Oferty dnia

Chińska Republika Ludowa - Hongkong - relacja z wakacji

Zdjecie - Chińska Republika Ludowa - Hongkong

Kiedy pytam współtowarzyszy podroży jak wspominają wyprawę Kasia o Hong Kongu mówi „głośno wszędzie światła wszędzie ludzi pełno nie mogłam się odnaleźć”. O Filipinach mówią jednogłośnie - „Raj na Ziemi”.

Hmmm ale od początku - 180 dni czekania i nareszcie 3 marzec - jedziemy na Filipiny via Hong Kong. Jedziemy w 5 osób - Ja, Tomek, Kasia, Jacek, Bartek. Bilety kupiliśmy w promocji Air France za 1600zł z Warszawy przez Paryż do Hongkongu. Za pozostałe bilety czyli na trasach wyspa-wyspa na Filipinach płacimy po ok. 200-300 zł. Plan mamy bardzo ambitny w 2 i poł tygodnia chcemy zobaczyć jak najwięcej ale też parę dni poleżakować.

Wstępny nasz plan:

  • 3 marzec - wylot
  • 5-7 marzec - Hongkong
  • 7-12 marzec - El Nido
  • 12-15 marzec - Oslob
  • 16 -19 marzec - Boracay
  • 20-21 marzec - Hongkong
  • 21 marzec wylot do Paryża

Hongkong - głośno wszędzie, światła wszędzie
Przed wylotem do Hongkongu dość dużo czytałam o tym mieście, myśleliśmy że nie ogarniemy nawet połowy z najważniejszych punktów . W rzeczywistości Hongkong okazał się bardzo przyjaznym i szybkim (w sensie metro, busy, taxi) miastem.

Jeszce w Polsce rezerwuje na Agodzie hotel w Hongkongu - wybieramy Regal Oriental Hotel w dzielnicy Kowloon jako jedyny miał pokój family więc cała nasza 5-ka mieści się bez problemu, a cena o wiele niższa niż w hostelach.

W Hongkongu znaleźliśmy się jedynie z powodu tanich biletów lotniczych ale miasto oczarowało nas jak najbardziej. Lotnisko w Hongkongu jest trzecim najbardziej ruchliwym portem pasażerskim świata. Jednocześnie jest non stop wybierane przez pasażerów jako najbardziej przyjazne.

Aby dostać się do naszego hotelu wybieramy autobus E23, ale najpierw na lotnisku kupujemy kartę Octopus za którą płacimy 150$HK z czego 100$HK jest na „wyjezdzenie” a 50$HK to taki depozyt zwracany w momencie oddania karty. Kartę można używać w każdym środku transportu oprócz szybkiego pociągu z lotniska do miasta. Z lotniska do naszego hotelu jedziemy ok 1h10min wysiadamy na przystanku Regal Oriental a nasza karta Octopus jest „szczuplejsza” o 18$HK. Ze względu na to, że w hotelu jesteśmy o 20:00 jesteśmy bardzo zmęczeni i głodni, rzucamy tylko plecaki do pokoju i lecimy na miasto a konkretnie na Temple street - ulice targową z przeróżnymi żyjątkami w akwarium, mnóstwem ubrań, suwenirów od parasolek po naprawdę świetnie zrobione podróbki torebek Gucci, Louis Vuitton, Prada. Najlepsze uliczne jedzenie znaleźliśmy właśnie tam, kalmary smażone na głębokim oleju - palce lizać. Podjedzeni postanawiamy poszwendać się troszkę po mieście. To szwendanie schodzi nam do północy. Następnego dnia wstajemy dość wcześnie jemy śniadanie kupione dzień wcześniej w 7/11 i lecimy na miasto. Mamy parę podstawowych punktów:

  • aleja gwiazd
  • park kowloon
  • wyspa Hongkong
  • Victoria Peak

Oczywiście w Hongkongu jest wiele, wiele innych miejsc do odwiedzenia. Z mapą w ręku postanawiamy przejść z naszego hotelu na Aleję gwiazd i już po godzinie „spacerowania” stwierdziliśmy że był to błąd - na ulicach tłumy! Wiedzieliśmy ze w Hongkongu żyje 12 mln ludzi ale ten ścisk przerósł nasze oczekiwania w sumie o której byśmy nie wyszli na miasto zawsze była taka sama ilość osób, czy to była 3 w nocy, czy 12 w południe. Po jakimś czasie jednogłośnie postanawiamy złapać jakiś autobus i to był strzał w 10. Na mapie wydawało się, że aleja jest tak blisko a buszem jechaliśmy dobre 20 minut. Z Alei gwiazd roztacza się wspaniały widok na wyspę Hongkong. Hmmm widok piękny ale taki jakby trochę zza mgły - smog w Hongkongu daje o sobie znać :). Pooglądaliśmy odciski dłoni chińskich gwiazd na promenadzie przy których Chińczycy robili sobie fotki, ale nam prócz Jackie Chana reszta gwiazd mówiła tyle co nic. Choć najbardziej w pamięci utkwiło nam nazwisko Sam Hui :) :). Robimy jeszcze parę fotek przy pomniku Bruca Lee i.... spotkaliśmy Pana Gangam Style - naprawdę! Tzn. tak nam się wydawało, a przynajmniej jak cała nasza 5-ka go zobaczyła, zrobiliśmy gest z piosenki :).

