Oferty dnia

Polska - sandomiersko-lubelskie migawki.... - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - sandomiersko-lubelskie migawki....

Zaplanowaliśmy sobie w ostatni weekend września, że pojedziemy na Targ Staroci do Lublina i przy okazji zobaczymy kilka okolicznych „perełek”, tym bardziej, że nigdy tam nie byliśmy, a po latach włóczenia się po Grecjach, jakichś Hurghadach, Alanyach, itd. zatęskniliśmy do naszej cudnej, kochanej Polski... ale po tak brzydkim i deszczowym wrześniu nawet nam się nie śniło, że trafi nam się taka pogoda! Wstajemy rano... a tu piękne słońce, czyściutkie, błękitne niebo...no wręcz jak na zamówienie...


Naszą wycieczkę w kierunku Lubelszczyzny rozpoczęliśmy od ruin zamku Ossolińskich w Ujeździe - zamku Krzyżtopór. Ruiny są ogólnie znane i rozpoznawalne, bo to największe ruiny w Polsce, ale historia tego zamku... no cóż - baaardzo smutna. To „pechowy” zamek (mylnie zwany zamkiem, bo w rzeczywistości był Pałacem!), zważywszy, że cieszył się swą świetnością przez kilkanaście lat i doszczętnie został zniszczony w czasie potopu szwedzkiego! Szkoda wielka, bo to był wspaniały, manierystyczny pałac!


Dla ciekawskich dodam tylko, że olbrzymi szklany sufit nad jedną z reprezentacyjnych jadalni był kiedyś jednocześnie dnem gigantycznego akwarium (tak! tak, a to były lata 1600...) więc nie trudno sobie wyobrazić jakie to było architektoniczno budowlane przedsięwzięcie!!!


W stajniach natomiast wisiały kryształowe żyrandole, a końskie żłoby wykonane były z marmuru! Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, jaką ogromną stratą jest fakt, że ów Pałac niestety nie przetrwał - to aż żal ściska za serce. Spacer wśród tych niezwykłych ruin, możliwość dokładnego przyjrzenia się z bliska dostarcza niesłychanych emocji - i jeszcze dziś, w tej „kupie kamieni” można poczuć ogrom tej potężnej wówczas, acz pechowej budowli.


Następnym punktem wycieczki był zamek w Baranowie sandomierskim - bardzo ładny, renesansowy zamek - zwany Małym Wawelem, ze względu na jakieś tam podobieństwo (na zewnątrz robi większe wrażenie, ale dziedziniec wewnętrzny z krużgankami rzeczywiście przywodzi na myśl Kraków...).


Zamek zbudowano w końcu XVI w jako siedziba rodu Leszczyńskich, ale później historia tak się toczy że ów zamek kilkakrotnie zmienia właścicieli. Naprawdę warto tu przyjechać, obejrzeć zamek, zwiedzić go oczywiście z przewodnikiem (o każdej równej godzinie) i pospacerować po wspaniałym parku okalającym zamek.


Z Baranowa udaliśmy się już wprost do ślicznego Sandomierza: Spacer Rynkiem, wśród ślicznych, choć malutkich kamieniczek na pewno będzie niezapomniany.


Charakterystyczny jest śliczny sandomierski Ratusz - warto obejść go dookoła, uważnie się przyjrzeć renesansowym attykom, przysiąść gdzieś na kawusię i oczywiście pogrzebać na stoiskach z pamiątkami (kupiłam kamień z zawieszką z krzemienia pasiastego! - ponoć występuje wyłącznie i tylko tu!).



Namawiam bardzo aby podejść pod PTTK i na dosłownie na 20 minut zejść z przewodnikiem do tzw. Podziemnej Trasy Turystycznej: warto, bo spacer starymi kamienno-ceglanymi korytarzami robi duże wrażenie - a przy tym przewodnik opowiada historie tego miejsca
Potem jeszcze oczywiście weszłam na Bramę Opatowską, gdzie akurat z jakąś grupą wszedł przewodnik, więc posłuchałam sobie ciekawych rzeczy i nacieszyłam widokami na okolicę, i cudna panoramę miasta.


Na koniec mój małżonek i przyjaciele zaczęli mi jęczeć, że było super, ale już chcą posiedzieć, odpocząć...itd. A ja na to: Jakie odpocząć! - przecież dopiero co siedzieliście 1,5 godziny przy obiedzie, piwie, itd! Nie ma tak lekko - nie przyjechaliśmy tu siedzieć w ciągu dnia w knajpach!


A ponieważ miałam dokładnie zaplanowaną trasę (z przewodnikiem „Polska na Weekend”), to raczej nie podaruje im lenistwa, tylko marsz do przodu zdobywać Sandomierz!!! I ”przegnałam” jeszcze moje towarzystwo - przez Ucho Igielne w stronę Katedry i Zamku, a na koniec zaaplikowałam im spacer Wąwozem lessowym Królowej Jadwigi - było ślicznie, tylko, że szliśmy w drugą stronę... czyli pod górkę, więc możecie sobie wyobrazić, ile było przy tym jęków i narzekań a potem trzeba było pod górę wracać na Rynek! Nie powiem trochę kalorii dla zdrowia to kosztowało...


