Oferty dnia

Iran - - relacja z wakacji

Zdjecie - Iran -

Iran cz.1 Witamy w krainie Tumanów.

Przedstawiamy część pierwszą naszej relacji z podróży do Iranu w 2012 roku.

Na wstępie małe wyjaśnienie, walutą Iranu jest Rial, jednak waluta ta jest dosyć niewygodna w przeliczaniu, tak wiec Irańczycy zamiast riala powszechnie stosują jego dziesięciokrotne uproszczenie nazywane tumanem, lub tomanem (w zależności w jakiej części kraju się znajdujemy).

Przyznam się, że byłam trochę przerażona przed wylotem do Iranu. Kraj ten jawił mi się jako niebezpieczny i dziki. Niewiele o nim wiedziałam. Wcześniej zaopatrzyłam się w czarną ,koszmarną chustę i odpowiednie ubranie. Do Teheranu przylecieliśmy z Kuala Lumpur tuż po 22.00, w drugiej połowie maja. Lotnisko znajduje się ok 70 km od centrum miasta. Nie mieliśmy zarezerwowanych żadnych noclegów. Późna pora i brak autobusów, brak rezerwacji hotelu i nieznane miejsce to dobra recepta, aby stać się ofiarą naciągacza, czego doświadczyliśmy na sobie. Oczywiście zdawaliśmy sobie świetnie sprawę z tego, że jesteśmy ofiarami drapieżcy - to takie nasze frycowe w tym kraju. Około 90 min później kierowca dowiózł nas do hotelu. Nie chcę opisywać dokładnie naszych wrażeń z Teheranu, gdyż jest to bardzo niemiłe wspomnienie pod każdym względem.

Iran przytłoczył mnie ograniczeniami, byłam też trochę przeziębiona. Marek poszedł rano zrobić foty. Wrócił i poszliśmy razem zrobić zdjęcia meczetu. Okazał się rządowy, zaczęła się szarpanina i ostra wymiana zdań ze strażnikiem rewolucji(irański gwardzista).Szybko wróciliśmy do hotelu. Tam obsługa doradziła nam, aby jak najszybciej zniknąć z Teheranu. Wiedzieliśmy wprawdzie, że nie można robić zdjęć budynkom rządowym, ale nie wiedzieliśmy, że ten meczet takim budynkiem jest. W tym mieście zrobiliśmy tylko kilkanaście zdjęć. Miałam dosyć Iranu i chciałam jechać gdziekolwiek! Pierwszym autobusem pojechaliśmy do Isfahanu.

Teheran jest pięknie położony. Ale to ponad 12 milionowe miasto, podobnie jak większość dużych miast w tym kraju cierpi z powodu ogromnego zanieczyszczenia powietrza. Otoczony górami dusi się w spalinach. Tak więc początek naszej wizyty w Iranie nie był dla nas specjalnie miły.

Podróże po samym Iranie są niezwykle tanie. Autobusy mają standard polskich, a autobusy VIP standard wyższy, niż w Polsce. Te ostatnie serdecznie polecamy, gdyż oferują znacznie wyższy komfort. Polecamy też bardzo taksówki. Wpożyczalni samochodów w 2012 roku jeszcze nie było, a przynajmniej my o nich nie słyszeliśmy. Drogi w Iranie są bardzo dobre.

Jedzenie w Iranie jest również tanie. Jeśli ktoś chce jechać hardkorowo, to wyżywi się w lokalnych barach i knajpkach. Na drugim biegunie są restauracje luksusowe ( ale mam tu na myśli wyłącznie te, z tradycyjnym , perskim wystrojem i perskimi daniami) gdzie zjemy bardziej wykwintny posiłek z dodatkami.

Hotele...to już inna sprawa. Szczególnie te w Teheranie stanowią bardzo marną okazję. My za brudny, śmierdzący pokój w miejscu okropnym, choć tuż przy centrum miasta płaciliśmy równowartość 50 dol.

Poza Teheranem jest znacznie lepiej. Najlepsze hotele po drodze mieliśmy w Yazd. Tam czyściutki pokoik w tradycyjnym 400 letnim domu, przerobionym na hotel kosztował ok 24 USD. Jeśli będziecie szukać hotelu, to niech nie odstrasza Was elegancki wygląd. Czasem te dobre trafiają się w tej samej cenie, co stęchłe nory i to nawet przy tej samej ulicy. Dobra rada to sprawdzać wygląd pokoju, zanim się za niego zapłaci. Po tych informacjach jeszcze jedna i bardzo ważna.