Promem za 2$HK przepływamy na wyspę HongKong i łapiemy pierwszy lepszy autobus, wskakujemy na górny pokład i zjeżdżamy całą wyspę. Hongkong island to dzielnica tętniąca życiem, centrum biznesu, siedziby największych światowych banków i ekskluzywne hotele. Do najsłynniejszych należą Hong Kong and Shanghai Bank (HSBC), Bank of China Tower, Hong Kong Exhibition and Convention Centre, International Finance Centre. Oczywiście Centrum - dzielnica luksusu gdzie na każdym kroku widać luksusowe samochody, pierwszy raz tam wiedzieliśmy Rolls-Royce Phantom aż 3 obok siebie :).

Wysiadamy na jednym z przestanków i kierujemy się na obowiązkowy punkt wycieczki - Peak Victoria. Wjeżdżamy tam turystyczną kolejką. Wiem, wiem - turystyczna znaczy droga, a przy naszym skromnym budżecie takie wydatki to szaleństwo, no ale przecież nie możemy sobie tego odmówić. Dojeżdżamy na szczyt i nagle robi się bardzo zimno, a my bez ciepłych kurtek. Szybki rzut okiem na panoramę, parę fotek i uciekamy z powrotem na dół, choć widoki z peak’a są zachwycające. Wracamy na aleję gwiazd gdzie o 20:00 każdego dnia gra światła i dźwięku. Po spektaklu udajemy się jeszcze raz do naszej budy z jedzeniem :) na Temple Street. Szwendamy się jeszcze po ulicach i wracamy do hotelu bo... rano wstajemy o 7 rano znów jemy śniadanie z seven eleven i check-out’ujemy się z hotelu. Ze względu na to, że samolot mamy dopiero o 2 w nocy zostawiamy bagaże w kantorku w hotelu i ruszamy na miasto, dziś mamy tylko 2 punkty: klasztor żeński na Diammont hill i posąg Buddy na wyspie Lantau.

Klasztor żeński zbudowany w stylu Dynastii Tang rządzącej Chinami 1000 lat temu sąsiaduje z ogrodem. Całość klasztoru zbudowana jest z drzewa cedrowego. Klasztor jak i ogrody zrobiły na nas piorunujące wrażenie, może dlatego, że prawie w ogóle nie było tam turystów, w powietrzu unosił się zapach kadzidełek, a spokojna relaksująca muzyka uspokajała jak nic. Oaza zieleni otoczona ze wszystkich stron wieżowcami - BOSKO!!! Ale nie możemy tu spędzić tyle czasu ile byśmy chcieli.

Jedziemy metrem do stacji TUNG CHUNG na wyspie Lantau. W pobliżu stacji znajduje się galeria handlowa, a kawałek dalej kolejką linową o nazwie Ngong Ping 360 - koszt to 150 $HK w dwie strony. Trasa kolejki ma prawie 6 km i biegnie nad górami i Morzem Południowochińskim. Wskakujemy do kabiny i już od pierwszych chwil widzimy zabudowania lotniska, pasy startowe, wieżowce. Za moment wszystko to znika i zaczyna się teren mocno górzysty. Cała podróż trwa ok. 40 min - widoki wspaniałe, niesamowite. Wysiadamy na końcowej stacji i kierujemy się po znakach do wysokich schodów, które prowadza do posągu Buddy. Statua ma 36 metrów i jest najwyższą na świecie usytuowaną pod gołym niebem. Do Buddy prowadzą jedyne 268 stopnie. Widoki jak i posąg robi wrażenie. Jeszce długo potem na filipinach będziemy wspominać. A teraz wracamy ta samą droga jaką tu przybyliśmy :).

Gdy dotarliśmy na Kowloon było już późno. Szybka kolacja na Temple street ostatnie zakupy w spozywczaku chińskim „welcomme”, do hotelu po plecaki i na lotnisko. Powrócimy do Hongkongu znów za 2 tygodnie po powrocie z Filipin.

Ale już teraz mogę powiedzieć, że Hongkong jest jak najbardziej miastem gdzie tradycja miesza się z nowoczesnością. Piękne krajobrazy, egzotyczna kultura, nowoczesne budynki, doskonałe jedzenie to wszystko sprawia, ze naprawdę warto tu przyjechać na parę dni :).


Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: sporna / 2014.03
Komentarze:

sporna
2014-05-13

Aniu jedzenie baaardzo nam smakowało ...gorzej na Filipinach tam jakos chodziłam glodna hiii pozdrawiam bardzo

Pawel_88
2014-05-13

Bardzo fajny opis :)

AniaMW
2014-05-12

Fajnie opisałaś :)
Generalnie też podobało mi się w Hong Kongu.
Jednak nasze gusty smakowe są skrajnie różne ... Tobie smakowało, a ja głodowałam; nic mi tam nie podchodziło :(