Oferty dnia

Polska - Ustroń, Zabrze, Gliwice, Katowice - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - Ustroń,  Zabrze,  Gliwice, Katowice

Jakby tu zacząć? Zawsze mam z tym problem. Cóż, od ostatniej „wyprawy” zastanawiałam się gdzie się na następną wybrać? Nocleg udało mi się znaleźć na Śląsku a miał być Poznań, ale nic to na Śląsku też nie byłam. W związku z moją długą absencją górską uznałam że nie można zmarnować takiej okazji. Postanowiłam zabrać kuzynkę nastolatkę. Młoda jeszcze, ale widzę w niej potencjał Travelmaniaka. Nigdy nie była w górach i mam nadzieję że się zaraziła moją miłością do nich.

Ale koniec tego zanudzania. Po kolei. Wyjazd został zaplanowany na długi listopadowy weekend. Jeden dzień wolny w pracy i 4 dni odpoczynku bardzo czynnego. Jak zwykle przed wyjazdem stałam się specem od atrakcji, możliwych ciekawych do zwiedzenia miejsc, zaplanowania budżetu itd.. jak to mój mąż mawia od logistyki. Plan wycieczki był prosty Ustroń górski, Zabrze, Gliwice i Oświęcim bo wycieczka miała być rekreacyjno naukowa.

Początek oczywiście zaczęłyśmy na stacji. Pociąg 18:33 ze Szczecina Głównego, bilety kupione wcześniej, kuszetek nie było, więc pełna przygoda. Nawet udało się zająć miejsca siedzące. W przedziale trafiłyśmy na fajny skład. Para polsko - ukraińska jechali na Krym do rodziny pochodzącej stamtąd jednej z połówek. Coś w soku musieli mieć mocniejszego bo po jakimś czasie jakby jakiś halny w pociągu zaczął wiać. Ewelina moja kuzynka dostała w prezencie od nich wielkiego misia bo pani powiedziała, że im będzie nie wygodnie z nim podróżować a Ewelina to fajna dziewczynka. Zadowolona z wycieczki Ewelina była więc już na samym początku.

Potem w Katowicach przesiadka i tu skorzystałyśmy z przechowalni bagażu. Następnie prosto do Ustronia Polana. Stamtąd w planie był wjazd na Czantorię Małą przejście na Wielką i przez Soszów do Wisły ale niestety akurat trwały prace renowacyjne wyciągu. Co ni mniej ni więcej oznaczało wspinaczkę. Na początku był luzik mimo, że pod górkę ale potem zauważyłam w wyższych partiach śnieg. Po drodze ułamałam z jakiś lezących gałęzi po kiju, żeby móc się na nim wesprzeć wyżej. Trzeba przyznać, że to był genialny pomysł bo się przydały bardzo.

Pogoda była ładna w miarę ciepło i bezwietrznie, niestety druga strona tego medalu wyglądała tak, że śnieg się topił i w dół płynął nieduży strumyk, było ślisko bardzo przez co Ewelina zaliczyła kilka razy glebę. Ale nie zraziło nas to i jakimś czasie mogłam pogratulować jej zdobycia pierwszego szczytu, a kilku następnych minutach również drugiego.

Tutaj zgodnie z planem poszłyśmy na Soszów. Teoretycznie wg znaków powinno nam to zająć 1:15 z Wielkiej Czantorii, ale ... i tu się zaczyna. Szłyśmy już zmęczone wspinaczką i to nie szlakiem tylko trasą pod wyciągiem krzesełkowym, gdzie było stromo i ślisko. Moją rolą było ubezpieczanie Eweliny, szłam więc za nią i dosłownie za fraki ją podnosiłam jak się poślizgnęła i upadła. Koniec końców szłyśmy w tych niesprzyjających warunkach ok. 1:50. Ewelinie przemokły buty bo nie ma odpowiednich na chodzenie po górach zwłaszcza w śniegu i wodzie przy podającym lekko deszczu bo i taki nas zastał.

