Oferty dnia

Wietnam - Zatoka Ha Long - relacja z wakacji

Zdjecie - Wietnam - Zatoka Ha Long

Zatoka Ha Long leży u ujścia rzeki Bach Dang do płytkich w tym miejscu wód Morza Południowochińskiego. Ma 100 km linii brzegowej, a jej powierzchnia wynosi 1553 km. W wyniku zalania istniejącego tu wcześniej wapiennego płaskowyżu doszło do powstania krajobrazu, na który składa się 1969 wysp. 989 wysp zostało nazwanych. Każda z wapiennych monolitycznych wysepek ma swój indywidualny kształt i rozmiar.

Porośnięte są one gęstą tropikalną roślinnością, a wewnątrz wielu z nich znajdują się wapienne jeziora. Na roślinność obszarów wokół zatoki składają się głownie lasy tropikalne oraz mangowce. W turkusowych wodach zatoki są rafy koralowe. Region zatoki zamieszkuje 300 osób, z których większość mieszka na lodżiach bambusowych i tratwach.

Zatoka jest jednym z naturalnych cudów świata. W 1991 roku Ha Long została włączona na listę Światowego Dziedzictwa Unesco.

Najlepszym sposobem na podziwianie tej scenerii to rejs łodzią - dżonką po zatoce.

Jak każde miejsce w Wietnamie tak i zatoka jest związana legenda. W zamierzchłych czasach, gdy Wietnamczycy walczyli z najeźdźcą, bogowie ponoć zesłali rodzinę smoków, aby pomóc w obronie kraju. Smoki wypluwały perły, które po zetknięciu z wodą zamieniały się w skały różnej wielkości i formy. Okręty wroga roztrzaskały się wiec o skały, co pozwoliło oprzeć się atakowi. Po wypełnieniu obowiązków, smoki zdecydowały pozostać na Ziemi. A miejsce, w którym wylądowała matka smoków, zostało nazwane Ha Long Bay - Zatoka Latającego Smoka.

Zatokę Ha Long z jej fantastycznymi skalami odwiedziliśmy w drugim dniu pobytu w Wietnamie. Wycieczkę wykupiliśmy zaraz pierwszego dnia w biurze podróży na przeciwko hostelu. W cenie był dojazd, rejs łodzią po zatoce, obiad i dwugodzinne pływanie kajakami. Cena 17$ od osoby.

Zbiorka rano przed naszym hostelem o 8:30. O tej godzinie miał po nas przyjechać bus. Jak zwykle godzina minęła, busa nie ma. Pod sąsiednie hotele przyjeżdżają busiki, zabierają klientów. A my stoimy i czekamy jak te ciołki. Zaczynamy się niepokoić. Na kartce, którą otrzymaliśmy w biurze nie ma ani jednego numeru telefonicznego. Biuro zamknięte na cztery spusty, bo wczesna pora. Do kogo się zwrócić, co robić? Patrzymy na siebie i czekamy. Bezsilność nas ogarnęła.

W końcu z półgodzinnym opóźnieniem podjeżdża pod nasz hotel bus już załadowany turystami. Wchodzimy i siadamy z tylu. Tylko tam miejsca były wolne. W drodze okazało się, że są to najgorsze miejsca. Drogi w Wietnamie nie są najlepsze i przy każdej dziurze podskakiwaliśmy. Trzy godziny jazdy i ma się dosyć. Wytrzęsło nas za wszystkie czasy. Dobrze, że chociaż po drodze na 15 min organizatorzy zatrzymali się w zaprzyjaźnionej fabryce, gdzie osoby lekko upośledzone tkały obrazy, malowały i robiły biżuterię. Można było wtedy odetchnąć od piekielnej jazdy. Mało tego, że droga była okropna to z Hanoi wyjechaliśmy w deszczu i w chmurach. Nie ciekawie się zapowiadało, bo w zatoce większość cześć roku panuje mgła i brzydka pogoda. A jak w Hanoi leje, to w zatoce tym bardziej.

Po drodze mijaliśmy pola ryżowe i wsie wietnamskie. Rolnicy nawet w tak brzydką pogodę pracowali na swoich poletkach. Ale jak leje to i słabo widać przez mokrą szybę samochodu. W taką barową pogodę dobrze się jest przekimać nawet jak trzęsie, wtedy droga zleci szybko. Po przyjechaniu na miejsce rozdzielono nas. Polowa towarzystwa miała rejs dwudniowy. My tylko na jeden dzień przyjechaliśmy.

Cały port Zatoki wypełniony był statkami dużych rozmiarów, dżonkami, i małymi rybackimi łódkami. Wszystkie czekały na turystów. Wokół pełno straganów z owocami, wodą, pamiątkami. W oddali we mgle widać początek skał, ale wszystko przysłonięte pasmem szaroniebieskiej mgły. Czekamy na nabrzeżu i rozglądamy się. Podpływa średniej wielkości dżonka. To nasza łajba, którą popłyniemy zobaczyć te cuda natury.