Zanim udacie się do Iranu koniecznie nauczcie się cyfr od 1 do 10 po persku. Wtedy nie zostaniecie oszukani. Ceny podawane są po persku, tak oznaczone są również miejsca w autokarach.

Przejście przez ulicę to jest dopiero wyzwanie. Nikt się nie zatrzyma, mimo, iż obok stoi policjant. Zielone światło dla pieszych nie budzi żadnego respektu pośród kierowców. Aby przejść na drugą stronę jezdni najlepiej iść za stadem Irańczyków, choćby za jednym, to może ujdziemy z życiem!

Isfahan

Po niecałych pięciu godzinach dotarliśmy do Isfahan.

Isfahan jest trzecim co do wielkości miastem Iranu(2 mln mieszkańców),leży ok.340 km na południe od Teheranu. Z jednej strony miasto otacza pustynia, z drugiej góry Zagros. Isfahan był kiedyś stolicą Persji. Jest pełen przepięknych zabytków. Czasy świetności nadeszły dla Isfahanu w XVI w., gdy szach Abbas I Wielki z dynastii Safawidów ustanowił w tym mieście stolicę imperium perskiego. W ówczesnych czasach było to jedno z największych miast świata, zamieszkane przez ponad milion osób. Funkcjonowały w nim: 163 meczety, 48 szkół religijnych, 1801 sklepów i 263 łaźnie publiczne /wikipedia/.

Przywitało nas upalne powietrze. Najlepiej do Iranu jechać wiosną lub jesienią. My niestety byliśmy w końcu maja, a wtedy zaczynają się ogromne upały.

Tylko hotelowe pokoje z klimatyzacją dawały wytchnienie. Ulice z powodu nieznośnego dniem upału wypełniały się tłumem dopiero wieczorem. Po przyjeździe do Isfahanu miałam mieszane uczucia, bo znowu trzeba było szukać hotelu. Po tym, co przeżyliśmy w Teheranie, trafiliśmy na całkiem przyzwoity z sympatyczną obsługą i niedaleko centrum.

W każdym pokoju był telewizor. Niby nic, mnie osobiście telewizor nie jest potrzebny do szczęścia i go nie mam. Jest tu kilka kanałów telewizyjnych, ale są one całkowicie kontrolowane przez władze i słychać wyłącznie archiwalne przemówienia Chomeiniego. Nie ma filmów, nie ma muzyki... chyba, że perska. Da się słuchać. W każdym pokoju jest również strzałka na ścianie, wskazująca Mekkę, którą namiętnie przemieszczaliśmy. Sami nie wiemy ilu kolejnych muzułmanów modliło się potem w kierunku Warszawy).

W hotelach jest internet, ale często okazuje się, kiedy już jesteśmy zameldowani i zabierają nam paszport, że internet jest tylko w hallu. W pokoju dodatkowo płatny. Większość stron jest blokowana, nie ma mowy o facebooku. Oczywiście oficjalnie, gdyż młodzi ludzie potrafią tu wszystko, o czym się przekonaliśmy. Ponad 5 mln stron internetowych, w tym Facebook i YouTube, uznanych jest w Iranie za niemoralne i są one blokowane przez władze. Irańczycy omijają jednak blokadę i cenzurę w sieci za pomocą specjalnego oprogramowania i innych zabiegów technicznych. Około 17 mln mieszkańców Iranu korzysta z Facebooka (to wyczytałam w internecie).

Aby zamknąć temat hoteli, zanim wynajmiecie pokój, koniecznie go najpierw obejrzyjcie. Poruszę tutaj sprawę toalet, tak naprawdę bardzo ważną. Są hotele z toaletami tzw. „europejskimi”, ale możemy trafić tylko na otwór w podłodze i to jest problem. Dodatkowo dochodzi wtedy niestety przykry zapach. W Iranie nie ma papieru toaletowego! Jest wężyk z wodą, oczywiście zimną. Zwracajcie uwagę na takie rzeczy, bo w razie jakiegoś biegunkowego problemu to może być katastrofa i prawdziwe wyzwanie! Prysznice są).

