Oferty dnia

Dominikana - Punta Cana - relacja z wakacji

Zdjecie - Dominikana - Punta Cana

Stwierdzam że nie można robić żadnych planów bo i tak nic z tego nie wychodzi... Na mojej liście miejsc „must see” Republika Dominikany nie była na wysokiej pozycji. Po podróży do Tajlandii jednogłośnie stwierdziliśmy ze wracamy do Azji. Ale jak to bywa ... w grudniu wpadła mi do ręki ciekawa oferta na Jamajkę - za 2 tygodnie hotel all inclusive jedynie 1000 funtów -fajna cena . Ale niestety terminy nam nie pasowały. 27maja musieliśmy stawić się na komunii chrześnicy .Szukamy dalej... dalej... dalej... dalej.... Jest Dominikana za 870 funtów - 2 tygodnie all inclusive. Termin pasuje, cena też do przełknięcia - rezerwujemy . Wylot 11 maja z Londynu.

Ale co na tej Dominikanie do zobaczenia oprócz pięknych plaż i drinków w ofercie all inclusive? Mamy 4 miesiące żeby się troszkę przygotować do kolejnej podróży .Wertujemy fora internetowe wszyscy piszą tylko o najlepszym all na Karaibach ... ale co jeszcze ? Jakieś trekkingi , cokolwiek - przecież nie można 2 tygodni przesiedzieć na leżaku - przynajmniej nie my :). Oprócz naszej trójki na Dominikanę jadą nasi przyjaciele ze Słowacji - Katarina i Martin, czyli stała ekipa polsko - słowacka :).

W końcu wyczekiwany dzień 10 maja wsiadamy na lotnisku w Stavanger w samolot linii Norwegian by po 2 godzinach być już na Gatwick. W Londynie jesteśmy o 22:00, ze względu na to ze leci z nami moja 3 letnia córeczka zarezerwowaliśmy hotel przy samym lotnisku .Pokój zarezerwowany na booking.com najbliżej lotniska (10 minut na pieszo) i najtańszy 70 Euro.

Wylot z Londynu 11 maja liniami Thomson. Obsługa niesamowicie miła, na monitorach przez całą podróż puszczane były filmy. Ja dodatkowo zabezpieczyłam się kolorowankami, słodyczami i klubem myszki miki na notebooku :).

Po 9 godzinach lotu nareszcie Dominikana. Na lotnisku wita nas zapach tropików uwielbiam to. Wysoka temperatura i wilgotność sprawiają, że koszulka lepi się do ciała . Godzinkę zajęły nam formalności tzn. stanie w kolejce, jeszcze tylko pokazanie paszportów i zapłacenie „wjazdowego” - 10 dolarów za osobę i będziemy na upragnionych wakacjach.

Błyskawicznie zapakowaliśmy nas do autobusu i za godzinkę jesteśmy już w hotelu. Pierwsze wrażenie? Niesamowite olbrzymie lobby z kwiatami - jest pięknie, rajsko. Witają nas jakimś czerwonym bardzo słodkim sokiem i co mi się najbardziej podobało żadnego wypisywania druków jak to zawsze miało miejsce przy „check in”. Zabieramy klucze i do pokoju. Duzy, jasny, przestronny, czyściutki, i co mojemu mężowi podobało się najbardziej - barek z alkoholem w szafie :). Szybciutko przebieramy się i fruuuu na plażę :). Błękit nieba i turkus oceanu aż biją po oczach. To jest właśnie ten karaibski kawałek raju :).

Pierwsze dni w Republice Dominikany - postanawiamy trochę zapoznać się z hotelem, plażą i okolicą. Acha jeszcze parę słów o restauracji. Powiem krótko - do wyboru do koloru, wieżo wyciśnięte soki, lody, ciasta no i najważniejsze - owoce dojrzałe, soczyste, rozpływające się w ustach, ale to jest właśnie urok tropików. Nigdzie ananas nie smakował tak jak w Tajlandii, arbuz jak w Meksyku, hit Dominikany to mango :).

Po dwóch dniach nic nie robienia ruszamy tyłki i szukamy jakiś wycieczek fakultatywnych. Ceny w hotelach trochę nas zabijają wiec postanawiamy poszukać czegoś „na mieście”. Na Punta Cana nie ma takiego jakiego miasta. Miastem nazywaliśmy parę budek na końcu plaży. Z naszego hotelu szliśmy tak około pół godzinki. W budkach tych można było kupić pamiątki, alkohol, cygara, MAMAJUANA lub zarezerwować wycieczkę fakultatywną. Ceny na pewno niższe niż w hotelu i z tej opcji skorzystaliśmy rezerwując wycieczkę na wyspę Saona. Cena wyjściowa 130 dolarów za osobę - my zapłaciliśmy po 50 dolarów, dzieci do lat 5 gratis :).