Po wypłynięciu z portu zaproszono nas na obiad do jadalni. Jemy jakiś tam posiłek. Na sześć osób, bo tyle siedziało przy stoliku podali miskę ryżu, miskę robaków, sajgonki, warzywa i owoce. Napoje trzeba było sobie kupić samemu. Małe porcje jak dla Europejczyka. Każdy jakoś zaspokoił pierwszy głód, podziękował i poszedł na górny pokład podziwiać krajobraz jak z bajki. Powoli mgła rozpływała się i słonko zaczęło wychodzić zza chmur. Zatoka wraz z promieniami słońca zaczęła nabierać kolorów. Szary i popielaty znikł, a na ich miejsce pojawił się niebieski i lazur.

Przepiękne są te formacje skalne. Każda skała jest inna. Przepływając dżonką widzieliśmy pod niektórymi skalami jaskinie, korytarze przez które można przepłynąć kajakiem. A skały ciągną się pod sam horyzont.

Dopłynęliśmy do wioski rybackiej w zatoce, w której mieliśmy wypożyczyć kajaki. Wioska wyludniona, nie ma żywej duszy. Domki puste, pozamykane, cisza kompletna. Zaczęliśmy dopytywać naszego przewodnika: co się tutaj dzieje? Odpowiedziano nam, że od kilku dni jest jakiś problem w zatoce i nie można popływać kajakami. Dokładnie nikt nie wie o co chodzi? My na to: dlaczego o tym nas nie poinformowano w biurze. Wiedzieli o całej sytuacji, a kasę za kajaki pobrali. Poprosiliśmy przewodnika o napisanie, że nie było kajaków z jakiegoś tam powodu. Oczywiście mowy nie było dostać taki świstek papieru. U nich coś takiego nie istnieje. Stwierdziliśmy, że po powrocie pofatygujemy się do biura i poprosimy o zwrot pieniędzy za kajaki. Ale nie była to miła sytuacja podczas rejsu. Zostawiła mały niesmak, że biały to bankomat, z którego można ciągnąc kasę.

Dobrze, że po tej szorstkiej rozmowie z przewodnikiem kapitan zapowiedział, że teraz popłyniemy zobaczyć jedną z najpiękniejszych jaskiń w Zatoce - Grota Hang Dao Go- Grottes des Merveilles. Rozchmurzyliśmy się i podziwialiśmy nadal skały na wodzie. Grota odnaleziona pod koniec XIX wieku przez francuskich turystów. Wewnątrz jaskini znajdują się trzy duże komory z licznymi stalaktytami i stalagmitami. Jaskinia jest olbrzymia, podświetlona rożnymi kolorami. Można dokładnie przyjrzeć się formom jaskini. Niektóre maja niesamowite kształty i każdy może je interpretować według swojej wyobraźni. Z tarasu przed jaskinią rozciąga się widok na inną część zatoki porośniętą lasami.

Po zwiedzeniu jaskini ruszamy w drogę powrotną. Mgła znowu pojawia się nad Zatoką Latającego Smoka. Skały w mgle przybierają bardziej tajemnicze kształty. Teraz oglądając zdjęcia stwierdzam, że jest to zakątek na który trzeba poświęcić więcej czasu. Porostu wybrać dwu-trzy dniowy rejs po zatoce na super statku i wtedy napawać się tymi przecudnymi widokami.

Co do naszego biura podroży. Zawzięliśmy się i poszliśmy reklamować swoje. W biurze siedział kto inny. Naszej pani co nam sprzedała wycieczkę nie było. Siedział wspólnik, któremu wytłumaczyliśmy całą sytuację zaistniałą na statku, a na zakończenie poprosiliśmy o zwrot kosztów za kajaki. To były tylko 3 dolce. Nie chodziło nam o te pieniądze, tylko o fakt jak robią białych w bambola... aby jak najwięcej zedrzeć, bo wiedzą, że nikt się nie upomni. Tym razem było inaczej. Powiedzieliśmy, że z biura nie wyjdziemy, i jeszcze w hotelu i gdzie się da narobimy im zlej reklamy. Po dyskusji piętnastominutowej zwrócono nam mamonę i grzecznie poproszono o zapomnienie całego incydentu. Wygraliśmy, ale raczej dla nich pozostaliśmy upier... turystami!!!

Niech wiedzą, że nie każdy biały to góra pieniędzy. A kajaków nam było szkoda.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Porady i ważne informacje

Wycieczki kosztują od 15-300 dolarów. Wykupując trzeba się targować i o wszystko pytać.
Woda 0,5l: 15 tys
Piwo puszka: 15 tys

Autor: krakowianka / 2012.09
Komentarze:

Manfreda
2012-11-16

Twoja pordóż pomimo tego, że miała złe akcje bardzo mi się podoba. Wiem, że pewnego dnia wybiorę się w podróż po Wietnamie