Oferty dnia

Szwecja - Åsarna - Sveg - Dalarna - relacja z wakacji

Zdjecie - Szwecja - Åsarna - Sveg - Dalarna

Gdy po raz pierwszy planowaliśmy nocleg w „Asarna Skicenter” ... spodziewałam się tam gór. Tak to jest, gdy w myśleniu dominują utrwalone schematy! A przecież w Szwecji znacznie bardziej od zjazdowego rozpowszechnione jest narciarstwo biegowe... i „Asarna Skicenter” jest właśnie ośrodkiem dla zwolenników tej formy narciarstwa. Ale póki co, latem, dostępny jest dla wszystkich chętnych. Dla nas zaletą obiektu jest to, że znajduje się tuż przy głównej drodze (E 45), którą właśnie wracamy z północy Szwecji do Oslo, oraz - że można tu liczyć na nocleg w dość dobrych warunkach hostelowych. Jedynym mankamentem tego akurat hostelu jest raczej wysoka cena: 690 SEK za pokój 4-osobowy (no cóż, coś - za coś; nie może być zawsze i dobrze, i tanio, choć i tak czasem bywa (!), o czym przekonaliśmy się już na następnym noclegu).

Asarna Skicenter - dysponuje częścią campingową (przystosowany plac na przyczepy i campery oraz trawiasty teren na namioty, z oddzielnym budynkiem sanitarnym), a także pokojami hotelowymi - w głównym budynku, jak i pokojami hostelowymi (2- lub 4-osobowymi) w kilku oddzielnych, parterowych, drewnianych (oczywiście!) budynkach. Każdy z nich ma oprócz pokoi i łazienek kuchnię z jadalnią i salę telewizyjną. W głównym budynku mieści się centralna recepcja, sporych rozmiarów restauracja, sklep z szerokim asortymentem odzieży i sprzętu turystycznego oraz muzeum narciarskie.

Przy bliższym poznawaniu całego obiektu - podczas spaceru - okazało się, że zlokalizowany jest nie tylko przy głównej drodze, ale także z drugiej strony parkingu jest (ukryty wśród drzew) tor i stacyjka kolejowa.

Następnego dnia, na trasie naszego przejazdu w kierunku Oslo najpierw zatrzymaliśmy się w Sveg. To maleńkie miasteczko w południowej części regionu Jämtland przyjemnie utkwiło nam w pamięci z poprzedniej podróży po tej okolicy. Pozdrowiliśmy wielkiego misia - symbol miasteczka, przypominający, że w tym rejonie Szwecji żyje b.dużo niedźwiedzi... Ale tych żywych - nie udało nam się jeszcze spotkać w naturze. Jeszcze uzupełniające, drobne zakupy w supermarkecie, kawa z ciastkiem... i jedziemy dalej, wkrótce wita nas kolejny, też już znajomy region środkowej Szwecji - Dalarna.

Dalarnę pamiętam jako obszar wody i lasów... Piękne jeziora - największe z nich to malownicze Jezioro Siljan - i rozsiane po okolicy miejscowości, z centralnie położonym i bodaj największym miasteczkiem - Mora. W Szwecji jest taka zasada, że przed każdym większym miastem, czy regionem jest przy drodze parking z informacją dot. okolicy. Oczywiście, taki parking jest odpowiednio wcześniej sygnalizowany stosownym znakiem drogowym (parking z informacją). Same informacje są przedstawiona na dużej tablicy, a ponadto, często jest do niej przymocowana skrzynka, z której można wyjąć sobie plan miasta (czy mapkę okolicy). Tak tez było przed Morą. Zaopatrzeni w aktualny planik wybraliśmy kilka opcji zatrzymania się na kolejny nocleg.

Plany planami, a życie czasem niesie inne rozwiązania. Z pierwszego campingu zrezygnowaliśmy (był dość zatłoczony, a jedyny domek, jaki pozostał wolny nie odpowiadał nam) i zanim dojechaliśmy do następnego, już nieco dalej za Morą - napotkaliśmy tuż przy drodze hostel. Pomyślałam, że warto go sprawdzić. Czas nas jeszcze nie gonił, było wczesne popołudnie, mogliśmy spokojnie przebierać... I to okazał się strzał w dziesiątkę! Kameralny, pięknie położony wśród soczystej zieleni, nad leniwie płynącym potokiem, wręcz wypielęgnowany w każdym zakresie hostel Siljansfors Vandrarhem był po prostu wyczarowany dla nas w tym miejscu i miał 1 wolny pokój 4-osobowy. A w dodatku cena (425 SEK za pokój) zaskoczyła nas in plus, zważywszy na komfortowe warunki. Cały hostel ma oprócz recepcji (!) zaledwie 4 pokoje (po 2 po każdej stronie budynku, z oddzielnymi wejściami, łazienka i wyposażona kuchnia przypada na 2 pokoje).

Dobre warunki bytowania, piękne otoczenie i niska cena to był dopiero początek „atrakcji”. Z każdą chwilą odkrywaliśmy kolejne, a ostatniego odkrycia dokonałam dopiero w domu, po powrocie, gdy w Internecie wyczytałam (na stronie obiektu), że ten budynek pełni funkcję hosteleu dopiero od 2008 roku, poprzednio był użytkowany przez szwedzkie Ministerstwo leśnictwa i rolnictwa, a zbudowany został w... 1782 roku! Widać było, że to dom z duszą i że ma już swoje lata, ale że aż tyle? Nie przyszło nam do głowy. Przypuszczaliśmy, że pochodzi gdzieś z początków XX wieku...

Wyruszając na spacer po okolicy - w nieznane - trafiliśmy z jednej strony na ciekawy teren leśny, z naturalnie płynącą „dziewiczą” rzeką, a z drugiej strony - na interesujące spotkanie z historią, poprzez Skogsmuseum: rozległy teren obejmujący stary piec do wytopu żelaza (użytkowany w latach 1738-1876), skansen i 3 budynki ekspozycji muzealnych, prezentujących - w ciekawy sposób - historię regionu. I wszystko to dostępne gratis..., co w Skandynawii spotkałam po raz pierwszy. Obiekty otwarte przez cały dzień (od 9-21). Po prostu wchodzisz i oglądasz... W chwili wejścia - na fotokomórkę - zapala się światło w pomieszczeniach; eksponaty są opisane (oczywiście nie tylko po szwedzku ale i po angielsku)...

To miejsce było tak niezwykłe, że aż żal było nam wyjeżdżać następnego dnia w dalszą drogę. Ale cóż... dni do promu wyliczone, następny nocleg - już w Norwegii - zarezerwowany, trzeba było ruszać dalej... przez równie piękne, leśne okolice, urozmaicone jeziorkami, strumieniami, rzekami...

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Porady i ważne informacje

Hostel w Siljansfors: www.siljansforsvandrarhem.se - polecam!!!

Autor: AniaMW / 2012.08
Komentarze:
Brak komentarzy.