Będąc jeszcze w Polsce znaleźliśmy ciekawy artykuł o Kordylierach i o ich najwyższym szczycie Pico duarte. Może wysokość nie jest jakaś zabójczo duża, bo tylko 3087m.n.p.m., ale dla nas to, ze możemy iść w góry i zaliczyć trekking jest najważniejsze :). W Polsce niestety nic nie znalazłam na ten temat jak co kiedy najlepiej tylko jakieś małe wzmianki. Katka i Martin znaleźli tylko jedną relację na czeskiej stronie o dwóch Czechach podróżujących autostopem. Ja napisałam do jednego z polskich biur podróży znajdującego się na Dominikanie ale tylko potwierdziłam to co piszą na forach, że Polacy w krajach tropikalnych zdzierają z rodaków tyle ile się da. Ja oczywiście wiem, że każdy chce zarobić ale 10 razy więcej niż my zapłaciliśmy to lekka przesada :). Wracając z „miasta” zatrzymał nas miejscowy i zaproponował paraseling czyli latanie ze spadochronem przyczepionym do łodzi cena wyjściowa 85 dolarów za 2 osoby, my zapłaciliśmy 40 dolarów :).

Ciągle gdzieś z tyłu głowy mamy to Pico i co jakiś czasy pytamy, to barmanów, to miejscowych ale każdy puka się w głowę - ze daleko, ze drogo, że z Punta Cana nie organizuje się takich wypraw. No dobra tylko że my chcemy tam dostać się na własną rękę. W końcu mój mąż zagadał do recepcjonistki i otworzyły nam się drzwi do raju :). Zorganizowała nam taxi, które zawiezie nas do tego miasta z którego wychodzi się do parku narodowego :). Z kierowcą umawiamy się na środę na 5 rano. (relacja z pico w drugiej części).

Dzień przed Pico Duarte wybieramy się na Saonę - obowiązkowy punkt na Dominikanie . Wyjeżdżamy o 7 rano spod Riu, zbieramy jeszcze parę osób z pobliskich hoteli i po dwóch godzinach zatrzymujemy się w ... sklepie. Stały punkt wycieczki. Pan przewodnik tłumaczy, że robimy krótki postój do toalety ale jeśli ktoś miałby ochotę coś kupić na pewno na niego zaczekamy :). Pan przewodnik ma oczywiście prowizję z tego, że turystów przywiózł do tego a nie innego sklepu :). Ceny w butiku powalają 2 razy drożej niż w hotelu :(.

Po kolejnych 30 minutach jesteśmy już w porcie. Na miejscu ładujemy się na katamaran i płyniemy na Saone. Rejs trwa 2 godziny w niezwykle zabawowej atmosferze. Rum leje się strumieniami, muzyka z głośnika a dziewczyny (barmanki) uczą w międzyczasie merenque. Bawią się naprawdę wszyscy :).

Po ok. 2 godzinach dopływamy na Saone - mamy wrażenie, że znaleźliśmy się na końcu świata. Biały delikatny jak mąka piasek na który łagodnie rzucają cień rozłożyste kokosowe palmy. Jest cudownie nic innego nam nie pozostaje tylko wskoczyć do tej wiecznie cieplutkiej wody.

Na wyspie wolnego czasu mamy tylko 3 godzinki, wiec szybki posiłek i idziemy na podbój wyspy. Robimy fotki pływamy w morzu i wracamy w umówione miejsce. W drodze powrotnej płyniemy speedboat, więc droga zajmuje nam tylko poł godzinki :).W hotelu jesteśmy na 20. Szybka kolacja i biegniemy do pokoi pakować plecaki na środowy wypad w Kordyliery.

Po powrocie z Pico zostaje nam jeszcze tydzień wakacji - spędzamy je na pływaniu, sportach wodnych, a ze względu na to, że mój małż to zapalony nurek, Tomek rezerwuje sobie 4 nurkowania - 2 na Catalinie i 2 niedaleko hotelu . Nurkowania na Dominikanie są stosunkowo drogie. Tomek za Catalinę zapłacił 160 dolarów - była to wycieczka całodzienna z 2 zejściami pod wodę, lunchem i wolnym czasie na wyspie. Za kolejne 2 nurkowanie zapłacił 30 dolarów, ale cena była tak niska ponieważ dzień wcześniej był z ta samą firmą na Catalinie. Dodam jeszcze, że mój małż ma licencję, cena bez licencji jest 30 dolarów wyższa. Mieliśmy jeszcze w planach Santo Domingo ale jednogłośnie doszliśmy do wniosku, że sobie darujemy ,może następnym razem...

Wielu miejsc nie zdążyliśmy zobaczyć ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że Dominikana jest cudownym krajem dla dzieci. Piasek cieplutka woda wszystko czego dzieciaki małe potrzebują do szczęścia a i My w tym „ukropie” świetnie bawiliśmy się :). No ale niestety wakacje dobiegły końca - czas planować kolejne ...

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: sporna / 2012.05
Komentarze:
Brak komentarzy.