Oferty dnia

Szwecja - cz.1: z południa na północ - relacja z wakacji

Zdjecie - Szwecja - cz.1: z południa na północ

To była już któraś z kolei nasza wyprawa do Skandynawii (jako, że bardzo lubimy tam wracać!). Oczywiście trasę tak opracowaliśmy, żeby i odwiedzić stare kąty, i zobaczyć coś nowego (choć tych zupełnie nowych miejsc w Skandynawii zostaje nam już właściwie coraz mniej...). Tym razem zdecydowaliśmy się na przeprawę promową z Polski: Gdynia - Karlskrona (przepłynięcie w obie strony, rejs nocny). A więc zaczynamy od Szwecji. I właśnie na terenie Szwecji przejechaliśmy najwięcej kilometrów, dlatego też o całości napiszę wstępnie w tej części, a to, co dotyczy Finlandii, Norwegii i ostatnich 6 dni ponownie w Szwecji - przedstawię w osobnych odcinkach.

Cała podróż zajęła nam 18 dni (z czego pełne 2 - to przejazd przez całą Polskę z południa na północ tam- i odwrotnie w drodze powrotnej, po 637 km), łącznie przejechaliśmy 6253 kilometry. Na całej trasie pogoda dopisała!

Z Karlskrony pierwszym naszym punktem postojowym było na kilka dni Norrköping (nocleg w hotelu IY). W tej miejscowości spotkaliśmy się z modelarzami lotniczymi makiet samolotów RC podczas ich Mistrzostw Świata FAI i - oczywiście - pooglądaliśmy też wszystko, co tylko się dało w tej okolicy. Pewnie mało kto w Polsce słyszał o takim mieście jak Norrköping, zresztą przewodniki też niewiele pisały, a tu na miejscu okazało się, że znajduje się tutaj dość rozległy teren unikalnych, prehistorycznych śladów, z rysunkami naskalnymi sprzed 3000 lat. Swoistą ciekawostką, już całkiem współczesną, jest aqua golf - takie „pola golfowe” na rzece (nie miałam pojęcia że coś takiego istnieje). Podróże kształcą, bezsprzecznie, ciągle człowiek uczy się czegoś nowego, o czymś dowiaduje...

Kolejnego dnia w godz. popołudniowych wyjechaliśmy do Sztokholmu (180 km), skąd o godz. 19.50 wjechaliśmy na prom do Turku. Przepływanie tą trasą ze Szwecji do Finlandii ma wiele uroku, zwłaszcza wieczorna pora dostarczała ciekawych wrażeń - między wysepkami, często bardzo blisko ich brzegów, w miejscach dużego przewężenia szlaku wodnego.

Po przejechaniu fińskiego odcinka trasy do północnego krańca Zatoki Botnickiej wróciliśmy znów do Szwecji. Od tego miejsca właściwie dwie równoległe drogi prowadzą na dalszą północ, jedna po fińskiej i druga po szwedzkiej stronie, obie wzdłuż granicznej rzeki Torneälven. Na mapie rzeka wyglądała zwyczajnie, jak rzeka.

W rzeczywistości zobaczyliśmy, że to potężna, szeroka rzeka, z licznymi progami, skalno-trawiasto-leśnymi brzegami... Zrobiła na nas duże wrażenie. A skoro trudno było nam zapamiętać (ba, nawet poprawnie odczytać!) nazwę tej rzeki, na swój własny użytek określiliśmy ją skandynawskim Jenisejem :) I właśnie nad tym „Jenisejem” przekroczyliśmy koło podbiegunowe. Zatrzymaliśmy się tam na przerwę kawową i chwilę odpoczynku, a wkrótce potem dotarliśmy się na kolejny nocleg - w domku na przyjemnym campingu w miejscowości Pajala.

Następnego dnia wróciliśmy znów na fińską stronę, lecz wczesnym popołudniem jeszcze raz, dosłownie na chwilę wjechaliśmy - przez most graniczny - na północnej końcówce Szwecji zatankować na tamtejszej stacji benzynowej (w Szwecji paliwo tańsze niż w Finlandii, nie mówiąc już o cenach w Norwegii, do której jeszcze tego samego dnia dojechaliśmy). Cały ten dzień, mimo dość długiej jazdy (odcinek blisko 500 km), był niezwykle relaksujący: Jazda pustymi drogami, generalnie przez tereny leśne (mniej lub bardziej karłowate lasy północy), zamieszkałe głównie przez... renifery, które - na całej trasie - z wdziękiem towarzyszyły nam podczas jazdy.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Porady i ważne informacje
KOSZTY przepraw promowych:
  • PL-S-PL 1430 zł (za 2 osoby + kabina i samochód osobowy)
  • S-FIN: 520 zł (tylko za 2 osoby i auto; bez kabiny)
Benzyna: z całej Skandynawii najtaniej w Szwecji.
Autor: AniaMW / 2006.07
Komentarze:

AniaMW
2015-10-19

Bez przesady z tą pamięcią! :) Pamiętam tylko wydarzenia, miejsca i emocje (z każdej – jak dotąd – podróży). Wartości liczbowe – miałam zapisane! Przecież dawniej – jak wiadomo – nie było Internetu, komputerów, ani kart kredytowych. Konieczne było lepsze przygotowanie. Więc wszystkie istotne cyferki (faktycznie przejechane kilometry, ceny: benzyny, noclegów, promów i ewentualnych opłat drogowych) skrupulatnie spisywałam. Z każdej wyprawy jedna karteczka, doklejona do albumu ze zdjęciami. To było bardzo pomocne, przy planowaniu kolejnych wojaży (naszych, czy też znajomych).

piea
2015-10-18

ale Ci zazdroszczę tych reniferów na drodze... Super spotkania!, no ale trzeba mocno uważać podczas jazdy;
Aniu jestem pod wielkim wrażeniem Twojej fenomenalnej pamięci!
- nie dość, że po prawie 10 latach pamiętasz dokładnie co do kilometra ile ich na jakim odcinku przejechaliście, to jeszcze pamietasz godzinę odpłynięcia promu i ceny biletów promowych! Normalnie poległam...., bo zdałam sobie sprawę, że ja takich rzeczy nie pamietam juz po miesiącu:)), a nie zapisuję az tak dokładnie:0;
gdybyś mnie dzisiaj zapytała ile kosztowała kawa na Sycylii ( których wypiłam tam hektolitry), albo np. piwo w Tajlandii (też parę litrów:)) - to za Boga Ci nie powiem nawet tak +/- :)); wprawdzie podobno pamięć mam dobrą (do różnych szczegółów) i do zupełnie innych rzeczy, natomiast do liczb jakoś niekoniecznie....
No normalnie chylę czoła!