Oferty dnia

Czechy - Ołomuniec w czasach pandemii. - relacja z wakacji

Zdjecie - Czechy - Ołomuniec w czasach pandemii.

Choć Czechy to kraj nam bliski, bezpośrednio graniczący z Polską, to jest mi praktycznie wcale nieznany. Kiedyś dawno, kiedy jeszcze z moimi - małymi wówczas - dziećmi, spędzałam wakacje w Górach Stołowych, wybraliśmy się do dwóch czeskich skalnych miast. I to wszystko, co w Czechach odwiedziłam. Chociaż oglądałam wiele fotek z uroczych, czeskich miasteczek, to zawsze odkładałam ten kraj na kiedyś, kiedy już wiek lub zdrowie nie pozwolą na wyjazdy w moje ulubione śródziemnomorskie klimaty. Nawet w Pradze jeszcze nie byłam - uwierzycie? Ach, pisząc te słowa przypomniałam sobie, że postawiłam stopę na czeskiej ziemi jeszcze przy dwóch okazjach. Raz było to chyba w 2001 r. – jechaliśmy na autokarową wycieczkę do Grecji. W południowych Czechach zepsuł się autokar. Utknęliśmy na dwie godziny na jakimś bezludziu, bo autokar musiał zjechać z drogi szybkiego ruchu. Pamiętam, że było pięknie, słonecznie, spacerowaliśmy wśród winnic… Nawet nie wiem, gdzie dokładnie to było. I gdyby nie fakt, że denerwowaliśmy się sprawą autokaru, można by było uznać dzień za uroczy 😉 Na szczęście kierowcy w miarę szybko dali sobie radę z usterką. Drugi raz „odwiedziłam” Czechy kilka lat później, też jadąc na objazdówkę – tym razem do Włoch. Oboje z mężem na wycieczkę mieliśmy wielką ochotę, ale nie mieliśmy chęci na nocną jazdę autokarem. Z trudem udało nam się znaleźć imprezę z odpowiadającym nam programem zwiedzania, ale bez nocnych przejazdów - z noclegami tranzytowymi właśnie w Czechach. Okazało się jednak, że na noclegi (zarówno w jedną, jak i w drugą stronę) przyjeżdżaliśmy bardzo późną nocą, a wyjeżdżaliśmy po wczesnym śniadaniu, zatem nic prócz hotelu w Czechach nie zobaczyliśmy, a i takie noce właściwie niewiele dawały odpoczynku 😣. Byliśmy, nawiasem mówiąc, tak zdegustowani, że od tamtego czasu nie korzystamy już z ofert wycieczek wyłącznie autokarowych. Jeśli już wybieramy się na objazd, to z dolotem samolotem do docelowego kraju, w którym wycieczka się odbywa.

No, ale już za mocno odbiegłam od tematu, zatem wracam. Ponieważ na tegoroczny lipiec zaplanowany mieliśmy wyjazd autem w austriackie Alpy, postanowiliśmy przy okazji chociaż ciutkę nadrobić tę czeską zaległość i przewidzieć nocleg tranzytowy z odrobiną zwiedzania w jakimś czeskim mieście – najlepiej urokliwym, ale niezbyt dużym, aby nie tracić za wiele czasu na błądzenie lub kłopoty z parkowaniem. No i musiało być po trasie. W ten sposób padło na Ołomuniec. Po przeszukaniu stron rezerwacyjnych znalazłam hotel, który wprawdzie był w stylu głębokiej komuny, ale miał łatwy dojazd z autostrady i duży parking tuż obok, a do tego położony był niedaleko od ołomunieckiego Starego Miasta. Pewnie, że lepiej byłoby znaleźć hotel na samym Starym Mieście, ale w takich miejscach z reguły są problemy z parkowaniem. W końcu mieliśmy tam przenocować tylko jedną noc, więc nie ryzykowaliśmy za wiele. Na miejscu okazało się, że do historycznej części miasta z hotelu rzeczywiście był przysłowiowy rzut beretem, a hotel był puściutki (pandemiczny brak gości), co znacznie zmniejszyło ryzyko zarażenia się covidem (spotkaliśmy tam wyłącznie panią z recepcji oraz panią obsługującą bar śniadaniowy). Do tego serwowane rano śniadanie – mimo, że byliśmy jedynymi chyba gośćmi - było przepyszne, obfite i niezwykle urozmaicone, co przed wyruszeniem w dalszą podróż było jednak ważne.

