Oferty dnia

Japonia - cz.4 z Kurashiki po Awaji - relacja z wakacji

Zdjecie - Japonia - cz.4 z Kurashiki po Awaji

Kolejny etap naszej podróży po Japonii stanowił w największym stopniu „podróż w nieznane”. Wcześniej odwiedzane miejsca, choć na żywo zobaczyliśmy po raz pierwszy w życiu, znaliśmy już dość dobrze ze zdjęć, z przewodników, filmów, itp. Któż nie słyszał o Tokio, czy Hiroshimie? A nazwy takie jak Kyoto, Nara, czy Miyajima dla zainteresowanych podróżami też nie są przecież obce. Ich zwiedzanie było więc jakby „weryfikacją” naszych wyobrażeń. Teraz wyruszamy na prowincję Japonii - w miejsca nie znane nam wcześniej nawet z nazw.

Oto przed nami:

  • Kurashiki
  • Okayama
  • Sakaide
  • Marugame
  • Takamatsu

Pobyt w Kurashiki rozpoczęliśmy od wizyty w zabytkowym domu samurajskim rodu Ohashi. Były to niezapomniane chwile!!! Oczywiście, najpierw grupowe zwiedzanie wnętrz z przewodnikiem. Następnie „zajęcia w podgrupach”, ale za to jakie!

Wiedzieliśmy już, co gdzie jest, jak się można poruszać, itd. Dwa największe hity tego domu, to:

  1. oryginalny miecz samuraja, sprzed 400 lat, miecz, który był używany (czytaj: ścinano nim głowy); mogliśmy indywidualnie do niego podejść, zobaczyć, a nawet zrobić zdjęcie (razem z oprowadzającą nas Japonką - ubraną w oryginalne kimono, lub też bez jej towarzystwa; większość z nas korzystała z obu opcji!
  2. absolutne szaleństwo dla pań - możliwość przebrania się w kimono i oczywiście sesja foto w tym oryginalnym stroju. Zakładanie na siebie kimona nie jest wcale łatwe, na szczęście nie byłyśmy zdane na siebie, lecz miałyśmy w tym fachową pomoc Japonek.

Po opuszczeniu tego „magicznego domu” udaliśmy się na zwiedzanie niewiele mniej „magicznej”, bardzo klimatycznej, dawnej dzielnicy samurajów - Bikan, gdzie indywidualnie spacerowaliśmy uliczkami, pośród soczystej, wiosennej zieleni, a także pośród drewnianej zabudowy z XVII wieku, nad brzegami kanałów, po których pływały spacerowe łódki, a w wodzie łatwo było zobaczyć pływające karpie koi i ptactwo wodne. Był też czas na lunch.

Z Kurashiki przejechaliśmy do Okayamy. Tu zwiedziliśmy zamek Wron, po czym udaliśmy się na spacer po zaprojektowanym w tradycyjnym stylu ogrodzie Korakuen, który uchodzi za jeden z najpiękniejszych tego typu w Japonii. Ten spacer miał zarówno walory poznawcze jak i relaksujące.

Zanim dojechaliśmy do Sakaide czekała nas jeszcze jedna atrakcja: Wielki Most Seto. Rozstajemy się (na kilkadziesiąt godzin) z wyspą Honsiu. Przez 13-kilometrowej długości kompleks 11 mostów: 3 mostów wiszących, 2 linowych, 4 kratowych i 2 wiaduktów przedostajemy się na najmniejszą i najsłabiej zaludnioną z 4 głównych wysp Japonii - Sikoku.

Na Sikoku, po noclegu w Sakaide, pojechaliśmy do pobliskiego Marugame, znanego w Japonii z wyrobu tradycyjnych wachlarzy Uchiwa. Tu dowiedzieliśmy się, że powszechnie znane nam, składane harmonijkowo wachlarze nie są wcale japońskim wynalazkiem, lecz przybyły z Chin. Natomiast oryginalne, japońskie wachlarze nie są składane. Zobaczyliśmy w wytwórni jak powstają, z papieru czerpanego, naklejonego na bambusowym stelażu. A właściwie nie tylko zobaczyliśmy, lecz samodzielnie - z przygotowanych półproduktów - każdy z nas mógł wykonać taki wachlarz (i wykonał!).

Następnym przystankiem było miasteczko Takamatsu, z kolejnym, malowniczym, rozległym ogrodem Risturin, pełnym urokliwych zakątków, pagórków, jeziorek połączonych siecią kanałów. Spacerując po tym ogrodzie widzieliśmy też, jak Japończycy piknikują na łonie natury, pod drzewami kwitnących wiśni na rozłożonych matach tatami.

Pozostając nadal w basenie Morza Wewnętrznego Seto przejechaliśmy z wyspy Sikoku na jeszcze mniejszą wysepkę Awaji, a na jej końcówce czekała na nas ostatnia na tym odcinku atrakcja - cud architektury XX wieku - most Akashi Kaikyo. Aktualnie jest on najdłuższym wiszącym mostem na świecie, a jednocześnie najdroższym, jaki zbudowano (za ponad 5 miliardów USD). Jego budowa trwała 10 lat a oficjalne otwarcie nastąpiło 12 kwietnia 1998 roku, więc równo 17 lat temu. Zanim przejechaliśmy po tym wiszącym gigancie, zatrzymaliśmy się na parkingu, by przyjrzeć się dokładnie temu arcydziełu techniki.

Podczas opisywanego etapu podróży naszym środkiem transportu był wyłącznie autokar. Czas przejazdu mieliśmy ciekawie aranżowany przez pilotkę. Posłuchaliśmy np. wywodzącej się z prefektury Okayama (przez którą akurat jechaliśmy) bajki o Momotaro - japońskim odpowiedniku Tomcia Palucha; uczyliśmy się orgiami (zaczynając od najprostszej „konstrukcji” żaby, a potem jeszcze - dla tych ambitniejszych! - bardziej skomplikowanego żurawia); oglądaliśmy na dvd fragmenty klasycznego teatru japońskiego (z którym już wcześniej spotkaliśmy się już też na żywo, na deskach teatru obok świątyni na wyspie Miyajima) i film „Ostatni samuraj”.

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Japonii:
Autor: AniaMW / 2015.04
Komentarze:
Brak komentarzy.