Nie jesteś zalogowany.
Organizatorzy safari mieli w planie zawieżć nas do masajskiej wioski, ale wszyscy jednogłośnie z tego punktu programu zrezygnowaliśmy.
Wiedzieliśmy że to atrakcja przygotowana pod turystów, a my mieliśmy w planie załatwić sobie wejście do prawdziwej wioski.
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-14 00:06:31)
Hehehe, Julcia, drugi raz doczytałam ,a oczywiście nie do końca....., no bo przeca Tonderek tam nie był ..hahaha
Kiedy wkroczyliśmy do wioski, mieszkańcy postanowili godnie nas przywitać i ugościć.
Zaproszono nas przed jeden z domków. Posadzono na ławkach i poczęstowano winem kokosowym.
Mówię Wam czegoś bardziej ochydnego to ja w życiu nie piłam
Nie mam pojęcia czy im się to zepsuło, czy to takie miało być
Każdy z nas dostał po pełnej szklaneczce ze słomką w środku.
Oczywiście pięknie podziękowaliśmy. Gospodarze stoją i z uśmiechami na nas patrzą. Robimy pierwszy łyk...
Dyskretnie szturchamy się z mężem i zastanawiamy się jak to wylać. Niestety nie da rady, bo jesteśmy pod obserwacją. No trudno.Trzeba to świństwo wypić.
Mój małżonek był odważny i wziął to na jeden raz. Byłam pełna podziwu
No i wymyśliłam hi hi. Jak jemu to tak gładko poszło, to zrobiłam szybką niezauważalną podmiankę szklaneczek i mój kochany małżonek musiał wypić na drugą nogę.
Nie wypadało mu na mnie powrzeszczeć, ale uwierzcie mi że jego wzrok mało mnie nie zabił.
Martwiłam się jedynie, czy on się po tym poczęstunku nie pochoruje.
To wino miało wygląd mydlin, a smak i zapach gnojówki.
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-14 00:40:25)
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-14 10:41:22)
Ostatnio edytowany przez julka2 (2015-04-14 11:22:23)