Kiedy poszliśmy na pierwszy spacer trafiliśmy na religijną procesję. Trochę to groźnie wyglądało, transparenty i walenie w bębny. Ulicą szli mężczyźni(wszyscy ubrani na czarno),głównie młodzi. Kobiety szły chodnikiem. Marek robił foty, ja się trochę bałam.

11 lutego 1979 roku po ucieczce szacha Pahlaviego zaczęła się islamska rewolucja pod przywództwem ajatollaha Chomeiniego. Świat zwrócił wtedy uwagę na islam jako siłę polityczną. Zaczęły się surowe prawa oparte na szariacie i kontrowersyjna polityka rządzących Iranem. Kraj został uznany przez wielu jako niebezpieczny i niegościnny.

Turysta musi postępować rozważnie i przestrzegać wielu przepisów, ale w zamian otwiera się przed nim magiczny świat Orientu. Można tu znaleźć się w krainie tysiąca i jednej nocy. My tego świata Orientu doświadczyliśmy i dotkęliśmy. Zostaliśmy wręcz oczarowani. Ja ten wyjątkowy świat dotknęłam na swój sposób. Musiałam odpowiednio się ubierać. Najbardziej przeszkadzała mi chusta, zakrywająca włosy. Myślałam, że będę wyglądała jak Szeherezada, a wyglądałam jak worek kartofli!

Na znak jakiegoś wewnętrznego protestu kupiłam sobie różowy szal i bluzę w kwiaty. Zwracałam uwagę innych. Tę chustę mogłam zdjąć tylko w hotelowym pokoju. Kobiety nie mogą zwracać na siebie uwagi kształtem swojego ciała, muszą mieć zakryte biodra i włosy oraz ramiona, aż po dłoń. Najlepsza jest bluza z długimi rękawami i spodnie.

Starsze kobiety patrzyły na mnie troszkę wrogo, ale też w ich oczach wyczuwałam wiele smutku. Nie uśmiechały się, ich twarze naznaczone były cierpieniem. Młode dziewczyny ciągle mnie pozdrawiały. Iranki są piękne. Starsze kobiety noszą czadory - czarne szaty zasłaniające je od głowy po stopy, młodsze muszą mieć przynajmniej zakryte ręce, nogi i włosy. Zakładają więc modne dżinsy, elegancki obcisły płaszczyk, chustę zsuniętą do połowy głowy tak, by widać było starannie ułożoną fryzurę. Do tego mocny makijaż. Najdziwniejsze było to, że nigdzie nie widać zakładów fryzjerskich, czy kosmetycznych.

Isfahan jawił nam się najbardziej wyzwolonym z irańskich miast pod względem ubioru kobiet. W następnym na naszej trasie Yazd kolory całkowicie ustąpiły miejsca czerni. Mężczyźni mogą nosić krótkie rękawy, ale szorty są zakazane. Te same zasady obowiązują turystów. Przestrzegania kodeksu pilnują policja moralna i strażnicy rewolucji . Podobnie jest z segregacją płciową. W miejskich autobusach tył pojazdu przeznaczony jest dla kobiet, przód dla mężczyzn. Widziałam autobusy, gdzie z tyłu tłoczył się tłum kobiet, przód prawie wolny. Osobno się wsiada i wysiada. W środku zamontowana jest metalowa rura, dzieląca pojazd na pół. W metrze są osobne wagony dla samotnych kobiet, osobne dla kobiet pod opieką mężczyzn. Natomiast w parkach widuje się pary trzymające się nielegalnie za ręce. Niedopuszczalne jest publiczne całowanie się.

Irańczycy są ogromnie otwarci na turystów. Są spontaniczni, życzliwi. Dla nich gość jest bardzo ważny. Wiele razy byliśmy zapraszani, aby razem napić się herbaty. Upał potworny, a tu herbata i to gorąca! Najbardziej popularnym i tradycyjnym sposobem spędzania wolnego czasu są spotkania z rodziną i przyjaciółmi w czajchanach. Pije się wtedy szklaneczkę gorzkiej herbaty, nalewanej z samowara, nie słodzi, tylko zagryza skarmelizowanym kawałkiem cukru. Pali się bulgoczącą wodną fajkę nabitą aromatycznymi tytoniami, wiedzie rozmowy, czyta poezję. Chyba nie do pomyślenia w Polsce.

