Oferty dnia

Szwecja - Sorsele - Östersund - relacja z wakacji

Zdjecie - Szwecja - Sorsele - Östersund

Poranny wyjazd w strugach ulewnego deszczu wcale nie wróżył przyjemnego dnia. Na szczęście intensywność opadu stopniowo się zmniejszała, równocześnie poprawiała się widzialność i - z czasem - nie tylko przestało padać, ale nawet po południu wyszło słońce i tak już pozostało do końca dnia. Jeszcze w godzinach przedpołudniowych, mimo lekko padającego deszczu, po obu stronach drogi - co pewien czas - towarzyszyły nam mniej lub bardziej liczne stadka reniferów. Te zwierzaki mają w sobie tyle uroku, że miło jest zatrzymać się w ich pobliżu i poobserwować...

Dłuższy postój - na ciepły posiłek południowy i tankowanie aut - zrobiliśmy w Sorsele. Poprzednio nocowaliśmy tutaj, w przytulnym hostelu, położonym nad pięknym jeziorem (a jakżeby inaczej!), w pobliżu campingu. Przyjemnie wspominamy to miasteczko, dlatego też tu właśnie zaplanowaliśmy postój. Właściwie te wszystkie miasteczka północnej Szwecji mają podobny charakter... są niewielkie, ładnie zabudowane, wśród jezior i lasów, spotyka się w nich - prócz reniferów! - życzliwych, przyjaźnie nastawionych ludzi...

Jadąc dalej na południe napotykamy region z miejscowościami o nazwach (przynajmniej w naszym odbiorze) pochodnych od imion żeńskich: Vilhelmina, Dorotea. Ciekawe, czy po szwedzku to też tak brzmi i jaka była geneza takich nazw...

Vilhelmina wita nas lokalnym folklorem! Zatrzymujemy się na parkingu przy drodze, a tu: gra muzyczka (na żywo: mikrobus z nagłośnieniem, a przed nim siedzi pan, grający to na akordeonie, to na saksofonie, to na keyboardzie) i ludzie tańczą... tak po prostu, na parkingu. Fajnie, czemu nie. Po chwili okazuje się, że tuż zaraz, pomiędzy drzewami jest tu również przystanek kolejowy (Vilhelmina-Północna) i właśnie podjechał czerwony składzik paru wagonów podmiejskich, z którego wysypało się sporo ludzi. Ludzie wysiedli, poszli na posiłek do knajpki przy tym parkingu, a pociąg... stoi i czeka (!) robiło to wrażenie planowej przerwy w podróży.

Decyzję o zatrzymaniu na nocleg podjęliśmy w Meselefors, kawałek za Vilhelminą. Jest tam i camping z domkami, i hostel. Mają wolne miejsca, wybraliśmy domek na campingu. Camping zadbany, czyściutki, zajmuje dość rozległy obszar na skraju lasu, nad rzeką; ma w kilku punktach rozlokowane sanitariaty, jest też specjalny domek na grillowanie. Spędziliśmy tu relaksowo wieczór. Niestety, nie udało nam się spotkać reniferów, choć ślady ich obecności na tym terenie były wyraźnie widoczne w wielu miejscach. Za to późnym wieczorem, gęsty las i zachodzące między drzewami słońce dało nam piękny popis gry światła i barw...

Kolejny dzień to dalszy przejazd w kierunku południowym drogą E45, z dłuższą przerwą w Ostersund - największym (liczącym ok. 60 tys. mieszkańców) mieście środkowej części Szwecji, będącym jednocześnie stolicą krainy Jamtland. Dojazd do tego miasta zawsze robi na nas wrażenie: lasy, lasy, lasy i nagle - wśród tych lasów, na wschodnim brzegu dużego jeziora Storsjon (co tłumaczy się jako Wielkie Jezioro) - wyłania się miasto; i to nie jakieś małe miasteczko, lecz „prawdziwe”, regularne miasto, z szerokimi ulicami, rondami, skrzyżowaniami, z uniwersytetem, teatrem, muzeami, kościołami, stadionami sportowymi, parkami, polami golfowymi, sklepami, Mc Donald’sem, itd., itd. A wokół tego miasta tylko bezkresne lasy ... i jeziora. No, może nie tylko, bo są też wzniesienia, na tyle znaczące, że widać też trasy narciarskie (zjazdowe) z wyciągami.

Podstawowym kryterium potwierdzającym, że jest to miasto, a nie małe miasteczko - są kłopoty z parkowaniem... Nasz sprawdzony już sposób i tym razem się przydał; dojechaliśmy do Informacji Turystycznej - w ścisłym centrum miasta, tu zostawiliśmy samochody i zaopatrzeni w aktualne materiały informacyjne wyruszyliśmy na spacer po najbliższej okolicy. A tam - w centrum - ulice są wyłączone z ruchu kołowego, więc jest gdzie spacerować! Obraliśmy kierunek na dół, przez główny plac Stortoget, aż do brzegu jeziora, gdzie znajduje się nie tylko spory port jachtowy, ale i przyjemny park, po którym wędrują i ludzie, i gęsi (i to w większej liczbie od ludzi!)... W pobliżu centralnego placu miasta są m.in.: Muzeum Miejskie i stary kościół. A przechodząc po samym placu Stortoget najpierw rzucił nam się w oczy wielki banner, informujący, że Östersund kandyduje do miana gospodarza Mistrzostw Świata w biathlonie ’2017 (będziemy trzymać kciuki, żeby im się udało!), a po chwili doszły nas subtelnie brzmiące dźwięki klasycznej muzyki... Idziemy w tamtym kierunku, widzę teatr, a przed nim ciekawy pomniczek, przedstawiający figury - smukłe, nieco wyższe od naturalnych rozmiarów - dyrygenta i chóru. I to było źródło cicho płynącej po placu muzyki (pod każdą figurą postaci - głośniczek!). Ciekawe rozwiązanie.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

Ostersund:

  • w północnej części miasta „żywy” skansen Jamtli - poza starą zabudową z czasów Wikingów (sięgającą lat 800-1100) w sezonie letnim pracuje tam wielu wolontariuszy, którzy w historycznych strojach wcielają się w role i przybliżają zwiedzającym realia życia sprzed wieków;

w centrum

  • główny plac miasta - Stortoget i jego otoczenie; w którym szczególnie polecam:
  • zabytkowy kościół Gamle kyrkan,
  • park w pobliżu portu.

Porady i ważne informacje

Na noclegi w tej części Szwecji mogę polecić:

  • hostel w Sorsele http://www.svenskaturistforeningen.se/sv/upptack/Omraden/Lappland/Vandrarhem/STF-Vandrarhem-Sorsele/
  • camping w Meselefors - www.meselefors.com

Autor: AniaMW / 2012.08
Komentarze:
Brak komentarzy.