Ha!

Wieczorem dotarliśmy już do Lublina, gdzie mieliśmy zarezerwowany hotelik tuż przy Rynku. Zakotwiczyliśmy się więc w nim jak się okazało w świetnej lokalizacji: na Grodzkiej w małym, ale urokliwym hoteliku „Bramma Cafe” i poszliśmy na nocne buszowanie po pubach Lublina...


Rankiem rozpoczął się słynny Pchli Targ - czyli Starocie - uwielbiam tego rodzaju klimaty! i miło jest pospacerować w pięknej scenerii, przy ślicznej pogodzie, i jeszcze ciesząc oko jakimiś miśnieńskimi filiżankami czy innymi cacuszkami z duszą...


Oczywiście był spacer po starym mieście, przerwa na śniadanko, jedną knajpkę, potem drugą, wreszcie nadeszła pora iść do zamku! a Zamek Lubelski mnie zaskoczył! - jest... jakby to powiedzieć ... - piękny, ale zaskakująco nie pasujący do tego wszystkiego co w tych czasach się w Polsce budowało!


Jest bardzo stary a sprawia wrażenie nowego! - może przez nowe tynki, albo cała bryłę. Jest jakiś taki architektonicznie dziwny... kojarzy mi się z pewnego rodzaju architektura arabską - mauretańską!, ale historie zamek ma że ho...ho...!!!


I na koniec wycieczki mocno juz ograniczeni czasowo mieliśmy dwie opcje do wyboru: zwiedzimy pobliski Majdanek, albo równie pobliską Kozłówkę. Jednogłośnie przegłosowana została Kozłówka! I w sumie to i dobrze. Nie byłam wprawdzie nigdy w Majdanku (ale w Kozłówce też nie!), ale byłam w Oświęcimiu i Sztutowie - i tego rodzaju wizyty mocno mnie przygnębiają, więc tym chętniej podążyliśmy w stronę kozłowieckich posiadłości Zamoyskich!!!


Złożyliśmy wreszcie wizytę w tym znanym miejscu: a sam Pałac Zamoyskich po prostu powalił nas wszystkich na kolana! To jest absolutne cudo! a jeszcze większym cudem jest fakt, że zamek przetrwał obie wojny, i zawieruchę bolszewicką! i że nikt tego nie rozgrabił, nie rozszabrował, nie zniszczył - tak wiele przecież podobnych pałaców, rezydencji zniszczono!


Ponoć Księżna w czasie II wojny płaciła Niemcom takie kontrybucje - że całkowicie się tym zaspokajali, a radziecki dowódca, który dotarł tu ze swoim dzikim wojskiem, tak się ponoć Pałacem zachwycił, że zabronił swoim żołnierzom pod groźbą śmierci choćby zbliżyć się do pałacu!


Ta historia to naprawdę CUD!!! że to wszystko tam zachowało się w nienaruszonym stanie! - to aż nieprawdopodobne!


Oczywiście obowiązkowo trzeba zwiedzić wnętrza z przewodnikiem - coś naprawdę zachwycającego - a poza tym przewodnik - historyk wspaniale i ciekawie opowie historię Pałacu, rodu Zamoyskich, ich herbu, dewizy: „To mniej boli !”, różne ciekawe opowieści na temat ordynacji spadkowej, i przeróżne historyjki o dziełach, meblach, obrazach, miśnieńskich piecach kaflowych, weneckich lustrach itd... itp... No i na własne oczy można zobaczyć te wszystkie cuda, wśród których jeszcze niedawno żyła ta rodzina - obecnie potomkowie rodu mieszkają w USA i Kanadzie, którzy za śmieszną kwotę zgodzili się zrzec wszelkich praw do Kozłówki i innych majątków Zamoyskich w Polsce.


Kozłowiecki zespół pałacowo-parkowy szczyci się też niewyobrażalnie pięknym francuskim parkiem i ogrodem, ptaszarnią, pawiarnią, własną kaplicą, powozownią i W budynku dawnej służby - mieści się dziś ciekawe (choć zupełnie tu nie pasujące) Muzeum Socrealizmu - które wita przybyłych hasłem - dewizą: „Wróg Cię kusi coca - colą!!!”


Wycieczka była super udana, namawiam wszystkich, a szczególnie tych co nigdy w tych stronach nie byli. A ja już obmyślam kolejną, weekendową trasę: marzy mi się - Białowieża zimą! Ale to temat może na następną podróż...

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

  • Ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe;

  • Baranów Sandomierski;

  • Sandomierz (Rynek, Brama Opatowska, Zamek , Wąwóz Królowej Jadwigii, Podziemną Trasę Turystyczną)

  • Lublin;

  • Kozłówka (pałac Zamoyskich)

Autor: piea / 2010.09
Komentarze:
Brak komentarzy.