Nie jesteś zalogowany.
antenko bardzo sie cieszę bo to dla mnie taki trochę z przypadku kierunek a oczarował mnie tak bardzo ...że wracam. Kto by pomyslał 2 razy to tylko na jednym takim samym lotnisku ladowałam w BKK;) a tu nagle niepozorne Kutaisi:)
idziemy w górki:)?
Nocne z Mcchety rewelka, a i Kazbegi niczego sobie; czekam na nocne.
no to idziemy
Super…tylko czemu po kilku krokach mam dość?a tu wielka góra przede mną. Wspinanie urozmaiciliśmy sobie pogubieniem się na ścieżkach nie wiem jak to możliwe ale nam się udało.
Podejście w niektórych momentach łatwe wcale dla nas nie było. Ale na szczycie widoki powetowały wysiłek. Zdecydowanie lepiej wspinać się rano, są lepsze widoki. Zejście nie było lepsze…ślizgałam się na trawie od czasu do czasu tracąc równowagę. W pewnym momencie zatrzymał się młody facet swoim terenowym i zabrał nas na dół. Na górę można podjechać jeśli ktoś nie ma ochoty się wspinać, ale to przecież sama przyjemność. Wyjście zajmuje ok 1h skrótem z pomijaniem trasy którą jeżdżą samochody terenowe.
Brudni, skurzeni zmęczeni ale zadowoleni docieramy do guest housa. Marzymy o prysznicu i jedzeniu.
Idziemy w „miasto”…Naszą uwagę przykuwa taki baraszek metalowy…knajpa jak wynika z reklamy. W środku tylko panie kucharki w czarnych strojach siedza i jedza i gadają. Zasada – jadaj tam gdzie dużo miejscowych tutaj odpada- jest tak wcześnie że klientów na razie nie ma ale mimo to postanawiamy zjeść soliankęi kchinkali oczywiście bo nałóg już nas ogarnął. Strzał w 10.Panie same wszystko robią- pysznie i domowo. Gdy zajadaliśmy się pychotami podjeżdżali miejscowi. Barli na wynos i jedli na miejscu. Czyli jednak dobrze wyczuliśmy ze tu posmakujemy prawdziwej kuchni. Czytaliśmy że w Kazbegi jest drożej, żeby zabrać jedzenie…nie prawda. Ceny podobne. Niczego nie brakuje.
Chcieliśmy wypłacić kase z bankomatu, zapytaliśmy gościa gdzie jest taka maszynka do pieniędzy a ten nas do auta wpakował i zawiózł Oni sa cudowni
Pospacerowaliśmy po miasteczku i spędziliśmy cudowne chwile na balkonie z widokiem na Kazbeg
Fantastyczny guesthous ale się wyspałam. A śniadanie??? Rewelacja. Omlet, jakaś potrawa z bakłażana, sałatki, sery, marmolada i sos ze śliwek na ostro…ale dobre
Wszystko naturalne z ich ogrodu i szklarni…cudo
Gruzini sa samowystarczalni i to mi się bardzo u nich podoba. Zero konsumpcjonizmu.
Prosto, zdrowo, tanio
Kolejnego dnia idziemy na marszrutkę. Stoją w centrum. Organizacja doskonała. Najpierw zapełnia się jedna i wszyscy kierowcy pozostałych zbierają do tej jednej pasażerów…potem zapełniają kolejne. Są niesamowicie poukładani i ze sobą dogadani.
Jedziemy punktualnie o 10. Kierunek Tbilisi dworzec Didube. Z tego dworca metrem na dworzec południowy stacja metra Samgori. Kupuje się kartę za 3 lari i można przejechać 2 razy. Zasada jest taka. 2 lari karta a każdy przejazd 0,5 lari. Doładowuje się wszędzie. Super wygoda. Używa się jej również by dojechać kolejka na wzgórza w Tbilisi.
Wychodząc z metra pytamy faceta który szedł z rodzina o to gdzie są marszrutki jadące do Telavi – region winnic jest naszym celem. Facet zostawia żone, dzieci i za rękę nas prowadzi do właściwego miejsca, dogaduje się z kierowcami, wsadza nas w marszrutkę. Po chwili wraca z butelkami mineralnej dla nas na drogę. Ich bezinteresowność jest kochana.
Przy marszrutce kobieta bardzo chciała dogadać się po angielsku…nie dała rady…zaczęłam jej pomagać tłumacząc z anglika na rosyjski, ale jakiś łamany miała ten język. Okazało się ze z austrii…zapytałam czy nie woli po niemiecku;) i dałyśmy radę Cóż…nam w Gruzji łatwiej ze znajomością rosyjskiego:0 Nie wyobrażam sobie bez tego języka. Tam tylko 1 spotkana osoba mówiła po angielsku – właściciel winnicy do której zmierzaliśmy.
Marszrutka jedzie się 2,5 h a w Telavi podrzucił nas kierowca do marszrutek do winnicy…droga była…ciekawa. Od 10 rano 3 marszrutki i metro
sama droga to przygoda
Ostatnio edytowany przez Katarina (2015-08-19 00:47:38)
Edi, ja uświerknę przez najbliższe 2 tygodnie - PRZEZ CIEBIE i przez te zywiolowa relacje. Ech - i jaka fajna pogode mieliście. Do Cminda Sameba to ja jednak wjade - bo chce isc dalej - buty trekkingowe zabieram !!!!
Acha - trochę się zdziwiłem, ze z Mcchety musieliście jechać do Tbilisi, żeby później marszrutka to Stepancminy - Czemu tak? Czy te marszrutki nie jada później przez Mcchete?