Oferty dnia

Japonia - cz.3 Miyajima - Hiroshima - relacja z wakacji

Zdjecie - Japonia - cz.3 Miyajima - Hiroshima

Ten odcinek podróży osobiście był przeze mnie najbardziej wyczekiwany. Sylwetka czerwonej bramy, wyrastającej gdzieś na wodzie, z dala od brzegu, gdzie stoi pomarańczowa świątynia... to najbardziej utrwalony w moich wyobrażeniach obrazek japoński, z widzianych do tej pory zdjęć od ludzi, którzy tam byli, czy też fotografii w przewodnikach albo folderach o Japonii. Koniecznie chciałam zobaczyć to na własne oczy, w trzech wymiarach, wraz z całym otoczeniem. To Miyajima, a Hiroszima oczywiście też, ze względów historycznych, choć z zupełnie innymi refleksjami. Wreszcie tam właśnie jedziemy.

Słoneczny dzień rozpoczął się od wyjazdu z Osaki do oddalonej o ok.400 km Hiroszimy, pociągiem super-szybkim Shinkansen - Nozomi. Odjazd: 9.05, po drodze 3 postoje na stacjach i na czwartej - 10.31 wysiadamy. Pociągi jeżdżą punktualnie, bo nie mogą inaczej. Tym samym torem, co 10-15 minut, jedzie jeden pociąg za drugim, więc najdrobniejsze zakłócenia miałyby mocno skomplikowane konsekwencje. Tak to można podróżować pociągami :) Sama przyjemność: czysto, płynnie, szybko. Tylko w toaletach trzeba trochę uważać, (bo wszystko jest oczywiście na przyciski - otwieranie drzwi, zamykanie, spłukiwanie wody, uruchamianie wody do mycia rąk, suszenia, do spłukiwania umywalki, itp.) żeby tylko przez przypadek nie nacisnąć czerwonego przycisku (bo to hamulec bezpieczeństwa!). Dla pewności zaraz po wejściu rozejrzałam się, by zlokalizować, gdzie jest ów niebezpieczny czerwony guzik. I dalej wszystko toczyło się komfortowo, bezstresowo.

Punktualnie, bez żadnego zmęczenia dojechaliśmy pociągiem, z Hiroszimy dalej autobusem - nieco ponad pół godziny, jeszcze 10 minut promem na wyspę - i jesteśmy na Miyajimie. Jej powierzchnia to zaledwie 7,5 km kwadratowych. Za to ludzi dużo, jelonków - znanych nam już dobrze z Nary - też. Nic dziwnego, toż to nie tylko hit turystyczny dla ciekawskich z zewnątrz, ale i ważne miejsce dla samych Japończyków. A poza atrakcyjnością tego, co na wyspie, cały pas przybrzeżny - to zagłębie ostryg. I widać, że również to przyciąga tu wielu chętnych. Widać też konsekwencje tego aspektu Miyajimy w jadłospisie lokalnych knajpek. Naprawdę trudno cokolwiek innego znaleźć do zjedzenia na lunch, jednak podjęłam wyzwanie i znalazłam! Nie musieliśmy być skazani na całodzienną dietę przekąskową.
Gadu, gadu, ale przejdźmy do sedna tego, co na wyspie:

Nr 1. - Brama tori. Widoczna, z oddali, od samego wyjścia z terminalu po przypłynięciu promem. Potem - stopniowo - coraz bliżej, aż widzimy, że coś tu nie gra. Jak to? Przecież ta brama wyłania się z wody... a my widzimy wokół niej ludzi... Odpływ. Hm, zupełnie inaczej niż „miało być”, ale - w sumie - przez ten element zaskoczenia, nawet ciekawie. Trochę wody jeszcze zostało, więc i kawałek odbicia też można dostrzec. Kontemplacja bramy trwa, połączona z szaleństwem robienia zdjęć, którym trudno się oprzeć.

Kolejne punkty - wiążą się ze świątynią Itsukushima. Właściwie nie jest to „zwykła” świątynia, lecz ważne sanktuarium sintoistyczne. Tworzy ją kilka pawilonów (i sakralne, i artystyczne, muzyczno-teatralne), wspólnie zadaszone i połączone drewnianym, czerwonym mostem. Korzenie tej budowli sięgają XII wieku. Wraz z bramą (Otorii = Wielka Brama, zbudowana w 1168 roku, aktualna rekonstrukcja - z 1875 r.) stanowi symbol estetyki japońskiej. Do tego jest pięknie wkomponowana w ukształtowanie terenu i otaczającą roślinność. I w tej scenerii załapaliśmy się jeszcze na dwa istotne bonusy:

  • tradycyjny ślub japoński w tej właśnie świątyni,
  • spektakl na deskach sceny teatralnej (oczywiście też tradycyjny!).

Pełni wrażeń wróciliśmy na ląd „stały” wyspy Honsiu. Teraz jednak czekała nas porcja skrajnie innych przeżyć: Hiroszima.

W zadumie nawiedzamy Park Pokoju: Kopuła Bomby Atomowej, Dzwon Pokoju, Pomnik dziewczynki, która zmarła na skutek choroby popromiennej, płonący znicz, Muzeum wydarzeń z 6.08.1945... Tu człowiek milknie.

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Japonii:
Porady i ważne informacje

W Hiroszimie warto spróbować lokalnej potrawy tradycyjnej: okonomiyaki. Są to smażone placki (typu naleśnikowego) z obfitą warstwą dodatków. W naszej grupie wszystkim to smakowało!

Autor: AniaMW / 2015.04
Komentarze:

papuas
2015-08-01

teraz dopiero widzę jednak coś w Japonii smakowało hi, hi (ale też jestem kulinarnym tradycjonalistą i surowe to mogą być owoce i warzywa)
Hiroszima - miejsce jedyne w swoim rodzaju; miejsce zadumy, pamięci i przestrogi ...