Doszłyśmy do Soszowa, tam oczywiście ciepły żurek i herbatka. I w tym miejscu dla dobra Eweliny oddałam jej moje skarpetki oczywiście suche i na to woreczki foliowe, żeby od mokrych butów znowu nie zrobiła się kałuża. Ja na boso w traperach. Trzeba się było poświęcić. Wolałam nie ryzykować że na tym się skończy wycieczka a zacznie choroba bo to by dopiero było jakbym ją chorą przywiozła do domu. W takich warunkach przy nadal siąpiącym deszczu zapytałam gospodarza czy jest możliwość zawiezienia nas do Wisły. Na szczęście była - zamiast w naszym zwolnionym tempie ok. 4 h marszu minęło 25 min i byłyśmy na miejscu. Jak się okazało fartownie był za 5 min bus do Katowic. Nie chciałam forsować Eweliny za bardzo bo jednak na celu miałam pokazanie jej piękna gór a nie próbę zamęczenia jej. Wydaję mi się, że mi się udało bo koniec końców ten etap podobał jej się najbardziej. A dzięki dodatkowym przygodom było tylko ciekawiej. Po przyjedzie do Katowic odebrałyśmy bagaż, poczekałyśmy na naszego gospodarza bo nocleg miałyśmy z CS. Marcin przyjechał po nas autem, nogi mi zmarzły bo po kostkach mi nie źle wiało, ale na szczęście już po kilku minutach byłyśmy w domu ciepłym i miłym. Do tego żona Michała podała nam ciepły obiad i obowiązkową herbatkę. Nocleg był w Zabrzu. Popołudniowe pogawędki, kąpiel, plan na następne dni pobytu i tak do wieczora późnego.

Następnego dnia z Eweliną miałyśmy odwiedzić Skansen Górniczy „Królowa Luiza”, potem Kopalnię Węgla Kamiennego „Guido” , oraz Muzeum Górnictwa Węglowego wszystko w Zabrzu. Wieczorem palmiarnię w Gliwicach oraz poznać trochę nocnego życia w tamtym mieście.

I tu również były kolejne niespodzianki. Luiza była zamknięta, udało nam się dotrzeć (dzięki uprzejmości jednej pani, która nas podwiozła samochodem) do Guido. Dla mnie była to fajna odmiana po zwiedzaniu głównie miast lub górzystych czy też morskich krajobrazów. Dowiedziałam się wiele na temat historii tej kopani, jak i samej pracy górników, zobaczyłam najróżniejsze maszyny, jechałam podziemną kolejką. Było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Polecam wszystkim.

Potem poszłyśmy do Muzeum, które również okazało się zamknięte ale bardzo mili ludzie dowiedziawszy się skąd do nich przyjechałyśmy wpuścili nas. W Muzeum najbardziej podobała mi się wizualizacja burzy oraz kominek. Kominek jak dla mnie mistrzostwo świata, po prostu boski. Po tym czasie jak już miałyśmy wracać do domu okazało się że Marcin wraca z pracy więc nas zgarnął z centrum - nie do końca po drodze podjechaliśmy do Szybu „Maciej”, który również okazał się zamknięty. I tutaj po raz kolejny dzięki uprzejmości ślązaków udało nam się chociaż obejść podwórze i zajrzeć do wnętrza jednego z pomieszczeń. Następnie do domu na krótki odpoczynek i przepyszny obiad przygotowany przez Asię. Muszę przyznać, że bardzo smacznie gotuje. Byłam u niej tylko 3 dni a moja dieta i tak na tym ucierpiała. Nie mogłam się oprzeć tym pysznością.

Po obiedzie wyruszyliśmy do Gliwic my do tamtejszej Palmiarni a Asia z Marcinem na próbę chóru. W Palmiarni również było fajnie, rośliny piękne. Świetne miejsce na odpoczynek, zregenerowanie sił, weekendowy wypad z dziećmi lub na spędzenie okienka na uczelni. Wieczór spędziliśmy w bardzo klimatycznej herbaciarni Esencja. Następnie na treściwsze jedzonko wybraliśmy się do lokalu serwującego głównie kaszę na rynku. Nazwy dokładnie nie pamiętam Kasza Nasza bodajże. Ceny przystępne, porcję spokojnie na 2 osoby można zamawiać, jedzonko smaczne. Miasto Gliwice bardzo mi się spodobało. Urokliwe, odnowione, i cały czas odnawiane z ładnym rynkiem, fajnymi lokalami i świetnymi ludźmi. Koniecznie muszę do niego wrócić i je w świetle dnia zobaczyć. I oczywiście odwiedzić lokal, w którym serwują świetne drinki, a do którego ze względu na wiek mojej kuzynki nie wybraliśmy się. Lokal polecany przez miejscowych studentów. Kolejny dzień w ten sposób nam minął.

