Nie jesteś zalogowany.
No nic Stoimy i się głowimy, gdzie my tu wykupimy jakieś fakultety
Wracamy do hotelu i szukamy turystycznego biura. Jak się okazuje są dwa punkty sprzedaży wycieczek więc do jednego wchodzimy.
Na tablicy znajdujemy propozycje fakultetów wraz z opisami ( oczywiście w j. portugalskim ). Przy każdej wycieczce jest jedna fotka.
Próbujemy się dogadać z panią zza biurka ale niestety nie mamy szans Zajmuje nam to chyba godzine i żadne rozmowy na migi nie przynoszą rezultatu Wreszcie pani wpada na pomysł, łapie do ręki telefon i dzwoni po pomoc. Czekamy dość długo. Zjawia się osoba która przemawia do nas po angielsku O matko co to jest za radość Co prawda ja po angielsku znam parę słów, mąż trochę więcej ale wspólnymi siłami spokojnie się z tą panią dogadujemy. Ze strachu, że możemy już więcej jej nie spotkać zamawiamy od razu cztery fakultety. Już nawet nie interesuje nas co jest w programie danej wycieczki. Wybieramy fakultety kierując się fotkami.
Na koniec pani oferuje aby w razie jakichkolwiek problemów podejść do recepcji i prosić o wykonanie połączenia na jej telefon.
Mój małżonek jest tak dumny z siebie, że po wyjściu z biura zaraz mi oznajmia " od teraz mów mi Anglik z Anglii "
Następnego szóstego dnia pobytu w godzinach rannych mamy wyruszyć na kolejną przygodę. Tym razem będzie to spacer po terenach bardziej zielonych.
Wybierając ten fakultet nazwałam go wypadem przyrodniczym Na fotce z opisem było stare 500 letnie drzewo iglaste, więc ok. będziemy oglądać drzewo
Punktualnie o godz. 8.00 pod recepcje podjeżdża super autko osobowe i jak się okazuje właśnie po nas Czyżbyśmy mieli jechać sami? No nic...wsiadamy.
Kierowca widzi, że się z nami nie dogada więc dalszą drogę milczy.
Początkowo jedziemy drogą asfaltową. Potem skręcamy w polną i zaczynamy się oddalać od wybrzeża.
Ale jazda Tyłek mi wytłukło za wszystkie czasy. Ta droga to jest katastrofa. Dziura na dziurze. Mój mąż stwierdził, że chciałby tu pracować jako mechanik samochodowy specjalizujący się w naprawach podwozi.
Na takie wycieczki to powinni ludzi wozić jeepami.
Jedziemy tak chyba z godzinę. Widoki są bardzo ładne i ciekawe. Teren robi się coraz bardziej górzysty i zalesiony.
W pewnym momencie widzimy jakieś zabudowania i idącego w naszą stronę młodzieńca z połyskującą maczetą. Wyobrażacie sobie mój strach, gdzie tak do końca nie wiedziałam z kim jade, gdzie jade i co jest dalej w planach
Młodzieniec szybko chowa maczete pod koszulke i do nas podchodzi. Wysiadamy z auta. Kierowca chyba od razu informuje chłopaka aby się nie wysilał z rozmową bo i tak go nie zrozumiemy. Młodzieniec jedynie się grzecznie wita i pokazuje, że mamy iść za nim. W tym momencie przestaje się dziwić dlaczego ta wycieczka była taka droga. Zafundowaliśmy sobie prywatny fakutet