Oferty dnia

Chorwacja - Crikvenica - relacja z wakacji

Zdjecie - Chorwacja - Crikvenica

O Chorwacji napisano w tym serwisie już tyle, umieszczono mnóstwo zdjęć, że trudno dodać tu jeszcze coś odkrywczego. Raczej przyjdzie się podpisać, pod tym co już tu widnieje. To rzeczywiście piękny kraj, chyba najbardziej urokliwy spośród państw, które wyłoniły się z byłej Jugosławii. Wspaniałe krajobrazy, Adriatyk - nie dziwią, że głównym źródłem dochodu państwa jest turystyka. Spotkać tam można, jak wszyscy wiemy, wielu naszych rodaków, Niemców, czy Włochów.

Mój wyjazd do Chorwacji był częścią większej wyprawy na Bałkany a Croatia była jej piątym przystankiem. W planie mieliśmy zwiedzanie Dubrownika, Trogiru, Szybenika, Puli oraz Rovinja.

Nocowaliśmy w Teucie, w Risan, o czym wspominałam opisując pobyt w Czarnogórze. Stąd po zwiedzaniu Budvy i Kotoru podążamy na spotkanie z Dalmacją... Najpierw słynna „perła Adriatyku” - Dubrownik. Tyle razy podziwiałam go na zdjęciach, także tych umieszczonych w serwisie, i tak właśnie go sobie wyobrażałam. Z wrażenia i ze względu na dość intensywne tempo zwiedzania nie zrobiłam niestety zbyt wielu zdjęć w tym miejscu. Renata - Polka mieszkająca w Dubrowniku a nasza przewodniczka snuje opowieść o dziejach dumnego miasta, w którym splatały się wpływy weneckie, tureckie, nad całością czuwał św. Błażej (Vlah). Refleksja ogarnia zapewne każdego, gdy Renata opowiada o bombardowaniu miasta podczas ostatniej wojny na Bałkanach... Potem już trasa tradycyjna: Klasztor Franciszkanów, Muzeum Apteka, Fontanna Onufrego, Katedra WNMP, Pałac Rektorów... Podążamy wzdłuż portu, by zobaczyć „przeklętą wyspę” - niegdyś we władaniu benedyktynów, po ich wygnaniu z niej już nikt nie mógł zadomowić się w niej na dłużej...

Po zdecydowanie zbyt krótkim pobycie w Dubrowniku (nie widziałam miasta z murów obronnych) podążamy na nocleg do Neum. Miejscowość leży na niewielkim skrawku bośniackiego wybrzeża - wjazd tu z Chorwacji nie był żadnym problemem, raczej zwykłą formalnością. Strażnik na granicy nie był skory do sprawdzania nam paszportów. Z Neum w następnym dniu kolejne miasta Dalmacji - Trogir i Szybenik.

Upał w autokarze sięga już 34 stopni - a jest zaledwie 9 godzina, w momencie gdy udajemy się do Trogiru, gdzie czeka na nas kolejny lokalny przewodnik Joszko, temperatura wynosi 38 stopni. Joszko, Chorwat doskonale mówiący po polsku, wprowadza nas w dzieje miasta. I znów, jak w przypadku Dubrownika mowa jest o kolejnych pretendentach do posiadania tych ziem (Wenecjanie, Austriacy). Zwiedzamy katedrę św. Wawrzyńca znajdującą się przy Placu Jana Pawła II. Joszko podkreśla zasługi polskiego papieża dla Chorwacji. Niestety, już niewielu z nas ma siłę, by wybrać się na dzwonnicę i podziwiać panoramę miasta. Jak i w miastach czarnogórskich, tak i w Trogirze podziwiać można wieżę zegarową, która stoi na miejscu dawnego kościoła św. Sebastiana.

