Oferty dnia

Stany Zjednoczone - Południe stanu Utah - relacja z wakacji

Zdjecie - Stany Zjednoczone - Południe stanu Utah

Wydawałoby się, że po odwiedzinach w takich magicznych miejscach, jak „koronkowy” Bryce Canyon czy gigantyczny Grand Canyon, najwspanialsze wrażenia mamy już za sobą. A tymczasem, południowa część stanu Utah - to kolejne niezapomniane, zachwycające miejsca...

Na początek: indiańskie klimaty. Jadąc z Arizony do Utah wjeżdżamy w teren należący do Indian Navajo. I tu zaczyna się stopniowanie wrażeń. Malownicze formacje skalne (głównie z piaskowców) widoczne wzdłuż drogi, po obu jej stronach. Dalej, na rozległym, równinnym pustkowiu pokazują się pierwsze ostańce, które nawet maja swoje nazwy własne: Sowa i Kapitan. Krótki postój, sesja foto, ale to wciąż dopiero preludium. Kulminacja wrażeń przypada na Park Narodowy Monument Valley, zlokalizowany w bezkresnej, płaskiej dolinie, położonej na pograniczu stanów Arizona i Utah, z której „wyrastają”, a w rzeczywistości stale obsypują się i stopniowo zanikają wielkie, pionowe bloki skalne z piaskowca. To te właśnie tereny obierano na plenery filmowe wielu westernów (m.in. Johna Forda), ale można je było zobaczyć także w dawnych, amerykańskich reklamach papierosów (bodajże Marlboro) i w innych filmach: „Powrocie do przeszłości” 2 i 3 oraz „Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia”.

Ponieważ ten park narodowy leży na terytorium rezerwatu należącego do Indian Navajo, zarówno bilety wstępu, jak i wszelkie inne dochody uzyskane na terenie tego parku nie zasilają budżetu państwa lecz przekazywane są w całości dla organizacji Navajo Natio! Zostają na użytek Indian. To dobry pretekst do zakupu souvenirów :)... tym sposobem zdecydowałam się na kolejną koszulkę okolicznościową (z motywem pomarańczowych ostańców skalnych charakterystycznych dla Monument Valley).

W drodze powrotnej na nocleg do miasteczka Page - leżącego na terenie Arizony - zatrzymaliśmy się na kolację jeszcze na ziemiach Indian Nawajo. Kolację tę zapamiętałam z kilku względów. Sama restauracja - niewielka, pewnie rodzinna, indiańska w każdym detalu. Jedzenie znakomite! Nie pamiętam, kiedy- (i czy w ogóle kiedyś-) jadłam tak wspaniale przyrządzonego pstrąga. Teraz mamy z mężem własną skalę porównawczą do opisu „najlepszego pstrąga” i najwyższy punkt na tej skali określamy: „jak u Indian Navajo” - i dla nas wszystko jasne. Gdyby ktoś z Was miał ochotę na naprawdę dobrego pstrąga, możemy śmiało polecić małą restauracyjkę „Anasazi Inn” przy drodze z Monument Valley do Page w Arizonie. Ale poza wystrojem, otoczeniem osobowym, smakiem pstrąga było coś jeszcze podczas tej kolacji, co utkwiło mi w pamięci. Z powodu niezbyt licznej obsady osobowej tego lokalu czas oczekiwania na podanie gorącego dania przedłużał się, zaczęło się ściemniać... Więc zamiast siedzieć przy stoliku i czekać na swój talerz, wyszłam na zewnątrz - porozglądać się. Wychodząc, oczywiście zabrałam aparat... i - też oczywiście! - miałam co robić przy jego użyciu.

Kolejny dzień dostarczył nam nowych, ciekawych wrażeń, z możliwością poznania drugiego z parków narodowych południowej części stanu Utah: Zion. My zwiedzaliśmy go jako drugi, ale gwoli ścisłości, był to pierwszy na terenie Utah, utworzony w 1919 roku, park narodowy.

Nazwa tego parku pochodzi od mormońskich osadników, którzy docierając tu - zachwyceni pięknem naturalnego krajobrazu - nazwali go Zion, co oznacza Syjon.

Wjechaliśmy do niego „od góry”, drogą prowadzącą początkowo przez dość długi tunel, wydrążony w litej skale, praktycznie tuż przy jej pionowo urywającą się ścianą. W tunelu, od strony urwiska w dwóch (o ile dobrze pamiętam) miejscach znajdują się specjalnie zrobione „okienka”, które wpuszczają do środka naturalne światło z zewnątrz, a także odsłaniają pierwsze „migawki” tego, co nas czeka po wyjeździe z tunelu... A widoki te - bardzo monumentalne, skaliste, mieniące się kolorami różnych odcieni piaskowca...

Największą atrakcję parku stanowi wąwóz - Zion Canyon (o głębokości sięgającej 800 metrów). Został on wyrzeźbiony w wielobarwnych skałach piaskowca przez wody Rzeki Dziewiczej (Virgin River) na przestrzeni kilkunastu milionów lat.

W trosce o ochronę środowiska, na terenie parku narodowego - od 2000 roku - zamknięto dla ruchu samochodowego od marca do października główną drogę w kanionie Zion. Samochody i autokary musza pozostać na dużych parkingach na skraju parku. By ułatwić jednak turystom transport wprowadzono ekologiczne, 2-członowe autobusy wewnętrzne, z których korzystanie nie jest obciążone żadną dodatkową opłatą (mieści się w cenie wejściówki do parku narodowego). Takim właśnie ekologicznym, turystycznym autobusem dojechaliśmy do jego ostatniego przystanku: Temple of Sinawava. Stąd udaliśmy się na spacer malowniczą ścieżką wzdłuż Virgin River, w głąb parku Zion. Podziwiając wspaniałe, pionowe otoczenie skalne i soczyście zieloną roślinność spotykaliśmy też liczne tutaj wiewiórki. Doszliśmy do miejsca, gdzie skończyła się wygodna ścieżka... Dalsza trasa wymaga już specjalistycznego ekwipunku (wodoodporne, dobre buty turystyczne, kijki do sprawdzania poziomu wody, przez którą trzeba przechodzić po kamieniach, itp.), a prowadzi do najwspanialszego miejsca w tym wąwozie, o nazwie Zion Narrows. To ono właśnie zostało kiedyś uznane przez magazyn National Geographic za jeden z 5 najpiękniejszych szlaków turystycznych w USA.

No cóż, nie można wszystkiego za pierwszym razem... ale jeśli tu wrócę - wybiorę się dalej.

A póki co, wróciliśmy do końcowego przystanku autobusu turystycznego i z kilkoma jeszcze postojami w punktach widokowych dotarliśmy do Visitors Center i tym samym - do parkingu, na którym czekał autokar naszej grupy.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?
  • Park Narodowy Zion
  • Park Narodowy Monument Valley
Autor: AniaMW / 2011.08
Komentarze:
Brak komentarzy.