W Iranie nie ma alkoholu!

Jest zakazany przez religię i państwo. Za picie alkoholu grożą więzienie i kara publicznej chłosty. Brak jest pubów, dyskotek, klubów. Daję słowo, że da się przeżyć bez zimnego piwa w tym upale. Jest cudowny sok z granatów i innych owoców oraz rewelacyjny ayran (napój robiony na bazie jogurtu). Nie ma mowy o narkotykach czy pornografii. Oficjalnie Iran to kraj, w którym nie ma homoseksualistów. Grozi za to kara śmierci.

Uliczki Isfahanu są w dzień wyludnione. Ze względu na ogromny upał mieszkańcy wychodzą na zewnątrz wieczorem. My chcieliśmy wykorzystać każdą minutę i zwiedzaliśmy miasto. Już pierwszego dnia zagadnęła nas młoda sympatyczna para Irańczyków. Okazało się ,że byli to studenci i przeprowadzali ankietę wśród turystów. Ponieważ Europejczyków było tu jak na lekarstwo, więc musieli się sporo napracować. Fateme i Adel okazali się przemili, zaproponowali nam, że oprowadzą nas po mieście. Udzielili nam wielu rad i wskazówek. Poszliśmy razem do wspaniałej herbaciarni, a wieczorem poznaliśmy ich znajomych. Nagle Iran okazał się przyjazny i piękny, zniknęły złe wspomnienia z Teheranu, a taksówki stały się o wiele tańsze. Ci młodzi ludzie pokazali nam inne oblicze kraju. Zaprosili nas do swoich domów, a ich życzliwość była nie do opisania.

Pod koniec pobytu w Isfahan zaprosiliśmy całą grupę do restauracji. Podczas naszej dalszej podróży po Iranie mieliśmy z nimi telefoniczny kontakt i do dzisiaj są naszymi znajomymi.

Isfahan słynie z pięknych mostów, których jest 11.Cztery z nich to historyczne mosty o konstrukcji arkadowej. Najdłuższy to 298-metrowy most 33 Łuków. Zamknięty dla ruchu kołowego. Jego budowę zlecił w 1602 r. Allahwardi Chan, wódz szacha Abbasa I. Przez oparty na 33 łukach most biegnie droga, którą z obu stron osłaniają zdobione arkadami ściany.

Za najpiękniejszy z isfahańskich mostów uznaje się most Khaju. Zbudowano go około 1650 roku na polecenie szacha Abbasa II. Twórcy wzorowali się na moście 33 Łuków. Dwupiętrową arkadową konstrukcję oparli jednak na skalnej platformie podzielonej śluzami, przez które przepływa woda rzeki Zajande. Ponoć szach uwielbiał oglądać zachód Słońca z oktagonalnego pawilonu na środku mostu.

Oba mosty nie tylko pozwalają przekraczać rzekę Zajande, ale służą też jako tamy, dzięki którym mieszkańcy Isfahanu kontrolują poziom jej wód.

Na mostach toczy się życie, szczególnie wieczorami. Nie ma klubów ani dyskotek. Młodzi muszą gdzieś wyjść. Można pod most;) albo na most. My też tam się udaliśmy. To ulubione miejsce spotkań mieszkańców Isfahanu. Byliśmy tam wtedy jedynymi zagranicznymi turystami.

Miasto to jest architektoniczną perełką i jednym z najwspanialszych miast świata islamskiego.

Plac Naqsh-e-Jahan zwany obecnie (jak każdy największy plac irańskiego miasta) Placem Imama Chomeiniego, stare meczety i pałace, parki i stare mosty tworzą atmosferę prawdziwego miasta Orientu. Naqsh-e-Jahan nazywany też placem Królewskim, o wymiarach 512 x 159 m(drugi po Tienanmen największy plac świata), zbudowany został w latach 1590-1595, po przeniesieniu stolicy państwa do Isfahanu przez Abbasa I Wielkiego. Początkowo miał służyć jedynie jako miejsce ceremonii królewskich i boisko do gry w polo, jednak już w 1602 otoczono go dwupoziomowymi arkadami handlowymi. Naqshe-e- Jahan i budowle przylegające do niego zostały wpisane na Listę Światowego dziedzictwa UNESCO /wikipedia/.

