Oferty dnia

Maroko - Agadir - relacja z wakacji

Zdjecie - Maroko - Agadir

Długo planowana podróż do Maroka wreszcie doszła do skutku. Po 4,5 godzinnym locie lądujemy w Agadirze. Według ich czasu jest godz. 2 w nocy ale dla nas to już 4. Jednak emocje robią swoje. Jesteśmy wesołe, rześkie i gotowe na przygody.

W pokojach hotelowych czeka na nas lekka przekąska ale żadna z nas nie ma już o tej porze ochoty na jedzenie. Trudno zasnąć a tu już o 8 pobudka i wyjazd na objazd. Rankiem wychodzę na balkon i nie wierzę własnym oczom. Ani śladu słońca. Szaro, chłodno, jakoś smutno, nawet palmy są jakby nie na swoim miejscu. Czyżbym naprawdę była w Afryce?

O tej porze roku w Agadirze są poranne mgły, które ustępują dopiero około 11,12 godziny. Sprawka Atlantyku.

Tego dnia wyjątkowo szybko bo już około godz. 10 niebo zrobiło się niebieskie i temperatura natychmiast podskoczyła do 30 stopni. Psychicznie nastawiona na upał wysiadam z autokaru w naszym pierwszym mieście Essaouira. A tu cudowny, chłodny, silny wiatr znad Atlantyku. Przechodzimy przez straszliwie śmierdzący rybami duży port (mewy mają tu nieustającą uciechę) i wchodzimy w zaułki starego miasta. Dostajemy to, czego oczekujemy od orientu - kolorowe stragany, zapachy, hałas, uliczna muzyka. Przysiadamy w knajpce, sycimy wzrok, słuch, wtapiamy się w tutejszą rzeczywistość.

W ciągu następnych dni zwiedzamy El Jadidę, Safi, Casablankę, Rabat, Meknes, Fez, Marrakesz.

Casablanka - piękne, nowoczesne i czyste miasto nijak się ma do moich wcześniejszych wyobrażeń. Ani jedno ujęcie filmu „Casablanca” nie powstało tutaj. Cały film nakręcono w Tangerze. Nie przeszkadza to turystom fotografować się przy „Rick’s Cafe”.

Medyna w Fezie to faktycznie niewyobrażalny labirynt uliczek kipiący życiem. Setki sklepików, warsztatów, knajpek, wymieszany tłum miejscowych z turystami. Turyści lekko przerażeni aby się nie zgubić bardziej pilnują przewodnika niż zatapiają się w atmosferę. Farbiarnia skór to ekstremalne przeżycie. Pomimo wydania nam gałązek świeżej mięty do trzymania pod nosem, szybko uciekłam na ulicę. Bardziej odporni (lub też może po prostu zakupoholicy) buszowali po sklepie z butami, torbami i kurtkami po oczywiście „specjalnych” cenach.

Ale Fez to nie tylko medyna. To wielkie dwumilionowe miasto. Dzięki znajomej, która mieszka tam od wielu lat miałam okazję zobaczyć miasto i życie w nim od strony innej niż turyści. Zobaczyłam jak mieszkają Marokańczycy - średnia klasa i osłupiałam. Według ich standardów, mieszkam w slumsie.

Od dzieciństwa nazwa Marrakesz wywoływała we mnie emocje, kojarzyła się z karawanami z Marrakeszu do Timbuktu. No i nareszcie jestem. A tu znowu nowoczesne miasto. Dobrze chociaż, że kontynuowana jest tradycja utrzymania w budownictwie koloru czerwonego. Oczywiście „czerwone miasto” urzekło mnie. Ceglaste budynki, zielone palmy, niebieskie niebo, wysoka temperatura, dorożki, różnorodnie ubrany tłum.

A nocą oczywiście obowiązkowo Jemaa el Fna. Pierwsze zetknięcie szok i chęć ucieczki. Druga noc - już nie mam ochoty wyjść stamtąd. Porywa mnie atmosfera, próbuję różnych dziwacznych potraw, podziwiam tancerzy, grajków, uważam żeby nie nadepnąć na małpę i żebym sama nie została rozjechana przez motocykle szalejące w tłumie.

Wyczuwa się tutaj niesamowitą atmosferę zbratania wszystkich pomimo tak olbrzymiej różnorodności wszystkiego co jest na placu.

Przejazd przez góry Atlasu też jest miłą przygodą, jeżeli oczywiście ktoś lubi być pół dnia na karuzeli. Aviomarin lub marokańska Damamine nieodzowne.

Po tygodniu zapełnionym medynami, bramami, pałacami i meczetami przyszedł czas na błogie lenistwo.

Hotel All Moggar Garden Beach to tarasowo schodzące pawilony w przepięknym ogrodzie. Znajdują się tu dwa baseny a plaża (z wydzieloną częścią hotelową) tuż obok. Pokoje jak na 3 gwiazdki ładne i czyste. Każdy z tarasem. Warunki do odpoczynku doskonałe z uwagi na bardzo dobre położenie hotelu. Tuż przy bulwarze i plaży.

Co mi jeszcze pozostało w pamięci?
Taksówki - Mercedesy, do których pasażerowie są upychani maksymalnie - przy kierowcy siedzą dwie osoby, z tyłu ile się zmieści. Pasażerowie wysadzani są na środku jezdni. Ruch niesamowity, ten ma rację, który ma głośniejszy klakson, linia ciągła to jedynie ozdoba jezdni. Obserwowałam to w Rabacie.

Dzieci są niesamowicie rozpieszczane, kochane, wszystko im wolno. Niesamowita liczba tatusiów noszących swoje pociechy, pchających wózki, prowadzących za rączki. Mamy rzadko. Gdy szła cała rodzinka, zawsze mężczyzna zajmował się dzieckiem. Bardzo sympatyczne obrazki.

Marokańczycy po stosunkowo niedawno odzyskanej niepodległości są bardzo dumnym narodem. Uprzejmi ale raczej powściągliwi i nie tak nachalni ale i nie tak serdeczni jak Egipcjanie. Królestwo, które z bajkowej krainy bardzo szybko zmienia się w nowoczesny kraj.

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Maroku:
Co warto zwiedzić?

  • Essaouria - port, fortyfikacje, medyna;
  • Safi - Wzgórze Garncarzy;
  • El Jadida - fortyfikacje, podziemne portugalskie zbiorniki, medyna;
  • Casablanka - Meczet Hassana II, Park Ligi Arabskiej, Plac Mohammeda V;
  • Meknes - Bab-el Mansour, Muzeum sztuki Marokańskiej;
  • Fez - medyna, medresa Bu Inania, dzielnica garbarzy;
  • Rabat - Mauzoleum Mohammeda V;
  • Marrakesz - Pałac Bahia, Plac Jamaa el Fna.

Autor: aroni54 / 2011.09
Komentarze:
Brak komentarzy.