Oferty dnia

Hiszpania - Gran Canaria - Playa del Ingles, Las Palmas - relacja z wakacji

Zdjecie - Hiszpania - Gran Canaria - Playa del Ingles, Las Palmas

Wyjazd w październiku na Gran Canarię był dość spontaniczny. Założeniem było pojechanie gdzieś w miarę blisko, gdzie będzie naprawdę ciepło. Z oczywistych względów odpadały kraje azjatyckie czy Karaiby. Padło więc na Wyspy Kanaryjskie, a dzięki relacjom Alicji (Piea) na Travelmaniakach, która przetarła szlaki, wylądowaliśmy na Gran Canarii. Wyjazd za pośrednictwem biura podróży Itaka, które akurat w pasującym terminie miało odpowiednią ofertę, do hotelu Barcelo Margaritas w Playa del Ingles - najbardziej rozrywkowej części wyspy.

Lecieliśmy z Warszawy ok. 5 godzin. Moje pierwsze wrażenia były mieszane. Po pierwsze entuzjazm - super, ciepełko, nawet gorąco w długich spodniach :D. Po drugie - ale masakra, gdzie ja jestem i co tutaj robię, czy oprócz samotnych palm na czymś co nie jest trawą, nie powinno być jakoś tak bardziej zielono? Jak tak dalej pójdzie to kicha z piaszczystych plaż.

Po dotarciu do hotelu dostaliśmy pokój z widokiem na ulicę, a chcieliśmy na basen. Ja bym przeżył, ale wzrok Agaty mówił sam za siebie i wzięła sprawy w swoje ręce :). Na szczęście Panowie w recepcji byli bardzo przyjaźnie nastawieni i ze zamianą nie było problemu. Dodam, że pokoje (superior) w hotelu Barcelo Margaritas, który ma 4 gwiazdki, zasługują na swoją klasę.

Po zapoznaniu się z hotelem nastała pewna konsternacja. Mianowicie, praktycznie przez cały dzień serwowane były posiłki. Ledwo człowiek wychodził ze śniadania, to mógł iść na obiad, a zaraz po nim na kolację. O zgrozo, w międzyczasie (przerwy miały maksymalnie 1,5 godziny) w barach przy basenach serwowano przekąski. Problemem było więc nie co i gdzie, ale kiedy zwiedzać, żeby nie przegapić tych pyszności?.

Tutaj ważna informacja - osoby, które mają w hotelu Barcelo Margaritas na Gran Canarii opcję all Inclusive, mają przy barze nielimitowany dostęp do wybranych trunków (w tym oczywiście alkoholi), gdzie panuje samoobsługa. Jeśli butelka jakiegoś trunku skończy się, wystarczy zasygnalizować komuś z obsługi, a na jej miejsce pojawi się kolejna. Mając opaskę all inclucive warto także zajrzeć do menu, gdzie sporo trunków jest za darmo (np. Tequila), a bardziej wyszukane drinki są dużo tańsze.

Playa del Ingles - plaża i życie nocne.
Wróćmy jednak do samej miejscowości. Tak naprawdę Playa del Ingles nie jest miejscowością, lecz dzielnicą miejscowości Maspalomas. Jest to najbardziej rozrywkowe i otwarte miejsce na Gran Canarii, należy przez to rozumieć przyzwyczajenie się do spotykanych par męsko-męskich, a czasem damsko-damskich, nie zapominając o naturystach, ale o tym będzie w oddzielnej relacji z plaży przy wydmach Maspalomas.

Jako, że my mamy tradycyjną orientację, więc szukamy głównej plaży w Playa del Ingles. Wprawdzie z hotelu kursuje autobus, co jakąś godzinę, to pierwszy raz muszę przejść się piechotą, żeby obejrzeć miasto. I co? I kicha! Myślałem, że będziemy szli ulicami, przy których będą knajpy, kluby, gdzie coś będzie się działo. A tu nic, cisza, pustka, normalnie jak by prohibicja była. Gdy po pół godzinie dotarliśmy na plażę (z postojem w sklepie, gdzie Agata testując moją cierpliwość oglądała kosmetyki na bazie aloesu - wielkie dzięki Piea :D), poczułem cały klimat... piękna szeroka i długa po horyzont piaszczysta plaża. Tego mi było trzeba! Niby to październik, niby powinno być chłodno, a guzik prawda. Na zewnątrz termometr pokazywał 31 stopni, w wodzie miało być jakieś 23 i pomimo moich wątpliwości, po wejściu do czyściutkiej wody, nie chciało się wychodzić.

Należy wspomnieć, że na plaży w Playa del Ingles opalanie się topless jest nagminne, co niektórym może przeszkadzać :).

Warto dodać, że za dwa leżaki z parasolem płaci się 7,5 euro za dobę. Natomiast od godziny 17, zabierane są parasole, a z leżaków można korzystać bezpłatnie.

Playa del Ingles w dzień to zupełnie inne miejsce niż w nocy. Spacerując uliczkami w dzień jest spokojnie i cicho, jak by miasto spało, a liczne hotele wymarły. Miasto pokazuje swój potencjał nocą, gdy młodzież wyrusza na podbój licznych klubów. I to nie o 22 czy 23 - większość imprez rozpoczyna się po północy i trwa do jakiejś 5 rano. Nowicjuszom proponuję zwrócić uwagę do jakiego klubu wchodzą. Jako, że Gran Canaria jest wyspą „otwartą” znajdziemy tu wiele klubów przeznaczonych szczególnie dla par „męsko-męskich”, a i w pozostałych mężczyźni często są podrywani przez innych panów.