Wieczorami śpieszą tu wszyscy mieszkańcy miasta. Mury i trawniki są zajęte. Całe rodziny spędzają czas na placu pijąc herbatę. Rozkłada się dywany, palniki, garnki, samowary. Każdy nas pozdrawia, zaprasza na czaj.

Meczety są przepiękne, początkowo wzbudzają w nas niepokój, co w nich robić, jak się zachować? Przytłaczają wielkością ,egzotyką i ornamentyką. To nie są kościoły. To miejsca spotkań, odpoczynku, długich rozmów. Tu pije się herbatę, spożywa posiłki. Można schronić się przed palącym słońcem i uciąć sobie drzemkę. Zdjęcia można robić bez problemu poza czasem modłów. Meczety są zawsze otwarte. Przed wejściem zostawia się buty. Osobne wejście jest dla kobiet, osobne dla mężczyzn.

Cały plac jest otoczony sklepami z pamiątkami, złotem i tekstyliami, oraz paroma herbaciarniami i restauracjami. Od północnej części placu rozciąga się wielki bazar, biegnąc przez ponad 5 kilometrów w kierunku starszej części miasta i meczetu Dżameh z VIII wieku. Każdy, kto odwiedzi to miasto, łatwo zrozumie sens perskiego powiedzenia z XVI wieku: „Isfahan Naqsh-e-Jahan - Isfahan to pół świata” .Teraz wiecie co oznacza nazwa placu.

Tyle mówią wikipedie i inne internetowe źródła.

Plac zrobił na mnie ogromne wrażenie. Kwiaty, fontanny, trawniki ,dorożki i setki mieszkańców, którzy się uśmiechają i pozdrawiają. Pytają z jakiego kraju jesteśmy. Lechistan jest im znany. Bardzo tu dużo młodych ludzi, spontanicznych i radosnych. Jest nawet policyjny punkt informacyjny i policjanci na rowerach pilnujący porządku.

- Pierwsi szyici, którzy docierali do Iranu, byli to ludzie miejscy, drobni kupcy i rzemieślnicy. Zamykali się w swoich gettach, gdzie budowali meczet, a obok stragany i sklepiki (...) Ponieważ muzułmanin powinien umyć się przed modlitwą, zaczęły działać tu również łaźnie. A ponieważ po modlitwie muzułmanin chce napić się herbaty (...) - ma pod ręką także restauracje i kawiarnie. Tak powstaje fenomen iranskiego pejzażu miejskiego - bazar (bo tym słowem określa się to barwne, stłoczone, hałaśliwe, mistyczno-handlowo-konsumpcyjne miejsce). Jeśli ktoś mówi - idę na bazar, nie oznacza to, że musi brać ze sobą siatkę na zakupy. Na bazar można iść, żeby się pomodlić, żeby spotkać przyjaciół (...) Można pójść, żeby posłuchać plotek i wziąć udział w zebraniu opozycji. W jednym miejscu - na bazarze - (...) nie potrzebując nigdzie się ruszać, szyita zaspokaja wszystkie potrzeby ciała i ducha - R. Kapuścińki, Szachinszach.

W trakcie zwiedzania irańskich miast nie można opuścić bazarów!

Schowany przed palącym słońcem jest miejscem, gdzie toczy się życie. Bazary są kryte i światło dostaje się tylko przez małe świetliki w stropie. Panuje przyjemny chłód. To labirynt uliczek i zaułków, w których łatwo się zgubić. To niesamowity klimat, zapachy, barwy, światło, kolory. Miliony ręcznie robionych cudeniek. Biżuteria, przyprawy, słodycze, perskie dywany. Takie bazary można zwiedzać godzinami. Kiedy się zmęczymy można wstąpić do herbaciarni.

