Oferty dnia

Nepal - Początek podróży - relacja z wakacji

Zdjecie - Nepal - Początek podróży

Po kilku latach oczekiwań i cichych marzeń w końcu dotarłem na Dach Świata. Pamiętam jak kilka lat wcześniej zbliżaliśmy się do lądowania w New Delhi i w oddali wyłaniały się majestatyczne szczyty Himalajów skąpane w różowym świetle zachodzącego słońca. Od tamtej pory co jakiś czas powracała uparta myśl by tym razem udać się do Nepalu. I jakoś tak zawsze wychodziło dziwacznie, że albo lądowałem zbyt daleko na wschód albo nie wiedzieć czego na Karaibach. W końcu jednak tu dotarłem. I jak to ze mną bywa z przygodami.

Międzylądowanie i przesiadkę miałem w Muskacie w Omanie. I tak z zimnej Anglii dotarłem do pustynnego Omanu. Upał, że białka w oczach się ścinają. Ale wilgotność powietrza bliska zera, więc oddycha się przyjemnie i pot nie leje się po dolnym uśmiechu. Wizę można dostać na lotnisku, więc jeśli jest czas to warto wyskoczyć na miasto. Jeśli jednak nie ma czasu na wycieczkę to lotnisko zapewni atrakcji. Z oczywistych względów mogłem „zwiedzić” wyłącznie męskie toalety. Ale i tak było to coś! W pierwszej chwili miałem wrażenie takiego bałaganu i syfu jakich mało. Generalnie wszystko ściekało wodą. Tak jakby taplał się tam jakiś hipcio. Przy którejś wizycie jednak widziałem miejscowego „sprzątacza”, który wszystko oblewał wodą ze szlaucha nie wysilając się by po sobie powycierać. Uczciwie trzeba przyznać, że miejscowa klientela dzielnie mu pomagała w zalewaniu wszystkiego. Widok Araba myjącego nogi w zlewie nie jest niczym specjalnym. Dobrze, że miałem zapas płynu antybakteryjnego, bo jakoś nie mogłem się zmusić by skorzystać z umywalki. Ale znalazłem za to na lotnisku aż trzy palarnie! No spokojnie, bez zbytniego entuzjazmu. Z dwóch nie dało się skorzystać. Nawet ja, zatwardziały palacz nie potrafiłem tam wysiedzieć. Poza tym dym tam był taki, że ledwo sąsiada było widać. Czyli klimie mówimy stanowcze nie! Dym, upał, „zapachy” ludzi, to możecie sobie wyobrazić tę mieszankę wybuchową. Ale, znalazłem jeszcze jedną palarnie w jednym z pubów na lotnisku z działającą klimatyzacją i czystymi fotelami i stolikami.

Lot z Muskatu do Katmandu. Nawet nie wiem jak mam to opisać. Z pewnością widywaliście pociągi indyjskie załadowane ludźmi i pakunkami po same brzegi? Mniej więcej tak wyglądał samolot. W sumie to nie dziwie się, że tak często słychać o wypadkach samolotów w Nepalu. Te dziesiątki toreb, pakunków, walizek, plecaków. Lżejsze turbulencje i to wszystko po prostu musi zacząć fruwać po kabinie. Ale co za widok za oknami! Szczególnie gdy zbliża się pora lądowania i Himalaje przepięknie mienią się purpurą, różami i różnymi odcieniami pomarańczy w zachodzącym słońcu. Coś wspaniałego. Pomyśleć, że jeszcze 50 lat temu widok ten był zakazany dla obcych. Nepal podobnie jak Japonia bardzo długo izolował się od reszty świata w obawie przez kolonizatorskimi zapędami Zachodu. Tyle, że zdołał utrzymać swą dobrowolną izolację aż do lat 50-tych zeszłego wieku, czyli znacznie dłużej niż Japonia. Zdając sobie z tego sprawę, człowiek nie przejmuje się więcej torbami, hałasem tylko zanurza się w pięknie gór. I w pewnym momencie tylko one się liczą.

Dwa tygodnie zapowiadają się bardzo aktywnie. Najpierw zwiedzanie Katmandu. Potem lot w Himalaje by podziwiać Mt. Everest z odpowiedniego poziomu. Dalej miejsce narodzin Buddy w Lumbini i Chitawan National Park oraz Pokhara. Po powrocie z tego krótkiego objazdu czeka mnie średniowieczna stolica królestwa Bhaktapur potem Patan i Changunarayan oraz spektakularna panorama Himalajów w Nagarkot. Wszystko pobukowane, popłacone w ciągu pierwszego dnia. Ze względu na różnicę czasu bardzo szybko robię się bardzo śpiący. Nie pomaga kolejna kawa. Reszta w kolejnych odsłonach.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: Valion / 2013.10
Komentarze:

papuas
2013-12-19

to chyba dobrze dla palacza, że wchodząc do palarni nie musi sięgać po paczkę papierosów, a tylko oddychać, oddychać ? :)

AniaMW
2013-10-27

Hm, no właśnie... To wszystko, o czym piszesz, powstrzymuje mnie od wyjazdu w tamtym kierunku, chociaż Himalaje kuszą...