Najbardziej imprezowe jest centrum handlowe „Yumbo”. Z tym, że centra handlowe nie wyglądają tu jak nasze w Polsce, a raczej jak bazar pod gołym niebem, składający się z licznych „budyneczków”. 70 procent dyskotek w „Yumbo” to lokale przeznaczone dla par męsko-męskich.

Las Palmas - warto i nie warto
Jako, że nie samym leżakowaniem na plaży i siedzeniem w hotelu aby gromadzić kolejne fałdki tłuszczu przy posiłkach człowiek żyje, czas ruszyć na podbój stolicy Gran Canarii, czyli Las Palmas.

Wybraliśmy transport miejski. Z przystanku autobusowego San Fernando, linią „01” udaliśmy się do Las Palmas. Bilet kosztował 5,6 euro za osobę. W planach mieliśmy Stare Miasto, port, główną plażę i oczywiście zakupki :).

Wylądowaliśmy na przystanku końcowym, który okazał się głównym dworcem autobusowym w Las Palmas, czyli na San Telmo. Dodam, że autobus jechał ponad półtorej godziny zatrzymując się praktycznie wszędzie po drodze, czym bardzo irytował mój nałóg palacza. Jak się później okazało wybierając linię „50” można było całą trasę pokonać w jakieś 45 minut - i tak też zrobiliśmy wracając.

A jeśli chodzi o samo Las Palmas, to ... jak dla mnie, nie wiem - może jestem jakiś dziwny lub wybredny, ale nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.

Stare Miasto to kilka uliczek na krzyż bez rewelacji. Spodziewałem się większej ilości budynków w stylu kolonialnym, a tu ... prawie nic. Nawet wróciliśmy na dworzec autobusowy i w informacji turystycznej dopytaliśmy i poprosiliśmy o dokładną mapkę, myśląc, że zaszliśmy w nie to miejsce co trzeba, jednak okazało się, że byliśmy w odpowiednim miejscu.

Dalej stwierdziłem, że idziemy na północ - zobaczyć port oraz główną plażę. I tak idziemy i idziemy i idziemy i kurcze jakoś daleko do celów, które założyłem. Finalnie udało nam się dotrzeć do portu, ale te kilka kilometrów (z mapy wynikało, że to „tuż za rogiem”) dało nam w kość, a i trzeba było wrócić do hotelu, żeby nam obiadu nie zjedli :D - w sumie jak już decyduje się na all inclusive, to trzeba skorzystać, czego efektem ubocznym było przytycie o jakieś 2,5 kg - wszystko przez te pyszne, rozpływające się w ustach ciasteczka z kremowym nadzieniem, których zjadłem przecież tylko parę sztuk ;).

Czy warto jechać do Las Palmas? Moim zdaniem tak, ale tylko wtedy, gdy nastawiacie się na typowe zwiedzanie i jedziecie na dwa tygodnie. W przeciwnym wypadku szkoda czasu, gdyż na wyspie są ciekawsze miejsca do zobaczenia.

Ale Gran Canaria to nie tylko Playa del Ingles z piękną piaszczystą plażą czy Las Palmas, o czym będzie w kolejnych relacjach...

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Hiszpanii:
Autor: Fresh / 2013.10
Komentarze:

piea
2013-12-29

nie zwiedzaliśmy Las Palmas na wycieczce fakultatywnej z przewodnikiem, tylko tak jak Ty pojechaliśmy tam po prostu autobusem i połaziliśmy gdzie nas oczy poniosły cały dzień, bo nie wracaliśmy na obiadek do hotelu:)), tylko kupiliśmy go sobie w jakiejs knajpce w Las Palmas:))
No i wciąż czekam na te obiecaną "całą resztę", ale w tym roku już się chyba nie doczekam....:))

Fresh
2013-11-12

Ala, no jak by nie patrzeć masz rację :). Być może nasze różnice wynikające z pogody, być może ze sposobu zwiedzania lub oczekiwań. Nie mówię, że nie warto zwiedzić Las Palmas, może na wycieczce fakultatywnej z przewodnikiem było by lepiej, ale ja wolę jechać w ciemno na własną rękę i samemu poznawać miasto - albo mnie zaskoczy i spodoba się, albo wręcz przeciwnie. Można także wcześniej dokładnie przygotować się (ja średnio się przygotowałem, żeby nie powiedzieć, że słabo) i nie rzucać się w czeluść nieznanego :). Podkreślę przy tym, że nie mieliśmy dużo czasu na zawiedzanie, bo musielismy wrócić na pyszny obiadek i drineczki w all inclusive, jako że to był wyjazd wypoczynkowy, a nie "zwiedzaniowy". I tak cud, że dałem się wyciągnąć z basenu do autobusu, żeby gdzieś pojechać :D

Cała reszta będzie, trochę to potrwa ale będzie, łacznie z dunes de Maspalomas w całej swojej gołej okazałości :)

piea
2013-11-11

Hejka,
nasz odbiór Las Palmas de GC był skrajnie inny, znacznie lepsz y- być może przez bardzo słoneczną pogodę tego dnia, być może przez brak forsowania się wielokilometrową wycieczką do portu i podróżowanie autobusem linii nr 1 :):):))
Czekam z niecierliwością na wydmy, i resztę....:)