Całe popołudnie i wieczór w Ołomuńcu spędziliśmy na Starym Mieście. Byłam zszokowana, bo jeszcze nigdy i nigdzie nie widziałam tak pustych historycznych dzielnic. Puste ulice, puste bary i restauracje, i – niestety – zamknięta imponująca katedra św. Wacława. No cóż, pandemia… taki czas. Ale za to można było bez stresu robić zdjęcia nie wkurzając się, że jakaś „małpa w czerwonym” znowu wlazła w kadr 😁.

Ołomunieckie Stare Miasto mnie naprawdę zachwyciło. Wprawdzie gotycki Ratusz na Górnym Rynku był z powodu remontu częściowo zasłonięty, łącznie z wieżą oraz przepięknym zegarem astronomicznym we wnęce jednej ze ścian, można jednak było bez przeszkód obejrzeć zlokalizowaną obok imponującą Kolumnę Trójcy Przenajświętszej oraz Kolumnę Mariacką na Dolnym Rynku. Przy obu obszernych rynkach oraz w przyległych ulicach podziwiać mogliśmy kolorowe, zabytkowe kamienice oraz bogate fontanny miejskie.

Spacer zupełnie pustymi, klimatycznymi uliczkami historycznego centrum to naprawdę wielka przyjemność, której w zwykłych warunkach (poza pandemią) doświadczyć można najwyżej o bardzo wczesnym poranku. Południami stare miasta zwykle tęsknią życiem, pełne są zarówno mieszkańców, jak i turystów. A tu… pusto… cicho… aż trudno uwierzyć.
Zapraszam więc do galerii na spacer po zupełnie pustym Ołomuńcu.


Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Czechach:
Autor: danutar / 2020.07
Komentarze:

danutar
2020-10-23

Dzięki, Alicjo, za komentarz. Ja generalnie lubię jeździć autokarem, ale jazda nocą to horror. Dziwię się, że w dzisiejszych czasach są jeszcze na to chętni. Marzy mi się, że jakieś biuro w końcu zacznie organizować wycieczki, które będą przewidywały zwiedzanie i noclegi na całej trasie (prawdziwe noclegi, a nie fikcyjne, gdzie przyjeżdża się do hotelu tranzytowego o trzeciej nad ranem). W końcu na trasie np. do Włoch, Grecji, Chorwacji czy do Francji lub Portugalii jest mnóstwo miejsc, które po drodze można by było zwiedzić. Wycieczka byłaby wtedy odpowiednio dłuższa i odpowiednio droższa, ale o wiele ciekawsza programowo. Z pewnością na takie wyjazdy znaleźli by się chętni. Ja pierwsza. Oczywiście po pandemii. Pozdrawiam.

piea
2020-10-22

Danusiu, coraz więcej podobieństw widzę między nami 😁, czterema łapami podpisuję się pod tym co piszesz a propos wycieczek autokarowych! Raz namówiłam małża (ponad 20 lat temu) na taką wycieczkę do Hiszpanii (na Costa Brava) - jechaliśmy tam dwa dni i dwie noce (oczywiście noce - w autokarze)!!! z przymusowym 9-godzinnym postojem po drodze. Dla mojego Małża był to pierwszy i ostatni raz; od tamtego czasu ma "przewlekłą alergię" na autokary! (wycieczki z Polski non stop do celu) 😁 ; ja dałam się skusić później kilka razy (Chorwacja, Toskania, Szwajcaria, Liguria), ale to juz w babskim gronie... i choc ostatnią taką imprezę zaliczyłam 10 lat temu (człek był jeszcze całkiem młody!) to tez już podziękuję! (swoją drogą to jest jakiś koszmar!- czemu te durne biura, nie biora pod uwagę ( w większości przypadków) noclegów tranzytowych? to nie są przeciez lata 80-90-te! XX w , gdzie obniżało się w ten sposób koszty! a i Polacy to był taki wtedy jeszcze nieco "dziki naród" - dziś każdy chętnie dopłacił by tą stówkę czy ileś tam..., żeby móc wyspać się w poziomie!
Co do samych Czech - mam podobnie, wprawdzie byłam kilkakrotnie na różnych wycieczkach i wypadach samochodowych (przed laty: czeskie jaskinie, Praga, czeski Kras, ostatnio: powtórka Pragi i Ardspach),ale generalnie mało znam Czechy! a to piekny i ciekawy kraj! też zostawiałam zawsze "na emeryturę" jak już nie będę mogła jechać na Południe... choć to takie "gadanie" bo jak już się nie może gdzieś jechać z powodów zdrowotnych... to nie ma znaczenia czy to Grecja czy Czechy! . bo jak dopadnie jakieś choróbsko, to i bliżej też się już nie pojedzie....