W ten sposób dotarliśmy do soboty. Na ten dzień razem z naszymi gospodarzami wybraliśmy się do miejsca, którego nie trzeba opisywać. Kto był wie o czy mówię a kto nie pora najwyższa się wybrać. Miejsce to to Oświęcim. Dzięki wspaniałej przewodniczce dowiedzieliśmy się wielu ciekawych, intrygujących, wstrząsających a miejscami odrażających rzeczy. Obóz bez wątpienia należało by odwiedzić choćby ze względu na szacunek dla poległych tam osób. Szczerze nie lubię historii ale uważam że poznanie tego miejsca jest obowiązkiem pokoleń, które dzięki poświęceniu naszych dziadków i babć może żyć w pokoju. No tym zakończę opis tego miejsca. Myślę, że zdjęcia powiedzą więcej niż mogłabym tutaj ująć.

W chwili zadumy wracaliśmy do domu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na Katowicką dzielnicę Nikiszowiec o typowo śląskiej architekturze. Jak dla mnie śliczna. Potem obiad w Bytomiu i do domu. Jak dziecko cieszyłam się z 20 min przejażdżki autem gdzie minęliśmy 3 miasta. Miejscowym pewnie wydawałam się co najmniej dziwna a dla mnie to było dziwne. Że mogę jest obiad, deser i popijać piwko w 3 różnych miejscowościach i to wcale nie jadąc daleko. W Szczecinie tego nie ma.

Wieczorkiem jeszcze ze znajomymi odwiedziłyśmy Gliwice, spacer po ciekawych miejscach niestety w nocy więc gorzej było widać. Potem kawiarnia i późno powrót do domu. W autobusie już obie przysypiałyśmy. Na szczęście na odpowiednim przystanku wysiadłyśmy. Tak zakończyła się nasza przygoda. Ale na pewno nie na zawsze. Koniecznie muszę wrócić w tamte rejony z mężem. Gliwice mnie urzekły i chce zobaczyć je w dzień. Ludzie są po prostu przemili, uprzejmi, gościnni, sympatyczni i cudowni. Choćby tylko z tego powodu warto odwiedzić Śląsk. POLECAM! Szlak Zabytków techniki. Następnego dnia trzeba było spędzić wiele godzin w podróży powrotnej do domu. Zadowolone wróciłyśmy do domu. Mam nadzieję, że Ewelina była równie zadowolona jak ja. Bez wątpienia miała co opowiadać w szkole koleżankom. Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca tej wypowiedzi.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

  • Ustroń - szlaki górskie wszystkie przede wszystkim Czantoria, Równica
  • Zabrze - Szyb ”Maciej”, Skansen górniczy ”Królowa Luiza”, Muzeum Górnictw Węglowego, Zabytkowa Kopalnia Węgla Kamiennego ”Guido”
  • Gliwice rynek, okoliczne uliczki, Palmiarnia, Wieża Radiostacji Gliwickiej wieczorem fajnie oświetlona,

Porady i ważne informacje

W Zabrzu i Gliwicach ceny biletów na przejazdy autobusowe zależą od ilości miast przez, które jedzie autobus. Przyznaję, że pierwszy raz się z czymś takim spotkała. Bilety można kupić na 1, 2 miasta lub 3 i więcej. Uwaga!!! W autobusach sprzedawane są tylko te najdroższe. W Zabrzu fajną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę to oznaczenia. Na znaku z nazwą ulicy są też tabliczki wskazujące kierunek np. do sklepu, radcy prawnego, apteki itd.

Autor: myszka / 2012.11
Komentarze:

texarkana
2013-01-12

Cieszy mnie bardzo, że są młodzi ludzie, którzy z pasją zwiedzają Polskę - a nie tylko myślą o plaży pod palmą. Sama lubię wycieczki po naszym kraju i każdego roku spędzam jakiś urlopik w PL. Myszka, tak trzymać!

myszka
2012-11-29

Dzięki za tak wyczerpujący komentarz.TG mam zamiar odwiedzić. Spodobał mi się śląsk a raczej głównie ludzie i na pewno wrócę. Gliwice też koniecznie muszę zwiedzić. W Cieszynie byłam. :)

papuas
2012-11-28

Doczytałem do końca, bo to moja mała ojczyzna, a Gliwice miasto młodości w którym studiowałem. Szlaki Beskidu Śląskiego przedreptałem tam i nazad - dochodzą tu miasta z górami związane Bielsko i Cieszyn, a ponadto Pszczyna. W Gliwicach oprócz rynku (ratusz i studnia Neptuna) jest kilka zabytk kśc i zamek piastowski. Historia Bytomia sięga XIw, a w tutejszej operze stawiali swe pierwsze kroki wszyscy najwięksi polscy śpiewacy ubiegłego wieku. Warto zobaczyć Tarnowskie Góry - rynek i zabytkową kopalnię rud srebra i ołowiu. W TG corocznie odbywa się impreza Święto Gwarków, na którą zapraszam.