Nie jesteś zalogowany.
Witajcie
Katerina, ten hotelik miał bardzo dobre noty w necie i dlatego go wybraliśmy, do tego basen pod dzieci...trzeba było zapłacić niestety ale w sumie podobna cena do bungalowów w Pandanusie. Można było coś taniej znaleźć ale wybór raczej mały.
Wracamy do portu, już późno, cały dzień na powietrzu, mega przeżycia, więc zostajemy w centrum i lądujemy w knajpie polecanej przez miejscowych "Big Mama's Pinoy Hot Pot & Grill". Tłumy są ale dla nas stolik się znalazł ;-) Rum po taniości ląduje na dość przaśnych ale klimatycznych stolikach, potem kolejno ryby, kura, zupy, mango....Hałas z ulicy niestety od trajków, całe szczęście, że odgłos smażenia i grillowania trochę zagłusza.
Fajne miejsce, jedzenie smaczne, ceny ok (ok 180zł za 2 rodziny). Śmiało polecić można!!!
Wracamy do nas i znów w miasto oczywiście nie będę się rozpisywać na temat pamiatek i innych zakupów, bo znów cała waliza napakowana zakupami hehe. To co jest niewiarygodnie tanie, a może lubiane przez wiele osób to trampki Converse, w miejscowym większym sklepiku cena za parę ok 50-70zł!!! w zależności od modelu ;-))))
Odkrywamy extra knajpkę ( z tripa) "Sinugba sa Balay" i od razu mówię, że niebo w gębie!!! Do picia trza zamawiać koktajl ze swieżych mango z rumem albo byz - jak kto woli.
Podobno extra smakują krowie ozory, miękkie, doprawione, mega. Mi przypadło do gustu nasi goreng - pychotka!!! Oczywiście ryby, krewety mega doprawione. Tanio może nie jest ale jak za 200zł naje się 6 osób i do tego mangowa rozpusta to nie ma co narzekać.
Przy kolacji postanawiamy, że znów z rańca lecimy, tym razem tylko 3 punkty: zatopiony wrak, coral garden i Pass Island.. wieczorem wszystko ustalamy - cena za 2+dziecko z tą samą ekipą ok 450zł.
Ale extra! Yupi! I znów 22 z hakiem a my w łóżkach iście jak na kolonii :-)
Ewelka ! Super , że jest relacja , no i miejsce, które mnie najbardziej interesuje.
Przeleciałaś przez temat Wietnamu jak burza, no nie rozpieszczasz mnie
Podroż dalsza fantastyczna ! Widoki i lazur !