Krótki spacer po tropikalnym wręcz Trogirze kończy się degustacją rakiji. Chętni mogą zaopatrzyć się w ten bałkański trunek „z pewnego źródła”. Kolejny punkt, do którego mkniemy Magistralą Adriatycką to Szybenik. Tu już nieco chłodniej. Spotykamy panią Lidię, która oprowadzi nas po „mieście schodów” - jak nazwała Szybenik. Zdecydowanie najpiękniejsze miejsce miasta to Katedra św. Jakuba, znajdująca się w centrum miasta, obok ratusza. Wiele słyszymy o zasłużonym budowniczym Katedry Juraju Dalmatyńcu - to on także jest autorem fryzu, liczącego kilkadziesiąt głów widocznych na zewnętrznej ścianie Katedry. Przed Katedrą pomnik Jurija Dalmatyńca. Powoli 2 dzień chorwacki kończy się, kończy się swobodnym czasem, spacerem po Szybeniku. A potem znów autokar i wyjazd do Cirkvenicy na Wybrzeżu Warneńskim. Tu nocujemy w hotelu Omorika.

Z Cirkvenicy udajemy się do Istrii. Tu pierwszym punktem zwiedzania będzie Pula. Witamy kolejnego lokalnego przewodnika - panią Anię. Najpierw oczywiście udajemy się do amfiteatru, wysłuchujemy historii areny z Puli, opowieści o gladiatorach i również o współczesnym wykorzystywaniu amfiteatru. Cała grupa szaleje wręcz z aparatami fotograficznymi w ręku. Schodzimy także do podziemi areny - tu gladiatorzy przygotowywali się do walki, dziś zgromadzono tam pokaźną kolekcję rzymskich amfor. W podziemiach jest niebywale duszno, brakuje tlenu - można w ten sposób zrozumieć, co czuli przed starciem gladiatorzy... Dalsze etapy spaceru po Puli to dotarcie do antycznego łuku wzniesionego w I w p.n.e. przez Sergiusza. Po minięciu łuku docieramy do miejsca, gdzie zainteresowanie wielu skupia się na rzeźbie Jamesa Joyca zasiadającego na ławeczce przed jedną z kamienic. Ania wyjaśnia, że pisarz spędził kilka lat życia w Puli narzekając w listach do swej siostry, iż nie znosi tego miejsca. Przewrotni mieszkańcy Puli „przykuli” go już na zawsze do swego miasta. Nieco dalej główny plac miasta - a na nim budowle z różnych epok. Świątynia Augusta, obok niej dzwonnica i wreszcie Katedra Mariacka łącząca w sobie kilka stylów architektonicznych. Antyczna Pula robi na mnie bardzo duże wrażenia.

Podążamy wreszcie do ostatniego przystanku chorwackiej eskapady - do Rovinja. Przemierzając trasę Pula - Rovinj zwracamy uwagę na charakterystyczny kolor tutejszej ziemi - rdzawo-czerwony. Dowiadujemy się, że jesteśmy w tzw. Czerwonej Istrii.

I Rovinj... Miasto wręcz wyrastające z Adriatyku, oczywiście z przystanią i portem. Podążamy pod charakterystyczną różowo - czerwoną wieżę zegarową, pod którą zauważamy tak obecny tu symbol Wenecji - lwa. Przechodzimy przez barokowy łuk by znaleźć się na wąskiej uliczce, która wiedzie na szczyt wzgórza. Na nim zaś znajduje się okazała katedra św. Eufemii, z figurą świętej na szczycie wieży. W wielu przewodnikach można przeczytać, że Rovinj przypomina francuskie Saint-Tropez lub paryski Montmartre... tego pierwszego nie widziałam, ale Montmartre owszem i wydaje mi się, że w takim porównaniu nie ma cienia przesady. W tej klimatycznej uliczce artyści wystawiają swe działa sztuki, tworzy się coś w rodzaju galerii na otwartym powietrzu. Jestem tak zapatrzona i zauroczona, że bardzo muszę uważać, by nie upaść na wyślizganych stopniach uliczki. Gdy docieramy pod katedrę Eufemii za nami znów rozciąga się wspaniały widok na Adriatyk i wyspę św. Katarzyny, Wysłuchujemy opowieści Ani o męczeńskiej śmierci św. Eufemii i wchodzimy do wnętrza Katedry, by obejrzeć sarkofag świętej. Pomieszczenie gdzie on się znajduje zdobione jest freskami przedstawiającymi sceny męczeństwa Eufemii.

Po tej dawce wrażeń i wiedzy, już bez przewodnika, snujemy się po Rovinju. Już w myślach układamy wspomnienia, wspomnienia po niezapomnianym pobycie na Bałkanach.

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Chorwacji:
Autor: aga133 / 2009.08
Komentarze:
Brak komentarzy.