W Isfahanie bazary mnie zachwyciły. Tu można kupić chyba wszystko i zobaczyć jak powstają prawdziwe rękodzieła. Irańczycy są niezwykle mili i gościnni, zapraszają do swoich sklepików, chętnie pozują do zdjęć. To są zupełnie inne bazary niż np. w Istambule. Nie ma tu najazdu turystów i komercji. Bazary są autentycznymi miejscami wymiany handlowej-funkcja której nie przechwyciły sieci galerii handlowych. W zaułkach kryją się setki warsztatów. Można tam wejść i wszystkiego dotknąć. Można godzinami słuchać jak się robi dywany(trafiliśmy na takiego pana).Dywanu nie kupiliśmy. Bazary są czynne poza piątkiem. Dzień święty tu się święci. W normalny dzień krążą tu tłumy. Słychać gwar, można poczuć aromat orientalnych zapachów. Irańskie dziewczyny buszują wśród stosu barwnych tkanin. Dzieciaki oblegają stoiska z chałwą i innymi słodyczami. Chyba wiecie, że chałwa to wyrób cukierniczy z karmelu oraz miazgi nasion oleistych, pochodzący z Iranu? Bazary to fascynująca część tego kraju.
Najładniejsze ogrody jakie widzieliśmy w Iranie są właśnie w tym mieście.

Mnóstwo kwiatów, fontann, zieleni.

Irańczycy uwielbiają pikniki! Rozkładają dywany na trawnikach i chodnikach, piją herbatę. Bawią się z dziećmi. Ogrody i pałace są piękne i zadbane.

Najpiękniejsze:

Czehel Sotun - pałac ogrodowy wzniesiony w 1647 (Czterdzieści Kolumn) nawiązuje do dwudziestu kolumn werandy odbijających się w wodzie. Ściany pałacu dekorowane są malowidłami z epoki Safawidów.

Haszt Beheszt - pałac ogrodowy wzniesiony w 1669. Nazwa pałacu (Osiem Rajów) nawiązuje do jego rzutu poziomego, w którym osiem mniejszych pomieszczeń otacza centralną salę zwieńczoną kopułą, lub też(wg wielu) do znajdującego się tu haremu.

Aleja Czahar Bagh (Poczwórny Ogród), niegdyś stanowiąca część zespołu pałacowo-ogrodowego z epoki Abbasa I Wielkiego.

Iran to kraj wielu religii, w tym również jest chrześcijaństwo. Ormiański Kościół Apostolski jest głównym kościołem chrześcijańskim w tym kraju. My odwiedzilismy Katedrę Vank w Ishfahan.

Dzisiaj Isfahan, poza bezcennymi zabytkami: bulwarami, mostami, pałacami i minaretami, produkuje piękne dywany, tekstylia, stal i rękodzieło. Znajdują się tu eksperymentalne reaktory nuklearne oraz zakłady do produkcji paliwa atomowego i największa w regionie huta stali. Funkcjonuje międzynarodowy port lotniczy, a miasto kończy budowę pierwszej linii metra. Isfahan ma wielką rafinerię naftową i wojskową bazę lotniczą. W pobliżu znajdują się najbardziej zaawansowane zakłady lotnicze w Iranie. /wikipedia/

A tak od siebie:

To jedno z najpiękniejszych miast Iranu. Warte odwiedzenia. My byliśmy zachwyceni. Stąpaliśmy po ziemi , której historia sięga 7 tysięcy lat, dotykaliśmy dywanów ,które zrobione były w czasach kształtowania się polskiej państwowości. To wszystko tam jest. Iran jest krainą tysiąca i jednej nocy....

W czasie naszej wizyty w Isfahanie poznaliśmy grupę studentów turystyki. Wszyscy studiowali turystykę na uniwersytecie w Baharestanie - miasteczku satelitarnym ok. 20 km na południe od Isfahanu. To nowe miasteczko, które od początku swojego istnienia cierpi na brak funduszy. Położone zupełnie na pustyni nie jest czymś, co uznalibyśmy za „niezapomniany widok”.

Nasi studenci zaprosili nas, byśmy przenocowali u nich w ich wynajętym „mieszkanku”. Nie był to co prawda najwygodniejszy nocleg, jaki mieliśmy w życiu, ale naprawdę cudownie spędziliśmy czas w ich towarzystwie i również mogliśmy bardzo się zbliżyć do prawdziwego życia w Iranie.

W opracowaniu podróży korzystaliśmy z przewodnika po Iranie Piotra Lemańczyka oraz informacji z internetu.

Zdjęcia wspólne.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: Hooltaye / 2012.05
Komentarze:

Hooltaye
2016-01-22

Dziękujęmy bardzo za poświęcony czas i pozdrawiamy...:-)

katerina
2016-01-21

Fajny opis hardkorowej podroy...