych nóżkach, które z powodu erozji przybrały niewiarygodnie fantazyjne kształty, góry- pełne mrocznych szczelin, wąskich przesmyków oraz sieci skalnych labiryntów, które są tu wielką atrakcją. Wizytę tutaj zaplanowaliśmy sobie na ostatni dzień pobytu, a przypadkowo zmienioną trasę z Pstrążnej szlakiem zielonym opisałam Wam pod zdjęciami- więc wiecie jak to się skończyło😉)

Trasą właściwą jest tu krótki szlak wytyczony w baśniowym labiryncie Błędnych Skał i mimo, że naprawdę jesteśmy w skalnym labiryncie – to już tutejszy Park Narodowy zadbał o to, żebyśmy się w nim nie pogubili - wystarczy tylko trzymać się wygodnej, drewnianej i dobrze oznakowanej, jednokierunkowej ścieżki.

Trasa ta nie jest niestety zbyt długa, no wielka szkoda, bo jest naprawdę super! – jej przejście spokojnym tempem z przerwami na zdjęcia zajmie Wam ok 40 minut , - bo widoczki za każdym zakrętem są tu wprost fenomenalne, i mimo że w Przesmyku Liczyrzepy czy Długim Pasażu trzeba mocno wciągnąć brzuch, a miejscami mocno się schylać i kucać, żeby się między tymi skałami jakoś poprzeciskać - co jest absolutnie obłędne, fenomenalne przeżycie - to jednak trasy tej absolutnie nie polecam osobom cierpiącym na klaustrofobię, którzy w tych wąskich, ponurych, ciemnych wręcz przesmykach mogą dostać ataku paniki. Przesmyk Liczyrzepy w najciaśniejszym miejscu liczy bowiem tylko 38 cm szerokości a jego wysokość dochodzi tu do 12 metrów! 😉 - noo…. miejsca na tańce tu raczej nie ma 😉 , ale to prawdziwie bajkowy zakątek, - coś musi być na rzeczy, skoro wychowany w cudnej Nowej Zelandii reżyser Andrew Adamson osadził tu akcję “Opowieści z Narni”, gdzie kręcone były zdjęcia.

Kolejnym takim fenomenalnym miejscem wartym odwiedzenia jest wręcz sztandarowe miejsce w Górach Stołowych - Szczeliniec Wielki , wspinaczkę na tę górę po setkach schodów wynagrodzą widoki na górze, ale głównie i przede wszystkim możliwość „zanurkowania” w tym skalnym świecie; Niestety tym razem zabrakło nam czasu na zaplanowany Szczeliniec; miał być tego samego dnia co Błędne Skały, ale nie zaplanowane przystanki: a to w Czermnej na Szlaku ginących zawodów, a to w skansenie w Pstrążnej, a to szopka ruchoma po drodze, a jeszcze Park Zdrojowy w Kudowie i utracony czas na szlak zielony w Błędnych Skałach – to wszystko spowodowało brak możliwości odwiedzenia Szczelińca, a że miała być to atrakcja ostatniego dnia – to nie było jej jak przełożyć na inny dzień, no trudno… zawsze to jakiś powód aby rychło tu wrócić😉 ( ja byłam już na Szczelińcu lata temu, tak jak i w labiryncie Błędnych Skał ), ale bardzo chciałabym jeszcze teraz powtórzyć Szczeliniec, no cóż…. mam nadzieję, że ta wspinaczka po 600 schodach pod górę jest dla mnie jeszcze do pokonania😉 ; W góry Stołowe z pewnością nie raz jeszcze wrócę, bo po prostu cudne są i nigdzie indziej w Polsce nie ma takich gór:)


Było jeszcze kilka fajnych miejsc „po drodze” o czym napiszę Wam szerzej pod zdjęciami, jak również umieszczę osobną galerię (bo to miejsce to zasługuje na wyróżnienie) z pewnego niezwykle urokliwego miejsca wciąż „schowanego” przed tłumami i masowym szturmem turystycznym (i niech tak zostanie jak najdłużej!.... 😉), miejsca, które szczególnie zapadło mi głęboko w pamięci z lat młodości, a które wciąż uważam za prawdziwie unikatową sudecką perełkę, ale o tym będzie w swoim czasie…. .

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: piea / 2018.10
Komentarze:

piea
2018-10-22

oj tak Danusiu, ode mnie strasznie daleko, a od Ciebie pewnie jeszcze dodatkowe 200km! ano daleko....ale ja uwielbiam ten "róg", więc jeżdżę tam namiętnie już od 3 lat:); też pozdrawiam
Papuas, nie nastawiaj się aż tak bardzo na tą perełkę, bo to co perełką dla mnie- dla Ciebie może byc nuuuudą:) ; nie chodzi o żaden szlak; chodzi o miejscowość, maleńką, nieznaną, zupełnie zapomnianą, ale za to taką, że szczena opada! tłumy turystów pojechały do Karpacza, Szklarskiej, Kudowy, Zakopanego, itd... a tam.... klimacik wciąż jak 100 lat temu - dlatego taki unikat! nie do wiary, że coś takiego jeszcze dotrwało do tych czasów! będzie w swoim czasie... :)

danutar
2018-10-22

Czytając, z przyjemnością przypomniałam sobie Kotlinę Kłodzką, a zwłaszcza Góry Stołowe. Byłam tam dwa razy przed laty. Mieszkaliśmy w Karłowie, w domku u stóp Szczelińca. Cudownie wspominam tę fascynującą górę - wchodziliśmy raz szlakiem z Karłowa, czyli po skalnych schodkach, a raz lasem od strony Pasterki. Cudowne widoki ze szczytu i niesamowita trasa skalnym labiryntem. No, Błędne Skały też niezapomniane!
Ech, chciałabym kiedyś jeszcze chociaż raz..., ale ode mnie strasznie daleko. Więc póki co lecę nacieszyć się Twoimi zdjęciami, bo moje - papierowe sprzed lat - marnej są jakości. Pozdrawiam, Alicjo :)

papuas
2018-10-22

Czekam, i czekam na unikatową perełkę, i doczekać się nie mogę, a różne miejsca przychodzą mi do głowy, bo też lata temu łaziłem szlakami Kotliny Kłodzkiej. Z moich wspomnień ciekawy skałkowo kombinowany szlak z Karłowa do Polanicy Grn - czerwony + niebieski chyba. Po drodze sporo skałek w tym autentyczne grzyby z trzonem i kapeluszem.
Tak, Błędne są obłędne i są opowieści, że wśród pierwszych turystów były przypadki "śmiertelnego zabłądzenia". Swego czasu próbowałem te gadki weryfikować - wdrapię się na górę i zobaczę jak iść. Nic bardziej mylnego - po wejściu na skałkę we wszystkich kierunkach płasko i jesteś w lesie, bo górę skałek porastają jakieś drzewka i chaszcze. :)