Na własną rękę na pewno więcej można zobaczyć bez pośpiechu i tłumu turystów, jednak nie wszędzie można dotrzeć. Nie zwiedza się miejsc przez szyby  autokaru. Samodzielne wyprawy w większym stopniu umożliwiają poznawanie ludzi, odmienne kultury,  klimat. Biura natomiast narzucają turystom pewne schematy, szybkie tempo. Jednak jeśli ktoś lubi mieć wszystko zorganizowane, zaplanowane to jak najbardziej niech wybierze biuro podróży.

Zgadzam sie z moimi poprzednikami, że to zalezy  wyłacznie od naszych  oczekiwań i obie formy podrózy mają  swoje wady i zalety. Europa jest miejscem bardzo przyjaznym dla turystyki indywidualnej- więc jak najbardziej mozna sobie pojechac gdzieś samemu , ale do krajów muzułmanskich chyba bym się nie wybrała na własną rękę.
To też zalezy duzo od celu wyprawy: czy jest to typowy wypoczynek ( wtedy można sobie spokojnie zabukować bilet na samolot i znaleźć jakiś fajny hotel), natomiast inaczej się sprawa przedstawia jeśli chcemy zwiedzać i to duzo, intensywnie i fachowo: na objazdówki polecałabym jednak imprezy zorganizowane p/ biuro głównie ze względu na obecnośc przewodnika, który fachowo wszystko nam wyjaśni i odpowie na każde pytanie. Niektórzy wolą zwiedzac z książką/przewodnikiem w ręku- to wtedy mozna oczywiście taka wyprawę zorganizować samemu, ja jednak wolę profesjonalnego pilota z głową pełną wiedzy.
Kiedys będąc indywidualnie we Włoszech chciałam dokładnie zwiedzić Rawennę i wynająć indywidualnie przewodnika na miejscu. Można oczywiście - tylko, że to niestety kosztuje fortunę. Praca miejscowych przewodników opłacana jest godzinowo, a są to spore stawki, więc wynajęcie takiego człowieka na 5-6 godzin to w zaleznosci od miasta wydatek nawet rzędu kilkuset EUR. 
Dlatego tez mamy turystów takich i takich - Co kto lubi.
Ale czasami zastanawia mnie dlaczego w ogóle niektórzy ludzie jeżdżą na objazdówki a potem marudzą, że na nic nie mają czasu, że chcą wolne, że chcą odpocząć w hotelu...itd.  To nie ta opcja Proszę Państwa!
Sporo jeżdżę na objazdówki i z doświadczenia wiem, że ludzie głodni zwiedzania są znacznie bardziej odporni na niewygody, wczesne wstawanie, duże jeżdżenie, skromne hoteliki itd i nie są to z reguły narzekacze.  Natomiast turyści wypoczywający w hotelach - to są  dopiero mistrzowie reklamacji!!!  Objazdówkowicze są zaprawieni w bojach i nie marudzą na byle co, bo wiedzą, że czasami tak juz jest....ale to pasjonaci i szczerze Państwu powiem, że wole spędzac czas właśnie wśród takich osób niż wśród tzw turystow hotelowych ( chociaż sama tez jeżdżę czasami i na pobyty wyłacznie wypoczynkowe) .
Reasumując jeśli ktoś lubi poznawać świat, podrózować, to czy to będzie indywidualnie, czy przez Biuro - to ogólnie i tak bedzie zadowolony, że cos nowego przezył, zobaczył i znów jest bogatszy o kolejne doświadczenie.

Ja uważam , że lepiej na własną ręke pojechać...wtedy sa  nie zapomniane emocje i więcej mozna zobaczyć...bez żadnego poganiania , przynajmniej mi sie tak wydaje.. tylko trzeba np j. angielski troszke znać , no i wyruszyć w świat !

Powiem Wam, że po Europie nie bałabym się podróżować sama..fantazjując na temat miejsc, które chciałabym odwiedzić, to Europa wydaje mi się wielką wioską, dość jednolitą kulturowo, w której nawet nieznajomość konkretnego języka nie jest żadnym problemem. Myślałam jednak o Bali, a to już jest rejon dość ryzykowny dla indywidualnego turysty, dodam, że byłby to pierwszy taki daleki wyjazd. Taki wyjazd, ekskluzywny dość, znalazłam w biurze Bon Voyage. Myślałam też o Sri Lance.. także klimaty bardziej egzotyczne.

Bali jak najbardziej na własną rękę i nie ma w tym nic ryzykownego! W ogóle Azja to tylko na własną rękę, bo jest beznadziejnie tania, a biura podróży zbijają na niej fortunę, poza tym nigdy nie zobaczysz tego, co na własną rękę...

Mnie się przypomniało jeszcze coś innego. Nie wiem czy ktoś, o tym pisał, ale wspomnę...

Polskie biura podróży rzeczywiście zbijają fortunę na Polakach, a potem na miejscu okazuje się, że często Polacy traktowani są nieco gorzej niż np. Anlicy czy Niemcy.. Sporo osób mi opowiadało, że czuli się jak turyści "drugiej kategorii" - cokolwiek to oznacza..

Moi znajomi mają fajny patent. Mieszkają blisko granicy z Niemcami i często planując wycieczkę udają się do sąsiadów by skorzystać z usług tamtejszych biur podróży... Minus jest taki, że w grupie wszyscy gaworzą po niemiecku i ciężko o Polaków, ale jak zapewniają - źle na tym nie wyszli.. Okazuje się, że podróżując z Niemcami latają lepszymi samolotami, są lokowani w lepszych hotelach.. Może to tylko siła perswazji, ale warto sprawdzić, jeśli ktoś ma taką możliwość...

Valion, my mamy to szczęście, że mój mąż mówi po angielsku z typowo brytyjskim akcentem (nawet Anglicy się nabierają.. Rozmawiając z nami nie pytają skąd jesteśmy tylko, z której części Anglii..), więc z góry traktują nas tylko przy meldunku... Potem już nie...